— Dlaczego musisz umrzeć, Dom? — spytał Trevize. — Popatrz tylko, jak wyglądasz przy swojej dziewięćdziesiątce. Czy świadomość zbiorowa nie mogłaby…
Po raz pierwszy Dom zachmurzył się. — Nigdy! — powiedział. — Mogę wnieść tylko tyle. Każde nowe istnienie to kolejne przemieszanie cząsteczek i genów, dające w efekcie coś nowego. Nowe zdolności, nowe talenty, nowy wkład do Gai. Musimy je mieć, a jedyny sposób, żeby je uzyskać, to zrobić dla nich miejsce. Zrobiłem więcej niż inni, ale nawet moje życie ma kres. Ten kres się zbliża. Pragnienie, żeby żyć dłużej niż się powinno, jest tak samo bezsensowne i nienaturalne jak pragnienie, żeby żyć krócej.
W tym momencie, jak gdyby uświadomiwszy sobie, że do rozmowy wkradła się nagle ponura nuta, powstał i wyciągnął do nich ręce. — Trev, Pel, przejdźmy do mojej pracowni. Pokażę wam moje dzieła. Mam nadzieję, że wybaczycie starcowi jego słabostkę.
Zaprowadził ich do pokoju, w którym, na małym, okrągłym stoliku leżały, ułożone parami, przydymione soczewki.
— To są partycypacje, które sam obmyśliłem — rzekł Dom. — Nie jestem mistrzem, ale zajmuję się obiektami nieożywionymi, co interesuje tylko nielir cznych mistrzów.
— Mogę wziąć którąś do ręki? — spytał Pelorat. — A może są kruche.
— Nie, nie. Możesz je rzucić na podłogę, jeśli chcesz… Ale może lepiej nie rób tego. Wstrząs mógłby zepsuć ostrość widzenia.
— Jak się ich używa, Dom?
— Przyłóż je do oczu. Przylgną. Nie przepuszczają światła. Przeciwnie, zatrzymują światło, które mogłoby rozproszyć twoją uwagę, chociaż wrażenia dotrą do twego mózgu przez nerw wzrokowy. Twoja świadomość się wyostrzy i będzie mogła partycypować w innych aspektach Gai. Mówiąc innymi słowy, jeśli spojrzysz na tę ścianę, to ujrzysz ją taką, jaką się sama sobie wydaje.
— To fascynujące — mruknął Pelorat. — Czy mogę założyć tę?
— Oczywiście, Pel. Możesz wziąć, które chcesz. Każda para ma inną konstrukcję i ukazuje ścianę albo jakikolwiek inny przedmiot nieożywiony w innym aspekcie jego świadomości.
Pelorat przyłożył partycypacje do oczu. Przylgnęły od razu, jak szkła kontaktowe. Wzdrygnął się, czując ich dotyk na oczach, a potem przez długi czas trwał bez ruchu.
— Kiedy będziesz miał dosyć — powiedział Dom — przyłóż dłonie do partycypacji i naciśnij je lekko ku sobie. Zaraz zejdą.
Pelorat postąpił zgodnie ze wskazówką, zamrugał szybko powiekami, a potem przetarł oczy.
— No i co widziałeś? — spytał Dom.
— To trudno opisać — odparł Pelorat. — Ściana zdawała się lśnić i migotać, a chwilami sprawiała wrażenie substancji płynnej. Wydawało mi się, jakby miała żebra i zmienną symetrię. Ja… przykro mi, Dom, ale nie bardzo mi się to podobało.
Dom westchnął. — Nie jesteś częścią Gai, więc nie widzisz tego, co my. Przyznam, że spodziewałem się tego. Szkoda! Zapewniam cię, że chociaż te partycypacje ceni się głównie ze względu na ich walory estetyczne, to mają one również praktyczne zastosowanie. Szczęśliwa ściana to trwała, praktyczna, dobra ściana.
— Szczęśliwa ściana? — rzekł z uśmieszkiem Trevize.
— Mamy niejasne wrażenie, że ściana doświadcza czegoś, co jest odpowiednikiem stanu, który określamy mianem szczęścia. Ściana jest szczęśliwa, kiedy jest dobrze zaprojektowana, kiedy opiera się na solidnych fundamentach, kiedy ma symetrię, która nie powoduje nieprzyjemnych napięć. Dobry projekt można zrobić na podstawie matematycznych zasad mechaniki, ale używając odpowiedniej partycypacji można go precyzyjnie opracować nawet w najdrobniejszych, atomowych wręcz, szczegółach. Tu, na Gai żaden rzeźbiarz nie jest w stanie stworzyć pierwszorzędnego dzieła sztuki bez pomocy dobrej partycypacji, a te, które ja wytwarzam, są uważane za znakomite — jeśli wypada mi się chwalić.
