Robert Heinlein - Dubler

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Dubler» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dubler: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dubler»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2100. Lorenzo Smythe, bezrobotny aktor, ma zagrać największą rolę w życiu — wcielić się w postać zaginionego na Marsie przywódcy Ziemian. Stawką jest pokój lub międzyplanetarna wojna. Lecz galaktyczna maskarada nieoczekiwanie się przedłuża, a Lorenzo może zostać uwięziony w swojej roli na zawsze...
Otrzymała nagrodę Hugo w 1956.

Dubler — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dubler», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wiatr świstał przez wypaloną przeze mnie dziurę.

— Po co się tak spieszymy? — zapytałem. — Muszę trochę popracować nad tekstem mojej konferencji prasowej. A gdzie reszta?

Kompletnie zapomniałem o zdemaskowanym kierowcy. Nie myślałem o nim od chwili, gdy otwarły się przede mną bramy gniazda.

— Nie mogli zostać.

— Penny, co się stało? O co chodzi?

Ciekaw bytem, jak uda mi się przeprowadzić konferencję prasową bez przygotowania. Może opowiem im trochę o samej adopcji, tego przynajmniej nie będę musiał udawać.

— Chodzi o pana Bonforte… znaleźli go.

6

Do tej pory nie zauważyłem, że ani razu nie nazwała mnie panem Bonforte. Nie musiała, bo już nim nie byłem. Znów stałem się Lonie Smythe’em, aktorem, którego wynajęli, żeby go zagrał. Oparłem się o fotel z lekkim westchnieniem. Odprężyłem się.

— No to nareszcie po wszystkim… I w dodatku nam się udało.

Czułem, jak z serca spada mi kamień: nawet nie wiedziałem, że był taki ciężki, dopóki nie spadł. Nawet, kulawa noga przestała mnie boleć. Wyciągnąłem ręką i poklepałem Penny po dłoni lezącej na kierownicy.

— Cieszę się, że już po wszystkim — powiedziałem własnym głosem. — Będzie mi ciebie brakowało. Jesteś świetnym kompanem. No, ale nawet najlepsza sztuka w końcu schodzi z afisza i kompania się rozchodzi. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczymy.

— Ja też.

— Podejrzewam, że Dak już coś wymyślił, żebym mógł pozostać w ukryciu, dopóki nie przemyci mnie z powrotem na „Toma Paine”.

— Nie wiem.

Jej głos brzmiał dość dziwnie. Rzuciłem na nią okiem i stwierdziłem, że płacze. Serce podskoczyło mi w piersi. Penny i Łzy? Z powodu naszego rozstania? Nie mogłem w to uwierzyć, a przecież bardzo chciałem. Ktoś mógłby pomyśleć, że z moim kulturalnym obejściem i efektowną urodą kobiety nie mogą mi się oprzeć. Ponure fakty są jednak takie, że bardzo wiele znakomicie mi się opierało. Na przykład Penny robiła to całkiem bez wysiłku.

— Penny — powiedziałem szybko — dlaczego płaczesz, kotku? Rozwalisz samochód.

— Nie mogę przestać.

— No dobrze… mów, co się dzieje. O co chodzi? Oznajmiłaś, że go odnaleźli i nic więcej. — Nagle ogarnęło mnie potworne, acz całkiem usprawiedliwione podejrzenie. — Czy on… żyje?

— Tak, żyje… ale… Boże, co oni z nim zrobili! — Zaczęła szlochać i musiałem chwycić za kierownicę. Opanowała się szybko.

— Przepraszam.

— Chcesz, żebym poprowadził?

— Wszystko w porządku, poza tym nie umiesz… to znaczy, nie powinieneś umieć prowadzić.

— Co? Nie żartuj. Umiem i przecież to już nie ma znaczenia, że… — Urwałem, bo nagle dotarło do mnie, że to w dalszym ciągu może mieć znaczenie. Jeśli zmaltretowali Bonforte’a tak, że to widać, nie będzie mógł się pokazać publiczności w takim stanie… a przynajmniej nie w piętnaście minut po adopcji przez gniazdo Kkkaha. Może powinienem wziąć udział w konferencji prasowej i odejść publicznie, podczas kiedy na pokład przemycą prawdziwego Bonforte’a? No, trudno… to nic takiego, to jak wołanie o bisy.

— Penny, czy Dak i Rog chcą, żebym jeszcze przez jakiś czas pozostał w tej roli? A może nie?

— Nie wiem, było za mało czasu.

Dojeżdżaliśmy już do magazynów obok lądowiska i w zasięgu wzroku pojawił się potężny bąbel Goddard City.

— Penny, zwolnij na chwilę i zacznij gadać do rzeczy, Muszę wiedzieć, co mam robić.

Kierowca zaczął gadać… Zapomniałem zapytać, czy skłoniono go do tego za pomocą agrafki, czy nie. Następnie wypuszczono go na wolność, nie pozbawiając jednak maski. Pozostali wrócili do Goddard City. Prowadził Dak. Czułem się szczęśliwy, że zostawili mnie w gnieździe. Kapitanowie statków nie powinni prowadzić żadnych innych pojazdów.

