David Brin - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Był ocalałym z katastrofy wędrowcem, który wymieniał opowieści na prowiant i schronienie w okrutnym świecie po straszliwej wojnie. Pewnego mrocznego dnia dotknęło go zrządzenie losu. Pożyczył sobie kurtkę dawno zmarłego pocztowca, by schronić sie przed zimnem. Stary, wytarty strój nadal miał moc jako symbol nadziei. Przyodziany w tę kurtkę zaczął snuć swą najwspanialszą opowieść o odradzającej się ojczyźnie.
Powieść Davida Brina jest historią o kłamstwie, które stało się najpotężniejszą prawdą, jest dramatyczną sagą o człowieku, który przebudził ducha Ameryki, posiłkując się moca marzenia.
Opowieść otrzymala nagrody Campbella i Locusa w 1986.
Nominowana do nagrod Nebula w 1985 i Hugo w 1986.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przykucnął na belce, gdy przed wrotami magazynu rozległy się kroki. Drzwi otworzyły się powoli. Charles Bezoar spojrzał na puste pomieszczenie. W jego oczach ukazała się panika. Wyciągnął automatyczny pistolet i wszedł do środka.

Gordon wolałby zaczekać, aż tamten znajdzie się pod nim, lecz Bezoar nie był idiotą. Na jego twarzy pojawił się wyraz mrocznego podejrzenia. Podniósł oczy w górę…

Gordon skoczył. Czterdziestkapiątka podniosła się i wypaliła w tej samej chwili, gdy się zderzyli.

W ferworze walki Gordon nie miał pojęcia, gdzie uderzyła kula ani czyja kość złamała się z trzaskiem. Złapał za pistolet, gdy potoczyli się razem po podłodze.

— …zabiję cię! — warknął holnista.

Czterdziestkapiątka uniosła się ku twarzy Gordona. Musiał uchylić się na bok, gdy huknęła raz jeszcze, osmalając jego szyję parzącym prochem.

— Nie ruszaj się! — warknął Bezoar, przyzwyczajony do posłuszeństwa. — Niech no tylko…

Szamocząc się z przeciwnikiem, Gordon nagle wypuścił z ręki pistolet i zadał nią cios. Trafił pięścią w nasadę żuchwy Bezoara. Ciało holnisty ogarnęły konwulsje, a jego głowa walnęła o podłogę. Czterdziestkapiątka wystrzeliła dwukrotnie w ścianę.

Nagle Bezoar znieruchomiał.

Tym razem najbardziej bolała Gordona ręka. Podniósł się powoli i ostrożnie, uświadamiając sobie, że z pewnością oprócz innych licznych obrażeń ma złamane żebro.

— Nigdy nie rozmawiaj podczas walki — poradził nieprzytomnemu mężczyźnie. — To paskudny nawyk.

Marcie i Heather wypadły z magazynu. Wyciągnęły noże Bezoara. Gdy zobaczył, co zamierzają uczynić, omal ich nie powstrzymał, omal im nie kazał, by go tylko związały.

Nie zrobił tego jednak. Pozwolił im postąpić tak, jak chciały. Odwrócił się i wszedł do magazynu.

W środku było jeszcze ciemniej, lecz gdy jego oczy przyzwyczaiły się do mroku, dostrzegł w kącie szczupłą postać leżącą na brudnym kocu. Ręka uniosła się ku niemu. Rozległ się słaby głos.

— Gordon. Wiedziałam, że przyjdziesz po mnie… Czy to głupie? Brzmi… brzmi jak tekst bajki, ale… ale po prostu skądś wiedziałam.

Opadł na kolana obok umierającej kobiety. Podjęto prymitywne próby oczyszczenia i zabandażowania jej ran, lecz skłębione włosy i splamione krwią ubranie skrywały tyle uszkodzeń, że nawet nie odważył się na nie spojrzeć.

— Och, Deno.

Odwrócił głowę i zamknął oczy. Ujęła go za rękę.

— Użądliłyśmy ich, kochanie — powiedziała głosem cienkim jak brzmienie piszczałki. -Ja i inne dziewczyny… W niektórych miejscach naprawdę zaskoczyłyśmy sukinsynów! To… — Dena musiała przestać. Atak kaszlu sprawił, że niemal zgięła się wpół. Z ust popłynął jej strumyk płynu o barwie ochry. Kąciki ust miała poplamione.

— Nic nie mów — szepnął Gordon. — Znajdziemy sposób, by cię stąd wydostać.

Chwyciła jego podartą koszulę.

— Dowiedzieli się skądś o naszym planie… w więcej niż połowie miejsc byli ostrzeżeni, nim zdążyłyśmy uderzyć. Może któraś z dziewczyn zakochała się w tym, kto ją zgwałcił, jak według legendy z… zdarzyło się to H… Hypermestrze… — Dena potrząsnęła z niedowierzaniem głową. — Tracy i mnie niepokoiła ta możliwość, bo ciotka Susan powiedziała, że w dawnych czasach tak się niekiedy działo…

Gordon nie miał pojęcia, o czym mówi Dena. Bredziła. Wysilał swój umysł, by wykombinować jakiś sposób na przeniesienie beznadziejnie rannej, majaczącej kobiety przez całe mile nieprzyjacielskiego terytorium, zanim wróci Macklin i pozostali holniści.

