— Masz na myśli nieskończenie długie życie? — przerwał mu Vickers.
— Czemu nie?
Oczywiście, pomyślał Vickers. Czemu nie? Jeśli ma się nietępiące się maszynki do golenia, nieprzepalające się żarówki, to czemu nie stworzyć wiecznego życia? Czemu nie pójść na całość?
— A androidy? — spytał. — Do czego w tym wszystkim potrzebny jest android taki jak ja? Przecież androidy nie mają chyba zbyt wielkiej wartości.
— Mamy dla ciebie zadanie — wyjawił Flanders. — Tym zadaniem jest Crawford.
— Co mam z nim zrobić?
— Powstrzymać go.
Vickers zaśmiał się.
— Ja? Macie pojęcie, kto za nim stoi?
— Wiemy, kto stoi za tobą.
— Ach tak. Może zechciałbyś mi zdradzić tę tajemnicę?
— Przeczucie, najlepsza, najlepiej rozwinięta zdolność przewidywania, jaka kiedykolwiek mogła wykształcić się u istoty ludzkiej. Najdoskonalej rozwinięta i najrzadziej spotykana spośród wszystkich umiejętności, jakie znamy.
— Zaraz. Zapominasz, że nie jestem istotą ludzką.
— Kiedyś byłeś — stwierdził Flanders. — I będziesz. Kiedy oddamy ci twoje życie.
— Moje życie?!
— Esencję życia — wyjaśnił Flanders. — Umysł, myśli, wrażenia i reakcje, które składały się na Jaya Vickersa, prawdziwego Jaya Vickersa w wieku lat osiemnastu. To jak przelewanie wody z jednego naczynia do drugiego. Przelaliśmy cię z twojego ciała do ciała androida. Będziemy trzymać i strzec twoje ciało do dnia, kiedy będziemy mogli przelać cię do niego z powrotem.
Vickers uniósł się ze swojego fotela.
Flanders machnął na niego ręką.
— Siadaj. Chciałeś zdaje się zapytać mnie dlaczego?
— A ty chciałeś mi odpowiedzieć — odparł Vickers.
— Oczywiście, że odpowiem. Kiedy miałeś osiemnaście lat, nie byłeś świadom swoich możliwości. Nie było sposobu, by cię o tym powiadomić. Oznajmienie ci prawdy albo próba wyszkolenia cię w tym kierunku na nic by się zdały, bo powinieneś najpierw oswoić się z tą myślą. Stwierdziliśmy, że zajmie ci to piętnaście lat, a zajęło ponad dwadzieścia. Mimo to nie jesteś jeszcze w takim stopniu przygotowany, jak byśmy tego chcieli.
— Ale mogłem przecież…
— Tak — kiwnął głową Flanders — mogłeś uświadomić to sobie w swoim własnym ciele, gdyby nie to, że istnieje jeszcze jeden czynnik, a mianowicie pamięć wrodzona. Twoje geny przenoszą czynnik pamięci wrodzonej, kolejną mutację, która pojawia się równie rzadko jak nasi telepatyczni słuchacze. Chcieliśmy, aby Jay Vickers był całkowicie świadom swoich zdolności, zanim zacznie niańczyć własne dzieci.
Vickers przypomniał sobie, jak leżąc na materacu ze słomy kukurydzianej na poddaszu domu Andrewsa, zastanawiał się nad możliwością istnienia pamięci wrodzonej. Pamięć wrodzona, przekazywana z ojca na syna. Jego ojciec wiedział o pamięci wrodzonej, więc i on domyślił się jej istnienia. Wiedział o niej, a przynajmniej uświadomiłby sobie jej obecność, gdyby nadeszła odpowiednia pora.
— Więc o to chodzi — westchnął Vickers. — Chcecie, żebym wypróbował swoje przeczucie na Crawfordzie i żebym miał dzieci, bo one też będą miały dar przewidywania przyszłości.
Flanders przytaknął.
— Teraz się rozumiemy.
— Tak. Z pewnością — zgodził się Vickers. — Przede wszystkim chcecie, żebym powstrzymał Crawforda. Rzekłbym nawet, że składacie mi zamówienie. A co, jeśli podam wam moją cenę?
— Już ją mamy — uśmiechnął się Flanders. — I to bardzo atrakcyjną. Myślę, że powinno cię to zainteresować.
— Zobaczymy.
— Pytałeś o Kathleen Preston. Pytałeś, czy rzeczywiście istniała taka osoba. Otóż mogę ci powiedzieć, że istniała. A swoją drogą ile miałeś lat, kiedy się poznaliście?
