Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru

Здесь есть возможность читать онлайн «Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żebracy nie mają wyboru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żebracy nie mają wyboru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żebracy nie mają wyboru
Hiszpańskich żebraków
W zaciszu stworzonej przez siebie wyspy opracowują własny porządek świata, od czasu do czasu zadziwiając ludzkość wynalazkami. Ameryka, przytłoczona ciężarem wielomilionowej populacji bezczynnych trutni, wstrząsana nieodpowiedzialnymi eksperymentami genetyków i nanotechników, pogrąża się w chaosie i chyli ku upadkowi.

Żebracy nie mają wyboru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żebracy nie mają wyboru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Masz rację — powiedziałem nie patrząc na nią. — Nie ma dla nas Edenu. Lepiej już pójdę do domu.

— Zostań — powiedziała łagodnie Annie. — Proszę, Billy. Na wypadek, gdyby coś się miało dziać w kafeterii.

Tak jakby ktoś mógł się włamać do mieszkania z pianki budowlanej. Albo jakby taki połamany staruch jak ja mógł w czymś pomóc jej albo Lizzie. Ale zostałem.

W ciemności słyszałem, jak Annie i Lizzie ruszają się w swoich sypialniach. Jak chodzą, kładą się do łóżek, jak się przewracają i układają do snu. Gdzieś w środku nocy musiała spaść temperatura, bo słyszałem, jak włącza się grzejnik na energię Y. Wsłuchałem się, jak oddychają, ta kobieta i to dziecko, i wkrótce sam usnąłem.

Ale śniły mi się tylko niebezpieczne szopy, chore, niosące w sobie śmierć.

3. Dan Arlen: Huevos Verdes

NIGDY NIE PRZYWYKNĘ DO TEGO, ŻE INNI LUDZIE nie widzą kolorów i kształtów.

Nie, to nie tak. Widzą. Ale nie widzą ich tam, w umyśle, gdzie są najważniejsze. Inni ludzie nie czują kolorów i kształtów. Nie widzą poprzez kolory i kształty prawdziwości świata, tak jak to widzę ja — w kształtach, które świat odciska w moich myślach.

Ale to też jeszcze nie to.

Odpowiednie słowa zawsze przychodzą mi z trudem.

Chyba tak samo było i przed tą operacją, która zrobiła ze mnie Śniącego na jawie.

Ale obrazy są zawsze bardzo wyraźne.

Nadal potrafię zobaczyć siebie jako brudnego, ciemnego i wygłodzonego dziesięciolatka podróżującego samotnie przez pół kraju, żeby dotrzeć do Leishy Camden, najsławniejszej Bezsennej na świecie. Widzę jej twarz, kiedy proszę ją, żeby mi pomogła zostać kimś. Widzę jej oczy, kiedy się chełpię: „Któregoś dnia będę mieć Azyl na własność”.

Azyl — stacja orbitalna, na której wszyscy Bezsenni z wyjątkiem Leishy Camden i Kevina Bakera odbywają dobrowolne zesłanie. Mój dziadek, ciemny robociarz, zginął przy budowie Azylu. A ja sobie wymyśliłem w swojej żałosnej arogancji dziesięciolatka, że mogę go mieć na własność. Myślałem sobie, że jeśli się nauczę mówić jak Woły i Bezsenni, nauczę się zachowywać jak oni i tak jak oni myśleć, będę miał to samo co oni: pieniądze, potęgę i możliwość wyboru.

I kiedy teraz wyobrażę sobie tamto dziecko, kształty w mojej głowie stają się małe i ostre, jakbym oglądał je z niewłaściwej strony teleskopu. Mają kolor bladego, zanikającego złota dobrze pamiętanego letniego zmierzchu.

Miranda Sharifi odziedziczy pakiet kontrolny korporacji Azylu. Kiedy umrą jej Bezsenni rodzice — jeśli w ogóle kiedyś umrą. „To, co należy do mnie, należy też do ciebie” — powiedziała kiedyś Miranda. Powtórzyła to kilka razy. Miranda — Superbezsenna — często wyjaśnia mi różne rzeczy po kilka razy. Jest bardzo cierpliwa.

Ale mimo jej wyjaśnień nadal nie rozumiem, co ona i inni Superbezsenni właściwie robią na Huevos Verdes. Osiem lat temu, kiedy tworzyli tę wyspę, wydawało mi się, że rozumiem. Ale od tamtego czasu padło o wiele za dużo słów. Umiem je powtórzyć, ale nie czuję ich kształtów. To są słowa bez konkretnych form: autotrofy, allosteryczne interakcje, nanotechnika, fotofosforylacja, wzory konwersji Lawsona, neomarksistowska ewolucja wspomagana. Zwykle więc uśmiecham się tylko i kiwam głową.

Ale ja jestem Śniący na jawie. Kiedy spływam wolno na scenę i wprawiam zachrypnięty od krzyku tłum Amatorów Życia w trans snu na jawie, a muzyka, słowa i kombinacje kształtów przepływają do nich z mojej podświadomości przez zaprojektowany przez Superbystrych sprzęt, dotykam ich umysłów w takich miejscach, których istnienia nawet nie podejrzewali. Odczuwają wtedy głębiej, istnieją bardziej radośnie, są bardziej zintegrowaną całością.

