Bohdan Petecki - Taki, co przyszedł z góry

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Taki, co przyszedł z góry» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1995, Издательство: Wydawnictwo Dolnośląskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Taki, co przyszedł z góry: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Taki, co przyszedł z góry»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Taki, co przyszedł z góry” jest powieścią niezwykłą. Przełamując wszelkie konwencje obecne dotąd w polskiej s.f., autor zaprasza nią do wspólnej, intelektualnej zabawy nie tylko miłośników gatunku, lecz czytelników chętnie sięgających po prostu po niebanalną, frapującą beletrystykę. Ta wielowarstwowa, przy pozorach dowolności skonstruowana z niesłychaną precyzją, nieco diaboliczna powieść, spełniająca formalnie wszystkie kryteria obowiązujące w fantastyce, równocześnie śmiało może być bowiem zaliczona do współczesnej literatury tzw. głównego nurtu. Alternatywa: oportunizm i świadomy sprzeciw, dylematy jednostki szukającej własnej drogi i zwykłego, ludzkiego szczęścia w labiryncie uzależnień cywilizacyjnych, presji historii, szumie informacyjnym pseudonaukowego bądź ideologicznego ogłupienia, to sprawy najgłębiej wpisane w rzeczywistość dzisiejszego człowieka, nawet umownie uwolnionego od fizycznych i materialnych plag w jakimś sztucznie wykreowanym rezerwacie. Podobnie jak względność czasu, konfrontacja z szarlatańskimi próbami zbawiania świata, konieczność powrotu — w imię przetrwania — do podstawowych, humanistycznych wartości, oraz nieuchronność decydującego życiowego wyboru. A to właśnie jest treścią tej książki.

Taki, co przyszedł z góry — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Taki, co przyszedł z góry», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przez chwilę milczał, wodząc nieprzytomnym wzrokiem po okolicy. Wreszcie rzekł:

— Nic nie rozumiem…

W tym momencie był mi bliższy niż Złoty. Ale, uwaga: Złoty zawsze wiedział, co się stało, gdzie jest i, co ważniejsze, gdzie jestem ja. Ten tutaj nie wie. Co będzie z nami dalej? Co będzie ze mną?

Stalowy nie rozumie. No to jest nas dwóch.

— Prowadziłeś mnie jakąś uliczką… — zacząłem bez przekonania — i nagle…

— To wiem — przerwał. — Nie mam jednak pojęcia… — urwał i zamyślił się. Wyglądał jak zatroskany kontener. Odczekałem chwilę, odchrząknąłem i zagadnąłem:

— Wrócę do siebie?

— Co? — spojrzał na mnie, jakby zaskoczony faktem, że ktoś obok niego stoi. — Tak, oczywiście — powiedział tonem świadczącym, że myślami wciąż błądzi po nieodgadnionych drogach kosmosu, kryjących tyle niespodzianek, a niekiedy kończących się raptownie w ślepym zaułku. — Oczywiście — powtórzył machinalnie. — Przecież pojazd jest zaprogramowany. Słuchaj, nie zrobiłeś czegoś w tej uliczce, którą szliśmy do dzieci? Nie wyobraziłeś sobie chociaż jakiejś zmiany?

— Niczego nie zrobiłem i niczego sobie nie wyobrażałem. To była awaria — udzieliłem mu wspaniałomyślnie jedynego możliwego wyjaśnienia. Zwrócił ku mnie twarz. Jego brwi utworzyły dwa proste trójkąty.

— Jaka awaria?

— Granica. Palnąłeś w barierę, a ja razem z tobą. Naprawdę będziemy mogli udać się stąd prosto na Ziemię? Od razu?

— Ależ tak — rzekł z roztargnieniem. — Wrócimy jak zwykle, w tym samym momencie, w którym opuściliśmy twój instytut. Naturalnie, z punktu widzenia kogoś, kogo tam zostawiłeś.

