Henryk Gajewski - Kroki w nieznane - 1971
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Gajewski - Kroki w nieznane - 1971» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kroki w nieznane - 1971
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1971
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kroki w nieznane - 1971: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroki w nieznane - 1971»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kroki w nieznane - 1971 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroki w nieznane - 1971», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Od czasu naszego spotkania dużo myślałem i przeprowadziłem pewne badania.
Pokazał mi skrzynkę pocztową na rogu.
— Jest to jedna z trzech skrzynek pocztowych w San Francisco, które są w tym samym miejscu od dziewięćdziesięciu lat.
Oczywiście skrzynki mogły się zmieniać, ale zawsze były w tym samym miejscu. A teraz wyślemy kilka listów.
Inspektor wyjął z kieszeni płaszcza paczkę listów zaadresowanych i ze znaczkami. Pokazał mi pierwszy z nich, wsuwając resztę z powrotem do kieszeni.
— Widzi pan, do kogo jest ten list? — spytał. — Do naczelnika policji.
— Tak jest. Do naczelnika policji San Francisco w roku 1885! Na kopercie jest jego nazwisko, adres i znaczek z tamtego okresu. Podejdę do skrzynki pocztowej i będę trzymał ten list w otworze. Pan nastawi swój aparat na kopertę, włączy prąd i list wpadnie do skrzynki, która stała tutaj w roku 1885.
Pokręciłem głową z podziwem; to było bardzo pomysłowe. — Co jest w tym liście? — spytałem.
Inspektor uśmiechnął się złośliwie.
— Powiem panu, co w nim jest. Od czasu naszego spotkania wszystkie wolne chwile spędzałem na czytaniu starych roczników gazet w bibliotekach. W grudniu 1884 dokonano napadu i zrabowano kilka tysięcy dolarów; w następnych miesiącach nie znalazłem niczego, co by świadczyło, że sprawców uj ęto. — Tu podniósł kopertę. — Ten list sugeruje policji, aby sprawdzono człowieka z długą twarzą, który pracuje w restauracji Haringa. I że jeśli przeszukaj ą jego pokój, to znajdą kilka tysięcy dolarów, których pochodzenia nie będzie mógł wyjaśnić. I jeszcze coś: facet absolutnie nie będzie potrafił powiedzieć, co robił w dniu napadu w roku 1884!
Inspektor uśmiechnął się, jeśli jego grymas można nazwać uśmiechem.
— To wystarczy, żeby go wysłali do San Quentin i zamknęli sprawę. W tamtych czasach nie patyczkowano się z przestępcami.
— Ależ on nie jest winny! — krzyknąłem przerażony. On tego nie zrobił!
— Za to zrobił co innego. I musi być ukarany. Nie pozwolę mu uciec, nawet w przeszłość.
— A pozostałe listy?
— Może się pan domyślić. Każdy list dotyczy któregoś z tych, którym pomógł pan uciec, jest adresowany do policji w odpowiednim miejscu i czasie. Pan pomoże mi je wysłać, wszystkie co do jednego. W przeciwnym razie zniszczę pana, może pan być tego pewien.
Po tych słowach inspektor otworzył drzwiczki, wysiadł z auta i podszedł do skrzynki nie oglądając się za siebie. Przypuszczam, że znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że powinienem odmówić użycia swojego aparatu bez względu na konsekwencje. Być może rzeczywiście powinienem tak postąpić, lecz zrobiłem inaczej. Inspektor był zdecydowany spełnić swoją groźbę — co do tego nie miałem wątpliwości — a ja nie miałem ochoty na to, żeby mnie zniszczono. Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy: prosiłem i błagałem. Wysiadłem z auta z aparatem. Inspektor czekał przy skrzynce.
— Błagam, niech mnie pan do tego nie zmusza! To naprawdę nie jest konieczne. Chyba nikomu pan o tym nie mówił?
— Oczywiście że nie. Wyśmiano by mnie w policji.
— Więc niech pan o tym zapomni. Po co tropić tych biednych ludzi? Oni nie są wielkimi przestępcami, nikomu nie zrobili krzywdy. Niech pan będzie człowiekiem! Pańskie poglądy są sprzeczne z tendencjami współczesnego systemu penitencjarnego!
Przerwałem, aby zaczerpnąć tchu, a on powiedział:
— Skończył pan? Mam nadzieję, że tak, bo nic nie zmieni mojej decyzji. A teraz niech pan nastawia to swoje cholerne pudełko!
Westchnąłem i zacząłem regulować tarcze i przełączniki.