Przynajmniej na czas trwania koncertu.

A kiedy koncert dobiega końca, ludzie wychodzą leciutko odmienieni. Pewnie nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Woły, które płacą za moje koncerty, bo mają je za jakieś bzdurne okultystyczne igrzyska dla mas, też nie zdają sobie z tego sprawy. Nawet Leisha nie ma o tym pojęcia. Ale ja wiem, że opanowałem swoich widzów, odmieniłem każdego z nich i że na całym świecie tylko ja jeden mam taką władzę. Ja jeden.

Próbuję o tym pamiętać, kiedy jestem z Mirandą.

* * *

Leisha, siedząca po przeciwnej stronie stołu, zapytała:

— Dan… Co oni tam robią na Huevos Verdes?

Pociągnąłem łyk kawy. Na talerzu przede mną leżały świeżutkie genomodyfikowane winogrona, truskawki i nieduże ciasteczka, pachnące cytryną i imbirem. Do kawy dostałem świeżą śmietankę. Biblioteka w posiadłości Leishy w Nowym Meksyku była bardzo przestronna, miała wysoko sklepiony sufit, a jej jasna kolorystyka odbijała kolory nowomeksykańskiej pustyni, widocznej za wielkimi oknami. Tu i ówdzie, między monitorami i półkami pełnymi książek, stały wzniosłe, pełne wdzięku rzeźby dłuta nie znanych mi artystów. Grała jakaś staroświecka, subtelna muzyka.

— Co to za muzyka? — zapytałem.

— Claude de Courcy.

— Nigdy o nim nie słyszałem.

— O niej. Szesnastowieczna kompozytorka utworów na lutnię — rzuciła niecierpliwie Leisha; widać było, jak bardzo jest spięta. Zwykle wywoływała w moim umyśle kształty czyste i wyraźnie zarysowane, poważne, rozjarzone i opalizujące.

— Dan, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co Miri i inni Superbystrzy robią na Huevos Verdes?

— Odpowiadam ci na to już od ośmiu lat: nie wiem.

— A ja wciąż ci nie wierzę.

Popatrzyłem na nią. Jakoś tak w zeszłym roku ścięła włosy na krótko — może po stu sześciu latach kobieta ma dość pielęgnowania długich włosów. Nadal wyglądała jak trzydziestopięciolatka. Bezsenni się nie starzeją i — jak do tej pory — nie umierają inaczej, jak tylko w wyniku wypadku lub morderstwa. Ich ciała się regenerują — to był nieoczekiwany efekt uboczny tej ich zadziwiającej inżynierii genetycznej. A pierwsza generacja Bezsennych, w przeciwieństwie do Mirandy, nie podlegała aż tak kompleksowym przemianom, żeby nie dało się zmodyfikować im wyglądu. Leisha będzie piękna aż do śmierci.

Wychowała mnie. Wykształciła tak, jak na to pozwalała moja inteligencja, która dawniej może by uszła, ale nijak się miała do genetycznie podrasowanej inteligencji Wołów, nie mówiąc już o samych Bezsennych. Kiedy jako dziesięciolatek w wyniku idiotycznego wypadku stałem się kaleką, to właśnie Leisha kupiła mi pierwszy wózek z napędem. Kochała mnie wtedy, ale nie zechciała pokochać, kiedy stałem się mężczyzną, a potem oddała mnie Mirandzie. Albo też Mirandę mnie.

Położyła dłonie na blacie stołu i pochyliła się do przodu. Wiedziałem, co teraz będzie. Leisha jest przecież prawnikiem.

— Dan, ty nie znałeś mojego ojca. Umarł, kiedy jeszcze byłam na studiach. Uwielbiałam go. Był najbardziej upartym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam. W każdym razie, dopóki nie spotkałam Miri.

I znów strzeliste kształty cierpienia. Kiedy trzynaście lat temu Miri przyleciała z Azylu na Ziemię, przyjechała do Leishy Camden, jedynej Bezsennej, która nie miała żadnych związków — ani finansowych, ani etycznych — z tym horrorem, jaki objawił się Miri w jej własnej babce. Miri przybyła do Leishy, żeby ta pomogła jej zacząć nowe życie. Podobnie jak niegdyś ja.

— Mój ojciec był uparty, wielkoduszny, zawsze przekonany o własnej racji. Miał niewyczerpany zapas energii. Był zdolny do niewiarygodnej wprost autodyscypliny, z uporem maniaka polegał na własnej woli, a stawał się skończonym obsesjonatem, kiedy mu na czymś zależało. Bez wahania naginał wszelkie zasady, jakie stanęły mu na drodze, ale nie był tyranem. Był po prostu nieugięty. Czy to ci kogoś nie przypomina? Czy to nie przypomina ci Mirandy?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru»

Обсуждение, отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x