Larry Niven - Pierścień

Здесь есть возможность читать онлайн «Larry Niven - Pierścień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierścień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierścień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagrodzona Hugo Award i Nebulą powieść, którą — na fali sukcesu — Niven rozwinął w czteromową serię powieściową, mieszczącą się w stworzonej przez niego historii przyszłości.
Historia odkrycia i pierwszej eksploracja Świata Pierścienia — najbardziej zadziwiającego tworu w poznanym kosmosie. Pierścień to sztuczny świat, trzy miliony razy większy od Ziemi, gigantyczna konstrukcja opasująca słońce i z niego czerpiąca energię.
Kto zbudował tę nieprawdopodobną konstrukcję i w jakim celu? Czy budowniczowie Pierścienia wciąż jeszcze na nim zyją?

Pierścień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierścień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ten nagły przeskok z potwornego spadania do całkowitego bezruchu byłby już sam w sobie wystarczająco oszałamiający, a w dodatku „Kłamcy” brakowało ledwie trzydziestu stopni do tego, by leżeć dokładnie do góry nogami. Sztuczna grawitacja działała cały czas bez zarzutu, wiec odnosiło się wrażenie, że to nie statek, a otaczający go teren stanął nagle na głowie.

Niebo miało kolor nieba z umiarkowanej strefy klimatycznej Ziemi. Roztaczający się dookoła widok był dosyć dziwny: doskonale gładka, błyszcząca powierzchnia o poszarpanych, czerwonobrązowych krawędziach. Coś więcej można będzie powiedzieć dopiero po wyjściu na zewnątrz.

Louis rozpiął swoją uprząż i wstał z koi.

Uczynił to dosyć niepewnie, bowiem jego oczy i błędnik miały dokładnie odmienne zdania co do tego, gdzie właściwie jest dół . Tylko spokojnie. Nie było gdzie się śpieszyć. Niebezpieczeństwo minęło.

Odwrócił się, by ujrzeć zamykające się za Teelą wewnętrzne drzwi śluzy. Dziewczyna była bez skafandra.

— Teela, ty wariacie, wyłaź stamtąd! — ryknął.

Za późno. Nie mogła go już usłyszeć. Rzucił się do drzwi.

Analizatory powietrza, umieszczone na skrzydle „Kłamcy”, zniknęły wraz z resztą zewnętrznych czujników i urządzeń. Żeby sprawdzić przydatność atmosfery Pierścienia do oddychania należało wyjść na zewnątrz w skafandrze i użyć wchodzącego w skład jego wyposażenia, przenośnego analizatora.

Chyba że Teela padnie martwa w drzwiach śluzy. Wtedy nie trzeba już będzie przeprowadzać żadnych testów.

Otworzyły się zewnętrzne drzwi.

Automatycznie w śluzie przestała działać sztuczna grawitacja i Teela runęła głową w dół. W ostatniej chwili udało jej się złapać wyciągniętą na oślep ręką krawędzi otworu wejściowego, dzięki czemu obróciła się w trakcie upadku o 180 stopni i zamiast na czaszce, wylądowała na dokładnie przeciwnej części swego ciała.

Louis wskoczył w skafander, zapiął go, zatrzasnął hełm. Na zewnątrz, nad jego głową Teela wstała powoli na nogi, trąc stłuczone boleśnie miejsce. O dziwo, ciągle jeszcze oddychała.

Louis wszedł do śluzy. Nie sprawdził nawet, na jak długo starczy mu powietrza, bo przecież miał zamiar przebywać w skafandrze tylko tyle czasu, ile będzie potrzeba analizatorowi na określenie składu atmosfery.

W ostatniej chwili przypomniał sobie, w jak niezwykłym położeniu znajduje się statek, chwycił się mocno tego, co przed chwilą było progiem, a teraz okazało się górną krawędzią otworu wejściowego, zawisł na rykach i skoczył.

Nogi wymknęły się momentalnie spod niego i Louis wylądował twardo na swoim gluteus maximi.

Gładka, szarawa, półprzezroczysta powierzchnia była nieprawdopodobnie śliska. Louis raz i drugi spróbował wstać, po czym dał za wygraną. Siedząc zerknął na wskazania analizatora.

— Louis, słyszysz mnie? — zapytał kzin.

— Aha.

— Czy powietrze nadaje się do oddychania?

— Tak. Tyle, że trochę rzadkie. Na Ziemi powiedziałbym, że jesteśmy jakąś milę nad powierzchnią morza.

— Możemy wyjść?

— Pewnie, ale weźcie ze sobą liny i przywiążcie ją do czegoś w śluzie, bo nie bodziemy mieli jak wrócić. Uważajcie przy schodzeniu. Tutaj prawie nie ma tarcia.

Śliska powierzchnia nie sprawiała Teeli niemal żadnego kłopotu. Stała bez ruchu z założonymi ramionami, czekając, kiedy wreszcie Louis przestanie się wygłupiać i zdejmie hełm.

