Znaczyło to ni mniej ni więcej tylko tyle, że od najbliższej krawędzi dzieliło ich przynajmniej dwadzieścia pięć tysięcy mil. Gdyby przebyć taką trasę na Ziemi, wróciłoby się do punktu wyjścia. A krawędź mogła przecież być dużo, dużo dalej…
— Nasze skutery nie dadzą rady ruszyć „Kłamcy” z miejsca — zastanawiał się na głos Mówiący-do-Zwierząt. — W razie ataku i tak musielibyśmy go odciąć. Lepiej go tu zostawić; nietrudno będzie go później znaleźć.
— A czy ktoś proponował, żeby go ciągnąć?
— Dobry wojownik myśli o wszystkim. Może do tego dojść, jeśli nie znajdziemy nigdzie pomocy.
— Znajdziemy — odparł z pewnością w głosie Nessus.
— Też tak sądzę — potwierdził Louis. — Na krawędzi znajdują się porty kosmiczne. Nawet jeśli cały Pierścień cofnął się w rozwoju do epoki kamienia łupanego, to cywilizacja zaczęłaby się odradzać właśnie stamtąd. Jestem tego pewien.
— To tylko nie poparte niczym domysły — zaoponował kzin.
— Być może.
— Ale mimo to zgadzam się z tobą. Jeśli nawet tutejsza cywilizacja utraciła już swoje wielkie sekrety, to przecież w portach możemy jeszcze znaleźć sprawne maszyny. Sprawne, albo chociaż takie, które da się jeszcze naprawić.
Tylko… do której krawędzi mieli bliżej?
— Teela ma rację — ocknął się nagle Louis. — Bierzmy się do roboty. Nocą rozejrzymy się jeszcze raz.
Godziny, które nadeszły, były wypełnione ciężką pracą. Wyciągali zawartość schowków, sortowali, opuszczali na linach cięższe przedmioty i ustawiali je pod kadłubem. Nagła zmiana kierunku przyciągania nastręczała trochę kłopotów, ale na szczęście żaden z „towarów” nie okazał się nadmiernie kruchy.
W trakcie pracy Louis przydybał Teelę samą we wnętrzu statku.
— Zachowujesz się tak, jakby ktoś otruł twoją ulubioną orchideę. Chcesz porozmawiać?
Unikając jego spojrzenia potrząsnęła energicznie głową. Jej wargi, teraz dopiero to zauważył, wyglądały bardzo ładnie, kiedy się dąsała. Albo płakała. Były jedną z rzadko spotykanych kobiet, których płacz nie szpecił.
— A wiec ja ci coś powiem. Kiedy wyszłaś na zewnątrz bez skafandra, porządnie cię objechałem. Piętnaście minut później usiłowałaś prawie na bosaka wejść na zbocze gorącej lawy.
— Chciałeś, żebym się oparzyła!
— Oczywiście. Nie rób takiej zdziwionej miny. Potrzebujemy cię. Nie chcemy, żebyś zginęła. Chce cię przyzwyczaić do tego, że masz być ostrożna. Nie nauczyłaś się tego wcześniej, wiec nauczysz się teraz. Zapamiętasz to oparzenie dużo lepiej, niż moje wykłady.
— Potrzebujecie mnie! Dobre sobie. Przecież wiesz, dlaczego Nessus mnie zabrał. Miałam być szczęśliwą maskotką, a przyniosłam pecha.
— Zgadzam się. Jako maskotka zupełnie się nie sprawdziłaś: No, uśmiechnij się. Potrzebujemy cię po to, żebyś zajmowała się mną w nocy, dzięki czemu nie muszy gwałcić Nessusa. Potrzebujemy cię, żebyś tyrała jak osioł, podczas gdy my wygrzewamy się na słoneczku. Potrzebujemy cię dla twoich inteligentnych i przemyślanych uwag.
Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, który po chwili zniknął i Teela wybuchnęła płaczem. Chlipała, wtulona twarzą w pierś Louisa, obejmując go mocno ramionami.
Nie pierwszy raz kobieta płakała na piersi Louisa Wu, ale Teela miała więcej powodów od wszystkich poprzednich razem wziętych. Louis przytulił ją, gładząc delikatnie po karku i czekał, aż się uspokoi.
— Skąd miałam wiedzieć, że to parzy! — poskarżyła się jego skafandrowi.
— Przypomnij sobie Prawa Finagla: Perwersja Wszechświata dąży ku maksimum. Wszechświat z samej swojej zasady jest zawsze wrogi.
— Ale to bolało!
