Ursula Le Guin - Świat Rocannona

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Świat Rocannona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świat Rocannona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świat Rocannona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rocanon, kosmiczny etnograf prowadzący badania na zacofanej planecie, staje w obronie tubylców, których zaatakował galaktyczny wróg. Naukowa misja przekształca się w awanturniczą wyprawę, podczas której bohater odkrywa w sobie tajemniczy dar, znany jedynie Najstarszym.

Świat Rocannona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świat Rocannona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Około południa wylądowali na spłachetku surowej gliny. Rocannon i dwóch służących, Raho i Yahan, rozglądali się bezmyślnie dookoła, nie dostrzegając żadnych śladów życia. Mogien, pokładający absolutną wiarę w wyższość swojej kasty, zapewnił ich:

— Przyjdą.

I przyszli, sześciu ludzi, niskie, niezgrabne hominidy, jakie Rocannon widział niegdyś w muzeum wiele lat temu, sięgające Rocannonowi do piersi, a Mogienowi zaledwie do pasa. Byli nadzy, o białoszarej skórze koloru gliny — dziwaczne podziemne stwory. Niesamowite było, kiedy przemówili, ponieważ nie wiadomo było, który z nich się odezwał; wydawało się, że mówią wszyscy jednocześnie, jednym zgrzytliwym głosem. Zjawisko kolonii telepatycznych — przypomniał sobie Rocannon słowa „Podręcznika” i z większym szacunkiem popatrzył na małych, brzydkich ludzików posiadających ów rzadki dar. Jego trzej wysocy towarzysze nie podzielali tych uczuć. Wyglądali ponuro.

— Czego szukają Angyarowie i słudzy Angyarów na ziemi Panów Nocy? — zapytał jeden z Gliniaków czy też zapytały Gliniaki we Wspólnej Mowie, dialekcie angyarskim używanym przez wszystkie gatunki.

— Jestem książę Hallan — odparł Mogien. Przy małych ludzikach wydawał się gigantem. — Obok mnie stoi Rokanan, władca gwiazd i dróg prowadzących przez noc, poddany Ligi Wszystkich Swiatów, gość i przyjaciel Rodu Hallan. Wielkim zaszczytam jest go gościć! Zaprowadźcie nas do tych, którzy są godni z nami rozmawiać. Są słowa, które wypowiedzieć trzeba, albowiem wkrótce śnieg zacznie padać w ciepłej porze, wiatry wiać będą do tyłu, a drzewa rosnąć będą korzeniami do góry!

Słuchanie angyarskiej przemowy było prawdziwą przyjemnością, pomyślał Rocannon, chociaż mówca nie odznaczał się szczególnym taktem.

Gliniaki stały przez chwilę w niepewnym milczeniu.

— Czy to prawda? — zapytał w końcu jeden z nich albo zapytali wszyscy.

— Tak, a morze zmieni się w piasek, a kamieniom wyrosną palce! Zaprowadźcie nas do waszych przywódców, którzy wiedzą, kim jest Władca Gwiazd, i nie marnujcie więcej czasu!

Znowu milczenie. Stojąc wśród niskich troglodytów Rocannon miał niemiłe uczucie, że skrzydełka ćmy muskają mu uszy. Podejmowano decyzję.

— Chodźcie — powiedziały głośno Gliniaki i ruszyły przez grząskie pole.

Pospiesznie podeszły do jakiegoś miejsca, zatrzymały się, a potem odstąpiły na bok, odsłaniając dziurę w ziemi i wystającą z niej drabinę: wejście do Królestwa Nocy.

Podczas gdy średni ludzie czekali z wiatrogonami na powierzchni, Mogien i Rocannon zeszli po drabinie w podziemny świat krzyżujących się, rozgałęzionych tuneli wydrążonych w glinie, wyłożonych szorstkim cementem, oświetlonych elektrycznością, wypełnionych odorem potu i stęchłego pożywienia. Przewodnicy, drepcząc na przodzie na swoich płaskich, szarych stopach, zaprowadzili ich do okrągłej, słabo oświetlonej komnaty, przypominającej bąbel powietrza uwięziony w skale, i zostawili ich samych.

Czekali. Czekali długo.

Dlaczego, u diabła, pierwsze wyprawy wybrały właśnie tych ludzi na członków Ligi? Rocannon miał na to gotową odpowiedź: dwie pierwsze misje przyleciały z zimnego Centaura i odkrywcy z radością zagłębiali się w jaskinie Gliniaków uciekając przed żarem i potokami jaskrawego światła, buchającego z wielkiego Słońca typu A-3. Dla nich ten świat nie nadawał się do zamieszkania; rozsądni ludzie żyli tu pod ziemią. Dla Rocannona natomiast to wszystko — gorące, białe słońce, jasne noce rozświetlone blaskiem czterech księżyców, gwałtowne zmiany pogody i nieustanny wiatr, gęsta atmosfera i słaba grawitacja umożliwiająca powstanie tych latających gatunków — były nie tylko znośne, ale wręcz rozkoszne. A jednak, napomniał się w myśli, właśnie z tego powodu Centauryjczycy lepiej od niego potrafili ocenić ten podziemny naród. Ci troglodyci niewątpliwie byli utalentowani. Posiadali również zdolności telepatyczne — zjawisko o wiele rzadsze i o wiele bardziej niezrozumiałe niż elektryczność — ale pierwsi odkrywcy niczego specjalnego się w tym nie dopatrzyli. Podarowali Gliniakom generator i zautomatyzowany statek, nauczyli ich podstaw matematyki, poklepali po ramieniu i pozostawili samym sobie. Co robiły od tego czasu małe ludziki? Zapytał o to Mogiena.

