— To były kobiety — stwierdził cicho, odpowiadając wreszcie na pytanie Gordona. — Od twojej wizyty i tych cholernych listów ciągle gadały, zadawały pytania. Potem nawet do mojej doliny dotarły wieści o tym szaleństwie na północy. Próbowałem… próbowałem im powiedzieć, że to, co zrobiły twoje Amazonki, to czyste wariactwo, ale one…
Głos Powhatana załamał się. Senior potrząsnął głową.
— Bokuto odjechał z hukiem zupełnie sam, żeby cię odnaleźć… a kiedy to się zdarzyło, patrzyły na mnie tak… Wciąż mnie dręczyły, dręczyły i dręczyły…
Jęknął i ukrył twarz w dłoniach.
— Słodki Boże na niebie, wybacz mi. Kobiety kazały mi to zrobić.
Gordon ze zdumienia zamrugał powiekami. Wśród bębniących kropli deszczu po szorstkiej, zgnębionej troskami twarzy ostatniego wzmocnionego popłynęły łzy. George Powhatan zadrżał i załkał rozdzierająco w głos.
Gordon osunął się na sękatą kłodę obok niego. Ciężar przepełnił go niczym zimowe roztopy pobliską rzekę Coquille. Po chwili jego wargi również zaczęły drżeć.
Uderzały błyskawice. Tuż obok szumiała rzeka. Obaj płakali razem w deszczu, lamentując tak, jak tylko mężczyźni potrafią lamentować nad sobą.
Sroga zima przeciąga się,
Aż ocean spełnia swój obowiązek
I przegania ją, przywołując wiosnę.
Nowa legenda rozniosła się po Oregonie, od Roseburga po Kolumbię na północy, od gór aż do morza. Przekazywano ją listownie i ustnie. Po każdym powtórzeniu obrastała w nowe szczegóły.
Była to opowieść smutniejsza od dwóch innych, które przyszły przed nią — tej o mądrej, życzliwej maszynie i tej o odrodzonym państwie. Była też bardziej niepokojąca. Niemniej ta nowa bajka miała jedną istotną cechę, której brak było jej poprzedniczkom.
Była prawdziwa.
Opowiadała o grupie czterdziestu kobiet — wielu przyznawało, że szalonych — które złożyły wspólnie potajemną przysięgę, że zrobią wszystko, by zakończyć straszliwą wojnę, i to zanim wszyscy porządni mężczyźni zginą, próbując je ratować.
Kierowały się miłością — wyjaśniali jedni. Inni twierdzili, że zrobiły to dla ojczyzny.
Krążyły nawet pogłoski, że traktowały swą odyseję do piekła jako formę pokuty, zadośćuczynienia za jakieś przeszłe błędy kobiecego rodu.
Interpretacje były różne, lecz zasadniczy morał był zawsze taki sam, bez względu na to, czy przekazywano go ustnie czy za pośrednictwem Poczty Stanów Zjednoczonych. We wszystkich wioskach, osadach i gospodarstwach matki, córki i żony czytały listy i słuchały słów, a potem przekazywały je dalej.
* * *
Mężczyźni potrafią być wspaniali i silni — szeptały do siebie. Bywają też jednak wśród nich szaleńcy. I ci drudzy mogą zniszczyć świat.
“Kobiety, musicie ich osądzić…”
Nigdy już nie można pozwolić, by doszło do podobnych rzeczy, powtarzały jedna drugiej, myśląc o poświęceniu zwiadowczyń.
Nigdy już nie możemy pozwolić, by odwieczna walka toczyła się tylko między dobrymi a złymi mężczyznami.
“Kobiety, musicie wziąć na siebie część odpowiedzialności… i wykorzystać w walce własne uzdolnienia…”
Zawsze też pamiętajcie — taki był morał — że nawet najlepsi mężczyźni, bohaterowie, niekiedy zapominają o swych zadaniach.
“Kobiety, musicie od czasu do czasu im przypominać…”
28 kwietnia 2012
Szanowna Pani Thompson,
Dziękuję za Pani listy. Pomogły mi niezmiernie w powrocie do zdrowia, zwłaszcza że tak bardzo się niepokoiłem, iż nieprzyjaciel mógł dotrzeć do Pine View. Wiadomość, że Pani, Abby i Michael jesteście bezpieczni, była dla mnie warta więcej, niż może Pani sobie wyobrazić.
Skoro już mowa o Abby, proszę jej powiedzieć, że wczoraj widziałem Michaela! Przybył, cały i zdrowy, wraz z pięcioma innymi ochotnikami, których Pine View przysłało na wojnę. Podobnie jak wielu naszych rekrutów, sprawiał wrażenie, że nie może się doczekać wyruszenia do walki.