— Musze ci coś powiedzieć — oznajmił, kiedy już to uczynił.

I powiedział, w sposób bynajmniej niezbyt elegancki.

Powiedział o tym, że analiza widmowa składu atmosfery przeprowadzana z odległości dwóch lat świetlnych nie może w żadnym wypadku dawać pewności co do jej rzeczywistego składu. Powiedział o trudno wykrywalnych truciznach, związkach metali, pyłach, organicznych zawiesinach i mikroorganizmach, które swą niewyczuwalną obecnością mogą zatruć pozornie nadającą się do oddychania atmosferę, a które można odkryć dopiero w pobranej bezpośrednio próbce powietrza. Powiedział o karygodnej nierozwadze i nieprawdopodobnej głupocie. Powiedział o nieodpowiedzialności tych, których jedynym pragnieniem jest odgrywanie roli świnki morskiej. Powiedział to wszystko, zanim dwaj obcy zdążyli opuścić statek.

Mówiący-do-Zwierząt spuścił się po linie i zrobił kilka ostrożnych kroków, niczym tancerz, badający przyczepność parkietu. Nessus zszedł w ten sam sposób, zamiast rąk używając swoich dwóch par ust, po czym stanął w bezpiecznej pozycji trójnoga.

Jeżeli nawet któryś z nich zauważył zmieszanie i przygnębienie Teeli, to nie dał tego po sobie poznać. Stali pod przekrzywionym kadłubem „Kłamcy” i rozglądali się dookoła.

Znajdowali się w olbrzymiej, płytkiej bruździe. Jej dno miało szarawy kolor i było doskonale gładkie, niczym szklany blat ogromnego stołu. Po dwóch stronach statku, w odległości jakichś stu jardów wznosiły się łagodnie jej krawędzie, utworzone przez zwały brunatnoczerwonej lawy. Louisowi zdawało się, że lawa jeszcze płynie, ściekając niezliczonymi strumykami na dno ogromnej koleiny. Z pewnością nie zdążyła jeszcze ostygnąć, rozgrzana do olbrzymiej temperatury w wyniku upadku „Kłamcy”.

Bruzda ciągnęła się hen, daleko za statkiem; nie można było dojrzeć jej końca.

Louis po raz kolejny spróbował wstać. Z całej czwórki tylko on jeden miał aż takie problemy z utrzymaniem równowagi. Podciągnął stopy i uniósł się z przesadną ostrożnością; co prawda stał, ale nie mógł zrobić najmniejszego kroku.

Kzin wyjął z kabury swój podręczny laser, wycelował w punkt niedaleko swych stóp i nacisnął spust. Obserwowali w milczeniu promień zielonego światła. Nie rozległ się ani jeden trzask topionego lub chociaż pękającego materiału, nie uniosła się nawet jedna strużka dymu. Gdy Mówiący zwolnił spust, w szklistej powierzchni nie powstał nawet najmniejszy ślad.

— Znajdujemy się w bruździe wyrytej w trakcie lądowania przez kadłub „Kłamcy” — zawyrokował Mówiący-do-zwierząt. — Nasz upadek zahamowała dopiero warstwa materiału, z którego jest wykonana zasadnicza konstrukcja Pierścienia. Nessus, co możesz nam o niej powiedzieć?

— To coś zupełnie nowego — powiedział lalecznik. — Zdaje się, że w ogóle nie przewodzi ciepła, ale to z pewnością nie jest odmiana ani kadłuba General Products, ani pola statycznego — Slavera.

— Przy wchodzeniu na te ściany będziemy potrzebować jakiejś ochrony — zauważył Louis. W tej chwili rozważania na temat konstrukcji Pierścienia niezbyt go interesowały. — Wy tu poczekajcie, a ja spróbuję wdrapać się na górę.

Jako jedyny miał na sobie izolowany termicznie skafander.

Pójdę z tobą! — zawołała Teela. Podeszła do niego bez żadnego widocznego wysiłku; oparł się na niej ciężko i razem ruszyli w stronę łagodnego zbocza lawy.

Szło się po niej bardzo dobrze, choć jednak trochę stromo.

— Dzięki — powiedział i ruszył pod górę. Pro chwili zorientował się, że Teela idzie za nim. Nie zareagował. Im szybciej nauczy się ostrożności, tym dłużej będzie żyła.

Przeszli jakieś dwanaście jardów, kiedy Teela wydała zaskoczony okrzyk i zaczęła dziki taniec. Podskakując tak wysoko, jak tylko było możliwe, zrobiła w tył zwrot i popędziła w dół zbocza. Kiedy dotarta do śliskiej powierzchni Pierścienia, pojechała jak na łyżwach. Już przy statku odwróciła się w stronę Louisa i oparłszy dłonie na biodrach popatrzyła na niego zdumionym, wściekłym i przestraszonym zarazem spojrzeniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierścień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierścień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierścień»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierścień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x