John Ringo - Tam będą smoki

Здесь есть возможность читать онлайн «John Ringo - Tam będą smoki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, Боевая фантастика, Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tam będą smoki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tam będą smoki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści osadzona jest kilka tysiącleci w przyszłość, kiedy to ludzie żyją w stworzonej przez siebie utopii. Pojęcia takie jak praca czy ubóstwo dawno zostały zapomniane, a dzięki niezwykle zaawansowanej technologii medycznej, ludzie żyją po kilkaset lat i dowolnie formują swoje ciała przyjmując postać zwierząt czy wyimaginowanych stworzeń. Ich jedynym zmartwieniem jest wyszukiwanie coraz to nowszych rozrywek, m.in. poprzez toczenie potyczek z orkami w wirtualnej rzeczywistości czy też uprawianie rekreacjonizmu, czyli odtwarzanie sposobu życia w wybranym okresie historycznym.

Tam będą smoki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tam będą smoki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jasne, w każdej chwili — zawołała Rachel do jej pleców.

Rozejrzała się wokół i zauważyła, że Marguerite nie była jedyną oddalającą się osobą. Gothoriel również zniknął. Całkowicie, jakby się teleportował albo rozpłynął w powietrzu.

Jednak Herzer wciąż tam był. Oczywiście.

— Jej, to było ostre — powiedział, głośno wypuszczając powietrze.

— Myślałam, że znacie się z Marguerite trochę lepiej niż tylko cześć i do widzenia — zapytała Rachel.

— Zaczęła być… mniej przyjazna, kiedy moja choroba naprawdę mocno się rozwinęła — wyjaśnił Herzer z pulsującym na szczęce mięśniem. — Kiedy mi się pogorszyło, większość ludzi się oddaliła — mówił dalej, patrząc wprost na nią.

Rachel kiwnęła głową i spuściła wzrok.

— Wiem, dotyczy to również mnie. To po prostu było… zbyt dziwne. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. I przepraszam cię za to.

— Spróbuj z tym żyć — powiedział Herzer z westchnieniem, nie przejawiając oznak przebaczenia. — Przynajmniej znów mam przyjaciół. Upłynęło dużo czasu.

— Mówisz o McCanocu? — zapytała z rezerwą Rachel.

— Tak. Był dla mnie prawdziwym przyjacielem, nawet kiedy byłem chory. Och, bywa czasem… sarkastyczny…

Rachel pomyślała, że za tym cichym stwierdzeniem kryło się prawdopodobnie coś więcej niż prosty sarkazm. Z tego, co wiedziała o McCanocu, świetnie by się bawił, mając przy sobie kalekiego, skrzywdzonego emocjonalnie młodzieńca. Każde drgnięcie, potknięcie i tik musiało wywoływać sardoniczne spojrzenie albo przytyk jednego z jego pachołków.

— Herzer — zaczęła niepewna, jak postąpić. — Wiesz, jest dużo ludzi, których… nie obchodzi Dionys.

— Wiem — odparł. — Powiedział mi o tym. Zawsze istnieją ludzie, którzy pragną po prostu utrzymać istniejące status quo i nie chcą, żeby prawdziwi geniusze burzyli porządek. Wszyscy ci głupi królowie tego i baronowie tam tego, z których żaden nie jest gotów na prawdziwą rewolucję reprezentowaną przez Dionysa! Czy wiesz, jaki jest jego ostateczny cel?

— -Nie, ale…

— Chce zostać królem Anarchii! Planuje stworzyć armię spośród mieszkających w tym świecie i wyszkolić ich, żeby zdobyć Anarchię. W ten sposób będzie mógł rządzić nią w pokoju i dobrobycie, jak Karol Wielki prawie sto lat temu. Ale on nie porzuci ludzi z powrotem na pastwę anarchii!

Wysłuchaj mnie. — Rachel potrząsnęła jego ramieniem. — Wcale nie o to chodzi, że jest rewolucjonistą. Nie dlatego ludzie go nie lubią. To dlatego, że to wredny, kłamliwy sukinsyn! A jeśli chcesz przejść na stronę mojego ojca, lepiej żebyś zapomniał, że kiedykolwiek choć słyszałeś o Dionysie McCanocu!

— To bzdury — zaprotestował chłopak, zaciskając szczęki. — Jasne, może czasem być trochę szorstki, ale jest geniuszem. I wizjonerem! Tacy ludzie zawsze mają skłonność do opryskliwości. Co zawsze uważane jest za nieuprzejmość, aż do czasu, kiedy umrą, kiedy rzeczywiście doceni się ich geniusz.

— Herzer…

— Ty po prostu próbujesz odseparować mnie od przyjaciół, którzy akceptowali mnie, kiedy ty mnie odrzuciłaś! — wyrzucił z siebie Herzer, rozgrzewając się. — Ci ludzie nie odrzucali moich telefonów i nie wysyłali wiadomości z wy mówkami, czemu nie mogą się ze mną spotkać. Oni mnie lubią. Lubili mnie, kiedy byłem chory!

