Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Miasto i gwiazdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, Издательство: Mizar, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miasto i gwiazdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto i gwiazdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miasto i gwiazdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto i gwiazdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Alvin zapamiętał sobie wszystkie te informacje, ale nie podjął żadnych kroków, aby skontaktować się z Khedronem. Chociaż miał do Błazna wiele pytań pozostających dotąd bez odpowiedzi, skłonność do samodzielności i niezależności kazała mu działać bez niczyjej pomocy. Obmyślił plan, którego realizacja mogła potrwać kilka lat, ale dopóki czuł, że zmierza do wytyczonego celu, był szczęśliwy.

Niczym podróżnik odkrywca z zamierzchłej przeszłości, sporządzający mapę nieznanych terenów, rozpoczął systematyczne badanie Diaspar. Spędzał dni i tygodnie włócząc się po opuszczonych wieżach na obrzeżu miasta w nadziei, że w którejś z nich odkryje drogę prowadzącą do świata zewnętrznego rozciągającego się za murami. W trakcie tych poszukiwań odnalazł z tuzin wielkich otworów klimatyzacyjnych wychodzących na pustynię, ale wszystkie były okratowane, a jeśli nawet nie byłoby w nich krat, to wystarczającą przeszkodę stanowiłaby pionowa, milowa przepaść dzieląca je od powierzchni.

Innych wyjść nie znalazł, chociaż zbadał tysiące korytarzy i dziesiątki tysięcy pustych pomieszczeń. Wszystkie budynki, które zwiedzał, znajdowały się w tym idealnym i nienaruszonym stanie, jaki mieszkańcy Diaspar uważali za naturalny i normalny. Czasami spotykał robota odbywającego coś w rodzaju obchodu inspekcyjnego i za każdym razem nie omieszkał zagadnąć maszyny. Nie dowiedział się niczego, ponieważ maszyny, na które się natykał, nie były tak zaprogramowane, aby reagować na mowę czy myśli ludzkie. Chociaż zauważały jego obecność, bo usuwały się na bok robiąc mu przejście, to nie wdawały się z nim w konwersację.

Zdarzały się okresy, kiedy Alvin przez parę dni nie widział drugiego człowieka. Gdy poczuł głód, wchodził do jednego z opuszczonych pomieszczeń mieszkalnych i zamawiał posiłek. Po eonach drzemki budziły się do życia cudowne maszyny, nad których istnieniem rzadko się zastanawiał. Przechowywane w ich pamięci matryce organizując się migotały przez chwilkę na granicy rzeczywistości i wydawały polecenia materii, którą kontrolowały. I tak, ku rozkoszy podniebienia, czy też po prostu dla zaspokojenia głodu, powoływany był znowu do istnienia posiłek przygotowany przez mistrza kucharskiego dziesięć milionów lat temu.

Samotność tego opuszczonego świata — tej pustej skorupy otaczającej tętniące życiem centrum miasta — nie przygnębiała Alvina. Był przyzwyczajony do samotności. Odczuwał ją nawet wtedy, gdy przebywał wśród tych, których nazywał swoimi przyjaciółmi.

Te gorliwe poszukiwania, absorbujące całą jego energię i uwagę, sprawiły, że zapomniał na chwilę o tajemnicy swego pochodzenia i odmienności, która odgrodziła go od reszty mieszkańców miasta.

Nie zbadał jeszcze tysięcznej części obrzeża miasta, kiedy zdał sobie sprawę, iż traci na próżno czas. Przeświadczenie to nie było wynikiem znudzenia, ale przebłyskiem zdrowego rozsądku. Jeśli nie będzie innego wyjścia, gotów był podjąć poszukiwania na nowo, nawet gdyby miały mu one zająć resztę życia. Widział już jednak na tyle dużo, aby utwierdzić się w przekonaniu, że jeśli wyjście z Diaspar w ogóle istnieje, to nie tak łatwo będzie je znaleźć. Jeśli nie poprosi o pomoc bardziej ”doświadczonego człowieka, może stracić na bezowocne poszukiwania całe wieki.

Jeserac powiedział mu po prostu, że nie zna żadnej drogi prowadzącej na zewnątrz Diaspar i wątpi, czy taka w ogóle istnieje. Nagabywane przez Alvina maszyny informacyjne nadaremnie przeszukiwały swe niemal nieograniczone pamięci. Mogły podać mu każdy szczegół z historii miasta poczynając od początku rejestrowanych dziejów — od bariery, za którą, na zawsze ukryte, spoczywały Wieki Zarania. Nie potrafiły jednak odpowiedzieć na proste pytanie Alvina, a być może nie pozwalały im na to jakieś siły nadrzędne.

