Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru

Здесь есть возможность читать онлайн «Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żebracy nie mają wyboru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żebracy nie mają wyboru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żebracy nie mają wyboru
Hiszpańskich żebraków
W zaciszu stworzonej przez siebie wyspy opracowują własny porządek świata, od czasu do czasu zadziwiając ludzkość wynalazkami. Ameryka, przytłoczona ciężarem wielomilionowej populacji bezczynnych trutni, wstrząsana nieodpowiedzialnymi eksperymentami genetyków i nanotechników, pogrąża się w chaosie i chyli ku upadkowi.

Żebracy nie mają wyboru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żebracy nie mają wyboru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To żyje — palnąłem głupio.

— Tak — uśmiechnął się Jon. — Ale nie czuje. W każdym razie nie… — zawiesił głos; wiedziałem, że nie może znaleźć właściwego słowa. Powinno to stworzyć między nami swoistą więź, ale tak nie było. Jon nie mógł znaleźć właściwego słowa, bo każde, które wybrał, wydało mu się zbyt proste, zbyt niekompletne dla wyrażenia jego myśli — a dla mnie było i tak zbyt trudne. Miri powiedziała mi kiedyś, że Jon, podobnie jak Terry Mwakambe, myśli w matematycznych formułach. Ale podobnie rzecz wyglądała ze wszystkimi innymi, nawet z Miri — mówili o ćwierć taktu za wolno. Sam się złapałem na tym, że mówię w ten sposób — ledwie miesiąc temu, kiedy rozmawiałem z czteroletnim prawnuczkiem Kevina Bakera.

Mimo wszystko Miri próbowała coś wyjaśnić.

— Na makropoziomie ta tkanka to organiczny komputer, który wykonuje ograniczony program organicznej symulacji, odzwierciedlający pracę układu nerwowego, krwionośnego i gastryczno-trawiennego. Dodaliśmy układ wspomagających pętli autokontroli Strethersa i subcząsteczkowe, samoreprodukujące się jednostronne asymilatory. To coś może… może doświadczać najróżniejszych zaprogramowanych procesów biologicznych i zdawać o nich szczegółowy raport. Ale nie ma ani uczuć, ani woli.

— Och — powiedziałem tylko.

To coś drgnęło leciutko na tacce. Odwróciłem wzrok. Miri, oczywiście, zauważyła. Widzi zawsze i wszystko.

— Jesteśmy coraz bliżej — powiedziała cicho. — To oznacza tylko tyle, że jesteśmy coraz bliżej. Odkąd nastąpił tamten przełom z bakteriorodopsyną.

Zmusiłem się, żeby spojrzeć na to raz jeszcze. Pod powierzchnią pulsowały cieniutkie jak włos żyłki. Blade, wilgotne kształty przepełzały przez moje myśli jak sunące po kamieniu larwy.

— Jeśli umieścimy na tacce mieszankę odżywczą, umie dobrać i wchłonąć to, czego potrzebuje, i przetworzyć w energię.

— Jakiego rodzaju mieszankę odżywczą? — Podczas ostatniej wizyty nauczyłem się tyle, że teraz byłem w stanie zadać to pytanie.

— Och, głównie glukozowo-proteinową. — Miri się skrzywiła. — Jeszcze długa droga przed nami.

— A rozwiązaliście już problem otrzymywania azotu bezpośrednio z powietrza? — zapytałem; wykułem to pytanie na pamięć, toteż w głowie wywołało tylko maciupeńki pusty kształt. Ale Miri uśmiechnęła się promiennie.

— I tak, i nie. Opracowaliśmy już mikroorganizmy, ale recepcja na poziomie tkankowym nadal potyka się o współczynnik Tollersa-Hilberta, szczególnie na poziomie włókienek epidermy. No i żadnych postępów w kwestii receptora azotowego i pośredniczącej endocytozy.

— Tak?

— Damy sobie z tym radę — oznajmiła Miri o ćwierć tonu za wolno. — To tylko kwestia zaprogramowania odpowiednich enzymów.

— Nazywamy to Galwat — odezwała się Sara. Ona i Jon roześmiali się.

— Wiesz, od Galatei — wtrąciła szybko Miri. — I od Erina Galwaya. No i od Johna Galta, tego bohatera książkowego, który chciał zatrzymać motor świata. No i, rzecz jasna, od równań transferencyjnych Worthingtona…

— Rzecz jasna — odparłem. W życiu nie słyszałem o Galatei, Erinie Galwayu, Johnie Galcie ani Worthingtonie.

— Galatea to z mitologii greckiej. Był taki rzeźbiarz…

— Pozwolisz, że przejrzę teraz statystyki z koncertów? — rzuciłem. Sara i Jon spojrzeli po sobie. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń do Miri. Chwyciła ją mocno i poczułem, że jej dłoń drży. Głowę wypełniły mi szybkie, trzepoczące kształty, delikatne jak papier. Grube na jakiś tuzin poziomów cząsteczkowych. Opadły na skałę, szorstką i twardą jak sama ziemia. Trzepotały coraz szybciej i szybciej, delikatny papier rozpalał się do czerwoności, aż skała rozpadła się na kawałki. W sercu skały znalazła się zastygła mleczna biel, pulsująca delikatnymi żyłkami.

