Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z kim właściwie kosmici mieliby się w Górku zaprzyjaźnić? Z dziadkiem Klemensem… Tak, na pewno. Z ojcem, z panią Heleną, z gajowym… może jeszcze z majorem, naczelnikiem, niechby ostatecznie z owym niefortunnym dziennikarze, ufologiem, nawet z człowiekiem bez legitymacji, bo koniec końców okazał się zupełnie do rzeczy. Ale czy tłum by im na to pozwolił? Jednym i drugim? Każdy chciałby i c h mieć tylko dla siebie, żeby załatwić z nimi własne sprawy i interesy.

Im dalej, tym więcej głosów. Do Górka nie wpuszczają już nowych przybyszów. Gdzieś na obrzeżach wsi zrobili dla nich pola namiotowe. Tam dopiero muszą się dziać niesamowite sceny! Przecież ci nieszczęśnicy, którzy tam koczują, nie mogą bodaj popatrzeć na słynne jezioro, gdzie lądowały spodki. Nie słyszą Alaudy. Są zawiedzeni i wściekli. Łatwo to sobie wyobrazić.

Jeszcze dalej są miasta, miasteczka i wsie, pełne ludzi, łapczywie sięgających po gazety, słuchających radia, oglądających dzienniki telewizyjne. Choćby nie chcieli, muszą teraz myśleć o Ziemi i o gwiazdach. Równocześnie mają swoje zwykłe kłopoty, zarabiają pieniądze, naradzają się, podróżują, pracują, jak na przykład ojciec Miry i Pawła. Potem są granice. — Potem inne państwa, kontynenty. Potem świat… Potem kończy się świat… Właściwie, co to znaczy: „kończy”? Człowiek był na Księżycu, wysyła aparaty na dalekie planety, przez ogromne teleskopy podgląda gwiazdy. Na pewno niejeden astronom widział już na niebie ojczyznę Alaudy, tylko o tym nie wie…

Myśl Łukasza odbyła gigantyczną podróż od brzegu jeziora, przez dom państwa Piotrowiczów, centrum oraz przedpola Górka, przez kraj, Europę, świat, Księżyc, planety, do najodleglejszych zakątków kosmosu i z powrotem. Znalazłszy się na powrót w punkcie startu opadła jednak, jakby ze zmęczenia. Chłopcu prześwitywało w głowie, że coś z tego wszystkiego powinno wynikać, ale ani rusz nie mógł się zdobyć na wysiłek, żeby uporządkować okruchy układanki, rozrzucone w jego umyśle i wyobraźni. To pewnie z powodu upału — usprawiedliwił się w duchu.

Dzień był istotnie upalny. Piasek na brzegu parzył stopy jak popiół z ogniska. Najlżejszego tchnienia wiatru na ziemi. Najmniejszego obłoczka na niebie.

Znowu odezwał się helikopter. Nadlatywał wolniutko nad wodą, trzymając się linii brzegu. Być może jego załoga wypatrywała teraz śladów, które pozwoliłyby jej ustalić miejsce, gdzie kosmici wychodzili na plażę.

W górze zagrzmiało. Prąd powietrza bijący z potężnego śmigła zmarszczył powierzchnię wody. Ławica malutkich rybek błysnęła jak rój żywych, sprężystych igiełek i zniknęła w głębinie.

Łukasz posiedział jeszcze chwilę, po czym podniósł się i powoli ruszył przed siebie. Helikopter malał w oczach. Wracała cisza. Chłopiec nie zatrzymując się wszedł do wody, a kiedy sięgnęła mu do pasa, wyciągnął ramiona i dał nurka. Po chwili wypłynął i rozejrzał się. Zza owego głazu, który zwisał z brzegu jak naturalna kamienna trampolina, wychynęły właśnie dwie znajome głowy.

— Hop! Hop! — zabrzmiał nieco przytłumiony głos ojca. Łukasz odpowiedział. Woda była cieplejsza niż przed obiadem, ale wciąż cudowna. W ogóle całe te wakacje mogłyby być naprawdę cudowne…

Lipcowe dni są długie. Pani domu przeciągnęła swoje pływackie igraszki, w wyniku czego kolacja była gotowa później, niż nakazywały obowiązujące w rodzinie zwyczaje. Swoje niezadowolenie z tego powodu najdobitniej okazywał Paweł. On z kolei pojawił się wcześniej, niż można się było spodziewać. Był bardziej niż kiedykolwiek skory do opryskliwych odpowiedzi, rozdrażniony, a przy tym jakiś niespokojny. Kręcił się po pokoju, wzruszał ramionami, potrząsał głową i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wrócił w idealnie czystym ubraniu, co świadczyło, że piec wypalający skarby był tego popołudnia nieczynny, albo że go do niego nie dopuszczono. Ale właściwie dlaczego miano by go nie dopuszczać? Jak spółka, to spółka…

Po kolacji ni stąd, ni zowąd wziął z szafki kieszonkową latarkę i oświadczył, że idzie do lasu.

