David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gildie są użyteczne, przypominał sam sobie — nie tylko dlatego, że służą jako bogaci sprzymierzeńcy. Na przykład monopol gildii papierniczej powoduje, że ich produkty są rzadkie i drogie. Gdyby papier był tani, prawdopodobnie liczba raportów podwoiłaby się lub nawet potroiła!

Kremer wytarł czoło. Jego nadworny lekarz polecił mu pozostać w łóżku — stary dżentelmen, który traktował go jak dziecko, i jeden z niewielu żyjących ludzi, którego szanował. W nadchodzącym tygodniu, kiedy zaczynała się główna kampania przeciwko królowi, musiał czuć się dobrze. Nie mógł, bez ważnego powodu, nie posłuchać lekarza. Natarcie na L’Toff było działaniem ubocznym, z czym jego dowódcy mogli sobie sami poradzić.

Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. On jednak miał wciąż cień nadziei, że stanie się coś niespodziewanego, co da mu wymówkę i pozwoli wyjść z komnaty!

Kremer walnął pięścią w udo. Napięcie przywróciło ból w skroni. Skrzywił się i uniósł rękę, ostrożnie dotykając bolącego miejsca.

„O, za to też będzie wystawiony rachunek” — pomyślał. „I to słony”.

Wyciągnął spod poduszki metalowy nóż Dennisa Nuela, niezwykle ostry wskutek długiego zużywania. Przyglądał się lśniącej stali, podczas gdy pisarze czekali w milczeniu, by wrócił do przerwanej pracy.

Tym, co wyrwało barona z zadumy, była eksplozja, która szarpnęła zasłonami, strzelając z nich jak z bata. Delikatne okna zadrżały w ramach, kiedy detonacja przetoczyła się jak grzmot.

Kremer odrzucił narzutę, powtórnie wprawiając papiery w wir. Ruszył szybkim krokiem pomiędzy fruwającymi zasłonami w stronę balkonu, żeby wyjrzeć na dziedziniec. Zobaczył ludzi biegnących w kierunku miejsca przy murze poza zasięgiem jego wzroku. Słychać było stamtąd krzyki.

Kremer złapał swój liczący dwieście lat płaszcz. Głównego lekarza nie było, ale jego asystent zaprotestował twierdząc, że baron nie jest jeszcze na tyle silny, żeby wychodzić.

Podniesiony za przód koszuli i przerzucony przez pokój, zmienił zdanie. Szybko ogłosił, że jego pan jest już zdrów, i uciekł.

Kremer pośpieszył na dół w nocnej koszuli, trzepoczącej mu koło kostek. Czterech członków jego straży osobistej, bardzo lojalnych przedstawicieli pomocnych klanów, ruszyło w krok za nim. Zszedł szybko na dół i na dziedziniec. Tam znalazł diakona Hoss’ka przepychającego się przez stos zwęglonego drewna i potrzaskanych skorup.

Kremer stanął jak wryty, patrząc na to, co zostało z destylarni, którą zbudował Dennis Nuel. Z poskręcanych, osmalonych rurek unosiła się para. Pośrodku stał diakon, kaszląc i opędzając się od dymu. Jego jasnoczerwono szaty były nadpalone i pokryte sadzą.

— A co to ma znaczyć? — zapytał Kremer. W jednej chwili gapiący się na zniszczenia żołnierze odwrócili się, stając na baczność. Słudzy, którzy pracowali przy destylatorze, padli strachliwie na kolana.

Wszycy poza trzema, którzy go nie zauważyli. Jeden był najwyraźniej nieżywy. Pozostałych dwóch zwijało się na ziemi nie ze strachu przed Kremerem, ale z bólu. Ich ręce i nogi były mocno poparzone. Kobiety z pałacowej służby opatrywały im rany.

Hoss’k pokłonił się nisko.

— Mój panie, poczyniłem odkrycie.

Wygląd Hoss’ka wskazywał, że był na miejscu, kiedy zdarzyło się nieszczęście. Znając go, można było założyć, że właśnie on je w jakiś sposób spowodował, grzebiąc w produkującym brandy urządzeniu.

— Ty spowodowałeś katastrofę! — krzyczał Kremer, patrząc na zgliszcza. — Jedyną rzeczą, którą wycisnąłem z tego czarownika, zanim odrzucił moją gościnność i uciekł, była ta destylarnia! Liczyłem, że jej produkcja przyniesie mi duże zyski! A teraz ty, ty i to twoje gmeranie…

Hoss’k uniósł dłoń w proszącym geście.

