Nancy Kress - Żebracy na koniach

Здесь есть возможность читать онлайн «Nancy Kress - Żebracy na koniach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żebracy na koniach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żebracy na koniach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nancy Kress, jedna z czołowych współczesnych pisarek science fiction, stworzyła jak dotąd cały szereg prowokujących i nagradzanych opowiadań oraz powieści. Na wyżyny sukcesu wspięła się dzięki trylogii
. Pierwsza jej część, nagrodzona Hugo i Nebulą to
. Ich kontynuacją jest książka
. Obie części przyjęto z entuzjazmem i obsypywano pochwałami.
pisał: „…radość czytania dzieła SF, które emanuje oryginalnością”. A także: „Znakomitym osiągnięciem Kress jest to, że postęp naukowy i ludzki idealizm, które są od zawsze siłą napędową najlepszych dzieł SF, pozostają w ścisłym związku z pełnym namiętności bałaganem, jakim jest życie…” Trylogię kończy powieść
. Autorka zajmuje się w niej problemami sił napędowych ewolucji, inżynierią genetyczną, konfliktami społecznymi i klasowymi oraz przedstawia nam problemy, z którymi ludzkość będzie borykać się w tym i w przyszłym stuleciu.

Żebracy na koniach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żebracy na koniach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
DAVID HUME, AN ENQUIRY CONCERNING THE PRINCIPLES OF MORALS

19

LIZZIE COFNĘŁA SIĘ GŁĘBIEJ W CIEŃ BUDYNKU. PLEMIĘ było tuż za rogiem. Nie, to nie było plemię — plemię miało swoje zasady, porządek, wzajemną życzliwość. To tutaj było… było… sama nie wiedziała, jak to nazwać.

„Szumowina tej Ziemi” — usłyszała w głowie głos matki. O kim Annie mogła tak mówić? O nikim, kto choć trochę przypominałby tych ludzi — takich jak oni nigdy nie było we Wschodnim Oleancie ani w okręgu Willoughby. Lizzie nie mogła sobie przypomnieć, kogo Annie nazwała szumowiną. Nic nie mogła sobie przypomnieć. Była przerażona.

— Ty, moja kolej — usłyszała męski głos. — Złaź z niej, no!

— Wstrzymaj konia, ja już kończę… No, bierz ją sobie.

Trzeci głos wybuchnął śmiechem.

— Wieleś mu nie zostawił, co, Ed? Mam nadzieję, że Cal nie lubi specjalnie ognistych!

— Kurwa mać, ona już nawet nie oddycha!

— Pewnie, że oddycha. Właź, Cal.

— Jezu!

— Kto ostatni, ten dostaje mokre.

Lizzie zmacała palcami swój pas i poczuła pod nimi uspokajający wzgórek osobistego pola siłowego. Było włączone. Widziała wokół rąk delikatne połyskiwanie. Tamci nie mogą jej skrzywdzić, nawet jeśli jej dopadną. Mogą co najwyżej poobijać ją trochę w tej kasetce z pola, w której tkwi jak kiełbasa w osłonce. Lizzie przypomniała sobie kiełbaski, które kiedyś robiła Annie. Kiełbasa… Co ona tu wymyśla o tej kiełbasie?! Tę dziewczynę tam właśnie… A Lizzie nic nie może zrobić, żeby jej pomóc. Nie może pomóc nawet samej sobie, nie może schować się wewnątrz budynku, przy którym się teraz kuli. Budynek, jak wszystkie inne na tej opuszczonej zajezdni grawkolei, chroniło pole Y. Przycisnęła się swoim polem do pola budynku.

Tamta dziewczyna krzyczała.

Lizzie zamknęła oczy. Ale nadal ją widziała, widziała to wszystko: nagą dziewczynę rozciągniętą i przywiązaną na ziemi, tych czterech i trochę dalej resztę plemienia. Inne kobiety, które nie zwracają uwagi na to, co się dzieje, bo dziewczynę porwano z obcego plemienia, nie była jedną z nich. I dzieci, popatrujące ciekawie na tych czterech…

Jak oni mogą? Jak mogą?!

— No, masz już dość — odezwał się jeden z tej czwórki. — No, chodźże, trza się stąd ruszać.

— Dajże mu chwilę, Ed. Starzy potrzebują czasu.

Ostry wybuch śmiechu.

A co będzie, jeśli jedno z tych ciekawskich dzieci przejdzie się za róg budynku i zobaczy Lizzie? Może go złapać i pozbawić przytomności, zanim zdąży zawołać innych.

Nie, nie mogłaby. Mały chłopczyk, jakim za kilka lat będzie Dirk… nie mogłaby. No, a ile może wytrzymać takie pole siłowe? Pole od Vicki nosiła już przez dwa tygodnie, ale naprawdę nie miała pojęcia o jego wytrzymałości. Chroniło ją przed owadami, szopami, deszczem i cierniami. I tylko na tym zdołała je przetestować.

— No, rusz się, Cal! — krzyknął jeden z mężczyzn. — Idziemy!

Obok budynku Lizzie przeszło powoli całe plemię. Siedemnaścioro, dwadzieścioro, dwadzieścioro pięcioro. Mieli na sobie wystrzępione kombinezony, nieśli brezent i dzbanki z wodą. Nie widać było ani stożków Y, ani żadnych terminali. Widziała czworo umorusanych Odmienionych małych dzieci, ale żadnych niemowląt. Kiedy znaleźli się poza zasięgiem jej wzroku i słuchu, odważyła się przejść za róg budynku.