Zrozpaczony, zrozumiał, że to po prostu niemożliwe.

— Chyba spieprzyłyśmy sprawę, Gordon… ale próbowałyśmy! Próbowałyśmy…

Dena potrząsnęła głową. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy Gordon wziął ją w ramiona.

— Tak, wiem, kochanie. Wiem, że próbowałyście.

Przed oczyma miał mgłę. Pod brudem i ranami wyczuł jej zapach. Zdał sobie sprawę — o wiele za późno — ile to dla niego znaczy. Przytulił ją mocniej niż powinien. Nie chciał wypuścić jej z objęć.

— Wszystko będzie dobrze. Kocham cię. Jestem tu i zaopiekuję się tobą.

Westchnęła.

— Jesteś tu. Jesteś… — złapała go za ramię. — Jes…

Jej ciało wygięło się nagle. Zadrżała.

— Och, Gordon! — krzyknęła. — Widzę! Czy ty…

Spojrzał na chwilę w jej oczy. Dostrzegł w nich światło, które rozpoznał. Wtem wszystko się skończyło.

— Tak, widziałem to — powiedział łagodnym głosem, nadal trzymając jej ciało w ramionach. — Może nie tak wyraźnie jak ty. Ale ja też to widziałem.

18

Heather i Marcie siedziały w kącie zewnętrznego pomieszczenia, odwrócone do Gordona plecami. Były zajęte czymś, na co nie chciał patrzeć.

Czas na żałobę przyjdzie później. Teraz miał inne zadania, na przykład wydostanie stąd obu kobiet. Szansę były niewielkie, lecz jeśli zdoła doprowadzić je do gór Callahan, będą bezpieczne.

To jedno było wystarczająco trudne, lecz później czekały go inne obowiązki. Wróci jakoś do Corvallis, jeśli tylko leżało to w ludzkich możliwościach, a potem spróbuje sprostać śmiesznemu, pięknemu wyobrażeniu Deny o tym, co powinien uczynić bohater. Być może zginąć w obronie Cyklopa lub poprowadzić ostatnią szarżę “listonoszy” przeciw niezwyciężonemu wrogowi.

Zastanowił się, czy buty Bezoara będą na niego pasować, czy też — z uwagi na paskudnie spuchnięte kostki — lepiej będzie, jeśli pójdzie na bosaka.

— Przestańcie marnować czas — warknął na kobiety. — Musimy stąd zmiatać.

Gdy jednak nachylił się, by podnieść z podłogi automatyczny pistolet Bezoara, rozległ się niski, ochrypły głos.

— Bardzo dobra rada, mój młody przyjacielu. Wiesz przecież, że chciałbym nazywać kogoś takiego jak ty przyjacielem. Oczywiście nie znaczy to, że nie wypruję ci flaków, jeśli spróbujesz podnieść tę broń.

Gordon zostawił pistolet tam, gdzie leżał. Podniósł się ciężko. Generał Macklin blokował otwarte drzwi, trzymając w ręku gotowy do rzucenia sztylet.

— Odsuń go kopniakiem — nakazał spokojnie.

Gordon usłuchał. Pistolet zakręcił się i pomknął w zakurzony kąt.

— Tak lepiej — Macklin schował nóż do pochwy. Gwałtownym ruchem głowy nakazał kobietom, żeby uciekały.

— Biegiem! Spróbujcie ocalić życie, jeśli chcecie i potraficie.

Wybałuszając oczy, Marcie i Heather przemknęły obok Macklina. Uciekły w noc. Gordon nie wątpił, że będą biec przez deszcz, dopóki nie padną ze zmęczenia.

— Nie sądzę, by to samo odnosiło się do mnie? — zapytał ze zmęczeniem w głosie.

Macklin uśmiechnął się i potrząsnął głową.

— Chcę, byś udał się ze mną. Potrzebna mi twoja obecność.

Nakryta kołpakiem lampa naftowa oświetlała część położonej po drugiej stronie drogi polany. Od czasu do czasu wspomagały ją odległe błyskawice oraz blask księżyca przeświecający niekiedy przez skraj deszczowych chmur. Bębniąca ulewa przemoczyła Gordona do suchej nitki w kilka minut po tym, jak kuśtykając poszedł za Macklinem. Jego wciąż krwawiące kostki zostawiały w kałużach rozszerzające się plamy różowej mgły.

— Twój Murzyn jest lepszy, niż mi się zdawało — oznajmił Macklin, pociągnąwszy Gordona na bok oświetlonego przez lampę okręgu. — Albo ktoś mu pomagał, a to jest raczej nieprawdopodobne. Moi chłopcy, którzy patrolują brzeg rzeki, zauważyliby więcej śladów, gdyby miał towarzystwo. Tak czy inaczej, Shawn i Bill byli nieostrożni, więc zasłużyli na to, co ich spotkało.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x