Szef SB czekał na odpowiedź. Czasami wydawało mu się, że Nadludzie utracili poczucie czasu. Sekundy i dni nie robiły im różnicy. Dla nieśmiertelnych zmiany pór roku były zawsze jak tykot zegara. Członkowie Trójcy, prawie nadzy, ubrani jedynie w błyszczące i przezroczyste togi, siedzieli majestatycznie na tronach. Pierwszy z brzegu był Nurse, prawdziwy bóg grecki o marmurowej twarzy, grubych brwiach i muskularnej piersi. Oddychał wolno i regularnie. Trochę dalej, na prawo, siedział Schruilla. Chudy i kościsty, o wielkich, okrągłych oczach, wysokich kościach policzkowych i płaskim nosie. Według niektórych, Schruilla potrafił mówić o rzeczach nieistniejących dla Nadludzi. Raz w obecności Allgooda wymsknęło mu się słowo „śmierć”. Inna sprawa, że mówił wtedy o motylu.
Ostatnią z Trójcy była Calapina. Szczupła, o wydatnym biuście, złocistobrązowych włosach, zimnych oczach i pełnych wargach oraz długim nosie. Allgood wielokrotnie zauważył, jak z zainteresowaniem patrzyła na niego. Znał historie o „zwykłych”, wybieranych czasami przez Nadludzi jako partnerów do miłości.
Nurse powiedział coś do Calapiny. Kobieta mu odpowiedziała, lecz ich głosy nie były słyszalne na dole. Tymczasem Allgood obserwował ich, starając się odgadnąć, jaki mają humor. Ludzie z Masy wiedzieli, żeJSJurse i Calapina dzielili łoże przez czas równy setkom zwykłych ludzkich okresów życia. Nurse miał opinię energicznego, lecz postępującego w schematyczny sposób. Calapina zaś uważana była za niezrównoważoną. „Cóż ona znowu uczyniła?” — to pytanie padało zawsze, gdy w rozmowie wymieniono jej imię. Mówiono to tonem obawy zmieszanej z podziwem. Allgood znał tę obawę. Służył przedtem innym Trójcom, lecz żadna nie miała nad nim takiej władzy jak ta… zwłaszcza Calapina.
— Przyszedłeś — zagrzmiał Nurse. — Oczywiście, byk zna swojego pana, a osioł żłób.
„Więc to będzie tak” — pomyślał Allgood. — „Śmieszne! Jedyne wyjaśnienie: wiedzieli, że się pomylił — jak zawsze”.
Calapina odwróciła twarz, by móc lepiej widzieć „zwyczajnych”. Sala obrad została zbudowana na wzór Senatu rzymskiego, były nawet ozdobne kolumny. Całe pomieszczenie zwężało się w kierunku sfery.
Podnosząc oczy, Igan przypomniał sobie, iż zawsze bał się i pogardzał tymi kreaturami. „Co za szczęście, że nie jestem Nadczłowiekiem”. Chociaż mało brakowało. Jako dziecko nienawidził ich, ale później litość przytemperowała to uczucie…
— Przyszliśmy, jak nam kazano, aby złożyć raport o Durantach — powiedział Allgood i dwa razy szybko zaczerpnął powietrza. Takie spotkania zawsze były niebezpieczne, ale ryzyko podwoiło się, odkąd zaczął prowadzić podwójną grę. Nie mógł się wycofać, zresztą nie miał na to ochoty, od czasu gdy odkrył swoje sobowtóry, gotowe do przejęcia jego funkcji. Już on im pokaże!
Calapina obserwowała Allgooda. Czy nadszedł już czas by pozbyć się tego okropnego samca z Masy? Może to rozproszyłoby nudę? Schruilla i Nurse mieli już podobne wyczyny na swoim koncie, a ona chyba też pozbyła się kiedyś jakiegoś Maxa, lecz nie pamiętała, czy to zmniejszyło jej nudę.
— Mały Maxie, powtórz, co dajemy… — powiedziała. Ten ton przeraził szefa SB. Przełknął ślinę.
— Dajecie życie, Calapino.
— Ile masz lat?
Gardło Allgooda było zupełnie suche.
— Prawie czterysta — udało mu się wykrztusić. Nurse roześmiał się.
— Masz jeszcze wiele przed sobą, jeżeli będziesz nam dobrze służyć — powiedział.
Allgood nigdy nie słyszał, aby Nadczłowiek tak wyraźnie sformułował groźbę. Zwykle używali subtelnych aluzji i działali za pośrednictwem „zwyczajnych”, którzy byli w stanie wymówić słowa „śmierć” i „zabójstwo”.
„Kogo wymodelowali, żeby mnie zniszczył?” — zastanawiał się gorączkowo.