— Teraz? — przestraszyła się mama. — Niedługo zrobi się ciemno!

Pośliźniesz się gdzieś, upadniesz…

— Ee! Równie dobrze i tu mogę spaść ze schodów.

— Co racja, to racja — powiedział dziadek Klemens. — Idziesz sam? — spytał naiwnie.

— A niby z kim?

Wiadomo z kim — pomyślał Łukasz. W gruncie rzeczy nie miałby nic przeciwko temu, żeby także wziąć latarkę i pójść razem z Pawłem. A jeszcze lepiej troszeczkę za nim i zobaczyć jak też on wespół z Plujkiem i jego ojcem znajdują ślady i jak zdejmują ich odciski. Tak właśnie tamtego pierwszego wieczoru musiał deptać Kapelusznikowi po piętach ufolog w krótkich spodenkach. Pewnie niczego wtedy nie podpatrzył, skoro następnego dnia nie przejawiał już najmniejszego zainteresowania pustym stołem obok kiosku z pamiątkami, tylko szukał na własną rękę… A raczej na własne baranie kopytko. No, pięknie, ale nie można przecież teraz z głupia frant powiedzieć:,Ja także idę”. Paweł burknąłby zaraz, że nie jest niańką albo coś w tym rodzaju. A wyjść tuż za nim nie wypada. Pomyśleliby… Kto wie, co by sobie pomyśleli. Zwłaszcza Mira.

— Przynajmniej wróć szybko — pani Helena skierowała tę prośbę do pleców syna, które właśnie znikały za drzwiami. Plecy odpowiedziały pogardliwym ruchem.

Łukaszowi wpadła do głowy szczęśliwa myśl.

— Jutro ja wybiorę się wieczorem na spacer. Dobrze, tato? — zagadnął z niewinną miną.

Ojciec spojrzał na niego niepewnie.

— Dlaczego by nie — rzekł dziadek Klemens. — Każdemu wolno pomarzyć przy świetle księżyca, z dala od kosmitów i krewnych. Zwłaszcza tych ostatnich. Wiecie co — zmienił temat — obejrzymy dziennik.

A nuż pokażą reportaż z Górka — wstał i włączył telewizor.

Łukasz tryumfował. Wprawdzie dzisiaj nici z detektywistycznej wyprawy, ale za to jutro nic go nie zatrzyma, choćby sto Pawłów wyszło sekundę wcześniej. Powie po prostu: „Przecież wczoraj mówiłem”… i nikt nie będzie się dziwić. A teraz rzeczywiście warto popatrzeć i posłuchać. Wywiady z profesorem Turbo, przedstawicielem wojska i naczelnikiem gminy zostały na pewno nadane już wczoraj, ale przecież dzisiaj Alauda odezwał się znowu. A może naukowcy wywnioskowali już coś ze śladów, które poddają takim skrupulatnym badaniom?

— Jeśli mówili coś o Górku, to na samym początku — zauważyła z powątpiewaniem pani Helena. — Ostatecznie, chodzi o kosmitów…

— Jeśli w ogóle powiedzą coś o Górku, to na samym końcu — rzekł dziadek Klemens. — Tuż przed prognozą pogody albo nawet po niej. Ostatecznie, chodzi zaledwie o kosmitów.

Łukasz pomyślał, że obawy pani Heleny nie są bezpodstawne. Kiedy dziadek wpadł na pomysł włączenia telewizora, dziennik nadawano już od dziesięciu minut.

— Mnie i tak nie powiedzą więcej, niż sama widziałam — wycedziła Mira wlepiając oczy w ekran. Przy kolacji błysnęła wybornym apetytem, ale niestety głowa bolała ją nadal. Oświadczenie tej treści złożyła natychmiast po opuszczeniu swojego pokoju. Spotkało się ono z powszechnym ubolewaniem, a mama pobiegła po termometr, który jednakże pacjentka ze wstrętem odtrąciła.

Nienagannie ubrana para spikerów informowała właśnie telewidzów o tym, co wydarzyło się w świecie. Zmieniały się obrazki, zmieniały się słowa: Wojna tu. Wojna tam. Walki w Libanie. Bomby podłożone przez terrorystów. W Afryce susza. Dzieci umierają z głodu. Żeby zapewnić im dostatek żywności, wystarczyłoby wydać na ten cel jedną tysięczną tych pieniędzy, za które kupuje się śmiercionośne rakiety. Jakieś zakłady chemiczne zatruły powietrze i rzeki. Na dalekich pięknych wyspach policja złapała gangsterów handlujących narkotykami. Królowa w bogatej karecie, otoczona gwardzistami w paradnych mundurach, udaje się do parlamentu, by wygłosić mowę tronową. Nowa moda dla pań i panów…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x