Jestem pewien, że najbardziej zagadkowy wypadek, z jakim miało do czynienia Biuro Osób Zaginionych w San Francisco, nigdy nie zostanie wyjaśniony. Jedynie dwie osoby inspektor Ihren i ja — znają odpowiedź, ale żaden z nas nie puści pary z ust. Przez jakiś czas istniał ślad, na który ktoś mógł trafić, ale ja go odkryłem pierwszy. Znajdował się on w dziale rzadkich fotografii w bibliotece publicznej w San Francisco. Mają tam setki starych zdjęć i przeglądając je znalazłem to, o które mi chodziło. Ukradłem je jedno przestępstwo więcej nie robiło już żadnej różnicy.
Często wyjmuję to zdjęcie z portfela, żeby sobie na nie popatrzeć. Przedstawia ono rząd policjantów, stojących przed komendą policji w San Francisco, i przypomina mi stare komedie filmowe, ponieważ policjanci są w wysokich filcowych kaskach opuszczonych nisko na oczy i w długich do kolan kurtkach. Prawie wszyscy maj ą sumiaste wąsy i trzymają pałki na ramieniu, jakby byli gotowi do zadania ciosu. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak aktorzy z burleski, ale kiedy się przyjrzeć ich twarzom, to zmienia się zdanie. Przyjrzyjcie się szczególnie twarzy tego, który stoi z prawej strony, tego z naszywkami sierżanta. Wygląda jakby był stale wściekły i wpatruje się (a może tak mi się tylko wydaje) prosto we mnie. Jest to,ponad wszelką wątpliwość nieprzejednane oblicze Martina O. Ihrena, którego wysłałem za pomocą małej czarnej skrzynki w rok 1893, w czasy, które są dla niego bardziej odpowiednie od naszych.
przekład: Lech Jęczmyk
Henryk Gajewski
Przybysz z Rury Golda
… — Rewelacyjna wiadomość z ostatniej chwili! — Głos i wyraz twarzy spikerki zdradzały niezwykłą emocję. Człowiek z dwudziestego stulecia, o nazwisku Hugon L. C. Homing, zaginął bez wieści. Ktokolwiek mógłby udzielić informacji o losie zaginionego, proszony jest o natychmiastowe zgłoszenie w paśmie częstotliwości zastrzeżonych. Niebezpieczeństwo niewykluczone. Homing nie zna dorobku cywilizacji ostatnich 300 lat…
Brom wyłączył aparat i w pracowni zapanował seledynowy, przytulny półmrok.
— Widzisz, do jakich nonsensów prowadzi bezrozumna technokracja?
— Czy aby nie przesadzasz?
— Mój drogi, jesteś bardzo młody. Ileż to latek liczysz sobie?
— Już 76.
— Proszę, młodzieńczy okres. Tak, tak — westchnął Brom żałośnie. — Ja w twoim wieku także zdradzałem niepoprawny optymizm, a we łbie nosiłem ognisko nuklearne.
— Jesteś filozofem — zaznaczył uprzejmie Lit. — Stąd twoje konserwatywne poglądy. Każdy myślicielhumanista idealizuje przeszłość, przeto nie darzy sympatią postępu. Wiemy coś o tym.
— A ty, będąc konstruktorem, nie grzeszysz zdolnością logicznego rozumowania — odciął się Brom złośliwie.
— Przede wszystkim jestem zwolennikiem postępu.
— Bzdurzysz, mój drogi. Zaprzeczasz niezbitym prawdom. Wszak masz oto najlepszy dowód. Nawet człek z minionej ery atomu, epoki racjonalnego ładu, nie wytrzymał nerwowo. Ukrył się zapewne w jednym z rezerwatów, pragnąc za wszelką cenę uniknąć bliższego kontaktu z nami.
— Wybrał prymityw życia troglodyty. Okazał akurat tyle inteligencji, co rozregulowany komputer.
— Wybacz, ale jego równowaga psychiczna niewątpliwie uległa zachwianiu. Zbyt długo przeleżał w duralowej rurze Golda, zamrożony do temperatury minus 200 stopni. Niespodziewanie przywrócony do życia, znalazł się w obcym świecie.
— Cóż w tym nadzwyczajnego — mruknął Lit pogardliwie. — Niewątpliwie dużo. Musisz pamiętać, że on zmarł w całej świadomości trzeźwego umysłu. Zakonserwowany w płynnym helu przeleżał kilkaset lat jako zlodowaciała bryła. Dopiero dzięki akcji wykopalisk archeologicznych w ruinach Springfieldu odnaleziono metalowy futerał, opatrzony napisem: „carcinoma puimunum”.
— Co to znaczy?
— Rak płuc.
— Tak, to nazwa choroby w bardzo starożytnym języku. — Ciekawe — przyznał Lit. — A później?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kroki w nieznane - 1971»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroki w nieznane - 1971» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kroki w nieznane - 1971» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.