Jeremiej Parnow - Zbudź się w Famaguście

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeremiej Parnow - Zbudź się w Famaguście» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1983, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zbudź się w Famaguście: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbudź się w Famaguście»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

…Wielki Architekt, w którego istnienie Smith w żaden sposób nie mógł uwierzyć, powinien być wszechwiedzący i w konsekwencji nie potrzebował stosować żadnych prób czy testów. Należało również wykluczyć starodawne czary, bowiem w żaden sposób nie dało się ich pogodzić z aparatem latającym. A wiec, Bóg z nimi, z niespójnymi stereotypami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie jak wytarte jednocentówki. Z tajemniczych przybyszów, dobroczyńców z dalekiej przyszłości trudniej było zrezygnować, ale Smith i ten balast wyrzucił za burtę.
Nieznane, z którym nikt i nigdy jeszcze nie miał okazji się zetknąć, wydało mu się pustką…

Zbudź się w Famaguście — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbudź się w Famaguście», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czy musimy ustalać to już teraz? — skrzywił się Amerykanin. Nie chciał kłamać bez wyraźnej konieczności.

Oczywiście, sir. Od tego, jak długa będzie droga, zależy ile weźmiemy prowiantu. — Ang Temba był niemile zaskoczony lekkomyślnością swego zleceniodawcy. — Ilość jucznych zwierząt również. — Cóż robić, musi mu przypominać podstawowe zasady. — I poganiacze też powinni wiedzieć z góry, dokąd mają iść.

— Ma pan całkowitą racje, mister Temba — Smith położył dłoń na sercu. — Ale, widzi pan, chciałbym trochę połazić po okolicy… Może, jeśli się uda, zejdziemy z przełęczy Lha-la w dolinę, by dopiero potem przejść granią do Mustang… Nie ma pan nic przeciwko temu?

— Jak sahib sobie życzy — obojętnie zgodził się przewodnik. — Tylko, że ja nie znam tej drogi.

— To nie szkodzi, mister Temba — Smith protekcjonalnie poklepał po ramieniu wiernego „Tygrysa”. Poszukamy wspólnie, a w ostateczności zawsze możemy wrócić.

— W takim wypadku należy wszystko obliczyć jak na najdłuższą drogę. — No to właśnie tak zrobimy.

— Trzeba będzie dokupić jeszcze żywności.

— Czy możemy wyruszyć jutro? — zapytał Smith. — Pojutrze — oznajmił kategorycznie Ani Temba. — Dobrze, ale potrzebny będzie jeszcze jeden koń.

— Dla kogo?

— Dla mister MacDonalda, alpinisty. Uprzejmie zgodził się nam towarzyszyć.

— Nie, sahib.

— Co, nie? — próbował uściślić Smith.

— Nie ma odpowiedniego konia?

— W naszym kontrakcie nie ma mowy o mister MacDonaldzie.

— Ale przecież nie będe od pana wymagał żadnych specjalnych usług! — zawołał zaskoczony Smith. Poza tym, możemy uzgodnić odpowiednią dopłatę do umówionej sumy. Mam nadzieje, że tutejsze władze nie odmówią poświadczenia umowy.

— Nie o to chodzi, sir — niechętnie przyznał się Szerpa. — Po prostu nie chciałbym prowadzić mister MacDonalda do doliny.

— Ale dlaczego, przyjacielu? Dlaczego?

— Jakby to panu powiedzieć, sir. Jednym słowem sprawiałoby mi to przykrość.

— Panu, Temba, czy może komuś innemu? — spytał, zasępiwszy się Amerykanin. — Mam nadzieje, że możemy być ze sobą zupełnie szczerzy.

— Tak, bardzo pana szanuje, sir, ale mądrzy ludzie uważają, że mister MacDonald ma czarną aurę. On nie powinien iść do doliny.

— Szkoda — zmartwił się Smith. — A ja, głupi, dałem mu słowo… Co mam teraz zrobić? — Pewnie trzeba pomyśleć, sir?

— Czy lamowie nie mogliby nam pomóc? Zdjąć, czy rozproszyć te jego aurę? Słyszałem, że można coś takiego zrobić.

— Dla lamów nie ma rzeczy niemożliwych, sir.

— No, tośmy się umówili! — Smith jeszcze raz poklepał Szerpę przyjacielskim gestem po ramieniu. W gompie na wzgórzu klasztornym Temba oddał Buddom całe srebro, które pozostało mu z zakupów i poprosił lamę, by jak najszybciej zdjął z niego urok.

Staruszek dotknął suchymi, chłodnymi palcami pochylonej głowy Szerpy i wymamrotał oczyszczające mantry. Pod jego dotknięciem znów powrócił do duszy spokój.

— Obcy darni rzucił na mnie urok — śmierć — poskarżył się Ang Temba. W jego duszy tliła się nadzieja na zmianę wyroków losu.

— Śmierci nie ma uspokoił go lama. — Istnieje tylko przeszłość, przyszłość i czterdzieści dziewięć dni bardo, które je rozdziela. Nie bój się, idź…

11

Abbas obdarł ze skóry i podzielił pozostawioną przez giaura kobyłę i przygotował, podwędziwszy jej lekko nad ogniskiem, suszone mięso. Było co prawda nieco twarde, ale pachniało apetycznie, o wiele lepiej niż bawole. W suchym i czystym powietrzu gór nie groziło mu popsucie.

