James White - Szpital kosmiczny
Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Szpital kosmiczny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2002, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szpital kosmiczny
- Автор:
- Жанр:
- Год:2002
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szpital kosmiczny: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szpital kosmiczny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Szpital kosmiczny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szpital kosmiczny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Caxton nie lubił O'Mary. Nikt nie lubił O’Mary.
Gdyby O’Mara był lubiany, nikt nie zamierzałby winić go za chorobę małego ani natychmiast i jednogłośnie oskarżać o spowodowanie śmierci jego rodziców. Tymczasem on postanowił udawać człowieka z paskudnym charakterem i udało mu się to cholernie dobrze.
Może rzeczywiście był kanalią i dlatego udawanie przychodziło mu z taką łatwością? Może nieustanna frustracja wynikająca z niemożności pełnego wykorzystania swego mózgu ukrytego w ohydnym, muskularnym ciele sprawiła, że zgorzkniał; może rola, którą, jak mu się zdawało, tylko grał, wyrażała jego prawdziwy charakter?
Gdyby tylko tak się nie czepiał Waringa. Tym najbardziej ich rozzłościł.
Jednak takie myślenie prowadziło donikąd. Rozwiązanie jego problemów zależało, przynajmniej częściowo, od wykazania, że jest odpowiedzialny, cierpliwy, uprzejmy i ma te wszystkie inne cechy, które szanują jego współpracownicy. Aby to osiągnąć, musi najpierw udowodnić, że można mu powierzyć opiekę nad dzieckiem.
Zastanawiał się przez chwilę, czy Kontroler nie mógłby pomóc. Nie bezpośrednio, bo psycholog raczej nie będzie wiele wiedział o mało znanych chorobach dzieci hudlariańskich, ale może za pośrednictwem Korpusu… Jako galaktyczna policja, gosposia do wszystkiego i ogólnie najwyższa władza, Korpus Kontroli mógłby prędko znaleźć kogoś, kto będzie znał wszystkie potrzebne odpowiedzi. Jednak ten ktoś prawie na pewno będzie właśnie na Hudlarze, a tamtejsze władze znają już sytuację osieroconego malca i pomoc zapewne od tygodni jest w drodze. Bez wątpienia nadejdzie prędzej, niż mógłby ją sprowadzić Kontroler. Może i nadejdzie na czas, by uratować małego. Może też jednak zjawić się za późno.
Problem w dalszym ciągu spoczywał na barkach O’Mary.
Nie groźniejsza niż odrą u ludzi…
Jednak odrą u dziecka może być bardzo groźna, jeśli się trzyma chorego w chłodzie lub też w innych warunkach, które same w sobie nie są szkodliwe, ale grożą śmiercią organizmowi, którego odporność spadła w wyniku choroby albo niedożywienia. Książka Pellinga zalecała odpoczynek, czystość i nic poza tym. A może jednak? Może w tym wszystkim tkwiło jakieś zasadnicze założenie? Dowcip polegał na tym, że pacjent omawiany w książce znajdował się podczas choroby na rodzinnej planecie. W normalnych warunkach choroba owa była zapewne łagodna i krótkotrwała.
Tymczasem sypialni O’Mary nie sposób było uznać za normalne warunki dla dotkniętego chorobą młodego Hudlarianina.
Wraz z tą myślą pojawiło się rozwiązanie, jeśli nie było w ogóle za późno, by je zastosować. O’Mara zerwał się z kanapy i pospieszył w stronę schowka na skafandry. Wkładał właśnie ciężki kombinezon roboczy, gdy zabrzęczał komunikator.
— O’Mara — ryknął Caxton, gdy włączyła się fonia — Kontroler chce z panem mówić. Miał być dopiero jutro, ale…
— Dziękuję panu, panie Caxton — przerwał mu spokojny, stanowczy głos. — Nazywam się Craythorne, panie O’Mara — rzekł oficer po chwili przerwy. — Jak pan wie, miałem się z panem zobaczyć jutro, ale udało mi się wcześniej załatwić parę spraw, co dało mi czas na wstępną rozmowę…
Że też musiał akurat teraz przyleźć, zapieklił się w duchu O’Mara. Skończył wkładać skafander, nie przymocował jednak ani hełmu, ani rękawic. Zaczął wyłamywać płytkę, pod którą znajdował się regulator atmosfery.
— Prawdę mówiąc — ciągnął Kontroler spokojnym głosem — pańska sprawa jest wyjątkiem, jeśli wziąć pod uwagę to, czym się tu zajmuję. Mam załatwić zakwaterowanie dla najróżniejszych istot, które będą pracować w tym szpitalu, a także dołożyć wszelkich starań, by uniknąć tarć między nimi, kiedy się tu znajdą. Trzeba się zająć najdrobniejszymi szczegółami, ale w tej chwili mam trochę czasu. A pan mnie zaciekawia, O’Mara. Chciałbym panu zadać kilka pytań.
