— Nie chcę porozmawiać. To ty masz mówić.
— Ach tak, oczywiście. To ja będę mówić.
— I nie o zasobach wiedzy ukrytych w gwiazdach, o których tak pięknie potrafisz opowiadać, ale o bardziej praktycznych i raczej doczesnych rzeczach.
— Na przykład?
— Na przykład dlaczego jestem androidem i dlaczego Ann Carter jest androidem. I czy kiedykolwiek istniała osoba o nazwisku Kathleen Preston, czy też może jest to tylko informacja wszczepiona w mój mózg. A jeśli kiedykolwiek istniała osoba o nazwisku Kathleen Preston, to gdzie jest teraz? Na końcu powiesz mi jeszcze, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie i co zamierzacie zrobić?
Flanders pokiwał głową.
— Bardzo rozsądne pytania. Niestety wybrałeś właśnie te, na które nie mogę ci udzielić wyczerpującej odpowiedzi.
— Przyszedłem, żeby wam powiedzieć, że na naszej Ziemi ludzie polują na mutantów i zabijają ich. Sklepy z waszymi produktami są niszczone i palone. Normalni ludzie zaczynają walkę. Przyszedłem was ostrzec, bo myślałem, że też jestem mutantem…
— Jesteś mutantem, zapewniam cię, Vickers. Bardzo szczególnym rodzajem mutanta.
— Mutantem androidem.
— Ciężko się z tobą rozmawia — odrzekł Flanders. Pozwalasz, aby twoje rozgoryczenie…
— Oczywiście, że jestem rozgoryczony — nie dał mu skończyć Vickers. — A kto by nie był? Przez czterdzieści lat uważałem siebie za człowieka, a teraz okazuje się, że nie miałem racji.
— Ty głupcze — powiedział ze smutkiem Flanders — nawet nie masz pojęcia, kim jesteś.
Hezekiah zapukał do drzwi i wszedł niosąc w dłoniach tacę. Postawił ją na stole, a Vickers zauważył, że znajdują się na niej dwie szklanki, jakiś koktajl, wiaderko z lodem i karafka z alkoholem.
— A teraz — zmienił temat Flanders — pomówmy sensownie. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale wystarczy nalać człowiekowi drinka, a ten od razu staje się bardziej cywilizowany.
Sięgnął do kieszeni swego szlafroka, wyciągnął paczkę papierosów i podał ją Vickersowi. Vickers wziął pudełko i wyjmując papierosa zauważył, że jego dłoń trzęsie się nieco. Nie zdawał sobie nawet sprawy, jak bardzo był zdenerwowany.
Flanders zapalił zapalniczkę i podał mu ogień. Vickers zapalił.
— Dobre — zauważył. — Papierosy skończyły mi się już czwartego dnia.
Siedział w fotelu, palił papierosa i zastanawiał się, jak wspaniale smakuje tytoń. Obserwował przy tym Hezekiasza przygotowującego drinki.
— Podsłuchałem was tego ranka — rzekł Vickers. — Kiedy przyszedłem, Hezekiah wpuścił mnie do środka. Czekając na spotkanie niechcący podsłuchałem, jak ty i inni rozmawialiście w pokoju.
— Wiem o tym — odparł Flanders.
— W takim razie jaka część waszej rozmowy została dla mnie sfabrykowana?
— Całość — rzekł Flanders pogodnie. — Każde słówko.
— Chcieliście, żebym myślał, iż jestem androidem.
— Tak.
— To wy nasłaliście na mnie tę mysz?
— Musieliśmy coś zrobić. żeby wybić cię z jednostajnego rytmu twojej egzystencji. A mysz miała specjalne zadanie.
— Donosiła na mnie.
— I to wyjątkowo dobrze. Był to jeden z naszych najdoskonalszych szpiegów.
— Najbardziej zabolało mnie to, że przekonaliście ludzi w Cliffwood, iż to ja cię wykończyłem — rzekł Vickers.
— Musieliśmy cię stamtąd jakoś wypędzić. Trzeba było zmusić cię do powrotu do twego dzieciństwa.
— Skąd wiedzieliście, że wrócę do mojego dzieciństwa?
— Mój przyjacielu, czy słyszałeś kiedyś o potędze przeczucia? Nie chodzi mi tutaj o nędzny rodzaj przeczucia, jakim kieruje się bukmacher obstawiając konie na wyścigach, ani też o przeczucie mówiące, czy będzie dziś padać deszcz… ale raczej pełną zdolność przewidywania zdarzeń. Można by powiedzieć, że jest to instynktowna zdolność oceny wpływu określonej liczby czynników, dzięki której człowiek automatycznie, bez zastanawiania się, jest w stanie powiedzieć, co się wydarzy. To prawie tak, jakby miało się dar zaglądania w przyszłość.