Dziewczyna nie żyła. Krew z poderżniętego gardła wsiąkała w ziemię. Szeroko otwarte oczy, twarz wykrzywiona w grymasie błagalnego przerażenia. Musiała być w wieku Lizzie, ale była mniejsza, miała jaśniejsze włosy. W jednym uchu tkwił kolczyk z blachy, w kształcie serduszka.

Nie mogę jej pochować, myślała Lizzie. Ziemia tu była twarda; nie padało już od tygodnia. Lizzie nie miała czym kopać. Zresztą, gdyby została tu jeszcze trochę dłużej, straciłaby resztę odwagi potrzebnej na przejście przez most. O Boże, a co będzie, jeśli ci ludzie też idą przez most? Jeśli ją na nim złapią?

Nie. Ona na to nie pozwoli. Nie jest taka bezradna jak ta nieszczęśliwa dziewczyna. A zresztą grzebanie jej to wcale nie jest taki dobry pomysł, nawet gdyby Lizzie mogła to zrobić. Plemię dziewczyny może jej teraz szukać, a lepiej będzie, kiedy się dowiedzą, co się stało, niż gdyby mieli się do końca życia zastanawiać, czy jeszcze żyje. To byłoby nie do zniesienia. Gdyby tak Dirk…

Odsunęła od siebie obrzydliwą scenę, uklękła na pokrwawionej ziemi i odwiązała ręce i nogi dziewczyny od prymitywnych drewnianych kołków. Potem powyciągała z ziemi kołki — przynajmniej tyle oszczędzi jej krewnym. Z wdzięcznością pomyślała o polu, które chroni ją przed kontaktem z lejącą się strumieniem krwią. Dźwignęła ciało dziewczyny i powlokła je w cień budynku. Oparła zwłoki o kopułę Y i nakryła wyciągniętą z plecaka koszulą, zawiązując ją lekko wokół talii, żeby nie zdmuchnął jej wiatr.

Potem szybko ruszyła w stronę mostu — zanim zrobi się zbyt ciemno, zanim za bardzo się przestraszy. Wiedziała dokładnie, gdzie się znajduje. Choć nie śmiała korzystać z terminalu, żeby z kimkolwiek się połączyć, mogła wykorzystywać informacje zgromadzone w kryształowej bibliotece, łącznie z bardzo szczegółowymi atlasami. Znajdowała się teraz w zajezdni grawkolei senatora Jamesa Corbetta w stanie New Jersey. Kolej, rzecz jasna, przestała kursować w czasie Wojen o Przemianę. Lecz otoczone polem budynki nadal tu stały, i pewnie nawet z pociągami w środku. Nic też nie mogło zniszczyć magnetycznych linii kolejowych. Lśniące, bliźniacze linie z materiału, którego Lizzie nie potrafiła rozpoznać, biegły tu z samego okręgu Willoughby. Dalej ciągnęły się przez most nad rzeką Hudson aż do Manhattanu; według jej atlasu skręcą na północ przy Central Parku i doprowadzają prosto do enklawy Wschodniego Manhattanu. A co potem?

Najpierw trzeba się tam dostać.

Lizzie popatrzyła na most, potem na niebo. Do zachodu zostały jeszcze jakieś trzy godziny. Może przemknąć się pod ochroną zmierzchu, potem ukryć się po drugiej stronie. Sam most nie zapewniał odpowiedniej osłony. Był wąski, nie szerszy niż na trzy metry, bez żadnych widocznych podpór ani wystających części. Jak on się utrzymuje? Pewnie tak samo jak linie grawkolei. Ani fizyka, ani inżynieria nie interesowały zbytnio Lizzie — tylko komputery. Niemniej powinna zebrać wszelkie możliwe informacje, zanim zacznie się przeprawiać.

Wody rzeki Hudson połyskiwały w słońcu. Nad rzeką Lizzie znalazła skrawek porośniętej zielskiem ziemi, na wpół zakryty przez wysoki brzeg. Napiła się wody, potem wyłączyła pole i szybko się rozebrała. Kiedy leżała na ziemi, żeby się nakarmić, co kilka sekund podnosiła głowę, aby się upewnić, czy nikt się nie zbliża. Słońce mile grzało jej odsłoniętą skórę, ale teraz nie potrafiła się tym cieszyć. Kiedy tylko jej Odmieniona biochemia zasygnalizowała sytość, jednym skokiem zerwała się z ziemi, ubrała i włączyła pole. Potem zasiadła do komputera. O zachodzie słońca wiedziała już wszystko, co tylko dało się znaleźć w jej kryształowej bibliotece, na temat mostu kolejowego ku czci gubernatora Samanthy Debory Velez.

Stojąc u wschodniego krańca mostu, ukryta w głębokim cieniu budynku, Lizzie bacznie nasłuchiwała. Prawie godzinę temu zorientowała się, że na most wchodzą jacyś ludzie. Ale teraz nie było widać na nim nikogo, a dobiegały jedynie krzyki krążących mew i plusk fal uderzających o nadbrzeże. Lizzie opadła na kolana i zaczęła pełznąć ukradkiem na drugą stronę, usiłując jak najmniej rzucać się w oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żebracy na koniach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żebracy na koniach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żebracy na koniach»

Обсуждение, отзывы о книге «Żebracy na koniach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x