Orson Card - Dzieci Umysłu

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Dzieci Umysłu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzieci Umysłu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzieci Umysłu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ostatni tom sagi o Enderze. Sojusznicy Endera wyruszają na spotkanie lusitańskiej flotylli sposobiącej się do zniszczenia planety zamieszkanej przez trzy rasy istot rozumnych. Czy uda im się nie dopuścić do masakry? Jaką rolę odegra Ender? Odpowiedzi na te pytania są bardziej zaskakujące niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Dzieci Umysłu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzieci Umysłu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
* * *

Novinha obudziła się w fotelu, który przyniesiono tu dla niej, i przez moment nie mogła sobie przypomnieć, gdzie się znajduje. Kiedy była jeszcze ksenobiologiem, często zasypiała w fotelu w laboratorium, więc teraz rozejrzała się, próbując ustalić, nad czym pracowała. Jaki problem usiłowała rozwiązać?

Wtedy zobaczyła Valentine nad łóżkiem, gdzie leżał Andrew, gdzie leżało jego ciało. Dusza była gdzie indziej.

— Powinnaś mnie obudzić — powiedziała.

— Dopiero przyszłam — odparła Valentine. — Nie miałam serca cię budzić. Mówią, że prawie wcale nie sypiasz. Novinha wstała.

— To dziwne. Ja mam wrażenie, że nie robię nic innego.

— Jane umiera — oznajmiła Valentine. Serce Novinhy podskoczyło w piersi.

— Twoja rywalka… Wiem.

Novinha spojrzała jej w oczy, szukając tam gniewu lub drwiny… Znalazła tylko współczucie.

— Uwierz mi, wiem, co to znaczy — wyznała Valentine. — Póki nie pokochałam i nie wyszłam za Jakta, Ender był całym moim życiem. Ale ja nie byłam dla niego najważniejsza. Owszem, może tak, przez krótki czas, w dzieciństwie. Jednak wojsko nas zatruło, kiedy wykorzystało mnie, żeby dotrzeć do niego, żeby pchnąć go dalej, gdy chciał już zrezygnować. Potem Jane słuchała jego żartów, jego opinii, jego skrytych myśli. Jane widziała, co on widział, i słyszała, co słyszał. Pisałam książki, a kiedy kończyłam, zyskiwałam jego uwagę na kilka godzin, kilka tygodni. Wykorzystywał moje idee, więc czułam, że nosi w sobie cząstkę mnie. Ale należał do niej.

Novinha skinęła głową. Dobrze to rozumiała.

— Teraz mam Jakta i nie jestem już nieszczęśliwa. Mam dzieci. Choć bardzo kochałam Endera, który jest silnym człowiekiem, nawet leżąc tu teraz, nawet gasnąc powoli… Dzieci są dla kobiety ważniejsze, niż może być mężczyzna. Udajemy, że jest inaczej. Udajemy, że rodzimy je dla niego, wychowujemy dla niego. Ale to nieprawda. Wychowujemy je dla nich samych. Zostajemy z naszymi mężczyznami dla dobra dzieci. — Valentine uśmiechnęła się. — Ty to zrobiłaś.

— Zostałam z niewłaściwym mężczyzną — odparła Novinha.

— Nie, zostałaś z właściwym. Twój Libo miał żonę i inne dzieci. Oni mieli do niego prawo. Żyłaś z innym mężczyzną dla dobra własnych dzieci, i chociaż czasem go nienawidziły, to jednak kochały także. Pod pewnymi względami był słaby, pod innymi silny. Dobrze, że trwał przy tobie dla ich dobra. Dawał im pewną ochronę.

— Dlaczego mi to mówisz?

— Ponieważ Jane umiera. Może przetrwać, jeśli tylko Ender sięgnie do niej.

— Znowu włoży sobie klejnot do ucha? — spytała wzgardliwie Novinha.

— Już dawno tego nie potrzebują — zapewniła Valentine. — I od dawna już Ender nie musi przeżywać życia w tym ciele.

— Nie jest jeszcze taki stary…

— Ma trzy tysiące lat.

— To efekt relatywistyczny. Naprawdę ma…

— Trzy tysiące lat — powtórzyła Valentine. — Przez większość tego czasu cała ludzkość stanowiła jego rodzinę. Był jak ojciec, który wyjechał służbowo, który z rzadka tylko wraca do domu, ale jest: sprawiedliwy sędzia, czuły opiekun. Za każdym razem, kiedy wracał do ludzkiego świata i Mówił o czyjejś śmierci, dowiadywał się o rodzinnych sprawach, które go ominęły. Ma za sobą trzy tysiące lat życia. Nie widział jego końca i poczuł zmęczenie. Dlatego porzucił tę wielką rodzinę i wybrał twoją, małą. Kochał cię i dla ciebie odsunął Jane, która przez wszystkie wędrówki była dla niego jak żona, zawsze w domu, można powiedzieć. Matkowała bilionom jego dzieci, opowiadała mu, co robią, dbała o dom.