— Tak — kiwnął głową Vickers. — Myślałem o tym. I to dość dużo, szczególnie w ciągu ostatnich paru dni.
— Zastanawiałeś się nad tym?
— W pewnym sensie. Ale co to ma…
— Być może — przerwał mu Flanders — wydawało ci się, że jest to zdolność, która nigdy tak naprawdę nie została w pełni wykorzystana. Że nigdy nawet jej nie dostrzegaliśmy, a więc nie przejmowaliśmy się nią. Może też myślałeś, że jest to jedna z tych zdolności, które wymagają ciągłych ćwiczeń. Coś, z czego człowiek może skorzystać w razie potrzeby.
— Tak właśnie myślałem, a w każdym razie…
— No więc teraz właśnie istnieje taka potrzeba — przerwał mu znowu Flanders. — I to jest odpowiedź na pytanie, które zadałeś. Mieliśmy przeczucie, że wrócisz do swego dzieciństwa.
— Na początku myślałem, że to Crawford nasłał na mnie ludzi, ale on zaprzecza.
Flanders potrząsnął głową.
— Crawford nigdy by tego nie zrobił. Za bardzo cię potrzebuje. Nigdy nie zrobiłby niczego, co mogłoby cię wystraszyć. Twoje przeczucie w tej kwestii nie zadziałało najlepiej.
— Rzeczywiście.
— Twoje przeczucie nie zawsze działa tak, jak powinno tłumaczył Flanders — bo nie wierzysz w nie. Nadal starasz się brać wszystko na logikę. Polegasz na staromodnym logicznym sposobie rozumowania, z którego ludzkość korzysta od momentu, gdy opuściła jaskinie. Patrzysz na wszystko z różnych punktów widzenia i starasz się wyrobić sobie obiektywną opinię, Dodajesz i odejmujesz, jakbyś rozwiązywał zadanie matematyczne. Nigdy nie kierujesz się przeczuciem. I to jest twój problem.
To istotnie jest mój problem, pomyślał Vickers. Przeczucie podpowiedziało mu, że powinien zakręcić bąkiem na ganku domu Prestonów i gdyby to zrobił, oszczędziłby sobie wielu dni wędrówki przez pola i lasy Ziemi Numer Dwa. Przeczucie podpowiedziało mu, że powinien posłuchać ostrzeżenia Crawforda i nie korzystać z wiecznego samochodu, i gdyby tak postąpił, uniknąłby wielu kłopotów. Poza tym przeczucie podpowiedziało mu, że powinien odzyskać bąka i tym razem na szczęście go posłuchał. To się opłaciło.
— Ile wiesz? — spytał Flanders.
Vickers bezradnie pokręcił głową.
— Niedużo — przyznał. — Wiem, że istnieje organizacja mutantów. Musiała pewnie powstać wiele lat temu i miała coś wspólnego ze zmianą biegu historii ludzkości, tak jak mówiłeś wtedy na ganku w Cliffwood. Organizacja przeniosła się tutaj, na Drugą Ziemię, ponieważ jej istnienie i działalność stawały się zbyt oczywiste i nie mogły już umknąć uwadze opinii publicznej. Macie tu też fabryki, które produkują wasze towary. Wykorzystujecie je do zniszczenia światowego przemysłu. Widziałem nawet jedną z takich fabryk. Wszystkim zarządzają roboty. Czy roboty kierują tam wszystkim, czy może…
Flanders zachichotał.
— Roboty kierują wszystkim. Wystarczy, że powiemy im, czego nam potrzeba.
— Poza tym jest jeszcze kwestia słuchania gwiazd.
— W ten sposób dowiedzieliśmy się o wielu świetnych pomysłach — zauważył Flanders. — Nie każdy z nas to potrafi. Tylko ci, którzy są urodzonymi telepatami. Tak jak powiedziałem ci tamtej nocy, nie wszystkie pomysły możemy wykorzystać. Czasami otrzymujemy jakąś podpowiedź i dalej działamy już na własną rękę.
— I jaki jest wasz cel? Co chcecie osiągnąć?
— Nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie. Jest tyle wspaniałych możliwości, które co pewien czas pojawiają się przed nami, tak wiele nowych kierunków, które stoją przed nami otworem. Jesteśmy bliscy wielu epokowych odkryć. Na przykład nieśmiertelności. Mamy też słuchacza…
Читать дальше