Jeśli ten embrion po osiągnięciu dojrzałości napotka płodną partnerkę — myślał w Potter — będzie mógł się reprodukować i tworzyć dzieci bez interwencji chirurga genetycznego. Nie będzie potrzebował enzymów, aby przeżyć. Mimo wszystko powinien żyć dwa razy dłużej niż zwykły człowiek. Dzięki kilku precyzyjnym interwencjom enzymatycznym może nawet osiągnie nieśmiertelność. Z tego embriona mogłaby narodzić się nowa rasa, podobna do nieśmiertelnych z Centrum. Z jedną ważną różnicą: jej potomstwo podlegałoby prawu selekcji naturalnej, a nie prawom Nadludzi.
Żadna istota ludzka nie mogła żyć, jeżeli jej komórki oddaliły się zbytnio od tej podstawowej struktury. Ta struktura była jedynym zagrożeniem dla Nadludzi.
Selekcja naturalna jest zbrodniczym wariactwem skazującym swe ofiary na prowadzenie ślepego i nietypowego bytu — to wpojono wszystkim chirurgom podczas studiów.
Potter był przekonany, że embrion Durantów, jeżeli osiągnie dojrzałość, spotka płodnego partnera. „Z zewnątrz” otrzymał ten dar i dawkę argininy, źródło pło dności. Później strumień mutagenów wyzwolił aktywność DNA.
„Dlaczego wprowadziłem mutageny właśnie w tym momencie?” — dziwił się chirurg. — „Wiedziałem, że to konieczne, ale skąd? Czy byłem narzędziem tej zewnętrznej potęgi?…”
— Cykl Krebsa: 59, ciągle wzrasta — powiedział Srengaard.
Potter zaczął się niecierpliwić. Chciał móc swobodnie porozmawiać o tym wszystkim ze Srengaardem! Lecz byli ci cholerni rodzice, no i oczywiście agenci SB. „Ciekawe, czy ktoś widział tyle, żeby zrozumieć co się stało? Dlaczego to zrobiłem?”
— Czy może pan już określić strukturę? — spytał Srengaard.
— Jeszcze nie — skłamał Potter.
Embrion rozwijał się w szybkim tempie. Doskonałość komórek była naprawdę zupełna.
— Cykl Krebsa: 64,7.
„Za długo czekałem” — pomyślał Potter. Ważniacy z Centrum będą się mnie pytali, dlaczego tak długo zwlekałem z zabiciem tego embriona. Ale nie mogę tego zrobić. On jest zbyt piękny…”
Centrum utrzymywało się przy władzy, ukrywając ją. Mimochodem rozdawało swym niewolnikom życie pod postacią enzymów.
Powiedzenie Masy mówiło: „Na tym świecie są dwa światy, jeden nie pracuje i zawsze żyje, drugi żyje i zawsze pracuje”.
W laboratorium, w probówce z kryształu, odpoczywał mały zbiór komórek. Żywy organizm mierzący mniej więcej 0,6 milimetra średnicy. Miał też w sobie moc wyrwania się spod władzy Centrum.
Musiał więc zginąć.
„Jeśli nie rozkażę go zabić, będą mnie podejrzewać… będę skończony. Przypuśćmy, że to coś zostanie zostawione w spokoju. Co się stanie? Co będzie z chirurgią genetyczną? Czy powrócimy do poprawek mniejszego rzędu? Do stadium, w którym byliśmy przed narodzinami Nadludzi?”
Zrobił w myślach to, czego nie mógł zrobić w rzeczywistości: przeklął Nadludzi. Posiadali niezmierzoną moc, byli panami życia i śmierci. Większość z nich była prawdziwymi geniuszami. Lecz byli zależni od dawek enzymów tak samo, jak pierwszy lepszy Steryl. Zresztą w tych obu grupach znajdowały się jednostki równie wybitne, na przykład chirurdzy…
Jednak żaden człowiek nie mógł nie docenić jednej rzeczy: nieśmiertelności.
— Cykl Krebsa ustabilizował się na sto.
— Nareszcie — rzekł Potter, spoglądając na manipulatorkę.
Schylona nad tablicą rozdzielczą kobieta była zwrócona do niego plecami. Bez zapisu można by załatwić ten wypadek. Srengaard nic nie widział. Główna kamera tylko częściowo obejmowała pole widzenia mikroskopu. Pielęgniarki od probówki nie były w stanie zrozumieć co się stało. Tylko manipulatorka mogła wiedzieć… Poza tym była ta taśma i zbiór impulsów magnetycznych zapisany na niej. Służba Bezpieczeństwa i Nadludzie będą mieli co oglądać…
— Nigdy nie widziałem, żeby jakiś embrion przeżył coś takiego — powiedział Srengaard.
