— Najpierw opowiedz nam o naszych matkach — zażądał hardo Bobby.
David wstrzymał oddech.
Hiram jednym haustem wypił kawę.
— Dobrze — powiedział wolno. — Ale właściwie nie ma wiele do opowiadania. Eve, matka Davida, była mój ą pierwszą żoną.
— I twoją pierwszą fortuną — dodał oschle David. Hiram wzruszył ramionami.
— Wykorzystaliśmy spadek Eve, żeby zacząć nowy interes. Ważne, żebyś to zrozumiał, Davidzie. Nigdy nie okradłem twojej matki. Na początku byliśmy partnerami. Mieliśmy coś w rodzaju długoterminowego planu. Pamiętam, że zapisaliśmy go na odwrocie naszego ślubnego menu… Osiągnęliśmy każdy z wypisanych tam celów, a nawet więcej. Dziesięciokrotnie powiększyliśmy fortunę twojej matki. I mieliśmy ciebie.
— Lecz małżeństwo rozpadło się przez twój romans — dokończył David.
Hiram spojrzał na niego z ukosa.
— Masz skłonność do wydawania pospiesznych sądów. Całkiem jak twoja matka.
— Po prostu powiedz, tato — naciskał Bobby. Hiram skinął głową.
Tak, miałem romans. Z twoją matką, Bobby. Miała na imię Heather. Nie tak to planowałem… Davidzie, moje małżeństwo z Eve rozpadało się już od dłuższego czasu. Przez tę jej przeklętą religię.
— Więc cię wyrzuciła.
— Próbowała mnie wyrzucić. Chciałem zawrzeć umowę, zachować się jak człowiek cywilizowany. W końcu uciekła ode mnie i zabrała ciebie ze sobą.
David pochylił się.
— Ale odciąłeś ją od zysku z interesów. Interesów, które zbudowałeś na jej pieniądzach.
Hiram wzruszył ramionami.
— Mówiłem, że chciałem zawrzeć umowę. Ona chciała wziąć wszystko. Nie było kompromisu. — Spojrzał zimno. — Nie miałem zamiaru oddawać wszystkiego, co zbudowałem, z powodu kaprysu jakiejś zwariowanej religijnej fanatyczki. Nawet jeśli była moją żoną, a rwoją matką. Kiedy przegrała ten swój proces o wszystko albo nic, wyjechała z tobą do Francji i zniknęła z powierzchni ziemi. A przynajmniej próbowała. — Uśmiechnął się. — Nietrudno było was wytropić. — Sięgnął po dłoń syna, ale David cofnął rękę. — David, nawet nie wiedziałeś, że nadal byłem przy tobie. Znalazłem sposoby, hmm, żeby ci pomóc bez wiedzy matki. Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że wszystko, co masz, zawdzięczasz mnie, ale…
David poczuł, że wzbiera w nim gniew.
— Dlaczego sądzisz, że chciałem twojej pomocy?
— Gdzie jest teraz twoja matka? — wtrącił Bobby. David próbował się opanować.
— Umarła na raka. Mogła mieć lżejszą śmierć, ale nie stać nas było…
— Nie pozwalała sobie pomóc — rzekł Hiram. — Odepchnęła mnie nawet na samym końcu.
— A czego oczekiwałeś? — spytał David. — Odebrałeś jej wszystko. Hiram pokręcił głową.
— Ona zabrała mi coś ważniejszego. Ciebie.
— A więc — stwierdził chłodno Bobby — twoje ambicje skupiły się na mnie.
Hiram wzruszył ramionami.
— Co mogę powiedzieć, Bobby? Dałem ci wszystko, wszystko, co dałbym wam obu. Przygotowałem cię najlepiej, jak potrafiłem.
— Przygotowałeś? — David roześmiał się. — Cóż to za słowo? Hiram trzasnął pięścią w stół.
— Jeśli Joe Kennedy mógł to zrobić, to czemu nie Hiram Patterson? Nie rozumiecie, chłopcy? Nie ma granic tego, co możemy osiągnąć, jeśli tylko będziemy pracować razem…
— Mówisz o polityce? — David zerknął na gładką, zdziwioną twarz Bobby’ego. — Co planujesz dla niego? Może prezydenturę? — Roześmiał się. — Jesteś dokładnie taki, jak sobie wyobrażałem, ojcze.
— To znaczy jaki?
— Arogancki. Skłonny do manipulacji. Hiram wyraźnie się zirytował.
— A ty jesteś taki, jak się spodziewałem. Pompatyczny i pobożny jak twoja matka.
Bobby wpatrywał się w ojca ze zdumieniem. David wstał.
— Myślę, że powiedzieliśmy już dosyć. Gniew Hirama rozpłynął się natychmiast.
— Nie. Poczekaj. Przepraszam. Masz rację. Nie ściągnąłem cię tutaj, żeby się z tobą kłócić. Usiądź i wysłuchaj mnie. Proszę.