Nie zostawiłem tam nikogo prócz siebie. Tym bardziej miałem do kogo wracać. No dobrze. Skoro jest taki pewny… Ostatecznie jego fruwającej ciemności rzeczywiście nic nie mogło się stać i faktycznie musi być fantastycznie zaprogramowana. Najpierw sama przyleciała po nas z dachu do tego zaułka, a następnie bezpiecznie, przez ileś tam lat świetlnych, przywiozła nas aż tutaj.

Przywiozła nas tutaj…

Ale dlaczego tu jest pusto?

Uspokojony co do własnej przyszłości rozejrzałem się ponownie. Doskonale pamiętałem twórczy rozmach miejscowych ludzi, ich optymizm, ich niezachwianą wiarę w ideę podjętego dzieła, na skalę wszystko ogarniającego bóstwa.

Nie zostało nic. To znaczy, owszem, zostały budowle. Wspaniałe, monumentalne, o nieskazitelnie pięknych liniach, wyciągające strzeliste dachy i wieże ku jasnemu niebu. Ale u ich podnóża zalegała cmentarna cisza. Gmach banku genów, wówczas wyłaniający się zaledwie z fundamentów, stał gotowy i zacieśniał panoramę, jaką wtedy miałem przed oczami. Inne wolne parcele także już nie istniały. Dzieło budowy zostało zakończone. I skończyła się ludzkość.

W powietrzu panował absolutny bezruch. Było kryształowo przejrzyste, ale najsłabszy wiatr zmieniłby to w jednej chwili. Wszystko wokół, ulice, miniaturowe skwery, załomy ścian i stropów, pokrywała gruba warstwa drobniutkiego pyłu.

W tamtej bocznej uliczce kiedyś bawiły się dzieci. Mimo woli wytężyłem słuch, pragnąc wyłowić bodaj najsłabszy dźwięk świadczący o obecności życia, choć doskonale wiedziałem, że niczego nie usłyszę. Ten glob był martwy jak grób kosmonauty na asteroidzie. Wystarczyło zobaczyć jego jeden przypadkowo wybrany skrawek, by pozbyć się wszelkich złudzeń. Są rzeczy, co do których nie sposób się pomylić.

A jednak, gdy tak nasłuchiwałem, dobiegł mnie ledwie uchwytny dźwięk. Czy raczej przydźwięk. Brzęczenie basowych strun w ogromnym instrumencie, przy pustej widowni i pod nieobecność muzyka, który mógłby tych strun dotykać. Znałem ten głos. Zwrócił mi na niego uwagę Złoty. Powtarzał: Omega, Omega.

Ostatnia.

Która byłaby moja Ziemia? Gamma? Delta? Epsilon?

Przedostatnia, Psi?

W ogóle poza kolejnością? Poza przestrzenią, czasem i ich prawami? To jest, ich prawem, ponieważ stanowią jedność?

Na pewno nie. Poza przestrzenią i czasem nie istnieje nic. Może jakiś Bóg, ale nie z własnego wyboru. Stracił kontakt z tym, co powołał do bytu. Rozsypały Mu się struny.

Tu, na wprost mnie, w odległości kilku kroków, stał energiczny, promieniejący pewnością siebie człowiek i roztaczał przed obcym przybyszem olśniewającą wizję realnej, wiecznej szczęśliwości, którą to wizję przekuwała w czyn jego wspaniale rozwinięta cywilizacja, i w czym on sam miał swój dokładnie określony udział. Ten udział stanowił sens jego życia.

Kiedy to było?

Teraz ja spytałem, co się stało, wskazując zabudowaną pomnikami pustynię.