Ale spryciarz! — pomyślał O’Mara, jednocześnie upewniając się, że regulatory atmosferyczne są we właściwym położeniu. Zostawił swobodnie zwisającą płytę i zaczął unosić element podłogi, pod którym krył się układ sztucznego ciążenia.
— Proszę mi wybaczyć — odparł trochę nieprzytomnie — że będę rozmawiał, nie przerywając pracy. Pan Caxton wyjaśni panu…
— Już mu powiedziałem o malcu — włączył się Caxton — i jeśli pan myśli, że go nabierze, udając zajętą mamuśkę…!
— Rozumiem — powiedział Kontroler. — Chciałbym również oświadczyć, że zmuszanie pana do przebywania wraz z nieletnim osobnikiem klasy FROB, gdy nie było to konieczne, stanowi niezwykle okrutny i wyrafinowany sposób znęcania się i za to, co pan przeszedł przez ostatnie pięć tygodni, powinni panu odjąć dziesięć lat z wyroku… jeśli oczywiście udowodnią panu winę. A na razie… wie pan, zawsze wolę widzieć, z kim rozmawiam. Może pan włączyć wizję?
Układ sztucznego ciążenia tak nagle przełączył się z jednego na dwa g, że zaskoczyło to O’Marę całkowicie. Ramiona się pod nim ugięły i grzmotnął piersią o podłogę. Ryk przerażenia jego pacjenta musiał zapewne zagłuszyć łoskot wywołany upadkiem, ponieważ ani Caxton, ani Kontroler nie zapytali o nic. O’Mara zrobił najtrudniejszą w życiu pompkę i z wysiłkiem uniósł się na kolana.
Ledwie udało mu się uspokoić oddech.
— Bardzo mi przykro, ale moja kamera wysiadła — powiedział.
Oficer milczał wystarczająco długo, by dać mu do zrozumienia, że ani trochę w to nie wierzy, ale na razie nie zwraca uwagi na jego kłamstwo.
— Cóż, to przynajmniej pan zobaczy mnie — powiedział w końcu i ekran komunikatora rozjarzył się.
Pojawiła się na nim twarz młodego jeszcze mężczyzny o krótko przystrzyżonych włosach i oczach, które wyglądały na starsze o dwadzieścia lat od reszty oblicza. Na naramiennikach dopasowanej, ciemnozielonej kurtki widniały dystynkcje majora, na klapach zaś znajdował się kaduceusz. O’Mara pomyślał, że w innych okolicznościach mógłby nawet polubić tego faceta.
— Muszę coś zrobić w drugim pokoju — skłamał ponownie. — Za chwilę wracam.
Zaczął ustawiać degrawitator skafandra na minus dwa g, co powinno zrównoważyć obecne ciążenie w kabinie oraz umożliwić mu zwiększenie go później do czterech g bez większej niewygody. Postanowił ustawić degrawitator na minus trzy g i uzyskać normalne pozorne ciążenie jednego g.
Tak w każdym razie powinno się stać.
Zamiast tego albo degrawitator, albo układ sztucznego ciążenia, albo też oba te układy zaczęły wytwarzać impulsy co pół g i pokój oszalał. O’Mara czuł się tak, jakby przebywał w szybkiej windzie, która ciągle zatrzymywała się i ruszała. Częstotliwość tych zrywów szybko się zwiększała, aż O’Marą rzucało w górę i w dół tak gwałtownie, że zęby zaczęły mu dzwonić. Nim zdołał na to zareagować, pojawiła się dodatkowa komplikacja. Niezależnie od różnicy siły, system sztucznego ciążenia zaczął działać nie tylko pod kątem prostym do podłogi, ale oscylował od dziesięciu do trzydziestu stopni od pionu. Żaden rzucony na pastwę sztormu statek tak się nie kołysał i nie zapadał. O’Mara zachwiał się i gorączkowo spróbował chwycić się kanapy, ale nie trafił i uderzył ciężko o ścianę. Nim zdołał wyłączyć degrawitator, następny impuls rzucił nim o ścianę naprzeciwko.
W pomieszczeniu ponownie zapanowało stałe ciążenie rzędu dwóch g.
— Czy to jeszcze długo potrwa? — zapytał nagle Kontroler.
Podczas ostatnich burzliwych sekund O’Mara prawie zapomniał o majorze z Korpusu. Dokonał nadludzkiego wysiłku, próbując nadać swemu głosowi zarazem naturalne i stłumione brzmienie, tak jakby mówił z sąsiedniego pokoju.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szpital kosmiczny»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szpital kosmiczny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szpital kosmiczny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.