David stał nadal.
— Czego ode mnie chcesz?
Hiram oparł się na krześle i przyjrzał mu się uważnie.
— Chcę, żebyś zbudował dla mnie większy tunel podprzestrzenny.
— O ile większy? Hiram nabrał tchu.
— Dość duży, żeby przez niego zajrzeć. Przez chwilę panowała cisza. Wreszcie David usiadł i pokręcił głową.
— To…
— Niemożliwe? Wiem. Ale pozwól, że ci wytłumaczę. — Hiram wstał i zaczął spacerować dookoła. Gestykulował ożywiony i podniecony. — Przypuśćmy, że mógłbym natychmiast otworzyć tunel z mojej redakcji w Seattle bezpośrednio do miejsca zdarzenia w Kairze, i przypuśćmy, że tunel byłby dość szeroki, żeby przesyłać obrazy tego zdarzenia. Mógłbym przekazywać obrazy każdego miejsca na świecie bezpośrednio do sieci, praktycznie bez opóźnień. Zgadza się? Pomyśl o tym. Mógłbym wywalić z pracy reporterów i kamerzystów, zredukować koszta prawie do zera. Mógłbym nawet zbudować coś w rodzaju automatycznego układu wyszukiwania, prowadzącego ciągłą obserwację przez krótkotrwałe tunele i czekającego na kolejne wydarzenie, gdziekolwiek i kiedykolwiek się trafi. Możliwości są nieograniczone.
Bobby uśmiechnął się słabo.
— Nigdy cię już nie wyprzedzą, tak, tato?
— Właśnie tak. — Hiram zwrócił się do Davida. — To jest prawdziwe marzenie. A teraz wytłumacz mi, czemu jest niemożliwe.
David zmarszczył brwi.
Trudno powiedzieć, od czego mam zacząć. W tej chwili możesz otworzyć metastabilne kanały danych pomiędzy dwoma punktami. Samo w sobie jest to wielkim osiągnięciem. Ale potrzebujesz potężnej maszynerii, żeby zakotwiczyć oba wyloty tuneli. Zgadza się? A teraz chcesz otworzyć stabilne ujście tunelu na drugim końcu, na miejscu wydarzenia, bez żadnych zakotwiczeń.
— Zgadza się.
— No więc, po pierwsze, to całkiem niemożliwe, i jestem pewien, że twoi eksperci już ci to powiedzieli.
— Powiedzieli. Co jeszcze?
— Chcesz wykorzystać te tunele, żeby przesyłać fotony widzialnego światła. Tymczasem tunele w pianie kwantowej pojawiają się na długości Plancka-Wheelera, to znaczy dziesięć do minus trzydziestej piątej metra. Udało ci się wydłużyć je o dwadzieścia rzędów wielkości, wystarczająco, żeby przepuszczały fotony promieniowania gamma. Bardzo wysoka częstotliwość, bardzo mała długość fali.
Tak. Używamy promieniowania gamma, żeby przenosiło digitalizowane dane, które…
— Ale długość promieni gamma jest około miliona razy mniejsza niż długość światła widzialnego. Ujścia tuneli drugiej generacji musiałyby mieć średnicę przynajmniej mikrona. — David spojrzał na ojca. — Zakładam, że to właśnie kazałeś osiągnąć swoim inżynierom. I nie udało się.
Hiram westchnął.
— Tak naprawdę udało nam się wpompować dość energii Casimira, żeby otworzyć tak szeroki tunel, ale pojawia się jakieś sprzężenie zwrotne i powoduje, że to wszystko się zapada.
David skinął głową.
— Nazywają to niestabilnością Wheelera. Tunele nie są naturalnie stabilne. Grawitacja ujścia tunelu wciąga fotony i przyspiesza je do wysokiej energii, a to wysokoenergetyczne promieniowanie bombarduje tunel i sprawia, że się zaciska. Ten efekt musisz kontrować negatywną energią z efektu Casimira. Tylko ona pozwala utrzymać otwarte choćby najmniejsze tunele.
Hiram podszedł do okna małego bufetu. Za szybą widział potężną sylwetkę kompleksu detektora w samym środku kampusu.
— Mam tu parę niezłych umysłów, ale ci ludzie to doświadczalnicy. Potrafią tylko chwytać i mierzyć, co się dzieje, kiedy tunel się zapada. Musimy stworzyć teorię, która posunie sprawę do przodu. I dlatego tu przybyłeś. — Odwrócił się. — Davidzie, chcę, abyś wziął urlop z Oksfordu i przyjechał tutaj pracować ze mną nad tym problemem. — Objął Davida za ramiona; ciało miał silne i ciepłe, niemal przytłaczające czułością. — Pomyśl, co może z tego wyjść. Być może po drodze załapiesz się na Nobla z fizyki, a ja przy okazji pożrę ENÓ i te inne szczekające kundelki. Ojciec i syn, wspólnie. Synowie, co o tym myślicie?
Читать дальше