Będzie musiał znowu spotkać się z Khedronem.

Rozdział 7

Zwlekałeś — powiedział Khedron — ale i tak wiedziałem, że wcześniej czy później się odezwiesz.

Ta pewność siebie zirytowała Alvina; złościła go myśl, że tak dokładnie można było przewidzieć jego zachowanie. Ciekaw był, czy Błazen obserwował go w trakcie poszukiwań i wie, czym się zajmował cały ten czas.

— Staram się znaleźć drogę prowadzącą na zewnątrz miasta — oznajmił bez ogródek. — Musi istnieć taka droga i pomyślałem sobie, że mógłbyś mi pomóc ją znaleźć.

Khedron milczał przez chwilę. Jeśli chciał, miał jeszcze czas, żeby zawrócić z drogi, na którą wkroczył i która prowadziła w przyszłość nie dającą się żadnym sposobem przewidzieć. Nikt inny nie wahałby się ani przez chwilę; żaden inny człowiek w mieście nie ważyłby się zakłócać spokoju duchom świata martwego od milionów stuleci. Może nie było w tym żadnego niebezpieczeństwa, być może nic nie mogło odwrócić wiecznej niezmienności Diaspar, ale jeśli istniało ryzyko, że wydarzy się coś nieprzewidzianego, mogła to być ostatnia szansa, aby temu zapobiec.

Khedron był zadowolony z istniejącego porządku rzeczy. Mógł, co prawda, burzyć od czasu do czasu ten porządek, ale tylko troszkę. Był krytykiem, nie rewolucjonistą. Chciał wywołać tylko parę zmarszczek na powierzchni płynącej spokojnie rzeki czasu. Wzdragał się przed wprowadzeniem poważniejszych zmian. Żądza przygody, o ile nie była ona przygodą intelektualną, została wyeliminowana z jego świadomości tak skrupulatnie, jak ze świadomości innych mieszkańców Diaspar.

Wciąż jednak, choć silnie stłumipna, tliła się w nim ta iskierka ciekawości, która niegdyś stanowiła największy dar dany Człowiekowi. Wciąż był gotów do podejmowania ryzyka.

Patrzył na Alvina i próbował przypomnieć sobie swą własną młodość, swe własne marzenia sprzed pół tysiąca lat. Nie wyróżniał się wtedy spośród swoich rówieśników. Było tak, dopóki nie osiągnął wieku, w którym powróciły utajone wspomnienia z poprzedniego życia i wtedy dopiero podjął rolę wyznaczoną mu dawno temu. Czuł czasami złość na inteligencję, która stworzyła Diaspar z tak nieskończoną doskonałością i która jeszcze teraz, po tylu wiekach, potrafi poruszać nim jak lalką na scenie. Teraz być może nadszedł czas na długo odwlekany rewanż. Pojawił się nowy aktor, który może spuścić po raz ostatni kurtynę na sztukę mającą już zbyt wielu wykonawców.

Sympatia do tego, którego samotność musiała być jeszcze większa niż jego, znudzenie wiekami powtórek oraz szelmowska skłonność do figlów — to wszystko skłoniło Khedrona do działania.

— Może potrafię ci pomóc — odezwał się do Alvina — a może nie. Nie chcę wzniecać w tobie płonnych nadziei. Spotkamy się za pół godziny na przecięciu Promienia trzeciego z Promieniem drugim. Nawet jeśli się nie uda, to obiecuję ci interesującą wyprawę.

Alvin stawił się na spotkanie dziesięć minut przed umówionym czasem. Czekał niecierpliwie obserwując przesuwające się niestrudzenie ruchome chodniki, niosące spokojnych i zadowolonych mieszkańców w ich błahych interesach. Dojrzał wreszcie wysoką postać Khedrona pojawiającą się w oddali i w chwilę później był po ra? pierwszy w fizycznej obecności Błazna. Upewnił się o tym, gdy uścisnęli sobie dłonie w starożytnym geście powitania.

Błazen przysiadł na jednej z marmurowych balustrad i przyglądał się Alvinowi z nie skrywanym zaciekawieniem. — Ciekaw jestem — odezwał się wreszcie — czy wiesz, o co prosisz. Ciekaw też jestem, co byś zrobił, gdybyś uzyskał odpowiedź. Czy naprawdę sądzisz, że mógłbyś opuścić miasto, nawet gdybyś znalazł drogę?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasto i gwiazdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto i gwiazdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Mesto s hvezde
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Miasto i gwiazdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasto i gwiazdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x