— Mnóstwo ślicznych, małych latek — dodała Calapina. — Tik — tak — tik — tak…
— Wystarczy — włączył się Schruilla, zastanawiając się dlaczego właściwie się odezwał. Czyżby brak równowagi enzymatycznej? Ta myśl zbulwersowała go. Zwykle podczas zebrań siedział cicho, bo zbyt łatwo wzruszał się losem tych robaków, a potem gardził sobą za nadmiar sentymentalizmu.
Bonmur stanął obok Allgooda.
— Czy Trójca żąda naszego raportu o Durantach? — spytał chirurg.
To nieproszone wtrącenie zdenerwowało Allgooda. Nadludzie muszą zawsze mieć wrażenie, że to oni panują nad sytuacją. Czyżby ten imbecyl o tym nie wiedział?
— Słowa i obrazy z waszego raportu zostały już przeanalizowane — rzekł Nurse. — Teraz chcemy poznać to, co pominięto. „Pominięto?” — zastanowił się Allgood. „Myśli, że coś ukryliśmy?”
— Mały Maxie — przerwała ciszę Calapina. — Czy zgodnie z naszym życzeniem przesłuchałeś już manipulatorkę pod hipnozą?
„Jestem w domu” — uspokoił się Allgood.
— Została przesłuchana, Calapino — odparł. W tej chwili Igan podszedł do Bonmura.
— Chciałbym powiedzieć coś na ten temat… — zaczął.
— Zamknij się, aptekarzu — uciął Nurse. — To z Maxem rozmawiamy.
Igan schylił głowę. „Jakie ryzyko ponosimy z powodu tej pielęgniarki. Na dodatek nie była jedną z naszych. Żaden Cyborg jej nie zna. Zwykła Sterylka przez przypadek naraziła nasze życie”.
Allgood, widząc, jak chirurgowi trzęsą się ręce, zastanawiał się: „Co dzieje się z tymi dwoma? Chyba nie są aż tak głupi!”
— Czy manipulatorka działała świadomie? — spytała Calapina.
— Tak, Calapino — odparł Allgood.
— Wasi agenci nic nie zauważyli, lecz my wiemy, jak to było — Calapina odwróciła głowę, by spojrzeć na kontrolki, po czym znów zajęła się szefem SB:
— Wytłumacz nam dlaczego?
— Nie ma dla mnie usprawiedliwienia, Calapino — odparł Allgood z westchnieniem. Agenci zostali ukarani.
— Wyjaśnij nam dlaczego ona to zrobiła?!
Allgood zwilżył wargi koniuszkiem języka i zerknął na Igana i Bonmura. Dwaj chirurdzy patrzyli w ziemię. Znów spojrzał na Calapinę.
— Tego nie wiemy, Calapino.
— Nie wiecie? — spytał Nurse.
— E… Ona przestała istnieć w trakcie przesłuchania, Nurse.
Trójka Nadludzi poruszyła się na tronach.
— Wada w modelowaniu genetycznym, zdaniem aptekarzy.
— Godny litości wypadek — skomentował Nurse wiercąc się niespokojnie.
— Być może, było to starcie świadome — wtrącił Igan. „Co za imbecyl?” — pomyślał Allgood.
— Igan, byłeś tam? — spytał Nurse odwracając się ku chirurgowi.
— To Bonmur i ja zaaplikowaliśmy jej środki nasenne. „A ona nie żyje” — myślał Igan. „I to nie my ją
zabiliśmy. Tymczasem będą nam wypominać jej śmierć. Gdzie ona się nauczyła zatrzymywać pracę swego serca? Tylko Cyborgi znają takie sztuczki…”
— Świadome starcie? — zainteresował się Nurse. Gdyby to była prawda, konsekwencje byłyby straszne.
— Max — powiedziała Calapina schylając się. Czy postępowaliście z nią brutalnie? Torturowaliście ją?
Sprawdziła czujniki: spokojny. Mówi prawdę:
— Aptekarzu — rozkazał Nurse. — Przedłóż nam swoją •opinię.
— Zbadaliśmy ją dokładnie — odpowiedział Igan. — To nie była wina środków nasennych. Jest niemożliwe…
— Niektórzy myślą, że to wada genetyczna — wtrącił Bonmur.
— Nie wszyscy zgadzamy się z tym stanowiskiem — kontynuował Igan, spoglądając na Allgooda. Mimo iż czuł dezaprobatę szefa SB, nie mógł inaczej postąpić. Trzeba było wywołać u Nadludzi zakłopotanie. Kiedy poddawali się emocjom, zaczynali popełniać błędy. Plan wymagał pomyłek z ich strony. Trzeba było delikatnie i subtelnie zniszczyć ich poczucie równowagi.
Читать дальше