Arthur Clarke - Światło minionych dni

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Światło minionych dni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Światło minionych dni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światło minionych dni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szef wielkiej stacji telewizyjnej dokonuje epokowego odkrycia — znajduje metodę tworzenia mikrotuneli podprzestrzennych, które pozwalają zajrzeć kamerze w każde miejsce w teraźniejszości i przeszłości... W przezroczystym świcie nic nie ukryje się przed kamerą. Ludzie zaczynają szukać sposobów na ukrycie swojej prywatności i swoich zbrodni…

Światło minionych dni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światło minionych dni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mijały kolejne pokolenia; twarze zmniejszały się jak przekłute balony, jedna po drugiej. Zmieniały się też z pokolenia na pokolenie — działał powolny dryf genetyczny.

Oto dziewczyna, której wykrzywiona w chwili porodu twarz była mokra od łez. Odebrano jej dziecko — a raczej, przy wstecznym biegu czasu, podano je w chwilę po urodzeniu. Ciąża rozwijała się w bólu i hańbie, aż dotarli do momentu, który zmienił jej życie: brutalnego gwałtu, popełnionego przez członka rodziny, wuja czy brata. Oczyszczona z tego cienia twarz odmłodniała, wypiękniała, uśmiechnęła się. Mimo nędzy życia dziewczyna cieszyła się nadzieją przyszłości; odnajdywała piękno w prostocie, w kwiatku, w kształcie obłoku.

Świat musi być pełen takich bolesnych biografii, myślał David, odsłaniających — w miarę zagłębiania się w przeszłość — skutki przed przyczynami, ból i cierpienia odpływające wraz z nadejściem dzieciństwa.

I nagle tło uległo kolejnej zmianie. Teraz, wokół kolejnej twarzy prababki, oddalonej o jakieś dziesięć pokoleń, pojawiła się wieś: niewielkie poletka, pasące się krowy i ryjące w ziemi świnie, gromada brudnych dzieciaków. Kobieta była zabiedzona, o pomarszczonej twarzy, z brakującymi zębami — wyglądała staro, choć David wiedział, że może mieć najwyżej trzydzieści pięć, może czterdzieści lat.

— Nasi przodkowie byli farmerami — odezwał się Bobby.

— Jak prawie wszyscy, zanim rozpoczęła się wielka migracja do miast. Ale rewolucja przemysłowa wygasa. Prawdopodobnie nie potrafią już robić stali.

Pulsowały pory roku, lata i zimy, światło i mrok. Pokolenia kobiet zmieniały się w powolniejszym cyklu: od zniszczonej życiem matki przez młodą pannę do dziecka o wielkich oczach. Niektóre z kobiet pojawiały się na ekranie z twarzą wykrzywioną straszliwym bólem — to te nieszczęśliwe, coraz częstsze, które zmarły przy porodzie.

Historia cofała się. Znikały stulecia, świat pustoszał. Gdzie indziej Europejczycy opuszczali obie Ameryki, by wkrótce zapomnieć, że te wielkie kontynenty w ogóle istnieją. Złota Orda — wielkie armię Mongołów i Tatarów, których ciała podrywały się z ziemi — stawała w szyku i odjeżdżała do Azji.

Żadne z tych wydarzeń nie miało wpływu na ciężko pracujących angielskich wieśniaków, pozbawionych edukacji i książek, przez pokolenia obrabiających ten sam skrawek pola. Dla tych ludzi, uświadomił sobie David, miejscowy poborca podatków był postacią o wiele groźniejszą niż Tamerlan czy chan Kubła. Choćby WormCam nie pokazał nic więcej, jedno uświadomił nam z bezlitosną wyrazistością: że życie większości ludzi było nędzne i krótkie, pozbawione swobody i radości, że krótki pobyt na świecie to wyrok, który musieli odcierpieć.

Aż w końcu, wokół twarzy kolejnej dziewczyny — ze splątanymi ciemnymi włosami, ziemistą cerą, przerażoną nieufną miną — gwałtownie zmieniła się sceneria. Bracia zobaczyli ponurą okolicę, idącą powolnym krokiem obdartą rodzinę uchodźców, tu i tam płonące stosy trupów.

— Zaraza — domyślił się Bobby.

— Tak. Musieli uciekać. Ale nie mieli dokąd.

Wkrótce obraz ustabilizował się, ukazując kolejny anonimowy skrawek gruntu na rozległej równinie i kolejne pokolenia. Ciężka praca, tak gwałtownie przerwana, zaczęła się na nowo.

Na horyzoncie wyrastała normańska katedra: ogromny, nieruchomy blok piaskowca. Jeśli trafili na Fens, wielką równinę na wschodzie Anglii, to katedra mogła stać w Ely. Już wtedy trwała od wieków; przypominała wielki, kamienny statek kosmiczny, który spłynął z niebios. Musiała całkowicie dominować nad wizjami tutejszych ludzi — co oczywiście było jej głównym celem.

