Brian Aldiss - Wiosna Helikonii

Здесь есть возможность читать онлайн «Brian Aldiss - Wiosna Helikonii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, ISBN: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiosna Helikonii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiosna Helikonii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dwa tysiące pięćset ziemskich lat liczy helikoński rok. Zima to żywioł fagorów, lato to czas ludzi. Wiosna to wojna. Wiosna to gorączka kości.

Wiosna Helikonii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiosna Helikonii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dlaczego teoria zbliżenia jest lepsza od teorii ciemno-jasno?

Klasnęła w dłonie.

— Bardzo mądre pytanie. Skoro Bataliksa nie podlega zmianom. od ciemnej do jasnej, dlaczego miałby im ulegać Freyr? Półroonówka stale zbliża się do roona, chociaż roon stale jej umyka. Sądzę zatem, że roon zbliża się do pięcioroonówki w ten sam sposób… zabierając ze sobą pół roona. Tu wracamy do zaćmień. — Ponownie puściła w koło obie drobniejsze monety. — Czy widzisz, jak każdego roku półroonówka osiąga punkt, w którym przebywający na niej obserwatorzy — ty i ja — nie zobaczą piątki, bo roon ją zasłoni? To jest zaćmienie.

— To dlaczego nie mamy zaćmienia każdego roku? Cała twoja teoria leży, jeśli jedna jej część jest błędna, tak jak musłang nie pobiegnie na trzech nogach.

Sprytny jesteś — myślała — o wiele sprytniejszy niż Dathka czy Laintal Ay… a ja lubię mądrych mężczyzn, nawet jeśli nie mają żadnych skrupułów.

— Och, istnieje ku temu przyczyna, której nie mogę odpowiednio zademonstrować. Właśnie w tym celu usiłuję zbudować ten mój model. Wkrótce ci wszystko pokażę.

Z uśmiechem ujął ponownie jej smukłą dłoń. Zadygotała na całym ciele, jak niegdyś na dnie brassimipy.

— Od jutra siedzi tu mój zegarmistrz i obrabia według twoich wskazań czyste złoto, jeśli tylko zgodzisz się być moją i pozwolisz mi ogłosić to publicznie. Chcę cię mieć przy sobie — w moim łóżku.

— Och, nie tak prędko… proszę… proszę…

Drżąca osunęła mu się w ramiona, gdy ją przygarnął do siebie. Jego dłonie wędrowały po jej ciele odkrywając smukłe kształty. Pragnie mnie — kołatało w głowie dziewczyny — pragnie mnie tak, jak Dathka nie ma odwagi mnie pragnąć. Jest dojrzalszy, o wiele inteligentniejszy. Ani w połowie taki zły, za jakiego uchodzi. Shay Tal myliła się co do niego. Myliła się co do wielu spraw. Poza tym obyczaje są dziś inne w Oldorando i skoro on mnie pragnie, to niech mnie bierze…

— Na łóżko — wydyszała rwąc na nim ubranie. — Szybko, zanim się opamiętam. Sama nie wiem, co robię… Szybko, jestem gotowa. Chodź.

— Ach, moje spodnie, uważaj… — Ale ten jej pośpiech był mu miły. Poczuła, zobaczyła, jak rośnie jego podniecenie, kiedy opadał na nią całym ciężarem. Roześmiał się, gdy jęknęła. Przywidziało jej się, że widzi ich oboje, jedno ciało, wirujące pośród gwiazd w mocy wszechpotężnej siły, bezosobowej, wiekuistej…

Dom zdrowia był całkiem nowy, nawet niezupełnie wykończony. Stał przy rogatce, rozbudowany z wieży za dawnych dni zwanej Wieżą Prasta. Tu trafiali podróżni, którzy zachorowali w drodze. Po drugiej stronie ulicy mieściła się lecznica, gdzie weterynarz przyjmował chore zwierzęta. Zarówno dom zdrowia jak i lecznica cieszyły się złą sławą — mówiono, że mają jedne instrumenty do spółki, choć różne profesje; niemniej dom zdrowia sprawnie prowadziła pierwsza kobieta w szeregach cechu aptekarzy, położna i bakalarka akademii, przez wszystkich zwana Mamą Bikinką, od kwiatów, jakimi przykazywała stroić sale pod swoim zarządem.

Do niej zawiódł niewolnik Laintala Aya. Powitała go krzepka niewiasta w średnim wieku, z obfitym biustem i o łagodnym spojrzeniu. Jedną z jej ciotek była żona Nahkriego. Laintala Aya od wielu lat łączyły z Mamą Bikinką przyjazne stosunki.

— Chcę ci pokazać dwóch chorych w izolatkach — rzekła dobie rając klucze z pęku u paska. Zrezygnowała z musłangów na rzecz fartucha — długiej pomarańczowej sukni, prawie sięgającej podłogi.

