Nie mogli ryzykować takich poszukiwań, wiec postarali się, żebym powrócił na Rhodię. I tam mnie odstawili.
— Co? — krzyknął Biron. — Przecież to dopiero było ryzyko! Jak tego dokonali?
— Nie wiem. — Gillbret smukłymi palcami przeczesał siwiejące włosy; jego oczy wyglądały, jakby usiłował zajrzeć w dawne pokłady pamięci. — Przypuszczam, że mnie uśpili. Nic nie pamiętam. Tylko jakieś strzępy… Kiedy otworzyłem oczy, byłem znów na Krwiopijcy , w przestrzeni kosmicznej w pobliżu Rhodii.
— Czy ciała członków załogi wciąż leciały za statkiem? Nie odczepiono ich podczas lądowania na planecie? — spytał Biron.
— Tak.
— Czy po twojej wizycie na planecie rebelii pozostały jakiekolwiek ślady?
— Żadnych. Tylko moje wspomnienia.
— Skąd wiedziałeś, że jesteś w pobliżu Rhodii?
— Nie wiedziałem. Masometr wskazywał obecność planety. Znowu użyłem radia, i tym razem przyleciał statek z Rhodii. Jeszcze tego samego dnia opowiedziałem wszystko tyrannejskiemu komisarzowi, oczywiście z odpowiednimi modyfikacjami, nie wspominając słowem o świecie rebeliantów. Powiedziałem, że meteor uderzył już po ostatnim skoku. Nie chciałem, aby Tyrannejczycy zorientowali się, że wiem o automatycznie dokonywanych skokach.
— Myślisz, że rebelianci odkryli tę drobnostkę? Powiedziałeś im o tym?
— Nie. Nie miałem okazji. Nie byłem tam wystarczająco długo. Świadomy, oczywiście. Nie wiem, jak długo pozostawałem nieprzytomny i nie orientuję się, do czego doszli sami.
Biron patrzył na ekran. Sądząc po ostrości obrazu, statek, na którym się znajdowali, mógłby tkwić nieruchomo w przestrzeni. Bezlitosny podróżował z prędkością szesnastu tysięcy kilometrów na godzinę, ale cóż to oznacza wobec niezmierzonych przestrzeni kosmosu? Gwiazdy lśniły nieruchome. Ich blask wywierał na niego iście hipnotyczny wpływ.
— Dokąd więc się udajemy? — spytał Biron. — Domyślam się, że nie wiesz, gdzie leży planeta rebelii?
— Nie wiem. Ale znam kogoś, kto wie. Jestem tego prawie pewien. — Gillbret był pełen entuzjazmu.
— Kto?
— Autarcha Lingane.
— Lingane? — skrzywił się Biron. Gdzieś słyszał niedawno tę nazwę, ale nie mógł jej skojarzyć. — Dlaczego właśnie on?
— Lingane to ostatnie królestwo podbite przez Tyrannejczyków. Jeszcze nie jest im tak podporządkowane jak inne. Czyż nie brzmi to logicznie?
— Dość logicznie. Ale nie do końca.
— Jeśli chcesz czegoś więcej, jest jeszcze twój ojciec.
— Mój ojciec? — przez chwilę Biron zapomniał, że jego ojciec nie żyje. Ujrzał go oczyma duszy, stojącego przed nim, dostojnego i żywego, ale nagle pamięć wróciła i ogarnął go chłód. — Co ma z tym wspólnego mój ojciec?
— Był u nas sześć miesięcy temu. Miałem pewne podejrzenia co do celu jego wizyty. Podsłuchałem kilka jego rozmów z moim kuzynem Hinrikiem.
— Stryju! — wtrąciła gwałtownie Artemizja.
— Tak, kochanie?
— Nie miałeś prawa podsłuchiwać prywatnych rozmów ojca.
— Oczywiście, że nie — Gillbret wzruszył ramionami. — Ale to zabawne i bardzo użyteczne.
— Chwileczkę — przerwał im Biron. — Mówisz, że mój ojciec złożył wizytę na Rhodii sześć miesięcy temu — ożywił się.
— Tak.
— Powiedz mi, czy interesował się zbiorami starożytnych dokumentów. Mówiłeś, że suweren ma pokaźną kolekcję dotyczącą historii Ziemi.
— Tak mi się zdaje. Biblioteka jest dość znana i zwykle udostępnia się ją dostojnym gościom, jeśli oczywiście wyrażają zainteresowanie. Z reguły nikt jednak z niej nie korzysta, ale twój ojciec — tak. Tak, przypominam sobie bardzo dobrze. Spędził w niej prawie cały dzień.
To by się zgadzało. Pół roku temu ojciec po raz pierwszy poprosił go o pomoc.
