Robert Sheckley - Planeta zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Planeta zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Planeta zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Planeta zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Akcja powieści ma miejsce głównie na Omedze, planecie, na którą Ziemia zsyła swoich najgorszych przestępców. Ci, pozbawieni jakiegokolwiek nadzoru, tworzą własne społeczeństwo, zorganizowane na fundamentalnych zasadach niesprawiedliwości i nieposzanowania ludzkiego życia. Specyficzne prawa i zwyczaje panujące na Omedze sprawiają, że średnia długość życia zesłanych wynosi około trzech lat. Szanse na przeżycie i uzyskanie uprzywilejowanego statusu mają tylko najszybsi i najbardziej bezwzględni, a i to tylko wtedy, kiedy Szatan (którego kult jest oficjalną religią Omegi) będzie im sprzyjał. Jak w tym środowisku odnajdzie się Will Barent, który został zesłany na Omegę za morderstwo, cierpi na niewytłumaczalną awersję do przemocy?...”

Planeta zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Planeta zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie dowiedział się jednak niczego, co mogłoby mu się przydać. Przez ostrożność lub może z braku zainteresowania strażnicy nie poruszali tematów politycznych. Całe życie spędzali na Punkcie Kontrolnym, od czasu do czasu odbywając jedynie loty na statku więziennym. Niektóre z ich wypowiedzi były dla Barrenta niezrozumiałe. Słuchał jednak nadal, zafascynowany wszystkim, co ci ludzie z Ziemi mieli do powiedzenia.

— Pływałeś kiedyś na Florydzie?

— Nie znoszę słonej wody.

— Na rok przed powołaniem do Straży zdobyłem trzecią nagrodę na wystawie orchidei w Dayton.

— Jak przejdę na emeryturę, kupię sobie willę w Antarktyce.

— Ile ci jeszcze zostało?

— Osiemnaście lat.

— No cóż, ktoś to musi robić.

— Ale dlaczego ja? I dlaczego nie dają nam urlopów na Ziemi?

— Widziałeś taśmy, to wiesz dlaczego. Przestępstwo jest jak choroba. Staje się zaraźliwe.

— No i co z tego?

— To z tego, że jak robisz przy kryminalistach, to zawsze istnieje ryzyko, że się zarazisz. I co gorsza, możesz pozarażać innych na Ziemi.

— To niesprawiedliwe…

— Nic się tu na to nie poradzi. Ci uczeni wiedzą, co mówią. A poza tym, Punkt Kontrolny nie jest taki zły.

— Jak kto lubi wszystko sztuczne… powietrze, kwiaty, jedzenie…

— Człowiek nie może mieć wszystkiego naraz. Masz tam rodzinę?

— Chcą wracać na Ziemię.

— Mówią, że po pięciu latach na Punkcie nie da rady wrócić. Grawitacja cię zniszczy.

— Dam się jej zniszczyć. W każdej chwili…

Z rozmów tych Barrent wywnioskował, że ci strażnicy o surowych twarzach byli dokładnie takimi samymi ludźmi jak więźniowie na Omedze. Większość z nich nie bardzo chyba lubiła swoją pracę. Tak jak mieszkańcy Omegi, każdy z nich marzył o powrocie na Ziemię.

Na wszelki wypadek zapamiętał wszystkie uzyskane informacje. Tymczasem statek dotarł do Punktu Kontrolnego. Gigantyczny pulpit sterowniczy rozjarzył się kaskadami światełek, wprowadzając ostatnie poprawki do zawiłych manewrów dokowania.

W końcu statek osiadł na płycie lądowiska, a jego maszyny przeszły na bieg jałowy. Przez aparaturę komunikacji wewnętrznej Barrent usłyszał, iż strażnicy opuszczają swoje pomieszczenie. Mógł też śledzić ich przemarsz korytarzami aż do luku wyładowczego. Ostatni ze strażników opuszczających statek powiedział jeszcze: „Oho, idą kontrolerzy! Czołem, chłopaki!”

Odpowiedzi nie było. Strażnicy zeszli z pokładu, a z korytarzy dobiegł nowy dźwięk: ciężki, miarowy krok tych, których strażnik nazwał kontrolerami.

Sądząc po odgłosach było ich bardzo wielu. Swoją inspekcję rozpoczęli od komór zespołów napędowych, posuwając się metodycznie coraz wyżej. A co gorsza, wyglądało na to, że otwierają absolutnie wszystkie drzwi i zaglądają do wszystkich zakamarków i szafek.

Barrent zacisnął w spoconej dłoni kolbę promiennika, zastanawiając się, gdzie na pokładzie statku mógłby się ukryć. Musiał założyć, że przeszukają zupełnie wszystko. A zatem jedyną szansą było ominięcie ich i ukrycie się w tej części, którą już sprawdzili.

Nasunął na twarz aparat tlenowy i wyszedł na korytarz.

Rozdział 23

go i ruszył dalej w górę schodów. Napis na plecach kombinezonu głosił: JEDNOSTKA DS. DERATYZACJI. Barrent uzmysłowił sobie, że maszynę tę zbudowano jedynie w celu poszukiwania i zwalczania gryzoni. Obecność zbiega nie robiła na niej żadnego wrażenia. Zapewne inne androidy były podobnie wyspecjalizowane.

Ukrył się w pustym magazynie na jednym z niższych poziomów i odczekał, aż kontrolerzy opuszczą statek. Natychmiast potem wrócił do sterowni. Nikt więcej nie wszedł już na pokład. Dokładnie o czasie ogromny statek opuścił Punkt Kontrolny. Kierunek — Ziemia.