— Z nimi? — wzruszył ramionami. Wyginęli. Kosmos kryje niejedną zagadkę. Trafiają się wśród nich naprawdę osobliwe i ciekawe. Natomiast to, że pewne cywilizacje się rodzą, a inne giną, należy do zjawisk dosyć powszechnych. Dla mnie ten glob oznacza po prostu dogodny punkt tranzytowy. Jest zakodowany w aparaturze naszego pojazdu. Dlatego wylądowaliśmy właśnie tutaj, choć wciąż nie rozumiem, czemu automatyczny pilot uznał za konieczne opuszczenie Ziemi… czyli, jak ty ją nazwałeś, Bety. Awaria nie wchodzi w rachubę. Musiało zaistnieć bezpośrednie zagrożenie. Włączył się system bezpieczeństwa i…

— Kiedy wylądowali? — przerwałem.

Znowu poruszył ramionami.

— Nie mam pojęcia — rzekł obojętnie. — Sądząc z wyglądu tych budowli niezbyt dawno. Może sto lat temu. Może dwieście, lub trzysta. Czemu?

Przyjrzałem mu się bardzo uważnie. Wiedziałem przecież, że on, Złoty i ja należymy do różnych światów. Wiedziałem, ale ta prawda jakoś nigdy w pełni nie docierała do mojej świadomości. Poza tym łączyło nas tyle podobieństw. Lecz oto na scenę wkracza historia. Historia. Czas, doprowadzony do określonego punktu, wspólnego dla wszystkich. I okazuje się, że taki punkt nie istnieje. Leży zawsze gdzie indziej.

Dotąd w pewien sposób bliższy był mi Złoty, śmieszne. Cóż to takiego: bliższy, dalszy? Jakie jest wzajemne położenie naszych punktów w czasie? Kiedy u boku Złotego widziałem tę planetę żywą? Kiedy patrzę na nią martwą wraz ze Stalowym? Kiedy jestem teraz tutaj dla siebie?

— Byłem już raz w tym miejscu — odezwałem się spokojnie. Stałem na tym właśnie placyku.

— Tak? — przyjął to bez zdziwienia. — Pewnie ze Złotym?

Potwierdziłem skinieniem głowy. Następnie zrelacjonowałem mu zwięźle, co tu widziałem i usłyszałem. Także i to nie poruszyło go w najmniejszym stopniu.

— Możliwe — bąknął. — Całkiem możliwe.

Jasne. Cóż zwyklejszego, że pustynny piasek kosmosu zagarnia jakąś kwitnącą oazę. I że człowiek odwiedza bezludne miejsca, które pamięta jako tętniące życiem. Na przykład te, w których się urodził, pierwszy raz kopnął piłkę i pierwszy raz poszedł na randkę. Bezludne miejsca. Nie ma mieszkańców Omegi? Zatem, czy… zagłuszyć tę myśl. Zagłuszyć, zanim się rozpanoszy i nakryje mi głowę całunem, tysiąckrotnie czarniejszym niż ten, którego użył Jałowiec.

— Jak sądzisz — zapytałem — dlaczego oni wyginęli?

— Nie wiem. Z tego, co mi przed chwilą opowiedziałeś wynika, że prowadzili grę o wieczność. To znaczy, że walczyli z entropią. Może, choć to co najmniej mało prawdopodobne, przypadkiem im się udało? Ustaje entropia, ustaje chaos, ustaje życie. Mówisz, że próbowali łączyć fundamentalne cząstki przestrzeni. Ale te cząstki biegną przecież z szybkością światła, a sama przestrzeń kurczy się w kierunku ich ruchu. Wam, na twojej Ziemi, uciekł w ten sposób czwarty wymiar i dopiero nowoczesna nauka w pewnym stopniu go wskrzesiła. A ile wymiarów mogło uciec im, zapatrzonym, jak powiadasz, we wszystko? Przy czym oni nie zorientowali się w porę. Byli zbyt zaabsorbowani swoją ideą. U nas rzekoma niezawodność…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Taki, co przyszedł z góry»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Taki, co przyszedł z góry» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Taki, co przyszedł z góry»

Обсуждение, отзывы о книге «Taki, co przyszedł z góry» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x