Robert Sheckley - Planeta zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Planeta zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Planeta zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Planeta zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Akcja powieści ma miejsce głównie na Omedze, planecie, na którą Ziemia zsyła swoich najgorszych przestępców. Ci, pozbawieni jakiegokolwiek nadzoru, tworzą własne społeczeństwo, zorganizowane na fundamentalnych zasadach niesprawiedliwości i nieposzanowania ludzkiego życia. Specyficzne prawa i zwyczaje panujące na Omedze sprawiają, że średnia długość życia zesłanych wynosi około trzech lat. Szanse na przeżycie i uzyskanie uprzywilejowanego statusu mają tylko najszybsi i najbardziej bezwzględni, a i to tylko wtedy, kiedy Szatan (którego kult jest oficjalną religią Omegi) będzie im sprzyjał. Jak w tym środowisku odnajdzie się Will Barent, który został zesłany na Omegę za morderstwo, cierpi na niewytłumaczalną awersję do przemocy?...”

Planeta zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Planeta zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Robert Sheckley

Planeta zła

Rozdział 1

Powrót do przytomności był procesem powolnym i bolesnym. Miał wrażenie, jakby podróżował przez czas od samego zarania dziejów. Z trudem wynurzał się z głębin gęstego jak smoła snu, z otchłani urojonych początków wszechrzeczy. Uniósł z pierwotnego mułu wypustkę, a tą wypustką był on sam. Stał się amebą, której bezpostaciową powłokę wypełniała jego własna esencja, potem rybą z jego własną, niepowtarzalną indywidualnością. Potem małpą, wyróżniającą się spośród wszystkich innych małp, aż wreszcie stał się człowiekiem.

Jakim człowiekiem? Niczym przez mgłę ujrzał siebie, po-zbawionego twarzy, z promiennikiem kurczowo zaciśniętym w prawej ręce i ze zwłokami u stóp. Takim człowiekiem.

Obudził się, przetarł oczy i czekał na dalsze wspomnienia.

Nie było żadnych dalszych wspomnień. Nie pamiętał nawet, jak się nazywa.

Usiadł pospiesznie i spróbował zmusić pamięć, by podała mu choć tę jedną informację. Kiedy mu się to nie udało, rozejrzał się uważnie dokoła, szukając jakiejś wskazówki, która pozwoliłaby mu odkryć własną tożsamość.

Siedział na łóżku w małym, szarym pokoju. Z jednej strony dostrzegł zamknięte drzwi, z drugiej wnękę z sedesem, widocznym spoza'na wpół rozchylonych zasłon. Światło docierało tu z jakiegoś ukrytego źródła, być może emitował je cały sufit. Umeblowanie pokoju stanowiło łóżko, jedno krzesło i nic więcej.

Oparł głowę na rękach i zamknął oczy. Próbował skatalogować cały posiadany zasób wiedzy i to, co z niej wynika. Wiedział, że jest przedstawicielem gatunku homo sapiens, mieszkańcem planety Ziemia. Mówił językiem, o którym wiedział, że jest to język angielski. (Czyżby zatem były także inne języki?) Rozumiał niektóre podstawowe słowa: pokój, światło, krzesło. Do tego posiadał pewien ograniczony zasób wiedzy ogólnej. Wiedział także, że nie wie wielu ważnych rzeczy, które kiedyś na pewno wiedział.

Coś mi się musiało stać.

To coś mogło być znacznie gorsze. Gdyby poszło choć trochę dalej, zostałby bezmyślną, niemą istotą, nieświadomą tego, że jest człowiekiem, mężczyzną, mieszkańcem Ziemi. A tak jeszcze mu coś pozostało.

Ale kiedy spróbował przebić się myślą przez mur najbardziej podstawowych faktów, wkroczył na teren mroczny i przerażający. Wstęp surowo wzbroniony. Wyprawa badawcza w głąb własnego umysłu była równie niebezpieczna jak… właściwie jak co? Nie potrafił podać żadnej analogii, choć podejrzewał, że istniało ich bardzo wiele.

Musiałem być ciężko chory.

To jedyne sensowne wyjaśnienie. Był człowiekiem zdolnym do posługiwania się pamięcią. Sądząc po tym, co udało mu się przypomnieć, jego pamięć musiała niegdyś posiadać bezcenny zasób wiedzy. Musiała zawierać wspomnienia ptaków, drzew, przyjaciół, a także jakieś informacje o nim samym, o jego rodzinie, być może żonie. Teraz mógł o tym wszystkim rozmyślać jedynie w kategoriach teoretycznych. Kiedyś był w stanie powiedzieć: „to jest podobne do” albo „to mi przypomina”. Teraz nic mu nie przypominało niczego, a wszystkie przedmioty podobne były do siebie samych. Utracił zdolność porównywania i przeciwstawiania sobie rzeczy i pojęć. Nie potrafił już analizować teraźniejszości na podstawie doświadczeń przeszłości.

To musi być szpital.