Ale nawet wielka katedra zmalała, zadziwiająco prędko rozpadła się na mniejsze, prostsze formy i w końcu zniknęła bez śladu.

Liczba ludzi zmniejszała się ciągle; na całej planecie wysychała wielka fala ludzkości. Normańscy najeźdźcy musieli już rozebrać swoje twierdze i zamki i odpłynąć do Francji. Wkrótce powrócą do domów także fale napastników ze Skandynawii i Europy. Daleko stąd zbliżał się czas narodzin Mahometa, a muzułmanie opuszczali Afrykę. Zanim zdejmą z krzyża ciało Chrystusa, na całym świecie pozostanie około stu milionów ludzi — mniej niż połowa ludności Stanów Zjednoczonych w czasach Davida.

Twarze prababek pulsowały; nastąpiła kolejna zmiana scenerii, krótka migracja. Teraz dalecy przodkowie obrabiali ziemię wśród ruin — niskie mury, odsłonięte piwnice, tu i tam bloki marmuru i innych kamieni.

Potem budynki rozkwitły jak kwiaty oglądane w przyspieszonym tempie.

David zatrzymał obraz. Zogniskował wizję na twarzy kobiety, jego prababki oddalonej o osiemdziesiąt pokoleń. Miała około czterdziestu lat: przystojna, z rudymi, przyprószonymi siwizną włosami i niebieskimi oczami. Nos miała dumny, wydatny, rzymski.

Za nią ponure pola zastąpiła uporządkowana zabudowa miejska: skwer otoczony kolumnadami i posągami, wysokie budynki kryte czerwoną dachówką. Na placu stały gęsto stragany, a sprzedawcy znieruchomieli w akcie zachwalania towaru. Sprawiali zabawne wrażenie: walczący o nieznaczący zysk, nieświadomi ani ponurych stuleci, leżących w niedalekiej przyszłości, ani swej własnej nadchodzącej śmierci.

— Rzymskie osiedle — stwierdził Bobby.

— Tak. — David wskazał fragment obrazu. — To chyba forum. A to bazylika, ratusz i siedziba sądów. Za kolumnami są wejścia do urzędów i sklepów. A ten budynek, o tutaj, to chyba świątynia…

— Wszystko wydaje się takie uporządkowane — zauważył Bobby. — Nawet nowoczesne. Ulice, budynki, urzędy, sklepy. Widać, że budowali osadę na planie prostokątnym, jak Manhattan. Mam wrażenie, że mógłbym spokojnie wejść w ekran i poszukać baru.

Kontrast pomiędzy tą niewielką wysepką cywilizacji i szerokim na całe stulecia morzem niewiedzy i ciężkiej pracy był tak uderzający, że David nie miał ochoty stąd odchodzić.

— Ryzykowałeś, przychodząc tutaj — powiedział, zwracając się do brata.

Twarz Bobby’ego, unosząca się ponad intkamem, przypominała dziwaczną maskę, rozjaśnioną znieruchomiałym uśmiechem dalekiej babki.

— Wiem. I wiem, że pomagałeś FBI. Śledzenie DNA… David westchnął.

— Jeśli nie ja, zrobiłby to ktoś inny. A tak przynajmniej wiem, co planują. — Stuknął w ekran. Wokół obrazu kobiety zapaliły się mniejsze prostokąty. — Masz. To wormcamowe obrazy sąsiednich pomieszczeń i korytarzy. Widok z góry na parking. Dołączyłem też rozpoznawanie w podczerwieni. Gdyby ktoś się zbliżał…

— Dzięki.

— To już tak długo, bracie. Nie zapomniałem, jak mi pomogłeś, kiedy to ja przechodziłem kryzys i byłem bliski uzależnienia.

— Wszyscy miewamy problemy. To był drobiazg.

— Wręcz przeciwnie. Ale nie powiedziałeś, dlaczego tu przyszedłeś.

Bobby wzruszył ramionami; ruch pod intkamem był tylko niewyraźnym rozmyciem konturu.

— Wiem, że nas szukałeś. Żyję i jestem zdrowy. Kate też.

— I szczęśliwy?

— Gdyby mi zależało na szczęściu, mógłbym włączyć chip w mózgu. W życiu są sprawy ważniejsze od szczęścia, Davidzie. Chciałem, żebyś przekazał wiadomość dla Heather.

David zmarszczył czoło.

— Chodzi o Mary? Coś się stało?

— Nie… Nie, właściwie nie. — Bobby otarł twarz; pod intkamem był wyraźnie zgrzany. — Stała się jedną ze Złączonych. Próbujemy ją skłonić, żeby odwiedziła dom. Chciałem, żebyś mi pomógł to zorganizować.

To były niepokojące wieści.

— Oczywiście. Możesz mi zaufać. Bobby uśmiechnął się szeroko.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światło minionych dni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światło minionych dni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - A Meeting with Medusa
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Grădina din Rama
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Rendezvous with Rama
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Światło minionych dni»

Обсуждение, отзывы о книге «Światło minionych dni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x