Koło głazu, za którym zdołał się ukryć Amerykanin — Abbas wszystkich giaurów nazywał jednakowo — znalazł wygodną jaskinie, a na szerokim, żwirowatym brzegu leżało mnóstwo przyniesionych przez wodę gałęzi, a nawet całych pni. O mieszkanie i opał mógł się wiec nie martwić.

Abbas wziął dywanik i zszedł do potoku, aby modlitwą al-isza złożyć hołd nadchodzącej nocy.

Gdy wypowiedział już odpowiednie wersety i wykonywał właśnie itidal, to jest wyprostowywał się po ostatnim pokłonie, za jego plecami rozbłysła latarka. Zastygł na klęczkach, z podniesionymi rękoma w świetlnej elipsie, która natychmiast zgasiła i gwiazdy i odblask piany na wodnym pyle.

— Wstań — rozległ się cichy rozkaz.

Abbas wstał. Promień powtórzył jego ruch.

— Ręce na kark. Odwróć się.

Teraz latarka świeciła mu prosto w oczy. Ktoś go z ciemności uważnie oglądał. — Dlaczego do mnie strzelałeś? — po długiej chwili milczenia padło nieoczekiwane pytanie. — Przecież to ty zastrzeliłeś mojego konia?

Abbas drgnął i oblizał wyschnięte nagle wargi.

— To był przypadek, prawda? — padło następne pytanie.

— Tak, sir — wykrztusił z trudem kontrabandzista. — Celowałem w pana, sir.

— Dlaczego więc nie doprowadziłeś sprawy do końca? — W spokojnym, pewnym tonie głosu zabrzmiała ironiczna i jakby przyjacielska nutka. — Odpowiadaj, nie bój się…

— Nie wiem, sir — po chwili namysłu przyznał uczciwie Abbas.

— Przecież był ci potrzebny tylko koń, czyż nie? Wcale nie miałeś zamiaru na mnie polować?

— Nie, nie miałem, sir… Mogłem pana zabić, sir, kiedy zdejmował pan siodło, albo potem, na drodze, ale tego nie zrobiłem.

— I to był błąd. Nie musiałbyś teraz stać i czekać na wyrok.

— To prawda, sir.

— Podobasz mi się, chłopie. Odnoszę wrażenie, że mimo wszystko będziemy mogli jeszcze się zaprzyjaźnić. Jak sądzisz?

— Bardzo bym chciał, sir.

— Możesz opuścić ręce… Kim jesteś?

— Nazywam się Abbas Rahman, sir.

— Jak się tu znalazłeś?

— Odłączyłem się od karawany.

— Jakiej?

— Kupieckiej, sir. Byłem strażnikiem.

— Jak to się stało?

— Zeszła lawina. Cudem ocalałem, sir.

— Ach, lawina — w głosie przysłuchującego go człowieka dała się słyszeć ironia. — A w którym miejscu zeszła?

— Na podejściach do Niebieskiego Wąwozu — niechętnie wykrztusił Abbas. Czuł, że to kłamstwo nie wyjdzie mu na dobre.

— Jakie towary wieźli kupcy?

— Różne, sir… Nie interesuje się cudzymi sprawami.

— A wiec heroina to twój prywatny handelek? — Pod nogi przemytnika ciężko upadł plastykowy woreczek.

Abbas drgnął i sprężył się cały gotów do skoku poza świetlny krąg, ale władczy głos natychmiast zgasił ten nieświadomy, prawne instynktowny impuls.

— Nie ruszać się! Bo zarobisz kulę.

— Tak jest, sir — Abbas uniósł ręce w uspokajającym geście. — Nie zrobię nic złego

— Widzę, że można się z tobą dogadać — głos podstępnego giaura który jak widać zdążył już obszukać jaskinię, znowu stał się przyjacielski. — Opowiedz mi wszystko tak, jak było naprawdę i wtedy pomyślimy co robić dalej…

— To nie moje — Abbas ostrożnie dotknął woreczek czubkiem buta — przez pomyłkę wziąłem cudzy ładunek.

— Narkotyki mnie nie interesują. I w ogóle, możesz być spokojny, nie jestem z policji.

— Ach tak, sir…

— A wiec, co naprawdę stało się w Niebieskim Wąwozie?

Abbas przez chwile milczał, porządkując myśli a następnie dokładnie i całkiem szczerze opowiedział o zasadzce i wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce po strzelaninie

— A teras… Wróćmy do samego początku — zaproponował człowiek z latarką wysłuchawszy uważnie przemytnika. — Po co był ci potrzebny koń?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbudź się w Famaguście»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbudź się w Famaguście» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Jordan - Ścieżka Sztyletów
Robert Jordan
Robert Jordan - Wschodzący cień
Robert Jordan
Candace Bushnell - Szminka w wielkim mieście
Candace Bushnell
Candace Bushnell - Seks w wielkim mieście
Candace Bushnell
Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau
Marek Krajewski
Matthew Pearl - Cień Poego
Matthew Pearl
Larry Niven - Pierścień
Larry Niven
libcat.ru: книга без обложки
Krystyna Siesicka
Arthur Conan Doyle - Groźny cień
Arthur Conan Doyle
Guillaume Apollinaire - L'hérésiarque et Cie
Guillaume Apollinaire
Отзывы о книге «Zbudź się w Famaguście»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbudź się w Famaguście» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x