— Lawa cię zaatakowała. Chciała cię skrzywdzić. Posłuchaj ! — powiedział błagalnym tonem. — Musisz nauczyć się tak właśnie myśleć. Jak paranoik. Jak Nessus.
— Nie potrafię! Skąd mam wiedzieć, jak on myśli? Nawet go nie rozumiem! — Uniosła mokrą od łez twarz. — Ciebie też nie rozumiem.
Przesunął dłońmi po jej łopatkach i w dół, wzdłuż kręgosłupa.
— Posłuchaj — odezwał się po chwili. — Gdybym powiedział, że Wszechświat nienawidzi mnie, pomyślałabyś, że zwariowałem, prawda?
Skinęła energicznie głową.
— Wiec mówię ci, że świat naprawdę mnie nienawidzi. Jest przeciwko mnie. Dwustuletni człowiek nie przedstawia dla niego żadnej wartości.
Jaka siła kształtuje gatunek? Ewolucja, prawda? To ona wyposażyła Mówiącego w doskonały wzrok i niezachwiane poczucie równowagi. To ona zaszczepiła Nessusowi odruch ucieczki przed najmniejszym niebezpieczeństwem. To ona likwiduje u pięćdziesięcio czy sześćdziesięcioletniego człowieka popęd seksualny, po czym przestaje się nim interesować.
Bowiem ewolucja nie zajmuje się żadnym organizmem zbyt starym na to, by mógł się rozmnażać. Rozumiesz?
— Jasne. Jesteś zbyt stary na to, by się rozmnażać — powtórzyła, przedrzeźniając jego ton.
— Otóż to. Kilkaset lat temu jacyś biolodzy pogrzebali trochę w genach różnych roślin i dali światu to, co potocznie nazywa się „utrwalaczem”. W wyniku tego mam dwieście lat i jestem ciągle zdrowy. Ale bynajmniej nie dlatego, że Wszechświat mnie jakoś szczególnie kocha.
Wszechświat mnie nienawidzi. Wiele razy próbował mnie zabić. Szkoda, że nie mogę pokazać ci blizn. I będzie próbował, aż do skutku.
— Bo jesteś za stary na to, żeby się rozmnażać!
— Kobieto, przecież to ty nie masz pojęcia, jak zatroszczyć się o swoje własne przetrwanie! Znajdujemy się w obcym miejscu, nie znamy reguł gry i nie wiemy, co i kogo możemy spotkać. Jeżeli będziesz ciągle próbować biegać na bosaka po gorącej lawie, to następnym razem może to się skończyć dużo gorzej, niż lekkim poparzeniem! Uważaj choć trochę. Rozumiesz?
— Nie — odparta Teela. — Nie.
Kiedy obmyła załzawioną twarz, wspólnymi siłami wytaszczyli ostatni, czwarty skuter. Przez całe pół godziny byli zupełnie sani. Czy kzin i lalecznik uznali, że lepiej nie wtrącać się do ściśle ludzkich spraw? Być może. Być może.
Miedzy dwiema ścianami zastygłej lawy ciągnął się pas szklistej powierzchni Pierścienia, równie gładkiej, jak wypolerowany blat stołu. Koło przekrzywionego, przezroczystego cylindra stało mnóstwo najróżniejszych przedmiotów i krzątały się cztery małe sylwetki. Sprawiały wrażenie nieco zagubionych.
— Co z wodą? — zapytał Louis. — Nie widziałem żadnych jezior. Będziemy musieli taszczyć ze sobą zapasy, czy jak?
— Niekoniecznie — odparł Nessus. Otworzył klapę w tylnej części swego skutera. Pod nią znajdował się zbiornik i system skraplający wodę z powietrza.
Skutery stanowiły istne cudo funkcjonalności i wygody. Różniły się tylko fotelami pilotów, poza tym wyglądały tak samo: dwie czterostopowej średnicy kule połączone konstrukcją podtrzymującą fotel. Połowa tylnej czyści przeznaczona była na bagaż. Oprócz tego znajdowały się tam zaczepy umożliwiające podłączenie dodatkowych silników. Cztery teleskopowe nogi, na których teraz stały, były chowane w trakcie lotu.
Fotel lalecznika przypominał raczej małą leżankę z trzema otworami na nogi. W czasie lotu Nessus leżał bez ruchu, obsługując urządzenia sterownicze swymi dwiema parami ust.
Fotele Louisa i Teeli miały wygodne zagłówki, zaś przyrządy sterownicze znajdowały się na odległość ręki od oparcia. Fotel kzlna różnił się tym, że był dużo większy, nie miał zagłówka, a oprócz tego po obu jego stronach umieszczone były jakby jakieś kabury czy olstra. Czyżby na broń?
Читать дальше