Pojechali pod adres w Starym Mieście, który podał im kierowca. Doszedłem do wniosku, że to pewnie zwykłe slumsy, które ma każdy port od czasów, gdy Fenicjanie opływali Afrykę. Miejsce, gdzie kryją się zwolnieni zesłańcy, prostytutki, żebracy, naciągacze, prestidigitatorzy i inne męty… i gdzie policjanci chodzą wyłącznie parami.

Informacja, którą wycisnęli z kierowcy, okazała się prawdziwa, ale spóźniona o kilka minut. Pokój był na pewno pokojem więźnia, ponieważ posłanie na łóżku wskazywało, iż zajmowano je nieprzerwanie przez co najmniej tydzień. Dzbanek kawy był jeszcze ciepły, a na półce, zawinięta w ręcznik, leżała staromodna sztuczna szczęka, którą Clifton zidentyfikował jako należącą do Bonforte’a. Brakowało jednak samego Bonforte’a i jego porywaczy.

Odjechali stamtąd z zamiarem pozostania przy poprzednim planie. Chcieli teraz ogłosić, że porwanie nastąpiło tuż po adopcji, wywierając nacisk na Boothroyda pod groźbą odwołania się do gniazda Kkkah. Ale znaleźli Bonforte’a, po prostu natknęli się na niego na jednej z ulic, zanim jeszcze opuścili Stare Miasto. Wyglądał teraz jak biedny, ogłupiały żebrak z tygodniową brodą, brudny i oszołomiony. Nie rozpoznali go od razu, ale Penny wyczuła, że to on, i kazała im się zatrzymać.

Znów się rozszlochała, gdy opowiadała mi ten fragment historii. Przez to omal nie rozbiliśmy się o ciężarówkę, która właśnie wyjeżdżała z jednego z doków.

Najrozsądniejszym wyjaśnieniem tych wydarzeń był nieudany zamach. Kiedy chłopcy z drugiego samochodu — tego, który miał w nas uderzyć — stwierdzili, że im nie wyszło, powiadomili centralę, a ukryci przywódcy naszych oponentów zdecydowali, że porwanie przestało służyć swojemu celowi. Pomimo argumentów, jakie już słyszałem, zdziwiłem się szczerze, że go po prostu nie zabili. Dopiero później dowiedziałem się, że to, co mu zrobili, było znacznie bardziej wyrafinowane, lepiej odpowiadało ich zamiarom i było znacznie okrutniejsze niż zabójstwo.

— Gdzie on teraz jest? — zapytałem.

— Dak zabrał go do hotelu wojażerów w trzeciej kopule.

— Czy tam właśnie jedziemy?

— Nie sądzę. Rog kazał mi się zabierać, a potem obaj zniknęli w drzwiach służbowych hotelu. Och, nie. Chyba jednak nie odważę się tam jechać. W ogóle nie wiem, co robić.

— Penny, zatrzymaj wóz.

— Co?

— Ten samochód na pewno ma telefon. Nie ruszymy się nawet o krok, dopóki nie dowiemy się, albo nie domyślimy, co powinniśmy zrobić. Wiem tylko jedno: powinienem pozostać w roli, dopóki Dak lub Rog nie zdecydują, że mam zniknąć. Ktoś musi pogadać z prasą. Ktoś musi na oczach wszystkich odlecieć na „Toma Paine’a”. Jesteś pewna, że pan Bonforte nie może zebrać sił na tyle, żeby to zrobić?

— Co? Och, nie, z całą pewnością nie. Nie widziałeś go.

— No tak, nie widziałem. Wierzę ci na słowo. W porządku, Penny, jestem znowu panem Bonforte, a ty moją sekretarką. Lepiej ciągnijmy to dalej.

— Tak jest… panie Bonforte.

Nie mogliśmy znaleźć wykazu telefonów w samochodzie i Penny musiała zadzwonić do informacji. Wreszcie połączono ją z hotelem wojażerów. Mogłem słyszeć całą rozmowę.

— Klub Pilotów, mówi pani Kelly. Penny przykryła mikrofon.

— Mam podać nazwisko?

— Graj w otwarte karty. Nie mamy nic do ukrycia.

— Mówi sekretarka pana Bonforte’a — odparła poważnie. — Czy jest tam jego pilot, kapitan Broadbent?

— Znam go, skarbie. — Rozległ się okrzyk: — Hej, palacze! Widzieliście może, gdzie poszedł Dak? Po chwili powiedziała do Penny:

— Poszedł do swojego pokoju. Już go ściągam.

— Szyper? — rzuciła krótko Penny. — Szef chce z tobą mówić. — Podała mi słuchawkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dubler»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dubler» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - En terre étrangère
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Csillagközi invázió
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Dubler»

Обсуждение, отзывы о книге «Dubler» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x