James White - Lekarz Dnia Sądu
Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Lekarz Dnia Sądu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2005, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lekarz Dnia Sądu
- Автор:
- Жанр:
- Год:2005
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lekarz Dnia Sądu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lekarz Dnia Sądu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lekarz Dnia Sądu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lekarz Dnia Sądu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Pierwsze pytanie dotyczy specjalności, którą studiuje stażysta — powiedział.
— Jest uzdrawiaczem umysłu — odparł Lioren.
— Nie jest to zaskakująca nowina — mruknął Khone.
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Pytań padło wiele, w tym sporo dociekliwych, jednak wszystkie zostały zadane uprzejmie i na tyle bezosobowo, że nie było mowy o urażaniu uczuć Gogleskanina, który pod koniec rozmowy wiedział o Liorenie niemal tyle samo, co on sam o sobie. Było jednak oczywiste, że ciekawość Khone’a nadal pozostała niezaspokojona.
Potomek został przeniesiony na łóżeczko w głębi pomieszczenia, Gogleskanin zaś ośmielił się na tyle, że niemal podszedł do przezroczystej przegrody.
— Tarlański stażysta, niegdyś szanowany uzdrawiacz, odpowiedział mi na wiele pytań na swój temat, na temat swojego obecnego życia — powiedział. — Wszystko, co usłyszałem, było dla mnie bardzo interesujące, chociaż w oczywisty sposób znalazły się w opowieści wątki dotykające spraw przykrych, przykrych zarówno dla mówiącego, jak i dla słuchacza. Straszne wydarzenia na Cromsagu budzą współczucie i żal wynikający z bezradności, gdyż gogleskański uzdrawiacz nie jest w stanie ulżyć spowodowanemu przez nie cierpieniu. Niemniej pozostaje wrażenie, że Tarlanin, który wprawdzie wyrażał się otwarcie o wielu sprawach, normalnie pozostających ściśle prywatnymi, coś jednak ukrywa. Czy w przeszłości zdarzyły się jeszcze większe okropności niż te opisane? Jeśli tak, dlaczego stażysta o nich nie wspomina?
— Nie było nic gorszego niż Cromsag — odparł Lioren.
— Gogleskanin odczuwa ulgę, słysząc takie słowa. Czy może zatem Tarlanin obawia się, że jego słowa mogą zostać przekazane innym i postawić go w kłopotliwej sytuacji? Winien wiedzieć, że na Goglesku żaden uzdrawiacz nie rozmawia o takich sprawach z osobami postronnymi, jeśli nie otrzyma na to pozwolenia. Stażysta nie ma powodu do niepokoju.
Lioren milczał przez chwilę. Zaczynał rozumieć, że jego dotychczasowe poświęcenie sztuce medycznej nie zostawiało mu ani czasu ani nawet ochoty na budowanie więzi emocjonalnej z kimkolwiek. Dopiero po wyroku, który położył kres jego karierze i sprawił, że życie miało się stać najokrutniejszą karą, zaczął zauważać innych nie tylko jako zainteresowany ich zdrowiem lekarz, ale po prostu tak, jak może to czynić przeciętna odczuwająca istota. Mimo dziwnych kształtów innych istot i jeszcze dziwniejszych czasem umysłów, coraz bardziej traktował ich jak przyjaciół.
Być może właśnie spotkał kolejnego.
— Wszyscy lekarze, skądkolwiek pochodzą, kierują się zwykle tymi samymi zasadami — powiedział. — Taka postawa zasługuje na wdzięczność. Powodem, dla którego pewne informacje pozostają ukryte, jest brak zgody osób, których dotyczą, na ich ujawnienie.
— To zrozumiałe, chociaż dodatkowo budzi ciekawość — stwierdził Khone. — Czy powtarzanie opowieści o zdarzeniu na Cromsagu przynosi stażyście ulgę?
Lioren zastanowił się.
— Trudno być obiektywnym w podobnej sprawie. Obecnie stażystę zajmuje też wiele innych spraw, dzięki czemu mniej myśli o przeszłości, ale pewien stres pozostaje. Obecnie jednak stażysta zastanawia się, czy to on czy Gogleskanin jest bieglejszy w uprawianiu psychologii innych gatunków.
Khone gwizdnął krótko, czego translator nie przełożył.
— Stażysta podsunął tematy pozwalające na ucieczkę od innych kłopotliwych wspomnień, od których uzdrawiacz także nie jest wolny. Obecnie tarlański gość nie jest już obcy i nie jest traktowany jako potencjalne zagrożenie, nawet na poziomie podświadomym. To wielki dar. Teraz na pytania stażysty zostaną udzielone odpowiedzi.
Lioren podziękował bezosobowo i raz jeszcze spróbował zasięgnąć informacji o mechanizmach łączności telepatycznej wśród mieszkańców Goglesku, a szczególnie o symptomach kłopotów z takim kontaktem. Jednak poznanie tego fragmentu ich życia wymagało poznania całej kultury Goglesku jako takiej.
Sytuacja rozwijała się tam dokładnie w przeciwnym kierunku niż na Groalterze. I tam zastosowano na początku naczelną zasadę Federacji, aby nie nawiązywać kontaktu z kulturami mało rozwiniętymi technologicznie, jednak szybko okazało się, że mimo wymuszonego przez szczególną psychozę słabego rozwoju wielu nauk, jako indywidualności Gogleskanie są bardzo inteligentni i dojrzali emocjonalnie, ich planeta zaś od wielu wieków nie zaznała wojny.