Mama Bikinka otworzyła masywne drzwi na tyłach izby zarządczyni. Przeszli do starej wieży, dalej schodami na sam szczyt. Gdzieś, z dołu dolatywały dźwięki chordonu, na którym przygrywał jakiś ozdrowieniec. Laintal Ay rozpoznał melodię: „Stój, rzeko, stój, Voralu”. O szybkim rytmie, jednak pełna smętku, jakże stosownego dla nadaremnej prośby śpiewaczej. Rzeka toczy fale i nie stanie, o nie, ani za cenę miłości, ani samego życia…

Piętra wieży podzielono na małe salki czy też cele, z okratowanymi judaszami we wszystkich drzwiach. Mama Bikinka w milczeniu odsunęła pokrywę judasza i przyzwała Laintala Aya gestem. W celi na dwóch łóżkach spoczywali dwaj mężczyźni. Obaj prawie nadzy. Leżeli wyprężeni, niemal sztywni, co nie znaczy, że choć przez chwilę nieruchomo. Bliżej drzwi mężczyzna z gęstą grzywą czarnych włosów leżał wygięty w pałąk, splótłszy dłonie nad głową. Szorował kamienną ścianę — kłykciami, z których strużki krwi spływały na” sine, żylaste ramiona. Toczył głową na sztywnym karku, przekrzywiając ją pod nienaturalnym kątem. Dostrzegła Laintala Aya w judaszu i usiłował zatrzymać na nim spojrzenie, lecz głowa latała mu na wszystkie strony w powolnych kurczach. Tętnice nabrzmiały mu na szyi niczym powrozy.

Drugi chory, pod oknem, przyciskał ręce do piersi. Na przemian to zwijał się-w kłębek to prostował jak długi, poruszając jednocześnie stopami tam i z powrotem, aż trzeszczało mu w kostkach. Niewidzącym okiem omiatał raz podłogę, raz sufit. Laintal Ay poznał w nim jeźdźca zabranego z ulicy. Obaj śmiertelnie bladzi, obaj lśniący od potu, którego ostry zapach wydobywał się z celi. Dalej zmagali się z niewidzialnymi napastnikami, gdy Laintal Ay zasuwał pokrywę judasza.

— Gorączka kości — rzekł.

W głębokim cieniu przysunął się blisko Mamy Bikinki, szukając potwierdzenia w jej twarzy. Kiwnęła tylko głową. Podążył za nią w dół schodni. Chordon nadal wygrywał rzewne tony.

Dokąd za falą biegnie
Tęsknota moja
Beze mnie…

— Pierwszy — powiedziała Mama Bikinka przez ramię — przybył do nas dwa dni temu, winnam była wezwać cię już wczoraj. Morzą się głodem, ledwo przełkną trochę wody. To jest jak długotrwały skurcz mięśni. Dostają od tego pomieszania zmysłów.

— Umrą?

— Z chorych na gorączkę kości połowa tylko pozostaje przy życiu. Czasami, utraciwszy jedną trzecią wagi ciała, po prostu zdrowieją. Wracają wtedy do normy przy nowej wadze. Inni dostają obłędu i umierają, jak gdyby gorączka zabijała wdarłszy się w szleje.

Laintal Ay przełknął ślinę, czując nagłą suchość w gardle. W izbie na dole pełną piersią wdychał woń bukietów bikinek i manneczki na parapecie okiennym, aby zapomnieć o wszelkich smrodach. Izba była wymalowana na biało.

— Co to za jedni? Kupcy?

— Obaj przybyli ze wschodu, z różnymi grupami Madisów. Jeden jest kupcem, drugi to śpiewak. Obaj mają fagorzych niewolników, którzy przebywają obecnie w lecznicy weterynaryjnej. Zapewne wiesz, że gorączka kości może się szybko roznieść i przerodzić w plagę. Chcę tych chorych usunąć z mego domu zdrowia. Potrzebujemy jakiegoś miejsca z dala od miasta, żeby ich odizolować. Na tych dwóch przypadkach się nie skończy.

— Mówiłaś o tym z Faralinem Ferdem? Nachmurzyła się.

— Szkoda gadać. Najpierw on i Tanth Ein orzekli, że chorych nie wolno stąd przenosić. Potem radzili zabić ich i wrzucić ciała do Voralu.

— Spróbuję coś znaleźć. Znam starą wieżę o jakieś pięć mil stąd. Może się nada.

— Wiedziałam, że mogę liczyć na ciebie. — Z uśmiechem położyła mu dłoń na rękawie. — Coś tę chorobę wywołuje. W sprzyjających warunkach zaraza szerzy się jak pożar. Mogłaby zabić połowę ludności — nie znamy przecież na gorączkę kości lekarstwa. Jestem przekonana, że te plugawe fagory ją roznoszą. Może przez zapach sierści. Tej nocy są dwie godziny ciemności Freyra; w tym czasie każę zabić i zakopać oba fagory z lecznicy. Chciałam zwrócić się do kogoś z władz, więc zwracam się do ciebie. Byłam pewna, że staniesz po mojej stronie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiosna Helikonii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiosna Helikonii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Brian Aldiss - Helliconia
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Non-Stop
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Helliconia Summer
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Helliconia Winter
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Helliconia Spring
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Frankenstein Unbound
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Forgotten Life
Brian Aldiss
Brian Aldiss - Dracula Unbound
Brian Aldiss
Отзывы о книге «Wiosna Helikonii»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiosna Helikonii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x