Pół godziny później w dalszym ciągu nie wiedział, jak przedostać się przez kordon kontrolerów. Skończyli sprawdzanie niższych poziomów i właśnie wchodzili na pokład, gdzie znajdowała się sterownia. Barrent słyszał już odgłosy kroków przy końcu korytarza. Szedł szybko przed siebie, wyprzedzając ich o jakieś sto metrów, i usiłował znaleźć kryjówkę.

Na końcu tego korytarza powinna być klatka schodowa. Mógłby zejść nią kilka pięter niżej, do części, którą już przeszukali. Zaczai biec, zastanawiając się, czy przypadkiem nie pomylił kierunku. Ciągle jeszcze miał ledwie mgliste pojęcie o topografii statku. Jeśli się pomylił, znalazłby się w potrzasku.

Dobiegł do końca korytarza i zobaczył wejście na klatkę. Kroki za plecami zaczęły się zbliżać. Rzucił się w dół schodów, oglądając się za siebie przez ramię.

I rąbnął głową w ogromny tors jakiegoś mężczyzny.

Szarpnął się do tyłu, wymierzając promiennik w olbrzyma. Ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed naciśnięciem spustu. To, co stało przed nim, nie było człowiekiem.

Miało ponad dwa metry wysokości i ubrane było w czarny kombinezon z biegnącym przez środek piersi napisem: ZESPÓŁ NADZORU — ANDROID B212. Jego twarz była stylizacją twarzy ludzkiej zręcznie wyrzeźbionej w plastiku koloru szpachlówki. Oczy płonęły mu głęboką, nieprawdopodobną czerwienią. Android kołysał się na dwóch nogach i balansując ostrożnie, posuwał się w kierunku Barrenta, nie spuszczając zeń wzroku. Barrent cofnął się jeszcze kilka kroków. Miał poważne wątpliwości, czy strzał z promiennika mógłby być skuteczny.

Nigdy jednak się tego nie dowiedział, ponieważ android wyminął Pozostała część podróży upłynęła już bez specjalnych wrażeń. Barrent jadł i spał, a przed wejściem statku do podprzestrzeni obserwował bezkresną paradę gwiazd. Próbował wyobrazić sobie, jak wygląda planeta, ku której zmierzał, ale żaden konkretny obraz nie przychodził mu do głowy. Cóż to za ludzie budowali' ogromne statki międzygwiezdne, lecz nie uznawali za stosowne obsadzić ich załogą? Dlaczego tak dokładnie kontrolowali cały statek, a jednocześnie wyposażali swych kontrolerów w niezwykle wąski i wyspecjalizowany zakres percepcji? Dlaczego deportowali znaczną część swego społeczeństwa, a potem już nie interesowali się, w jakich warunkach wygnańcy żyją i umierają? Dlaczego uznali za konieczne wymazanie z pamięci więźniów wszystkich wspomnień dotyczących Ziemi?

Na te pytania Barrent nie potrafił znaleźć żadnej odpowiedzi.

Zegar w sterowni monotonnie wypisywał wciąż nowe cyferki, odliczając minuty i godziny podróży. Statek wszedł i wyszedł z podprzestrzeni, a potem ustawił się na deceleracyjnej orbicie wokół błękitnozielonej planety, którą Barrent obserwował z mieszanymi uczuciami. Jakoś nie mogło do niego dotrzeć, że wreszcie wraca na Ziemię.

Rozdział 24

Statek wylądował gdzieś na północy kontynentu amerykańskiego. Był przepiękny, słoneczny dzień, zegary wskazywały samo południe. Barrent miał zamiar poczekać na zapadnięcie zmroku, zanim opuści statek, ale na ekranach sterowni pojawił się ironicznie nieaktualny napis: DWADZIEŚCIA MINUT NA ZEJŚCIE Z POKŁADU WSZYSTKICH PASAŻERÓW I ZAŁOGI. STATEK ZOSTANIE PODDANY PEŁNEJ DEZYNFEKCJI. DWADZIEŚCIA MINUT.

Barrent nie bardzo wiedział, na czym miała polegać „pełna dezynfekcja”, ale skoro załodze niedwuznacznie rozkazano zejść z pokładu, to pewnie zwykły aparat tlenowy nie mógł stanowić wystarczającego zabezpieczenia. Z dwojga złego opuszczenie statku teraz wydawało mu się złem mniejszym.

Specjaliści Grupy II długo zastanawiali się, jaki strój powinien mieć na sobie Barrent w momencie zejścia na Ziemię. Te pierwsze kilka minut mogły zadecydować o wszystkim. Na nic wszelki spryt, gdyby okazało się, że jego ubranie jest dziwaczne, obce, nietypowe. Oczywiście powinien mieć na sobie zwykłą, ziemską odzież. Problem jednak w tym, że nikt w Grupie nie wiedział, jak ubierają się mieszkańcy ojczystej planety. Część chciała, żeby Barrent zabrał ze sobą przybliżoną rekonstrukcję ubrania cywilnego. Inni uważali, że mundur strażnika powinien zdać egzamin także w czasie lądowania. Barrent natomiast przychylał się do koncepcji tych, którzy twierdzili, iż jednoczęściowy kombinezon mechanika będzie najmniej rzucał się w oczy na kosmodromie, gdyż jego krój i fason nie mógł chyba ulec jakimś radykalnym przeobrażeniom. Po dotarciu do miasta takie przebranie mogło mu, oczywiście, przysporzyć kłopotów, ale o to miał się martwić w odpowiednim czasie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Planeta zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Planeta zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Planet der Verbrecher
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Raj II
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Pułapka
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Magazyn Światów
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Forever
Robert Sheckley
Отзывы о книге «Planeta zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Planeta zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x