James White - Galaktyczny smakosz

Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Galaktyczny smakosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2006, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Galaktyczny smakosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Galaktyczny smakosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gurronsevas, olbrzymi sześcionożny obcy, jest powszechnie znany jako najlepszy w Galaktyce szef kuchni. Jednak u szczytu swej kariery odkrywa, że sława, honor i armie pochlebców to za mało. Pragnie nowego wyzwania. Wyzwania na miarę wielkości swego ciała, talentu i pychy. Tylko Szpital Kosmiczny — potężny kompleks, w którym leczą i są leczeni zarówno ludzie, jak i obcy — pozwala na realizację takich marzeń. Gurronsevas, obecnie Naczelny Dietetyk, postanawia zrobić coś, co nie udało się przed nim żadnemu kucharzowi: chce sprawić, by szpitalne jedzenie było smaczne. Tylko czy pacjenci to przeżyją?

Galaktyczny smakosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Galaktyczny smakosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po pięciu dniach zwiedzania tuneli inspekcyjnych i trzech popołudniach spędzonych na nauce prowadzenia ślizgacza porucznik powiedział mu, że teraz może się już poruszać samodzielnie. Szóstego dnia wyjechał zatem sam pustym pojazdem z kompleksu syntetyzera na poziomie osiemnastym i skierował się do chłodni na poziomie trzydziestym pierwszym. Poruszając się wyłącznie tunelami i nie korzystając z czyjejkolwiek pomocy, dotarł do celu ledwie w dwadzieścia cztery minuty i nie uderzył przy tym w nic na tyle mocno, aby trzeba było sporządzać pisemny protokół.

Timmins uznał, że jak na początkującego Gurronsevas radzi sobie naprawdę dobrze. Wprawiło to Tralthańczyka w dobry nastrój, ten jednak został narażony na szwank przy pierwszym spotkaniu z pewną źle wychowaną i pyskatą Illensanką.

— Gdy wzywamy pilnie kogoś od was, robicie się niewidzialni — powiedziała siostra przełożona Hredlichli. — A gdy was nie potrzebujemy, plączecie się pod nogami. Czego pan chce?

W hotelu Cromingan — Shesk nie prowadzono kuchni dla chlorodysznych i Gurronsevas po raz pierwszy miał okazję ujrzeć z bliska istotę klasy PVSJ. Jej ciało, przypominające zlepek wszelkich, niezbyt estetycznych, roślin, skryte było za wypełniającą wnętrze skafandra żółtawą mgiełką chlorowej atmosfery. Tralthańczyk żałował przez chwilę, że opary są tak rzadkie. Hredlichli unosiła się bez ruchu w wypełnionej wodą dyżurce oddziału, tuż przed ekranem służącym do monitorowania pacjentów. Trudno było zlokalizować jej oczy skryte między odroślami na głowie, ale zapewne patrzyła właśnie na gościa.

— Nie jestem technikiem, tylko naczelnym dietetykiem. Nazywam się Gurronsevas — powiedział Tralthańczyk, ze wszystkich sił starając się zachować uprzejmie. — Chciałbym z pani pomocą porozmawiać z którymś z pacjentów, może nawet z kilkoma, o dostarczanej na oddział żywności. Myślę o pewnych usprawnieniach. Czy podałaby mi pani imię takiego, z którym mógłbym zamienić kilka słów, nie przerywając jego leczenia?

— Imienia podać nie dam rady — odparła Hredlichli. — Nasi pacjenci nie ujawniają swoich imion. Na Chalderescolu imię przekazywane jest tylko członkom najbliższej rodziny i partnerom życiowym. Tutaj identyfikujemy ich po numerach historii choroby. Proponuję pacjenta AUGL Jeden Trzynaście. Jest rekonwalescentem i zapewne nawet cała seria głupich pytań mu nie zaszkodzi. Może pan z nim porozmawiać. Siostro Towan!

— Tak, siostro przełożona? — rozległ się z komunikatora nieco stłumiony przez wodę głos.

— Gdy skończy pani zmieniać opatrunek pacjentowi Jeden Dwadzieścia Trzy, proszę wezwać do dyżurki pacjenta Jeden Trzynaście. Ma odwiedziny. — Spojrzała na Gurronsevasa. — Gdyby pan nie wiedział, żaden Chalderczyk nie zdoła tu wejść, nie demolując drzwi. Proszę poczekać na zewnątrz.

Oddział był mniejszy, niż się wydawało, jednak zielonkawa woda nie pozwalała dojrzeć wyraźnie ani przeciwległego krańca pomieszczenia, ani pacjentów, ani bogatej roślinnej dekoracji. Timmins wspomniał, że niektóre z tych roślin nie były wcale sztuczne i nadawały wodzie ceniony przez skrzelodysznych aromat. Dział utrzymania miał obowiązek dbać o te uprawy niezależnie od stanu pacjentów. Czasem trudno było ocenić, kiedy porucznik żartował. Dodał też, że nieśmiali mieszkańcy pokrytego oceanami Chalderescolu zaliczają się do najstraszniejszych z wyglądu stworzeń, jakie kiedykolwiek spotkał.

Patrząc na olbrzymi, wyposażony w macki kształt, który niczym torpeda mknął cicho przez toń w jego kierunku, Gurronsevas uwierzył mu bez zastrzeżeń.

