Larry Niven - Pierścień

Здесь есть возможность читать онлайн «Larry Niven - Pierścień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierścień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierścień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagrodzona Hugo Award i Nebulą powieść, którą — na fali sukcesu — Niven rozwinął w czteromową serię powieściową, mieszczącą się w stworzonej przez niego historii przyszłości.
Historia odkrycia i pierwszej eksploracja Świata Pierścienia — najbardziej zadziwiającego tworu w poznanym kosmosie. Pierścień to sztuczny świat, trzy miliony razy większy od Ziemi, gigantyczna konstrukcja opasująca słońce i z niego czerpiąca energię.
Kto zbudował tę nieprawdopodobną konstrukcję i w jakim celu? Czy budowniczowie Pierścienia wciąż jeszcze na nim zyją?

Pierścień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierścień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To szaleństwo! Rzeczywiście, nigdy nie złamałam nogi czy coś w tym rodzaju, ale to przecież nie jest żadna siła parapsychiczna !

— Nie, szczęście nie jest siłą parapsychiczną. Szczeście to statystyka, a ty jesteś matematycznym fuksem. Byłoby dziwne, gdyby wśród czterdziestu trzech miliardów ludzi Nessus nie znalazł właśnie kogoś takiego jak ty. Wiesz, co on zrobił? Ustalił grupę ludzi będących potomkkami tych, którzy wygrywali na Loterii Życia. Twierdzi, że było ich tysiące, ale założe się, że gdyby wśród tych tysięcy nie znalazł tego, czego szukał, rozpocząłby poszukiwania w znacznie większej grupie tych, którzy mogli pochwalić się mniejszą liczbą przodków-szczęściarzy. Podejrzewam, że byłoby ich dziesiątki milionów.

— Ale czego on szukał?

— Raczej kogo. Ciebie. Wziął pod lupę tych kilka tysięcy ludzi i zaczął ich po kolei eliminować. Ten jako dziecko złamał sobie palec. Ten często wdaje się w bójki i zawsze obrywa. Ta ma kłopoty z osobowością. Ten był oblatywaczem nowych modeli statków kosmicznych i stłukł sobie paznokieć. Rozumiesz? Tobie nic takiego nigdy się nie zdarzyło. Niezależnie od tego, ile razy upuszczałabyś kromkę chleba, zawsze upadłaby masłem do góry.

— Wiec to sprawa rachunku prawdopodobieństwa… — powiedziała z namysłem Teela. — Ale, Louis, coś tu nie gra. Na przykład wcale nie wygrywałam bez przerwy na ruletce.

— Ale też nigdy zbyt dużo nie przegrałaś.

— No… Nie.

— 0 to właśnie chodziło Nessusowi.

— Wiec mówisz, że jestem jakimś nieprawdopodobnym nieudacznikiem…

— Nieżas! Nie, właśnie nie jesteś! Nessus odrzucał jednego po drugim tych kandydatów, którym coś się nie udało, aż wreszcie trafił na ciebie. Myśli, że znalazł wyjątek, według którego można ustalać nowe zasady. A ja twierdzę, że po prostu doszedł do najdalszego punktu zupełnie normalnej krzywej.

Rachunek prawdopodobieństwa twierdzi, że istniejesz. Twierdzi również, że kiedy następnym razem rzucisz w górę monetę, to tak jak wszyscy inni będziesz miała równe szanse na przegraną i wygraną. Szczęście nie ma pamięci.

Teela usiadła z głośnym westchnieniem.

— Nie ma co, rzeczywiście okazałam się niesamowitą szczęściarą. Biedny Nessus, zawiódł się na mnie.

— Dobrze mu to zrobi.

Kąciki jej ust podejrzanie zadrżały.

— Możemy to zaraz sprawdzić.

— Co?

— Zamów tosta z masłem. Zaczniemy rzucać.

Czarny prostokąt był ciemniejszy od najczarniejszej czerni, uzyskiwanej wielkim nakładem kosztów podczas laboratoryjnych eksperymentów. Jeden jego róg przesłaniał częściowo błękitną wstążkę Pierścienia. Używając go jako wzoru można było dorysować sobie resztę — czerń na tle czerni Kosmosu, wyróżniającą się tylko tym, że nie migały w niej żadne gwiazdy. Przesłaniał już spory szmat nieba. I ciągle rósł.

Louis miał na oczach okulary z niezwykle silnie polaryzującego materiału. W miejscu, w którym docierało do nich najmocniejsze światło, pojawiały się czarne plamy. Polaryzacja ścian kadłuba okazała sio już niewystarczająca. Mówiący-do Zwierząt, który cały czas siedział w sterowni sterując tym, co jeszcze pozostało do sterowania, również je założył. Znaleźli także dwa pojedyncze szkła, każde z krótką gumką i wspólnymi siłami ubrali w nie Nessusa.