— Żeby mieć przy sobie kalekę, którego mogą dręczyć! — prawie wykrzyczała Rachel. — Herzer, McCanoc jest zły. Może zachowywać się jak twój przyjaciel, ale on po prostu czegoś od ciebie chce.

— Już dość, nie zamierzam tego więcej słuchać — oświadczył chłopak. — Możesz sobie myśleć, co chcesz. Jeszcze zobaczysz!

— Obawiam się, że tak — cicho odpowiedziała Rachel, gdy odchodził wzburzony. — Dżinnie, chodźmy do domu.

* * *

— Zdefiniuj, co w tym przypadku oznacza „przewrót” — poważnie poprosił Edmund.

Sheida poświęciła trochę czasu na wyjaśnienie pozycji Paula i jego planów. Na koniec wzruszyła ramionami i podniosła swoją jaszczurkę, owijając ją sobie wokół szyi.

— On jest… nieprzekonywalny. Zdecydował, że dziełem jego życia będzie przywrócenie świata do stanu… wzrostu. Zarówno wzrostu populacji, jak i rozwoju myśli i czynów.

— I według ciebie zamierza zrobić… co? — zapytał Talbot, popijając łyczek wina. Prawie żałował, że w kielichu nie ma zamiast niego wody, sytuacja zdecydowanie wymagała trzeźwego myślenia.

— Myślę, że planuje przechwycić Klucze. Przynajmniej dość, by zyskać absolutną przewagę w głosowaniach. Potem wprowadzi swój plan. I tak, jest w tym kapitał.

— Fajnie. — Talbot skrzywił się. — Klucze nadal podlegają tej archaicznej za sadzie, że kto złapie, ten ma?

— Niestety. Ktokolwiek trzyma Klucz, ten nim głosuje. Tak to zostało zapisane w jądrze programu Matki.

— Ale wszyscy jesteście chronieni przez osobiste pola ochronne — zauważył Talbot. — Więc… jak może wam zabrać Klucze?

— OPO zostały wprowadzone przy minimalnej większości — zatroskanym głosem wyjaśniła Sheida. — Jeśli skłoni Demona do głosowania po swojej stronie, może je wyłączyć.

— Ale nie może tego zrobić w dowolnej chwili? — zapytał Edmund. — To znaczy, czy mogli je już wyłączyć?

— Nie, do tego potrzebne jest oficjalne głosowanie Rady. A wszystkie głosujące osoby muszą tam być obecne. Te protokoły nie są może tak głęboko zakodowane, ale dostatecznie mocno, żeby nie mógł ich obejść bez prawie całej Rady. Chyba że Rada znajdzie się oficjalnie w stanie sporu. A nie jesteśmy. Jeszcze.

— Chcesz mi powiedzieć, że nie ma protokołów na wypadek próby zabójstwa?

— Historia, Edmundzie, historia — westchnęła. — Techniki ochrony osobistej pojawiły się mniej więcej w czasie, kiedy wciąż istniały jeszcze fizyczne zagrożenia i dodatkowe środki ochrony. Ale z czasem wszystko stało się tak… bezpieczne, tak spokojne, że inne zabezpieczenia usunięto jako niepotrzebne i wręcz… niewygodne. Istniały też niezależne od Rady i Sieci rządy i siły policyjne, które mogły zlikwidować tego rodzaju zagrożenie. Jeśli Rada spróbowałaby przejąć prawdziwą i bezpośrednią władzę w czasach, gdy istniały jeszcze na przykład NZ, bardzo szybko dostałaby po łapach.

— No cóż, chyba przestałem zwracać uwagę na historię mniej więcej po tym, jak wycofano ze służby ostatnie B-4 — ze śmiechem przyznał Edmund. — To był oficjalny koniec, prawda?

— No, to może lepiej przygotujmy się na ponowne ich uruchomienie. Ale rzecz w tym, że my stanowimy wszystko, co pozostało z wszelkich rządów. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak niemożliwe jest to historycznie, ale ty tak! Bóg wie, że dostatecznie często się o to kłóciliśmy.

— Wiem. — Edmund zacisnął szczęki. — Banda samozwańczych dyktatorów. Nigdy mi się to nie podobało. Ale nie zdawałem sobie sprawy, że margines bezpieczeństwa jest tak wąski. To szaleństwo!

— -Nikt nie próbował… Edmundzie, nie było żadnych konfliktów. Wszyscy jesteśmy tak zadowoleni z siebie, szczęśliwi, radośni i ciepli, że nie ma żadnych zagrożeń. Och tak, na poziomie osobistym wciąż istnieją zagrożenia. Ludzie ze sobą walczą. Ale to załatwiają tarcze. Albo dwóch ludzi zgadza sieje wyłączyć. Ale tego rodzaju rzeczy są dla… dzieci, fizycznie lub mentalnie. Nie mamy fizycznych starć na poziomie Rady i nie mieliśmy od… cóż, kiedyś byli strażnicy i… broń, i… rzeczy…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tam będą smoki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tam będą smoki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tam będą smoki»

Обсуждение, отзывы о книге «Tam będą smoki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x