Ursula Le Guin - Świat Rocannona

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Świat Rocannona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świat Rocannona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świat Rocannona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rocanon, kosmiczny etnograf prowadzący badania na zacofanej planecie, staje w obronie tubylców, których zaatakował galaktyczny wróg. Naukowa misja przekształca się w awanturniczą wyprawę, podczas której bohater odkrywa w sobie tajemniczy dar, znany jedynie Najstarszym.

Świat Rocannona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świat Rocannona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spodziewali się, że wkrótce znowu natkną się na strumień, ale się przeliczyli. Albo strumienie płynęły tutaj z północy na południe, albo po prostu ich zabrakło. W miarę, jak posuwali się naprzód, równina czy też pampa, pozornie niezmienna, stawała się coraz bardziej sucha, coraz bardziej szara. Tego ranka nie widzieli już krzaków peya, a tylko szorstką, szarozieloną trawę ciągnącą się dalej i dalej, aż po horyzont.

W południe Rocannon przystanął.

— To nie ma sensu, Yahanie — powiedział.

Yahan poskrobał się po karku, rozejrzał się dookoła, a potem zwrócił ku niemu swoją młodą, mizerną, zmęczoną twarz.

— Jeśli chcesz iść dalej, panie, pójdę z tobą.

— Nie poradzimy sobie beż wody i żywności. Wracajmy.

Ukradniemy łódź na wybrzeżu i wrócimy do Hallan. To nie ma sensu. Chodź.

Odwrócił się i ruszył na północ. Yahan poszedł za nim. Czyste niebo jarzyło się błękitem, odwieczny wiatr szeptał wśród bezkresnych traw. Rocannon przygarbiwszy plecy szedł naprzód uparcie, krok po kroku, z każdym krokiem pokonując ogarniające go zmęczenie i zniechęcenie. Nawet się nie odwrócił, kiedy Yahan nagle stanął.

— Wiatrogony!

Dopiero wtedy podniósł wzrok i ujrzał je, trzy wielkie gryfy, zataczające koła nad ich głowami z pazurami wysuniętymi do lądowania, czarne na tle błękitnego, rozpalonego nieba.

Część druga

WĘDROWIEC

VI

Mogien zeskoczył ze swego wiatrogonu, zanim ten zdążył dotknąć łapami ziemi. Młody książę podbiegł do Rocannona i uściskał go jak brata. W jego głosie dźwięczała radość i ulga.

— Na lancę Hendina, Władco Gwiazd! Dlaczego wędrujesz nago przez tę pustynię? W jaki sposób dotarłeś tak daleko na południe, skoro idziesz na północ? Czy jesteś… — napotkał spojrzenie Yahana i urwał.

— Yahan jest moim sługą — oznajmił Rocannon. Mogien nic nie odpowiedział. Widać było, że walczy ze sobą, po chwili jednak zaczął się uśmiechać, a wreszcie wybuchnął głośnym śmiechem.

— Czy po to nauczyłeś się naszych zwyczajów, żeby kraść mi służących, Rokananie? A kto tobie ukradł ubranie?

— Olhor ma podwójną skórę — odezwał się Kyo zbliżając się swoim lekkim krokiem. — Witaj, Władco Ognia! Poprzedniej nocy słyszałem cię w swoich myślach.

— Kyo zaprowadził nas do ciebie — potwierdził Mogien. — Odkąd postawiliśmy stopę na wybrzeżu Fiern dziesięć dni temu, nie wyrzekł ani słowa, ale zeszłej nocy na brzegu zatoki, kiedy wzeszedł Lioka, Kyo wysłuchał blasku księżyca i powiedział: „Tam!” Kiedy się rozwidniło, polecieliśmy w tym kierunku i tak was znaleźliśmy.

— Gdzie jest Iot? — zapytał Rocannon widząc tylko Raho trzymającego uzdy wiatrogonów.

Mogien nie zmieniając wyrazu twarzy wyjaśnił:

— Nie żyje. Olgyiorowie napadli na nas we mgle na plaży. Nie mieli innej broni prócz kamieni, ale było ich wielu. Iot został zabity, a ciebie straciliśmy z oczu. Kryliśmy się w jaskini wśród nadbrzeżnych skał, dopóki wiatrogony nie mogły znowu latać. Raho poszedł na zwiady i usłyszał opowieść o obcym, który stał w ogniu i nie spalił się, i nosił błękitny klejnot. A więc kiedy wiatrogony mogły już latać, polecieliśmy do twierdzy Zgamy, a nie znalazłszy tam ciebie podpaliliśmy dach jego plugawego domu i rozpędziliśmy jego stada, a potem zaczęliśmy cię szukać wzdłuż brzegów cieśniny.

— Ten klejnot, Mogienie — przerwał mu Rocannon — naszyjnik Oko Morza… musiałem go oddać jako okup za nasze życie. Straciłem go.