— Osiemnaście.
Flanders uśmiechnął się z rozrzewnieniem.
— Cóż za rozkoszny wiek — spojrzał na Vickersa. — Prawda?
— Tak mi się wtedy wydawało.
— Kochałeś się w niej — rzekł Flanders.
— Kochałem się.
— A ona w tobie.
— Tak mi się wydaje — odparł Vickers. — Nie wiem tego na pewno. Ale myślę, że tak.
— Mogę cię zapewnić, że ona kochała się w tobie.
— Możesz mi powiedzieć, gdzie teraz jest?
— Nie — odparł Flanders. — Nie mogę.
— Ale…
— Kiedy zakończysz swoje zadanie, znowu wrócisz do czasów, kiedy miałeś osiemnaście lat.
— I to jest ta cena? — spytał Vickers. — Tyle mi zapłacicie. Oddacie mi moje ciało i cofniecie do wieku osiemnastu lat.
— Czyż nie jest to godziwa zapłata?
— Tak. Chyba tak — zgodził się Vickers. — Ale czy ty tego nie rozumiesz, Flanders, że marzenia osiemnastoletniego chłopaka już znikły? Zostały zabite w czterdziestoletnim ciele androida. Nie chodzi o fizyczne przeniesienie do wieku osiemnastu lat. Ważniejsze jest, ile lat jeszcze przede mną, co się w ich czasie wydarzy, nieokiełznane, nieziszczalne marzenia o tych latach i miłość, która kroczy obok ciebie będąc źródłem życia.
— Osiemnaście lat — powtórzył Flanders. — To nasza cena. Osiemnaście lat, szansa na nieśmiertelność i siedemnastoletnia Kathleen Preston.
— Kathleen?
Flanders skinął głową.
— Czyli wszystko po staremu — rozmarzył się Vickers. Ale to już nie będzie to samo, Flanders. Coś się zmieniło. Coś wymknęło się spod kontroli.
— Wszystko po staremu — powtórzył z uporem Horton Flanders. — Jakby te wszystkie lata nigdy nie istniały.
A wiec był jednak mutantem w ciele androida, a kiedy powstrzyma Crawforda, będzie osiemnastoletnim mutantem zakochanym w siedemnastoletniej mutantce i zanim umrą, być może będą mieli szansę ujrzenia na własne oczy, jak słuchacze doprowadzą do odkrycia nieśmiertelności. A jeśli tak się stanie, to on i Kathleen będą już zawsze chodzić po zaczarowanych dolinach, będą mieć dzieci — mutanty ze wspaniale rozwiniętym przeczuciem, a wszyscy ludzie wieść będą życie, którego mogliby im pozazdrościć wszyscy dawni, pogańscy bogowie.
Zrzucił z siebie kołdrę, wstał z łóżka i podszedł do okna. Popatrzył na oświetloną światłem księżyca zaczarowaną dolinę, po której spacerował tamtego dnia, dawno temu.
Przed ponad dwadzieścia lat marzył o powrocie do tamtych czasów, a teraz, kiedy sen mógł wreszcie się ziścić, stwierdził, że czas, który upłynął, zbyt wyraźnie wyrył na nim swe piętno, i tak naprawdę nie może już powrócić do owego dnia w 1966 roku, tak jak człowiek nie może wejść dwa razy do tej samej rzeki.
Nie da się wymazać z pamięci lat istnienia, nie można odsunąć ich w kąt i zostawić. Mogłoby udać się zapomnieć o nich na jakiś czas, ale prędzej czy później nadeszłaby chwila, kiedy wszystkie te lata znów doszłyby do głosu.
I to jest cały problem. Nie da się zapomnieć przeszłości. Drzwi otworzyły się, a Vickers się odwrócił.
W drzwiach stał Hezekiah. Na jego metalowo-plastikowym pancerzu igrało światło księżyca.
— Nie może pan spać? — zainteresował się Hezekiah. Może mógłbym coś dla pana zrobić? Może chce pan coś na sen albo…
— Możesz coś dla mnie zrobić — stwierdził Vickers. Chciałbym obejrzeć pewne akta.
— Akta, sir?
— Tak, akta. Akta mojej rodziny. Musicie je przecież gdzieś tutaj mieć.
— W archiwach, sir. Zaraz je przyniosę. Proszę chwilkę poczekać.
— I akta rodziny Prestonów — dodał Vickers.
— Tak, sir — zgodził się Hezekiah. — Zaraz wracam. Vickers włączył lampkę nocną i usiadł na brzegu łóżka. Teraz wiedział już co robić.
Читать дальше