Korpus mógł wybrać najprostsze rozwiązanie, czyli uznać problem Goglesku za nierozwiązywalny i wycofać się z tego świata, ostatecznie jednak zdecydował się na kompromis. Stworzono niewielką bazę nastawioną na obserwację, długofalowe badania i ograniczony kontakt.
W przypadku każdej inteligentnej rasy postęp zawsze zależał od stopnia współpracy w rodzinach, czy grupach plemiennych. Na Goglesku jednak bliska współpraca była prawie niemożliwa — każde zbliżenie się osobników wywoływało falę bezmyślnej destrukcji wszystkiego, co znalazło się w pobliżu, jak i poważne obrażenia dla uczestników zdarzenia. Dlatego też tubylcy stali się samotnikami, którzy nawiązywali kontakt z pobratymcami jedynie w okresie godowym albo przy wychowywaniu potomstwa.
Winne było dziedzictwo, wywodzące się jeszcze z czasów poprzedzających narodziny rozumu, gdy przodkowie Gogleskan byli ulubionym pożywieniem wielkich morskich drapieżców. Mimo że niewielkiego wzrostu, rozwinęli wówczas potężną broń, która mogła służyć zarówno do obrony, jak i do ataku — zatrute żądła, których jad paraliżował albo i zabijał napastników, oraz długie wyrostki pozwalające na nawiązanie łączności telepatycznej przy bezpośrednim kontakcie. Zagrożeni łączyli się w wielkie grupy, zdolne działać i poruszać się jak jedna istota oraz stawić czoło każdemu wrogowi, nawet największemu.
Odnalezione skamieliny pozwoliły ustalić, że walka trwała przez miliony lat. Przodkowie obecnie rozumnej rasy wygrali ją wprawdzie, ale zapłacili olbrzymią cenę.
Uruchomienie grupowej reakcji obronnej wymagało udziału setek FOKT. Wielu ginęło przy tym, ból zaś towarzyszący ich śmierci stawał się udziałem całej grupy. W ten sposób rozwinął się naturalny mechanizm umniejszania cierpienia, polegający na wzbudzeniu szczególnego, bezrozumnego szału bitewnego, ogarniającego wszystkich Gogleskan, którzy tylko znaleźli się w pobliżu. Niestety, ta specyficzna psychoza nie zanikła, gdy stali się oni gatunkiem inteligentnym.
Nawet jako istoty cywilizowane nie potrafili zignorować piskliwego sygnału, który wyzwalał proces jednoczenia. Nadal znaczyło to tylko jedno — nadciąga niebezpieczeństwo. Nie miało żadnego znaczenia, że obecnie nie mieli już naturalnych wrogów. Nawet drobne, przypadkowe i niegroźne zdarzenie mogło pociągnąć za sobą katastrofalne w skutkach zjednoczenie, podczas którego miotająca się grupa niszczyła wszystko: domy, pojazdy, uprawy, zwierzęta, książki, obiekty sztuki i rozmaite urządzenia. Budować zaś mogli zawsze tylko w pojedynkę.
Z tych właśnie powodów utrwalił się w kulturze Khone’a zakaz dotykania drugiej osoby, znajdujący wyraz z stosowaniu bezosobowych form w każdej rozmowie. Był to element walki z ewolucyjnym uwarunkowaniem. Aż do chwili, gdy na Goglesku zjawił się doktor Conway, była to walka beznadziejna.
— Conway zamierza znieść uwarunkowanie Gogleskan — powiedział Khone. — Chce wystawić rodzica i jego potomstwo na szereg coraz częstszych bodźców, związanych z kontaktami z przedstawicielami różnych inteligentnych ras, którzy oczywiście nie stwarzają żadnego zagrożenia. Możliwe, że młody osobnik tak bardzo przywyknie do podobnego otoczenia, że zdoła zapanować nawet nad podświadomą reakcją, która dotąd wywoływała atak paniki i prowadziła do zjednoczenia. Pomocna może być też sama atmosfera Szpitala, w którym bodźce zagrożenia ulegają rozmyciu. Poza tym w razie wystąpienia objawów, atak będzie miał ograniczoną skalę, proporcjonalną do możliwości jednostki, która nie może równać się z całym tłumem. Inne jeszcze rozwiązanie, które bez wątpienia przyszło na myśl również stażyście, to operacyjne usunięcie wyrostków telepatycznych, które uniemożliwiłoby zjednoczenie. Jednak jest to pomysł nie do przyjęcia, gdyż te same wyrostki są niezbędne do zapewniania poczucia bezpieczeństwa potomstwu oraz intensyfikacji odczuć związanych z łączeniem się w pary. Nawet bez takiego okaleczenia Gogleskanie mają z tym kłopoty. Conway sądzi jednak, że równoczesne zastosowanie dwóch metod walki z tym problemem da nam wystarczającą przewagę, aby nasz poziom rozwoju cywilizacyjnego zaczął odzwierciedlać nasze możliwości intelektualne. Bardzo na to liczymy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lekarz Dnia Sądu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lekarz Dnia Sądu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lekarz Dnia Sądu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.