Ebling Mis siedział nieruchomo, z głową pochyloną nad okularami projektora. Obok zastygłego w bezruchu badacza siedział wciśnięty w krzesło Magnifico — kłębek kościstych członków, z nosem podkreślającym chudość oblicza i przenikliwym, uważnym spojrzeniem.
Bayta rzekła miękko:
— Magnifico…
Magnifico powstał niezdarnie z krzesła.
— Tak, pani? — szepnął żarliwie.
— Magnifico — powiedziała Bayta — Toran poszedł na farmę i szybko nie wróci. Czy byłbyś tak dobry i zaniósł mu kartkę ode mnie?
— Z przyjemnością, pani. Jestem na twoje rozkazy, choć z mych skromnych usług niewiele możesz mieć pożytku.
Została sama z Eblingiem Misem, który nawet się nie poruszył. Położyła stanowczym ruchem dłoń na jego ramieniu.
— Ebling…
Psycholog drgnął i krzyknął ze złością:
— O co chodzi?
Zmrużył oczy i spojrzał na nią.
To ty, Bayta? Gdzie jest Magnifico?
— Wysiałam go stąd. Chcę przez chwilę być z tobą sama. Chcę z tobą pomówić, Ebling — rzekła dobitnie akcentując słowa.
Psycholog zrobił ruch, jakby chciał wrócić do swego projektora, ale Bayta mocno trzymała go za ramię. Pod rękawem wyraźnie wyczuwała kość. Od chwili przylotu na Trantora ciało Eblinga Misa wydawało się topnieć jak śnieg. Twarz mu wychudła i pożółkła. Pokrywał ją kilkudniowy zarost. Przygarbił się, co było widać nawet gdy siedział.
— Magnifico nie sprawia ci kłopotu, Ebling? Siedzi tu dzień i noc.
— Nie, nie! Skądże znowu? Dlaczego miałby mi sprawiać kłopot? Siedzi cicho i nigdy mi nie przeszkadza. Czasem przynosi mi i odnosi filmy, wydaje się odgadywać moje myśli. Niech tu siedzi.
— Dobrze, Ebling… ale czy on cię nie zastanawia? Czy słyszysz mnie? Nic cię w nim nie zastanawia?
Przystawiła energicznie krzesło do jego krzesła i wpatrywała się w jego twarz tak intensywnie, jakby chciała wydobyć odpowiedź z jego oczu. Ebling Mis potrząsnął głową.
— Nie. O co ci chodzi?
— O to, że i pułkownik Pritcher, i ty utrzymujecie, że Muł potrafi manipulować ludzkimi uczuciami. Jesteś pewien, że to prawda? Czy Magnifico nie przeczy tej teorii?
Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Z trudem powstrzymała się, aby nie potrząsnąć psychologiem.
— Co się z tobą dzieje, Ebling? Magnifico był błaznem Muła. Dlaczego Muł nie wzbudził w nim wiary i miłości do siebie? Dlaczego on jeden jedyny ze wszystkich, którzy zetknęli się z Mułem, tak go nienawidzi?
— Ależ… ależ Muł ustawił jego uczucia. Oczywiście, Bay! — W miarę jak mówił, wydawał się być coraz bardziej pewny swoich słów. — Myślisz, że Muł traktuje swego błazna tak samo jak swoich generałów? Od nich potrzebuje wiary i wierności, ale od błazna tylko lęku. Czy nigdy nie zauważyłaś, że ten ustawiczny stan lęku, w którym żyje Magnifico, jest patologiczny? Myślisz, że to naturalne i normalne, że istota ludzka jest cały czas tak przerażona jak on? Taki lęk staje się komiczny. Taki prawdopodobnie wydawał się Mułowi, a przy okazji był mu na rękę, gdyż dzięki temu nie zorientowaliśmy się wcześniej w czym mógłby nam pomóc Magnifico.
To znaczy, że informacje Magnifica o Mule były nieprawdziwe? — spytała Bayta.
— Były mylące. Były zabarwione patologicznym lękiem. Muł nie jest, jak myśli Magnifico, żadnym olbrzymem. Bardziej prawdopodobne jest to, że poza swoimi niezwykłymi zdolnościami psychicznymi jest zwyczajnym człowiekiem. Ale jeśli podobało mu się być supermanem w oczach biednego Magnifica… — psycholog wzruszył ramionami. — W każdym razie informacje Magnifica nie są już ważne.
— A co jest wobec tego ważne?
Ale Mis, zamiast odpowiedzi, strząsnął jej rękę i wrócił do projektora.
— Co jest wobec tego ważne? — powtórzyła. — Druga Fundacja? Psycholog zerknął na nią.