Mam nadzieję, że nie stłumiłem jego entuzjazmu, kiedy mu opowiedziałem o niektórych swych doświadczeniach z holnistami. Sądzę jednak, że poświęci teraz więcej uwagi szkoleniu i być może będzie trochę mniej żądny wygrać wojnę w pojedynkę. Ostatecznie chcemy, żeby Abby i mała Caroline jeszcze go zobaczyły.
Cieszę się, że mogła Pani przyjąć Marcie i Heather. Wszyscy mamy dług u nich obu. Corvallis byłoby dla nich szokiem. Pine View powinno im umożliwić łatwiejsze przystosowanie.
Proszę powiadomić Abby, że przekazałem jej list paru dawnym profesorom, którzy mówią o wznowieniu wykładów. Za jakiś rok może tu powstać coś w rodzaju uniwersytetu, pod warunkiem, że wojna potoczy się pomyślnie.
Oczywiście to ostatnie nie jest absolutnie pewne. Fala się odwróciła, lecz czeka nas jeszcze bardzo długa walka ze straszliwym wrogiem.
Pani ostatnie pytanie jest kłopotliwe, Pani Thompson. Nie wiem, czy w ogóle potrafię na nie odpowiedzieć. Nie dziwi mnie, że opowieść o poświęceniu zwiadowczyń dotarła do was w góry. Powinna Pani jednak wiedzieć, że nawet tutaj nie jesteśmy jeszcze pewni wszystkich szczegółów.
Mogę teraz powiedzieć tylko tyle: Tak, dobrze znałem Denę Spurgen. I nie, nie sądzę, bym choć trochę ją rozumiał.
Szczerze się zastanawiam, czy kiedykolwiek ją zrozumiem.
Gordon siedział na ławce obok poczty w Corvallis. Opierając się plecami o chropowatą ścianę, grzał się w promieniach porannego słońca. Myślał o sprawach, których nie mógł poruszyć w liście do pani Thompson… sprawach, dla których nie potrafił znaleźć słów.
Do chwili wyzwolenia wiosek Chesire i Franklin, ludzie z Willamette znali jedynie pogłoski, gdyż ani jedna ze zwiadowczyń nie wróciła z samowolnego wypadu urządzonego w środku zimy. Po pierwszych kontratakach świeżo wyzwoleni niewolnicy zaczęli jednak powtarzać urywki opowieści. Powoli ułożyły się one w całość.
Pewnego zimowego dnia — w gruncie rzeczy już w dwa dni po tym, jak Gordon opuścił Corvallis, by wyruszyć w długą podróż na południe — zwiadowczynie zaczęły dezerterować ze złożonej z farmerów i mieszkańców miasteczek armii. W kilkuosobowych grupkach wymykały się na południowy zachód, by tam, nie uzbrojone, oddać się w ręce wroga.
Kilka zabito natychmiast. Inne zgwałcili i poddali torturom śmiejący się szaleńcy, którzy nie chcieli nawet wysłuchać ich starannie przygotowanych deklaracji.
Większość jednak przyjęto — tak jak na to liczyły — z uwagi na nienasycony apetyt holnistów na kobiety.
Te, w ustach których mogło to zabrzmieć wiarygodnie, wyjaśniały, że mają dość życia jako żony farmerów i pragną dotyku “prawdziwych mężczyzn”. Była to opowieść, w którą wyznawcy Nathana Holna byli skłonni uwierzyć. Tak przynajmniej wyobrażały sobie te, które stworzyły plan.
To, co nastąpiło później, z pewnością było trudne, być może nawet niewyobrażalne. Kobiety musiały bowiem udawać, i to przekonująco, dopóki nie nadeszła planowana noc krwawych noży. Noc, która miała ocalić kruche pozostałości cywilizacji przed niszczącymi je potworami.
Gdy wiosenna kontrofensywa przechodziła przez pierwsze odzyskane miasteczka, nie było jeszcze jasne, w którym dokładnie miejscu popełniono błąd. Być może któryś z najeźdźców stał się podejrzliwy i torturował jakąś biedną dziewczynę tak długo, aż zaczęła mówić. Niewykluczone też, że jedna z kobiet zakochała się w gwałtownym barbarzyńcy i odsłoniła przed nim serce w zdradzieckim wyznaniu. Dena miała rację. Historia wspomina o podobnych rzeczach. Mogło się to wydarzyć i tutaj.
Читать дальше