— Nie chciałbyś zobaczyć, jak Nikos i Allen posunęli się w pracy nad czyścicielem komórek? Idzie im to znacznie szybciej niż nam tutaj. A Christy i Toshio zrobili prawdziwy przełom w programie, który wyłapuje błędy asymilatorów proteinowych.

— Pozwól, że obejrzę teraz statystyki z koncertów — powtórzyłem. Skinęła głową raz, drugi — cztery razy.

— Statystyki prezentują się nieźle, Dan. Ale z danych wynika, że w trakcie drugiego przesunięcia w czasie twojego koncertu robi się dziwna luka. Terry twierdzi, że musisz w tym miejscu zmienić kierunek. To dość skomplikowane.

— W takim razie ty mi to wyjaśnisz — rzuciłem obojętnie.

Na jej twarzy wykwitł olśniewający uśmiech. Sara i Jon znów spojrzeli po sobie, ale żadne się nie odezwało.

* * *

Za pierwszym razem, kiedy Miri pokazywała mi, jak Superbystrzy porozumiewają się między sobą, nie mogłem w to uwierzyć. To było trzynaście lat temu, zaraz po tym, jak przybyli z Azylu. Zaprowadziła mnie do pokoju z dwudziestoma siedmioma holoscenami na dwudziestu siedmiu terminalach. Każdy został zaprogramowany tak, by „przemawiał” w innym języku — ich wspólną bazą był angielski, ale w każdym wypadku przystosowano go do sznurów myślowych właściciela terminalu. Miri, wówczas szesnastoletnia, wyjaśniała mi budowę jednego z własnych sznurów myślowych.

— Załóżmy, że powiesz do mnie jakieś zdanie. Dowolne zdanie pojedyncze.

— Masz piękne piersi.

Zarumieniła się; smagłe policzki pokryły się kasztanowymi plamkami. Rzeczywiście miała piękne piersi. No i piękne włosy. Równoważyły trochę zbyt dużą głowę, kwadratowy podbródek, niezgrabny chód. Nie była ładna, a na tyle inteligentna, że zdawała sobie z tego sprawę. Chciałem, żeby dzięki mnie poczuła się atrakcyjna.

— Podaj inne zdanie.

— Nie. Wykorzystaj to.

I tak zrobiła. Powiedziała je do komputera, a na holoscenie zaczął się formować trójwymiarowy kształt pełen słów, wyobrażeń i symboli, połączonych ze sobą świecącymi zielonymi liniami.

— Widzisz, wyciąga wszystkie skojarzenia, jakie powstają w moim umyśle, bazując na danych o moich poprzednich myślach oraz na algorytmach opisujących mój sposób myślenia. Z tych kilku słów, które ekstrapoluje, przewiduje i odzwierciedla. Prawdę mówiąc, ten program nazywa się właśnie „zwierciadło myśli”. W dziewięćdziesięciu dwóch przypadkach na sto udaje mu się uchwycić około dziewięćdziesięciu siedmiu procent tego, co pomyślę, a potem sama mogę dorobić resztę. A najlepsze w tym wszystkim jest to…

— Wymyślasz coś takiego dla każdego zdania? Dla każdego pojedynczego zdania?!

Niektóre ze skojarzeń były oczywiste: na przykład „piersi” łączyły się z karmieniem dziecka. Ale dlaczego „dziecko” łączyło się z czymś o nazwie „stała Hubble’a” i skąd w tym sznurze znalazła się Kaplica Sykstyńska? No i to nazwisko, którego nie kojarzyłem: Chidiock Tichbourne.

— Tak — odrzekła Miri. — Ale najlepsze…

— I wy wszyscy myślicie w ten sposób? Wszyscy Superbystrzy?

— Tak — odpowiedziała cicho. — Choć Terry, Jon i Ludie myślą przeważnie wzorami matematycznymi. Są młodsi niż reszta, wiesz, reprezentują następne stadium prac nad genomodyfikacją inteligencji.

Spojrzałem na skomplikowany wzór myśli i reakcji Miri. „Masz piękne piersi”.

Nigdy się nie dowiem, co naprawdę znaczą dla niej moje słowa w tych wszystkich swoich warstwach. Nigdy.

— Czy to cię przeraża, Dan?

Przyglądała mi się bez śladu emocji. Ale czułem jej strach i jej determinację. Ta chwila miała wielkie znaczenie. Narastała i narastała w moich myślach, jak groźna biała ściana, do której nic nie może przylgnąć, aż w końcu znalazłem właściwą odpowiedź.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru»

Обсуждение, отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x