— Klejnot? — powtórzył Mogien prżyglądając się mu uważnie. — Naszyjnik Semley? Oddałeś go? Nie po to, żeby ratować swoje życie — któż mógłby cię zranić? Kupiłeś za niego bezwartościowe życie tego pół-człowieka! Tanio cenisz moje dziedzictwo! Masz, weź to; tego się nie traci tak łatwo! — podrzucił coś w powietrze ze śmiechem, złapał i cisnął Rocannonowi, który patrzył w osłupieniu na złoty łańcuch i klejnot-płonący błękitnym blaskiem w jego dłoni.

— Wczoraj napotkaliśmy na drugim brzegu zatoki dwóch Olgyiorów i trzeciego martwego. Zatrzymaliśmy się, żeby ich zapytać, czy nie widzieli nagiego człowieka wędrującego ze swoim sługą nicponiem. Jeden z nich upadł przed nami na twarz i opowiedział nam wszystko, więc zabrałem drugiemu klejnot, a wraz z nim życie, ponieważ walczył. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że dostałeś się na drugi brzeg; a Kyo doprowadził nas prosto do ciebie. Ale dlaczego szliście na północ, Rokananie?

— Żeby… żeby znaleźć wodę.

— Jest strumień na zachodzie — wtrącił Raho. — Widzieliśmy go tuż przedtem, zanim was dostrzegliśmy. — Ruszajmy więc. Yahan i ja nie piliśmy od zeszłej nocy. Dosiedli wiatrogonów, Yahan razem z Raho, Kyo na swoim dawnym miejscu za Rocannon~m. Falujące na wietrze trawy umknęły spod nich, kiedy wzbili się ku słońcu lecąc na południowy zachód nad rozległą równiną.

Rozbili obóz nad strumieniem, który płynął, czysty i powolny, wśród bezkwietnych traw. Rocannon nareszcie mógł zdjąć swój kombinezon i włożyć na siebie zapasową koszulę i płaszcz Mogiena. Zjedli twardy chleb z Tolen, korzenie peya i cztery skoczki ustrzelone przez Yahana, który cieszył się jak dziecko, że znowu dostał łuk w ręce. Tutaj, na płaskowyżu, zwierzęta same ustawiały się do strzału i pozwalały się wiatrogonom chwytać w locie nie okazując strachu. Nawet małe stworzonka zwane kilar, zielone, żółte i fioletowe, przypominające owady swoimi przezroczystymi, brzęczącymi skrzydełkami, choć w rzeczywistości były maleńkimi torbaczami, tutaj zbliżały się do ludzi ciekawie i bez lęku unosiły się nad czyjąś głową, przyglądając się wszystkiemu okrągłymi, złotymi oczami; to znów przysiadały na czyjejś dłoni lub kolanie, żeby po chwili znowu wzbić się w powietrze. Wydawało się, że cała ta niezmierzona kraina nie zna człowieka. Mogien opowiadał, że kiedy lecieli nad płaskowyżem, nie widzieli ani ludzi, ani zwierząt.

— Zeszłej nocy przy ognisku zdawało nam się, że widzieliśmy jakieś stworzenie — powiedział Rocannon z wahaniem, jako że sam nie był pewien, co właściwie widzieli.

Kyo obejrzał się na niego od ogniska; Mogien, rozpinający swój pas z dwoma mieczami, nie powiedział nic.

O pierwszym brzasku zwinęli obóz i przez cały dzień pędzili na wietrze pomiędzy ziemią a słońcem. Lot nad równiną był równie przyjemny jak ciężka była poprzednia wędrówka. W ten sam sposób minął im następny dzień, a pod wieczór, kiedy rozglądali się już za jednym z tych małych strumieni, które z rzadka przecinały krainę traw, Yahan obrócił się naraz na siodle i zawołał:

— Olhorze! Spójrz przed siebie!

Hen, daleko na południu niewielka zmarszczka szarości przecinała prosty horyzont.

— Góry! — krzyknął Rocannon i poczuł, jak za jego plecami Kyo gwałtownie wciągnął powietrze, jakby przestraszony.

Następnego dnia płaska preria pod nimi stopniowo uniosła się i pofałdowała, tworząc niskie pagórki i hałdy — ogromne fale na nieruchomym morzu. Wysoko spiętrzone chmury płynęły wciąż na północ ponad ich głowami, a daleko przed sobą widzieli poszarpane, ciemne, wyniosłe zbocza. Przed wieczorem zarysy gór stały się wyraźne; chociaż równinę zakryła ciemność, odległe szczyty na południu jeszcze przez długi czas świeciły jasnym, złotym blaskiem. Kiedy wreszcie znikły, wychynął zza nich księżyc Lioka i pożeglował spiesznie po niebie niby wielka, żółta gwiazda. Feni i Feli wzeszły wcześniej i poruszały się bardziej statecznie ze wschodu na zachód. Ostatni z czwórki wzeszedł Heliki i ścigał pozostałe, przybierając i zmniejszając się w półgodzinnych cyklach. Rocannon leżał na plecach, obserwując spomiędzy wysokich, ciemnych łodyg trawy powolny, skomplikowany, świetlisty taniec księżyców.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świat Rocannona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świat Rocannona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Świat Rocannona»

Обсуждение, отзывы о книге «Świat Rocannona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x