Musiało to na pewno uderzyć Trevizego już w chwili, kiedy Pelorat przedstawił swoją wizję Ziemi. Nie zareagował od razu tylko dlatego, że jego umysł pochłonięty był sprawą nadajnika nadprzestrzenne — go. Jak tylko problem nadajnika przestał istnieć, myśli Trevizego skupiły się na tym, co mimo woli zasugerował Pelorat.
Chyba najbardziej znaną wypowiedzią Hariego Seldona była jego uwaga dotycząca Drugiej Fundacji, a mówiąca o tym, że znajduje się ona „na przeciwnym końcu Galaktyki” niż Terminus. Seldon nawet wymienił nazwę tego miejsca. Miało ono znajdować się „na Krańcu Gwiazdy”.
Zostało to zapisane przez Gaala Dornicka w jego relacji z dnia poprzedzającego proces Seldona przed sądem Imperium. „Drugi koniec Galaktyki” — tak brzmiały słowa, które Seldon skierował do Dornicka, słowa, nad znaczeniem których łamano sobie od tamtej pory głowy.
Co łączyło jeden koniec Galaktyki z tym „drugim końcem”? Czy była to linia prosta czy spirala, czy koło, czy jeszcze coś innego?
I oto teraz stało się nagle jasne dla Trevizego, zupełnie jakby doznał olśnienia, że nie była to ani linia prosta, ani krzywa, którą trzeba by, czy można by, wytyczyć na mapie Galaktyki. Określenie Seldona było o wiele bardziej subtelne.
Było całkowicie jasne, że na jednym końcu Galaktyki znajdował się Terminus. Leżał on na samym skraju Galaktyki — tak, na skraju ich Fundacji — co nadawało słowu „koniec” dosłowne znaczenie. Był on jednak w czasie kiedy Seldon wypowiadał swe słowa również najmłodszym światem Galaktyki, światem, który dopiero miał być zasiedlony, światem, który właściwie jeszcze nie istniał.
Co, w tym świetle, mogło być drugim końcem Galaktyki? Drugim skrajem Fundacji? Chyba tylko najstarszy świat. I zgodnie z argumentacją, którą przedstawił Pelorat, nie wiedząc w ogóle, że ją przedstawia, mogła to być tylko Ziemia. Druga Fundacja mogła znajdować się na Ziemi.
Ale Seldon powiedział przecież, że drugi koniec Galaktyki był na krańcu gwiazdy. Czy jednak można było stwierdzić, że nie było to określenie metaforyczne? Jeśli prześledzić wstecz historię ludzkości, tak jak to zrobił Pelorat, i przeprowadzić linię prowadzącą od jednego systemu planetarnego do drugiego, od jednej gwiazdy, która świeciła na zamieszkanej planecie do drugiej, z której mogli przybyć na tę pierwszą emigranci, od tej z kolei do innej, która była słońcem systemu planetarnego zasiedlonego jeszcze wcześniej, stamtąd do jeszcze innej i tak dalej, to w końcu musi się dojść do miejsca, gdzie zbiegają się te wszystkie linie, do planety, na której powstała ludzkość. „Krańcem Gwiazdy” była gwiazda, która była słońcem Ziemi.
Trevize uśmiechnął się i rzekł niemal czule:
— Janov, powiedz mi coś więcej o Ziemi.
Pelorat potrząsnął głową.
— Powiedziałem ci wszystko, co wiem. Naprawdę. Więcej znajdziemy na Trantorze.
— Nie, Janov. Nic tam nie znajdziemy. A dlaczego? Dlatego, że nie lecimy na Trantor. Ja kieruję tym statkiem i zapewniam cię, że tam nie lecimy.
Pelorat otworzył usta ze zdziwienia. Przez chwilę starał się złapać oddech i wreszcie powiedział zrozpaczonym głosem:
— Och, drogi przyjacielu!
— Daj spokój, Janov! — odparł Trevize. — Nie rób takiej miny. Znajdziemy Ziemię.
— Ale tylko na Trantorze można…
— Nie, nie można. Trantor jest miejscem, gdzie możesz tylko studiować pokryte kurzem dokumenty i kruche filmy i w końcu stać się tak samo zakurzony i kruchy jak one.
— Przez dziesiątki lat marzyłem…
— Marzyłeś o znalezieniu Ziemi.