Oczywiście. Tutaj się nim zajęto. Poddano leczeniu. Życzliwi lekarze z pełnym poświęceniem pracują nad przywróceniem mu pamięci i zdolności osądu, nad odtworzeniem jego utraconej tożsamości, próbują mu wyjaśnić, kim i czym jest. To doprawdy wspaniali ludzie; cóż by bez nich zrobił. Poczuł, że w kącikach oczu zakręciły mu się łzy wdzięczności.

Wstał z łóżka i obszedł dookoła swój mały pokoik. Przy drzwiach zatrzymał się i nacisnął klamkę. Zamknięte. Poczuł, że zalewa go fala strachu, ale natychmiast wziął się w garść. Może zachowywał się agresywnie?

Teraz już nie będzie agresywny. Sami zobaczą. Udzielą mu wszystkich przywilejów, jakie tylko pacjent może posiadać. Porozmawia o tym z lekarzem.

Zaczął czekać. Po upływie wielu minut, a może nawet godzin, usłyszał odgłos kroków: ktoś szedł korytarzem w stronę jego drzwi. Usiadł na brzegu łóżka i nasłuchiwał, z trudem opanowując ogarniające go podniecenie.

Kroki ucichły przed jego pokojem. W drzwiach odsunęła się płytka, tworząc okienko, w którym ukazała się jakaś obca twarz.

— Jak się czujesz? — spytał mężczyzna.

Podszedł do okienka i zobaczył, że pytający ubrany jest w brązowy mundur. Do pasa miał przymocowany jakiś przedmiot. Po krótkiej chwili doszedł do wniosku, iż jest to broń. Ten człowiek bez wątpienia był strażnikiem. Miał tępą, nieprzeniknioną twarz.

— Czy mógłby mi pan powiedzieć, jak się nazywam? — poprosił.

— Nazywasz się 402 — odparł strażnik. — To jest numer twojej celi. Nie bardzo mu się to podobało. Ale 402 było już lepsze niż nic.

— Czy długo byłem chory? — spytał. — Czy mój stan się poprawia?

— Owszem — potwierdził strażnik głosem, w którym nie słychać było większego przekonania. — Najważniejsze, żebyś się zachowywał spokojnie. I słuchał poleceń. Tak będzie najlepiej.

— Oczywiście — powiedział 402. — Ale dlaczego ja nic nie pamiętam?

— No cóż, tak to już jest — odparł strażnik i ruszył dalej.

— Chwileczkę! — zawołał 402. — Nie może mnie pan tak po prostu zostawić. Musi mi pan coś powiedzieć. Co się ze mną stało? Dlaczego jestem w szpitalu?

— W szpitalu? — Strażnik odwrócił się do 402 i wykrzywił twarz w uśmiechu. — Skąd ci przyszło do głowy, że to szpital?

— Zdawało mi się…

— To źle ci się zdawało. To jest więzienie. 402 przypomniał sobie swój sen o zamordowanym mężczyźnie. Sen czy wspomnienie?

— A co ja takiego zrobiłem? — zawołał rozpaczliwie za strażnikiem. — Jakie popełniłem przestępstwo?

— Dowiesz się — odpowiedział strażnik.

— Kiedy?

— Jak wylądujemy — odkrzyknął z głębi korytarza. — A teraz przygotuj się do apelu.

Po odejściu strażnika 402 usiadł na łóżku i próbował myśleć. Dowiedział się kilku rzeczy. Był w więzieniu, które miało lądować. Co by to mogło znaczyć? Dlaczego jakieś wiezienie miałoby lądować? I co to takiego ten apel?

Nie bardzo mógł sobie wyobrazić, co będzie dalej. Mijał czas trudny do określenia. 402 siedział na łóżku i próbował zebrać w jedną całość wszystkie fakty dotyczące jego osoby. Nagle wydało mu się, iż słyszy bicie dzwonów. A potem drzwi jego celi otworzyły się.

Dlaczego tak się stało? Co to miało oznaczać?

402 podniósł się i wyjrzał na korytarz. Opanowało go ogromne podniecenie, ale nie miał ochoty opuszczać swojej celi. Mimo wszystko czuł się w niej bezpiecznie. Postanowił czekać, aż nadejdzie strażnik. Trwało to zaledwie kilka chwil.

— Dobra — powiedział strażnik. — Wychodź, nic ci się nie stanie. Idź tym korytarzem prosto przed siebie.

Strażnik popchnął go lekko i 402 ruszył do przodu. Widział otwierające się drzwi innych cel i wychodzących z nich kolejnych mężczyzn. Początkowo tworzyli wąski szereg, ale w miarę, jak posuwali się naprzód, coraz więcej i więcej mężczyzn wypełniało korytarz. Większość sprawiała wrażenie oszołomionych, nikt nie rozmawiał. Jedyne słowa, jakie było słychać, padały z ust strażników:

— Ruszać się, ruszać, nie zatrzymywać się. Dalej, prosto przed siebie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Planeta zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Planeta zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Planet der Verbrecher
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Raj II
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Pułapka
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Magazyn Światów
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Forever
Robert Sheckley
Отзывы о книге «Planeta zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Planeta zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x