— Do ilu zszedł? — spytał Potter.
— 21,9… 20 jest ostatnią granicą, ale w praktyce poniżej 25 kończą się szansę przeżycia. Prawda?
— Oczywiście.
— Czy udało się nam osiągnąć to, co chcieliśmy?
— Jeszcze nie wiem.
— Oczywiście, lecz cokolwiek by się stało, zawsze będę powtarzać, że była to wielka sztuka.
„Wielka sztuka… Ciekawe, co powiedziałby ten dureń, gdyby wiedział co jest w probówce? Doskonały embrion. Doskonały! Zabić go, powiedziałby z pewnością. Ten embrion nie potrzebuje żadnych enzymów, żeby prokreować, jest bez wad. Doskonały. Sren jest tylko doskonałym niewolnikiem. On nic nie wie, ale w Centrum niedługo się dowiedzą i rozkażą: Wyeliminujcie go!… ONI nie lubią używać słów: morderstwo i śmierć”.
Potter na nowo pochylił się nad mikroskopem. Jakże było piękne to źródło niepokoju. Chirurg znów spojrzał w kierunku manipułatorki. Właśnie w tym momencie kobieta odwróciła się zdejmując maskę i ich wzrok się skrzyżował. Uśmiechnęła się. Wiedziała!!! Podniosła rękę by wytrzeć twarz z potu. Jednym z rękawów zahaczyła o przycisk na kontrolce. Rozległ się nieprzyjemny zgrzyt. Pielęgniarka odwróciła się.
— O mój Boże! — krzyknęła.
Zaczęła przebierać palcami po klawiszach, ale bezskutecznie. Taśma dalej podlegała kasacji. Kobieta starała się zerwać przezroczystą osłonę, pod którą ginął zapis operacji.
— Straciłam nad tym kontrolę! — krzyknęła.
— Zablokowało się na kasacji — jęknął Srengaard skacząc jej na pomoc. Jednak osłony nie dało się odblokować.
Potter obserwował ich jak w transie. W końcu usłyszał suchy trzask — taśma skończyła się.
— Ojej, doktorze, straciliśmy zapis — jęknęła manipulatorka.
Potter skierował wzrok na ekran, który się przed nią znajdował. „A może nie zrobiła tego specjalnie? Może nie wie o wszystkim”.
W tej chwili kobieta odwróciła się i ich spojrzenia spotkały się znowu.
— Bardzo mi przykro, panie doktorze.
— Nie szkodzi. To całkiem zwyczajny embrion. Jeśli nie liczyć faktu, że jeszcze żyje. — Ponieśliśmy klęskę z powodu mikrogenów? — spytał Srengaard.
— Tak — odparł Potter — ale bez nich stracilibyśmy embrion.
Mówiąc to, obserwował twarz pielęgniarki i wydawało mu się, że dostrzegł na niej wyraz ulgi.
— Ustnie przekażę raport o operacji. To wystarczy.
I pomyślał: „Kiedy zaczyna się konspiracja? Czy to jest początek?” Jeśli to była konspiracja, to opierała się ona na bardzo dziwnych zasadach. Każdy, kto znał się na genetyce, po jednym spojrzeniu przez mikroskop przyłączyłby się do spisku albo został zdrajcą…
— Można wyłączyć kamery i zaprowadzić rodziców do saloniku. Przykro mi, że nie mogłem zrobić nic więcej. W każdym bądź razie będzie to zdrowy człowiek.
— Steryl? — spytał Srengaard.
— Jeszcze nie wiadomo.
Potter obserwował manipulatorkę, której udało się wreszcie otworzyć aparaturę i wyjąć czystą taśmę.
— Czy zna pani powód awarii?
— Ten sprzęt nie jest już pierwszej młodości. Prosiłam wielokrotnie o nowy, ale nie jesteśmy na liście spraw pilnych.
„Centrum zawsze wahało się z uznaniem czegokolwiek za zużyte” — dodał w myślach.
— Tak — powiedział głośno Srengaard — ale teraz go chyba wymienią.
„Czy ktoś spostrzegł, jak naciskała ten przycisk?” Starał się przypomnieć sobie, gdzie wszyscy patrzyli w tym momencie.
„Jeśli Służba Bezpieczeństwa widziała, to już po pielęgniarce i po mnie zresztą też…”
Читать дальше