— Mój panie… to ty poleciłeś mi zbadać istotę obcych, czarodziejskich urządzeń. A ponieważ nie potrafiłem sobie poradzić z innymi, postanowiłem zobaczyć, czy potrafię odkryć, jak działa destylator.

Kremer przyglądał mu się ze złowieszczym wyrazem twarzy. Pozostali w milczeniu wymienili spojrzenia ważąc, ile życia jeszcze pozostało diakonowi.

— Lepiej byłoby dla ciebie, żebyś odkrył, co się za tym kryje — groził Kremer — zanim to zniszczyłeś. Dużo bowiem zależy od tego, czy potrafisz to urządzenie odbudować. Trudno ci będzie zużywać twoje fikuśne ubrania, kiedy zabraknie ci na ramionach głowy.

— Jestem duchownym — zaprotestował Hoss’k. Wystarczyło jedno spojrzenie Kremera, by pochylił głowę i zaczął energicznie przytakiwać.

— O, nie martw się, mój panie. Nie będzie trudno odbudować to urządzenie, mój panie. W istocie zasada była diabelnie sprytna i prosta. Widzisz, ten kocioł tutaj… eee… to, co zostało z kotła… zawierał wino, które miało się powoli gotować, ale para była zatrzymywana…

— Daruj sobie szczegóły — uciszył go Kremer. Głowa bolała go coraz bardziej. — Ustal to z innymi. Chcę wiedzieć kiedy urządzenie będzie znowu działać!

Baron zrobił krok nad rannym żołnierzem. Pałacowa akuszerka, opatrująca rany jęczącego mężczyzny, umknęła mu z drogi.

Nawet idąc pomiędzy ruinami, Kremer nie potrafił oderwać myśli od swego głównego problemu — jak rozłożyć siły, by pojmać czarownika, księżniczkę Linnorę i równocześnie rozpocząć kampanię przeciwko L’Toff.

Przymierze nabierało właściwego kształtu. Oddział szybowców Kremera wyruszył w drogę, budząc szacunek u szlachty w zasięgu setek mil na wschodzie, północy i południu oraz — poprzez wykorzystanie tradycyjnych przesądów na temat smoków — zastraszając krnąbrnych wieśniaków.

Wkrótce wszyscy znaczni panowie przybędą na spotkanie. Kremer planował pokaz, który i na nich zrobi odpowiednie wrażenie.

Chociaż poparcie baronów może nie wystarczyć. Będzie potrzebował także i kupców, a sam pokaz to zbyt mało, żeby ich pozyskać!

Pieniądze, oto klucz! I nie żadne tam papierowe śmieci, których sztuczna wartość jest ledwo utrzymywana, ale prawdziwe, metalowe pieniądze! Mając wystarczająco dużo pieniędzy, Kremer mógłby kupić usługi wszystkich wolnych grup i przekupić każdego znacznego szlachcica! Żadne pokazy ani gadanie o magicznej broni nie zdziałają tyle co zimny, twardy pieniądz!

A teraz ten idiota diakon zniszczył to, co mogło Kremerowi przynieść największy dochód.

— Mój panie? Kremer odwrócił się.

— Słucham.

Hoss’k, zbliżając się do barona, jeszcze raz się ukłonił. Jego czarne włosy ubrudzone były sadzą.

— Mój panie, nie miałem zamiaru zniszczyć destylatora podczas badania… Ja…

— Ile czasu to zajmie? — warknął Kremer.

— Już za parę dni zaczniemy otrzymywać niewielkie ilości…

— Nie obchodzi mnie, ile czasu potrzeba na zrobienie urządzenia, ale jak długo nowy kocioł trzeba zużywać, żeby działał tak jak ten?

Hoss’k wyglądał bardzo blado pod smugami sadzy.

— Dziesięć… dwadzieścia… — Jego głos się łamał.

— Dni? — Kremer skrzywił się z bólu, kłucie wróciło. Ścisnął rękami głowę, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Ale świdrował Hoss’ka oczyma i chyba ten niewyobrażalny ból głowy przedłużył diakonowi życie.

W tym momencie przez pałacową bramę wbiegł chłopiec. Zobaczył barona, podbiegł i skwapliwie zasalutował.

— Panie, lord Hern przesyła ci pozdrowienia i wiadomość, że zwiadowcy trafili na trop zbiegów!

Kremer klasnął w dłonie.

— Gdzie są?

— Na południowo-zachodnim przejściu. Gońcy zostali rozesłani do wszystkich obozów u podnóża gór, by ogłosić stan pogotowia!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x