Partycypacje do uczestniczenia w odczuciach materii ożywionej — mówił Dom z zapałem typowym dla kogoś, kto dosiadł swego ulubionego konika — którymi się osobiście nie zajmuję, umożliwiają nam z kolei bezpośrednie odczuwanie równowagi ekologicznej. Na Gai, jak na wszystkich światach, równowaga ekologiczna jest raczej prosta, ale tu przynajmniej mamy nadzieję, że uda nam się uczynić ją bardziej złożoną i w ten sposób niezwykle wzbogacić ogólną świadomość.
Trevize wyciągnął rękę, powstrzymując Pelorata i zmuszając go do milczenia. — Skąd wiecie, że jakaś planeta może utrzymać bardziej złożoną równowagę ekologiczną, skoro na wszystkich ta równowaga jest prosta?
— Aha — rzekł Dom spoglądając na niego bystro — chcesz wypróbować starca. Wiesz równie dobrze jak ja, że pierwotna siedziba ludzkości, Ziemia, miała niezwykle skomplikowaną równowagę ekologiczną. Prosta jest tylko na wtórnych, założonych przez Ziemian, światach.
Tu już Pelorat nie mógł wytrzymać w milczeniu. — Ależ to jest właśnie problem, którego rozwiązanie jest dla mnie nadrzędnym celem! Dlaczego Ziemia była jedyną planetą o tak złożonej ekologii? Czym różniła się od innych światów? Dlaczego na milionach milionów innych światów w Galaktyce, światów, na których mogło istnieć życie, powstało tylko niezróżnicowane życie roślinne i rozwinęły się jedynie niewielkie, nieinteligentne organizmy zwierzęce? — Istnieje u nas opowieść o tym — powiedział Dom. — Może to bajka. Nie ręczę za jej autentyczność. Prawdę mówiąc, kiedy się jej słucha bez zastanowienia, brzmi zupełnie jak bajka.
Właśnie w tym momencie weszła Bliss, która nie towarzyszyła im podczas posiłku. Miała na sobie srebrzystą, zupełnie przezroczystą bluzkę. Uśmiechnęła się do Pelorata.
Pelorat poderwał się z miejsca. — Myślałem, że cię już nie zobaczymy.
— Miałam pracę do zrobienia. Musiałam sporządzić raporty. Mogę się teraz do was przyłączyć, Dom?
Dom również się podniósł (ale Trevize siedział dalej). — Proszę bardzo. To prawdziwa przyjemność dla moich starczych oczu patrzeć na ciebie.
— Właśnie dlatego włożyłam tę bluzkę. Pel jest ponad takie rzeczy, a Trev ich nie lubi.
— Jeśli myślisz, Bliss, że jestem ponad to, to mogę cię któregoś dnia zaskoczyć — rzekł Pelorat.
— Byłoby to przyjemne zaskoczenie — powiedziała Bliss i usiadła. Pelorat i Dom również usiedli. — Nie przeszkadzajcie sobie.
— Miałem właśnie przedstawić naszych gościom opowieść o Wieczności — rzekł Dom. — Aby ją zrozumieć, musicie najpierw uświadomić sobie, że może istnieć wiele różnych wszechświatów, faktycznie nieskończenie wiele. Każde wydarzenie, które ma miejsce, może zaistnieć albo nie, a jeśli zaistnieje, to może przebiegać w taki albo inny sposób. Istnieje bardzo wiele takich alternatyw i każda z tych możliwości zapoczątkowuje cały łańcuch przyszłych wydarzeń, które różnią się od innych, będących następstwami innych możliwych wydarzeń, przynajmniej w pewnym stopniu.
Na przykład Bliss, zamiast przyjść akurat teraz, mogła przyjść trochę wcześniej albo dużo wcześniej, albo — przychodząc teraz — mogła mieć inną bluzkę, albo — mając nawet na sobie tę bluzkę — mogła się nie uśmiechać tak prowokująco do starca, jak to ma w zwyczaju. W każdym z tych przypadków, jak również w przypadku bardzo dużej liczby innych możliwych wariantów tego zdarzenia, wypadki w naszym wszechświecie potoczyłyby się innym torem. To samo odnosi się do każdego wariantu każdego innego wydarzenia, choćby było ono nie wiem jak małej wagi.
Trevize wiercił się niecierpliwie na krześle pod — , czas tej przemowy. — To są ogólnie znane rozważania na gruncie mechaniki kwantowej — powiedział w końcu. — Zresztą znane były już w starożytności.
Читать дальше