Nie rozumiesz tego? Nie rozumiesz, co to dla mnie znaczyło? Nigdy przedtem nikt… No więc… hołubiłem to uczucie. Panowałem nad uczuciami innych, ale zdradziły mnie moje własne uczucia. Widzisz, trzymałem się z dala od jej umysłu, nie manipulowałem nim. Za bardzo ceniłem to naturalne uczucie. To był mój błąd — pierwszy błąd.
Ty, Toran, byłeś stale pod kontrolą. Nigdy mnie nie podejrzewałeś, nigdy o nic nie wypytywałeś, nigdy nie dostrzegałeś we mnie nic dziwnego czy szczególnego. Na przykład wtedy, kiedy zatrzymał nas statek „filijski”. Nawiasem mówiąc, znali nasze położenie, bo cały czas byłem z nimi w kontakcie, tak jak przez cały czas byłem w kontakcie ze swoimi generałami. Kiedy nas zatrzymali, zostałem zabrany na pokład ich statku, aby nastawić uczuciowo Hana Pritchera, który znajdował się tam w charakterze więźnia. Kiedy opuszczałem ich statek, był już pułkownikiem, człowiekiem Muła i dowódcą statku. Ta cała gra była zbyt przejrzysta nawet dla ciebie, Toran. Mimo to przyjąłeś moje wyjaśnienie tej sprawy, chociaż roiło się w nim od sprzeczności. Rozumiesz, co mam na myśli?
Toran skrzywił się i rzekł wyzywającym tonem:
— Jak utrzymywałeś kontakt ze swoimi generałami?
— Nie było z tym żadnych problemów. Ultrafalówki są łatwe w obsłudze i mają niewielkie rozmiary. Zresztą tak naprawdę nikt nie mógł mnie nakryć! Każdy, kto by mnie zastał przy nadajniku, odszedłby z luką w pamięci. Zdarzyło się tak parę razy.
Na Neotrantorze moje durne uczucia zdradziły mnie raz jeszcze. Bayta nie była pod moją kontrolą, ale mimo to być może nigdy nie zaczęłaby mnie podejrzewać, gdybym nie stracił głowy i postąpił inaczej z następcą tronu. Jego zamiary w stosunku do Bayty zdenerwowały mnie. Zabiłem go. Było to głupie. Wystarczyłaby nie wzbudzająca podejrzeń walka.
Jednak nawet mimo tego jej podejrzenia nie przerodziłyby się w pewność, gdybym powstrzymał Pritchera i nie pozwolił mu na tę paplaninę tutaj, albo gdybym poświęcił mniej uwagi Misowi, a więcej wam… — wzruszył ramionami.
To koniec opowieści? — spytała Bayta.
— Koniec.
— No i co teraz?
— Będę kontynuował swój program. Wątpię, żebym w tych zdegenerowanych czasach znalazł drugiego człowieka o takim mózgu i tak wykształconego jak Ebling Mis. Będę musiał szukać Drugiej Fundacji w inny sposób. W pewnym sensie pokonaliście mnie.
Bayta poderwała się na nogi i krzyknęła triumfująco:
— W pewnym sensie? Tylko w pewnym sensie? Pokonaliśmy cię całkowicie! Wszystkie twoje zwycięstwa, poza Fundacją, nic się nie liczą, gdyż Galaktyka jest teraz barbarzyńską pustką. Zresztą pokonanie Fundacji jest też niewielkim sukcesem, gdyż nie została ona zaprojektowana po to, żeby pokonywać kryzysy takiego rodzaju, jak ten, który ty wywołałeś. Musisz zwyciężyć Drugą Fundację — Drugą Fundację, a to właśnie jest ta Fundacja, która cię pokona. Twoją jedyną szansą było zlokalizować ją i pokonać, zanim zdąży się przygotować. Teraz ci się to nie uda. Z każdą minutą będzie bardziej gotowa na odparcie twojego ataku. Przekonasz się o tym, kiedy uderzy w ciebie i zakończy się krótki okres twego panowania i staniesz się jednym z tych dumnych zdobywców, którzy przemykają jak meteor po krwawym niebie historii.
Oddychała z trudem, tracąc prawie głos ze wzburzenia:
— I to my cię pokonaliśmy — Toran i ja. Umrę z pogodną twarzą.
Ale smutne, brązowe oczy Muła były znowu smutnymi, brązowymi, pełnymi miłości oczami Magnifica.
— Nie zabiję ani ciebie, ani twojego męża. W końcu nie możecie mi już bardziej zaszkodzić, a zabicie was nie wskrzesi Eblinga Misa. Ja sam ponoszę odpowiedzialność za swoje błędy. Możecie odejść, twój mąż i ty. Idźcie w pokoju, w imię tego, co nazywam… przyjaźnią.
— A tymczasem — dodał w nagłym przypływie dumy — jestem wciąż Mułem, najpotężniejszym człowiekiem w całej Galaktyce. I mimo wszystko pokonam Drugą Fundację.
Bayta ze spokojem i pewnością wypuściła swą ostatnią strzałę.
— Nie pokonasz! Mam jeszcze wiarę w mądrość Seldona. Będziesz nie tylko pierwszym, ale i ostatnim władcą ze swojej dynastii.
Coś ubodło Magnifica.
— Z mojej dynastii? Owszem, często o tym myślałem. O tym, że mógłbym założyć dynastię. Że mógłbym mieć odpowiednią małżonkę.
Bayta nagle zrozumiała jego spojrzenie i zmartwiała ze zgrozy.
Magnifico potrząsnął głową.
— Wyczuwam twoją odrazę, ale to niemądre. Gdyby rzeczy miały się inaczej, bez trudu uczyniłbym cię szczęśliwą. Byłaby to sztuczna ekstaza, ale nie różniłaby się od naturalnej emocji. Ale rzeczy nie mają się inaczej. Nazwałem się Mułem… ale oczywiście nie z powodu mojej siły…
Odszedł, nie obejrzawszy się ani razu.