— Niech w bramie chwalą jej czyny — zacytowała Novinha.

— Tak, dzielna niewiasta. Jak ty. Novinha potrząsnęła głową wzgardliwie.

— Nie ja. Z moich czynów drwią w bramie.

— Wybrał ciebie i ciebie pokochał. Kochał twoje dzieci i był im ojcem, te dzieci, które straciły już dwóch ojców, wciąż jest ich ojcem i wciąż jest twoim mężem, ale tak naprawdę już go nie potrzebujesz.

— Jak możesz tak mówić? — zapytała Novinha ze złością. — Skąd wiesz, czego potrzebuję?

— Sama wiesz dobrze. Wiedziałaś, kiedy tu przyszłaś. Wiedziałaś, kiedy Estevão zginął w uścisku zbuntowanego ojcowskiego drzewa. Twoje dzieci prowadziły już własne życie i nie mogłaś ich dłużej chronić. Ani ty, ani Ender. Wciąż go kochałaś i on cię kochał, ale rodzinny etap twojego życia dobiegł końca. Tak naprawdę Ender nie jest ci już potrzebny.

— To ja nigdy nie byłam mu potrzebna.

— Potrzebował cię rozpaczliwie — zapewniła Valentine. — Potrzebował tak bardzo, że dla ciebie odepchnął Jane.

— Nie — sprzeciwiła się Novinha. — Potrzebował uczucia, że jest mi potrzebny. Chciał być moim opiekunem, moją osłoną.

— Ale nie potrzebujesz już jego opieki ani osłony. Novinha pokręciła głową.

— Obudź go — poprosiła Valentine. — I pozwól mu odejść.

Novinha pomyślała, ile już razy stawała nad grobem. Pamiętała pogrzeb rodziców, którzy umarli, ratując Milagre przed descoladą w czasie pierwszego, strasznego ataku. Pomyślała o Pipie, zamęczonym na śmierć, żywcem poćwiartowanym przez prosiaczki, które wierzyły, że wyrośnie z niego drzewo, ale nic nie wyrosło prócz cierpienia i bólu w sercu Novinhy, coś, co ona odkryła, kazało mu iść tamtej nocy do pequeninos. I o Libie, także zamęczonym na śmierć, jak jego ojciec, i znowu ponosiła za to winę, ale tym razem powodem było jej milczenie. I Marcão, który przez całe życie cierpiał przez nią, zanim umarł na chorobę, zabijającą go powoli od dzieciństwa. I Estevão, który pozwolił, by fanatyczna wiara doprowadziła go do męczeństwa, żeby mógł stać się venerado, jak jej rodzice, a kiedyś z pewnością świętym, jak oni zostaną świętymi.

— Mam już dość pozwalania ludziom, żeby odchodzili — rzekła z goryczą.

— Nie rozumiem — odparła Valentine. — Nie ma ani jednego wśród twoich zmarłych, któremu szczerze „pozwoliłaś odejść”. Trzymałaś się ich zębami i pazurami.

— I co z tego? Każdy, kogo kochałam, umierał i mnie porzucał.

— To marne usprawiedliwienie. Każdy umiera. Każdy odchodzi. Ważne jest tylko to, co zbudowaliście razem, zanim odeszli. Ważne jest to, co z nich trwa w tobie. Podjęłaś dzieło swoich rodziców, i Pipa, i Liba… I wychowałaś dzieci Liba, prawda? A były też po części dziećmi Marcão, prawda? Coś z niego przetrwało w nich i nie tylko złe. A Estevão, moim zdaniem, swoją śmiercią stworzył coś pięknego, ale zamiast pozwolić mu odejść, wciąż masz do niego żal. Gniewasz się, bo to było dla niego cenniejsze niż życie. Bo bardziej niż ciebie kochał Boga i pequeninos. Wciąż się ich trzymasz. Nikomu nie pozwalasz odejść.

— Dlaczego mnie za to nienawidzisz? — spytała Novinha. — Może to i prawda, ale takie już jest moje życie: tracę, tracę i tracę.

— Może chociaż tym razem wypuścisz ptaka na wolność, zamiast trzymać go w klatce do śmierci?

— Według ciebie jestem potworem! Jak śmiesz mnie osądzać?

— Gdybyś była potworem, Ender nie mógłby cię pokochać — przypomniała Valentine, odpowiadając łagodnością na gniew.

— Byłaś wspaniałą kobietą, Novinho, tragiczną postacią, która wiele osiągnęła i wiele wycierpiała. Jestem pewna, że po śmierci historia twojego życia stanie się wzruszającą sagą. Ale czy nie byłoby lepiej, gdybyś nauczyła się czegoś, zamiast odgrywać do końca tę samą tragedię?

— Nie chcę, żeby kolejny człowiek, którego kocham, umarł przede mną! — wykrzyknęła Novinha.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzieci Umysłu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzieci Umysłu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dzieci Umysłu»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzieci Umysłu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x