— Ale to tylko…
Trevize wstał, pochylił się nad Peloratem, schwycił fałdę jego tuniki i powiedział:
— Nie powtarzaj tego, profesorze. Nie powtarzaj już tego. Kiedy powiedziałeś mi, zanim w ogóle jeszcze wsiedliśmy na ten statek, że mamy szukać Ziemi, to dodałeś, że jesteś pewien, że ją znajdziemy, bo — cytuję twoje własne słowa — „masz wspaniały pomysł”. Teraz nie chcę już słyszeć ani słowa o Trantorze. Chcę, żebyś opowiedział mi o tym wspaniałym pomyśle.
— Ale to musi najpierw zostać potwierdzone! Na razie to tylko pomysł, nadzieja, pewna możliwość.
— Dobrze. Powiedz mi o tym.
— Nie rozumiesz mnie. Po prostu nie rozumiesz. To jest dziedzina, w której nikt poza mną nie przeprowadzał żadnych badań. Nie ma tu nic pewnego. Nic nie jest stwierdzone czy rzetelnie udokumentowane. Mówi się o Ziemi tak, jakby jej istnienie było faktem, ale również tak, jakby było mitem. Są na ten temat miliony sprzecznych opowieści…
— No dobrze, to na czym wobec tego polegają twoje badania?
— Jestem zmuszony zbierać wszelkie podania, wszelkie legendy, mgliste mity, okruchy rzekomej historii. Nawet dzieła literackie. Słowem, wszystkie teksty, które zawierają słowo Ziemia czy wyrażenie „planeta, z której pochodzi ludzkość”. Od ponad trzydziestu lat zbieram wszystko, co można znaleźć na ten temat na jakimkolwiek świecie. Gdybym teraz mógł zdobyć jakieś bardziej wiarygodne informacje w Bibliotece Galaktycznej na… Ale nie chcesz, żebym nawet wymawiał tę nazwę.
— Tak… Nie wymawiaj jej. Powiedz mi lepiej, że jedna z tych wzmianek zwróciła twoją uwagę i wyjaśnij, dlaczego uważasz, że ta jedna jedyna może być prawdziwa.
Pelorat potrząsnął głową. — Wybacz mi, Golan, to co powiem, ale mówisz jak polityk albo żołnierz. Historyk nie postępuje w taki sposób.
Trevize wziął głęboki oddech, żeby opanować zniecierpliwienie.
— W porządku, Janov. Powiedz mi, jak postępuje historyk. Mamy dwa dni. Oświeć mnie.
— Nie można opierać się na jakimś jednym micie czy nawet na jednej grupie mitów. Musiałem zebrać je wszystkie, przeanalizować, poklasyfikować, zastąpić odpowiednimi symbolami różne aspekty przedstawionych w nich sytuacji, takie, na przykład, jak opowieści o nieprawdopodobnych warunkach pogodowych, szczegóły astronomiczne systemów planetarnych będące w sprzeczności ze stanem faktycznym, miejsce pochodzenia mitycznych herosów, których przekazy określają jako przybyłych z innych planet i setki innych rzeczy. Nie ma sensu przedstawiać tu pełnej listy. Nie starczyłoby nawet dwóch dni. Poświęciłem na to ponad trzydzieści lat, mówię ci.
Potem opracowałem dla komputera specjalny program, który miał mi umożliwić znalezienie elementów wspólnych dla wszystkich tych mitów, legend i tak dalej i wyeliminowanie faktycznych niedorzeczności i nieprawdopodobieństw. W ten sposób stopniowo uzyskałem model planety, któremu musiała odpowiadać Ziemia. W końcu, jeśli wszystkie istoty ludzkie pochodzą z jednej planety, to ta planeta musi posiadać cechę, o której mówią wszystkie mity o pochodzeniu, wszystkie opowieści o herosach… Chcesz, żebym ci to przedstawił ze wszystkimi szczegółami matematycznymi?
— Nie w tej chwili, dziękuję — powiedział Trevize. — A skąd wiesz, że te twoje obliczenia nie wywiodą cię w pole? Wiemy na pewno, że Terminus został założony pięćset lat temu i że pierwsi osadnicy przybyli tu co prawda z Trantora, ale zostali zebrani z dziesiątków, jeśli nie setek, innych światów. Gdyby jednak ktoś nie wiedział o tym, to mógłby przypuszczać, że Hari Seldon i Salvor Hardin, z których żaden nie urodził się na Terminusie, przybyli tam z Ziemi i że Trantor był w rzeczywistości inną nazwą
Ziemi. A sam Trantor, gdyby szukano go, opierając się na jego opisie z czasów Seldona, przedstawiającym go jako świat pokryty w całości metalem, nigdy nie zostałby znaleziony i mógłby też być poczytany za mit. Pelorat wyglądał na zadowolonego.
Читать дальше