Istota przypominała potężną pancerną rybę z ciężkim i ostrym na brzegach ogonem, nieco przykrótkimi płetwami i szerokim pierścieniem macek wyrastających w połowie ciała, gdzie widać było jedyne otwory w grubym pancerzu. Podczas pływania macki układały się wzdłuż ciała, jednak były wystarczająco długie, aby sięgnąć przed klinowatą głowę. Stworzenie zbliżyło się i okrążyło gościa, mierząc go spojrzeniem jednego z wielkich, pozbawionych powiek oczu. Nagle zatrzymało się i macki utworzyły wkoło niego rozległy, falujący wachlarz. Potem otworzyło paszczę, ukazując różowe podniebienie i komplet największych, najbielszych i najostrzejszych zębów, jakie Gurronsevasowi zdarzyło się oglądać.

— Czy to ty przybyłeś do mnie w odwiedziny? — spytał nieśmiało potwór.

Tralthańczyk zawahał się. Nie wiedział, czy powinien się przedstawić. Reprezentant kultury uznającej wyjawianie imion tylko wobec najbliższych mógł przecież uznać to za zbytnią poufałość. Szkoda, że nie spytałem o to siostry, pomyślał.

— Tak — odparł w końcu. — Jeśli nie masz akurat nic ważnego do roboty i zgodzisz się ze mną porozmawiać, chciałbym zadać ci kilka pytań w sprawie waszego jedzenia.

— Chętnie odpowiem — rzekł AUGL. — To ciekawy temat, który zawsze budzi sporo emocji, ale rzadko prowadzi do aktów przemocy.

— Mam na myśli jedzenie szpitalne.

— Aha — odezwał się Chalderczyk. Gurronsevas nie musiał być empatą z Cinrussa, aby zrozumieć, że było to ciężkie westchnienie.

— Zamierzam poprawić jego jakość — dodał szybko. — Uznałem to za osobiste wyzwanie zawodowe. Chcę, aby tutejsza syntetyczna żywność miała smak. Moim zdaniem obecnie jest tylko mdłym organicznym materiałem pędnym. Zanim jednak wezmę się do pracy, muszę wiedzieć, co nie odpowiada w jedzeniu przedstawicielom różnych gatunków. Zacząłem dopiero pracę i jesteś pierwszym pacjentem, z którym rozmawiam.

Paszcza mięsożercy zamknęła się powoli i znowu rozchyliła.

— Ambitny to zamiar, ale chyba nie do zrealizowania? — spytał. — Podawaną nam żywność nazwałeś mdłym organicznym materiałem pędnym. Gdybyś powiedział coś takiego na Chalderescolu, byłaby to dla gospodarza ciężka obraza, gdyż zwykliśmy traktować sprawy podniebienia poważnie, czasem wręcz z przesadą. Co mogę ci powiedzieć?

— W zasadzie wszystko — stwierdził z radością Gurronsevas — ponieważ nie wiem nic o waszych potrawach. Jakie zwierzęta i rośliny w nich wykorzystujecie? Jak zwykliście je przygotowywać i podawać? Na większości światów podaje się potrawy tak, aby ich wygląd wzmagał doznania estetyczne. Chyba tak samo jest u was? Z jakich przypraw, sosów i dodatków korzystacie? Kuchnia oparta tylko na zimnych daniach jest dla mnie czymś nowym…

— Spędzając całe życie pod wodą, dość późno odkryliśmy ogień — przerwał mu łagodnie Jeden Trzynaście.

— Oczywiście. Że też o tym nie pomyślałem… — zaczął Gurronsevas, lecz obaj drgnęli na głos Hredlichli.

— Nie mnie oceniać skalę pańskiej bezmyślności — powiedziała. — W każdym razie nie zamierzam czynić tego głośno. Niemniej nadeszła pora południowego posiłku i pacjenci są już głodni. Wszyscy, jeśli nie liczyć tego, z którym pan rozmawia, są na specjalnej diecie i potrzebują pomocy w trakcie posiłku. Niech pan więc przyda się do czegoś i weźmie porcję Jeden Trzynaście. On będzie jadł, a pan dalej gadał.

Podążył za Hredlichli do dyżurki. Zbiegiem okoliczności antypatyczna siostra oddziałowa kazała mu zrobić dokładnie to, o co sam chciał poprosić. Zanim jednak zdążył dojść do wniosku, że Hredlichli nie jest w sumie aż tak paskudna, jak mogłoby się wydawać, dyspenser żywności zaczął wypluwać duże, nakrapianie brązem i szarością kule, które wpadały do przygotowanej sieci. Gdy była pełna, poholował ją w stronę pacjenta.

— Proszę się trzymać na dystans i posyłać mu po jednej naraz — zawołała za nim siostra. — Chyba nie chce pan się stać przekąską?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Galaktyczny smakosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Galaktyczny smakosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James White - The Escape Orbit
James White
James White - Jenseits des Todes
James White
James White - Chef de Cuisine
James White
James White - Radikaloperation
James White
James White - Major Operation
James White
James White - Hospital Station
James White
James White - Zawód - Wojownik
James White
James White - Sektor dwunasty
James White
James White - Statek szpitalny
James White
Отзывы о книге «Galaktyczny smakosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Galaktyczny smakosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x