Louis widział odległe o dwanaście milionów mil Słońca jako czarny dysk, okolony jaskrawopomarańczową koroną. Wnętrze statku bardzo się już nagrzało. Klimatyzator wył na najwyższych obrotach.

Teela otworzyła drzwi kabiny i momentalnie je zamknęła. Po chwili pojawiła się w okularach na nosie.

Prostokąt był teraz po prostu monstrualną pustką. Tak, jakby ktoś starł fragment poznaczonej białymi punkcikami tablicy mokrą, dobrze wypłukaną ścierką.

Ryk klimatyzatora uniemożliwiał jakąkolwiek rozmowy.

W jaki sposób pozbywał się ciepła, skoro na zewnątrz było o tyle goręcej niż w środku? Wcale się nie pozbywał, domyślił się Louis. Magazynował je. Gdzieś w trzewiach klimatyzatora znajdował się mały punkcik o temperaturze gwiazdy, rosnący z minuty na minutę.

Jeszcze jeden powód do obaw.

Czarna pustka powiększała się coraz bardziej.

To jej ogrom sprawiał, że pozornie zbliżali się tak powoli. Prostokąt miał szerokość przynajmniej równą średnicy Słońca, jakiś milion mil. Jego długość musiała wynosić co najmniej dwa i pół miliona mil. Nagle ujrzeli jego prawdziwe rozmiary. Jego krawędź wsunęła się między nich a Słońce i zapadła ciemność.

Czarny prostokąt zasłaniał pół Wszechświata. Jego krawędzie, czarne na czarnym tle, sięgały zbyt daleko, by można je było dostrzec.

Część statku znajdująca się za kabinami mieszkalnymi była rozpalona do białości. To klimatyzator pozbywał się nagromadzonego w nim ciepła. Louis otrząsnął się jak po złym śnie, odwrócił się w stronę monstrualnego prostokąta.

Wycie klimatyzatora ustało nagle, pozostawiając po sobie dzwonienie w uszach.

— No… — powiedziała niepewnie Teela.

W drzwiach sterowni pojawił się Mówiący-do-Zwierząt.

— Szkoda, że z teleskopu został nam tylko ekran — powiedział. — Mógłby nam wiele wyjaśnić.

— Na przykład co? — krzyknął Louis, zapominając, że na statku panuje już cisza.

— Na przykład to, dlaczego prostokąty poruszają się z prędkością większą od orbitalnej. Czy rzeczywiście są generatorami energii? Co utrzymuje je w jednakowym położeniu? Gdyby działał teleskop,moglibyśmy znać odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zadał ten pożeracz liści.

— Czy spadniemy na Słońce?

— Oczywiście, że nie: Przecież już to mówiłem. Przez pół godziny bodziemy lecieć w cieniu tego prostokąta, a potem przejdziemy między Słońcem a następnym prostokątem. Jeśli zrobi się za gorąco, będziemy mogli włączyć pole statyczne.

Powróciła znowu dźwięcząca cisza. Prostokąt był teraz bezkształtnym, bezgranicznym polem doskonałej czerni. Ludzkie oko nie potrafi wyłowić z doskonałej czerni żadnych szczegółów.

Po pewnym czasie powróciła ulewa słonecznego światła. Krótko potem włączył się klimatyzator.

Louis wpatrywał się z natężeniem w niebo; wreszcie jego wzrok odszukał nastypny prostokąt. Właśnie obserwował, jak zbliża się nieprzenikliwie czarna płachta, kiedy uderzyła błyskawica.

W każdym razie, tak to wyglądało. Uderzyło jak błyskawica, bez ostrzeżenia, wybuchając straszliwym blaskiem, jakby znaleźli się nagle w sercu Supernovej. Statek zakołysał się…

Nieciągłość

… i światło zgasło. Louis sięgnął palcami po okulary, by przetrzeć załzawione oczy.

— Co to było? — wykrzyknęła Teela.

Louis powoli odzyskiwał wzrok. Kiedy wreszcie zniknęły kolorowe plamy, zobaczył, że Nessus wystawił jedną, chronioną okularami, głowę, że kzin szuka czegoś w jednym ze schowków i że Teela patrzy prosto na niego.

Nie, nie na niego. Na coś co znajdowało się dokładnie za nim. Odwrócił się.

Słońce było czarnym krążkiem mniejszym niż poprzednio, okolone żółtobiałym płomieniem. Przez moment, kiedy znajdowali się w polu statycznym, bardzo się skurczyło. Ten „moment” musiał trwać kilka godzin. Ryk klimatyzatora przeszedł w niezbyt głośne, irytujące pohukiwanie.

Na zewnątrz coś płoneło.

Czarna, cienka nić, otoczona białofioletową poświatą. Jej jeden koniec niknął w słońcu, drugi gdzieś z przodu, przed „Kłamcą”, za daleko, by można go było dostrzec.

Nić wiła się niczym przepołowiona dżdżownica.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierścień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierścień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierścień»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierścień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x