— Przypuszczam, że dobrze znasz zbiory?
— Oczywiście.
— Czy w bibliotece znajdują się jakieś materiały mogące sugerować istnienie na Ziemi dokumentu o wielkim znaczeniu militarnym?
Gillbret spojrzał na niego nie rozumiejącym wzrokiem.
— Gdzieś w ostatnich wiekach Ziemi musiał istnieć taki dokument — kontynuował Biron. — Mogę tylko powiedzieć, że mój ojciec uważał go za rzecz najwyższej wagi w Galaktyce. I najbardziej niebezpieczną. Miałem go dla niego zdobyć, ale zbyt pospiesznie opuściłem Ziemię, no i — głos mu zadrżał — ojciec zmarł zbyt wcześnie.
— Nie wiem, o czym mówisz.
— Nic nie rozumiesz. Ojciec powiadomił mnie o nim przed sześcioma miesiącami. Musiał znaleźć jakieś ślady w bibliotece na Rhodii. Czy domyślasz się, czego mógł się dowiedzieć?
Gillbret przecząco pokręcił głową.
— Dobrze. Kontynuuj swoją opowieść — powiedział Biron.
— Twój ojciec i mój kuzyn rozmawiali o autarsze Lingane. Pomimo ostrożnych sformułowań twojego ojca, Bironie, z jego słów wynikało, że autarcha jest inspiratorem i mózgiem buntu.
Później zaś przybyła — zawahał się — misja z Lingane. Przewodził jej osobiście autarcha. Ja… ja powiedziałem mu o planecie rebeliantów.
— Przed chwilą stwierdziłeś, że nie mówiłeś o tym nikomu.
— Z wyjątkiem autarchy. Musiałem poznać prawdę.
— I co ci odpowiedział?
— Praktycznie nic. Ale był bardzo ostrożny. Czy mógł mi zaufać? Mogłem przecież pracować dla Tyrannejczyków. Skąd miał wiedzieć? Ale nie zatrzasnął drzwi. To nasza jedyna wskazówka.
— Skoro tak — powiedział Biron — to lecimy na Lingane. Przypuszczam, że jest to miejsce równie dobre jak każde inne.
Wspomnienia o ojcu przygnębiły go i na chwilę wszystko straciło znaczenie. Niech będzie Lingane.
Niech będzie Lingane! Łatwo powiedzieć. Ale jak poprowadzić statek na odległość trzydziestu pięciu lat świetlnych? Trzysta bilionów kilometrów. Trójka z czternastoma zerami. Pokonując szesnaście tysięcy kilometrów na godzinę (obecna prędkość Bezlitosnego ), podróżowaliby ponad dwa miliony lat.
Biron, zdesperowany, przeglądał Standardowe efemerydy galaktyczne . Były tam wyliczone dziesiątki tysięcy gwiazd, a pozycję każdej z nich opisywały trzy wielkości, oznaczone greckimi literami: P (rhō), Θ (thēta) i Φ (phī).
P oznaczała odległość od środka Galaktyki w parsekach; Θ — kąt między płaszczyzną Galaktyki a standardową linia Galaktyki (prostą łączącą środek Galaktyki ze słońcem planety Ziemi); Φ — kąt między standardową linią Galaktyki a płaszczyzną prostopadłą do płaszczyzny Galaktyki; dwie ostatnie wartości podane były w radianach. Mając te trzy dane, można określić położenie dowolnej gwiazdy w przestrzeni.
Ale tylko określonego dnia. Dodatkowo, oprócz danych o położeniu w konkretnym dniu, niezbędne były jeszcze informacje o własnym ruchu gwiazdy, zarówno jego prędkość jak i kierunek. Była to niewielka poprawka, ale niezbędna. Milion kilometrów to w relacjach międzygwiezdnych niewiele, ale dla statku kosmicznego jest to znacząca odległość.
Trzeba było także ustalić położenie statku. Odległość od Rhodii czy, ściślej mówiąc, od słońca Rhodii, w przestrzeni kosmicznej bowiem potężne pole grawitacyjne gwiazdy całkowicie tłumi przyciąganie planet, można odczytać ze wskazań masometru. Trudniej wyznaczyć położenie w stosunku do standardowej linii Galaktyki. Biron ustalił współrzędne dwóch innych gwiazd i znając odległość od słońca Rhodii, mógł obliczyć aktualną pozycję statku.
Wszystkie obliczenia były przybliżone, ale miał nadzieję, że wykonał je dostatecznie dokładnie. Znając swoje położenie i pozycję słońca Lingane, Biron musiał tylko ustawić przyrządy sterownicze na właściwy kierunek i wyregulować moc silników.
Читать дальше