Młody książę, który nigdy w życiu nie widział żadnych urządzeń do oświetlania prócz świec i żywicznych pochodni, bez odrobiny zainteresowania patrzył na elektryczną żarówkę wiszącą mu nad głową.

— Gliniaki zawsze umiały robić różne rzeczy — powiedział swoim zwykłym, królewsko wyniosłym tonem.

— Czy ostatnio robiły jakieś nowe rzeczy?

— Kupujemy od nich nasze stalowe miecze; za czasów mojego dziadka mieli kowali, którzy potrafili obrabiać stal; ale co było przedtem — nie wiem. Moi ludzie przez długi czas żyli obok Gliniaków, pozwalali im drążyć tunele w granicach swoich posiadłości, płacili im srebrem za stalowe miecze. Podobno Gliniaki mają wielkie bogactwo, ale dla nas stanowią tabu. Wojny plemion to złe sprawy. Nawet kiedy mój dziad Durhal szukał u nich swojej żony, podejrzewając, że ją porwali, nie odważył się złamać tabu i zmusić ich do mówienia. Gliniaki nie powiedzą ci ani prawdy, ani kłamstwa, jeśli mogą tego uniknąć. Nie lubimy ich, a one nie lubią nas; myślę, że wciąż pamiętają dawne czasy, zanim wprowadzono tabu. Nie są dzielni.

Donośny głos zahuczał za ich plecami:

— Pochylcie głowy w obecności Panów Nocy! Odwracając się Rocannon ściskał swój laserowy pistolet, a Mogien chwycił rękojeści mieczów; ale Rocannon od razu zauważył głośnik umieszczony na wklęsłej ścianie i mruknął do Mogiena:

— Nie odpowiadaj.

— Mówcie, o przybysze w Jaskiniach Nocy! — Potężny ryk brzmiał zastraszająco, ale Mogien stał niewzruszony, z lekka unosząc wysokie łuki brwi. Na koniec odezwał się:

— Teraz, kiedy przez trzy dni ujeżdżałeś wiatrogony, powiedz, panie, czy zaczynasz odnajdywać w tym przyjemność?

— Mówcie, a będziecie wysłuchani!

— O tak. Mój pasiasty wierzchowiec frunie lekko jak zachodni wiatr w ciepłej porze — odparł Rocannon, cytując komplement podsłuchany przy stole w sali biesiadnej.

— Pochodzi z bardzo dobrej rasy. — Mówcie! Słuchamy was!

Rozpoczęli dyskusję o hodowli wiatrogonów, podczas gdy ściana dalej wrzeszczała i nalegała. Wreszcie w tunelu pojawiło się dwóch Gliniaków.

— Chodźcie — powiedzieli bez entuzjazmu. Zaprowadzili gości przez skomplikowany labirynt korytarzy do małej, czyściutkiej elektrycznej kolejki, przypominającej zabawkę, ale zabawkę doskonale funkcjonującą. Przejechali nią kilka mil z zawrotną szybkością; po jakimś czasie pozostawili za sobą wyżłobione w glinie tunele i wyglądało na to, że wjechali do wapiennych jaskiń. Końcowy przystanek znajdował się u wejścia do rzęsiście oświetlonej sali; na jej odległym krańcu czekali trzej troglodyci, stojący na niewielkim podium. W pierwszej chwili, ku zawstydzeniu Rocannona jako etnografa, wszyscy trzej wyglądali dla niego jednakowo. Jak Chińczycy dla białego człowieka, jak Rosjanie dla Centauryjczyka… Potem dostrzegł wyróżniającą się indywidualność środkowego Gliniaka, którego biała, pobrużdżona twarz pod żelazną koroną tchnęła poczuciem siły.

— Czego szuka Władca Gwiazd w Jaskiniach Nocy? Sztywne formułki Wspólnej Mowy znakomicie pasowały do tego, co chciał wyrazić Rocannon, kiedy odpowiadał:

— Pragnąłbym przyjść do tych jaskiń jako gość, poznać drogi, którymi chadzają Panowie Nocy, i ujrzeć cuda przez nich stworzone. Nadal tego pragnę. Ale zło czai się o krok i dlatego przybywam w pośpiechu i potrzebie. Jestem oficerem Ligi Wszystkich Światów. Proszę was, byście zaprowadzili mnie do statku, który otrzymaliście od Ligi jako rękojmię wzajemnego zaufania.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świat Rocannona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świat Rocannona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Świat Rocannona»

Обсуждение, отзывы о книге «Świat Rocannona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x