— Czyżbym ci już coś o tym mówił? Nie przypominam sobie tego. Jeszcze nie jestem gotów. Co ci powiedziałem?
— Nic! — odparła Bayta gwałtownie. — Na Galaktykę, nic mi nie powiedziałeś, ale chciałabym, żebyś to wreszcie zrobił, bo jestem już śmiertelnie zmęczona. Kiedy to się skończy?
Ebling Mis popatrzył na nią uważnie i powiedział ze smutkiem:
— No, moja… moja kochana, nie chciałem cię urazić. Czasami zapominam… kto jest moim przyjacielem. Czasami wydaje mi się, że nie wolno mi mówić o tym wszystkim. Trzeba utrzymać to w tajemnicy — przed Mułem, nie przed tobą, moja droga — pogładził ją przyjaźnie po ramieniu.
— Co z tą Drugą Fundacją? — spytała. Głos Misa przeszedł od razu w cichy szept.
— Wiesz jak starannie Seldon ukrył wszystkie ślady? Sprawozdania ze Zjazdu Psychologów nic by mi nie dały, gdybym, zaledwie miesiąc temu, nie doznał dziwnego olśnienia. Nawet teraz wydaje mi się, że to zbyt niepewne. Referaty przedstawione na zjeździe często nie mają ze sobą związku, a zawsze są niejasne. Wiele razy zastanawiałem się czy sami uczestnicy zjazdu wiedzieli dokładnie, o co chodzi Seldonowi. Czasem myślę, że ten zjazd był dla Seldona tylko olbrzymią fasadą, za którą on sam, w pojedynkę, wzniósł gmach…
— Obu Fundacji? — wtrąciła niecierpliwie Bayta.
— Drugiej Fundacji! Z naszą Fundacją sprawa była prosta. Ale o Drugiej Fundacji wiadomo tylko jak się nazywała. Wymienia się jej nazwę, ale jeśli są tam jakieś konkretne informacje o niej, to są one głęboko ukryte we wzorach matematycznych. Jest wiele rzeczy, których nadal ni w ząb nie rozumiem, ale od siedmiu dni te okruchy informacji, które udało mi się zebrać, zaczynają się układać w pewien, co prawda mglisty, obraz.
Fundacja Numer Jeden była światem naukowców zajmujących się materią. Skoncentrowano tam ginącą naukę Galaktyki w takich warunkach, żeby mogła ożyć na nowo. Nie było tam żadnego psychologa. Ten szczególny wyjątek musiał służyć jakiemuś celowi. Zwykle tłumaczono to tym, że psychohistoria Seldona działa najlepiej tam, gdzie poszczególne elementy tego procesu, jednostki ludzkie, nie wiedzą nic o tym, co ma nastąpić i dlatego we wszystkich sytuacjach reagują naturalnie. Czy mówię jasno… Tak, profesorze.
— Wobec tego słuchaj uważnie. Fundacja Numer Dwa była światem naukowców zajmujących się psychiką. Była lustrzanym odbiciem naszego świata. Tam królowała psychologia, nie nauki fizykalne. Rozumiesz? — zakończył triumfalnie.
— Nie.
— No, pomyśl, Bayta. Rusz głową. Hari Seldon dobrze wiedział, że jego psychohistoria jest w stanie przewidzieć tylko prawdopodobne sytuacje, że nigdy nie daje całkowitej pewności. Zawsze był pewien margines błędu i w miarę upływu czasu ten margines powiększał się w postępie geometrycznym. Naturalnie, Seldon starał się przed tym zabezpieczyć najlepiej jak tylko mógł. Nasza Fundacja była światem kwitnących nauk ścisłych. Mogła zwyciężać armie i bronie. Sile mogła przeciwstawić siłę. Ale w przypadku agresji psychicznej takiego mutanta jak Muł?
— To byłoby zadanie dla psychologów z Drugiej Fundacji! — Bayta czuła rosnące podniecenie.
— Tak, tak, tak! Oczywiście!
— Ale dotąd nic nie zrobili w tej sprawie.
— Skąd wiesz, że nie? Bayta zastanowiła się.
— Nie wiem — odparła. — Masz jakiś dowód, że coś robią?
— Nie. Jest wiele czynników, o których nic nie wiem. Druga Fundacja nie mogła powstać od razu w pełni rozkwitu, tak jak i my. Rozwijaliśmy się i rośliśmy w siłę powoli. Z nimi musiało być tak samo. Gwiazdy tylko wiedzą, jak silni są teraz. Czy mają dość sił, aby walczyć z Mułem? A po pierwsze — czy w ogóle są świadomi tego niebezpieczeństwa? Czy mają zdolnych przywódców?
Читать дальше