John Ringo - Tam będą smoki

Здесь есть возможность читать онлайн «John Ringo - Tam będą smoki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, Боевая фантастика, Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tam będą smoki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tam będą smoki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści osadzona jest kilka tysiącleci w przyszłość, kiedy to ludzie żyją w stworzonej przez siebie utopii. Pojęcia takie jak praca czy ubóstwo dawno zostały zapomniane, a dzięki niezwykle zaawansowanej technologii medycznej, ludzie żyją po kilkaset lat i dowolnie formują swoje ciała przyjmując postać zwierząt czy wyimaginowanych stworzeń. Ich jedynym zmartwieniem jest wyszukiwanie coraz to nowszych rozrywek, m.in. poprzez toczenie potyczek z orkami w wirtualnej rzeczywistości czy też uprawianie rekreacjonizmu, czyli odtwarzanie sposobu życia w wybranym okresie historycznym.

Tam będą smoki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tam będą smoki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Rachel! Rachel Ghorbani! Któż by pomyślał?

Głos był wysoki i skrzeczący, dobywał się zaś z jednorożca wielkości mniej więcej dużego kuca. Rachel wzięła sobie pasek białka o smaku wieprzowiny, przypominając sobie przy okazji ten jeden raz, kiedy ojciec zmusił ją do zjedzenia oposa, i ze zdumieniem przyjrzała się stworzeniu. Jednorożec był śnieżnobiały — oczywiście rzadko widywała choć trochę wyobraźni w wyglądzie jednorożców — miał złote kopyta i róg oraz jasnobłękitne oczy.

— Bardzo, hm… — przerwała. — Barb, czy to ty?

— Tak! Podoba ci się?

Barb Branson nie była najbystrzejszą osobą w grupie, kiedy zaczęła przechodzić Przemianę za Przemianą. Normalnie z Przemianami nie wiązało się żadne ryzyko dla osobowości czy integracji inteligencji, jednak w przypadku Barb „normalnie” zdawało się nie działać. Rachel była pewna, że Barb z każdą kolejną Przemianą robi się coraz głupsza.

— Bardzo ładne, Barb — odpowiedziała Rachel. — Bardzo… jednorożcowate.

— To dlatego, że jestem jednorożcem, głuptasie — zaświergotała dziewczyna, kręcąc się w miejscu. — Kocham to. Ooo, tam jest Donna. Będzie chciała się ze mną zmierzyć!

— Jestem pewna, że tak — zgodziła się Rachel, wzdychając z ulgą, gdy Barb oddaliła się truchtem. — Przysięgam, że kiedy ja się Przemienię, nie będę tak ograniczona.

W końcu załadowała talerz grillowanym białkiem, tym samym, które — jak gotowa była przysiąc — smakowało dokładnie jak opos i rozejrzała się wokół, by sprawdzić, czy nie znajduje się tam ktoś, z kim warto byłoby porozmawiać. Elfa wciąż otaczała duża grupa ludzi, a wszyscy z uwagą starali się łapać każde jego słowo, wokół smoczycy zaś stała ściana w większości złożona z męskich ciał. W postaci ludzkiej smoczyca wyglądała wspaniale, nawet jeśli jej ciało też miało trochę zbyt dużo obfitych krzywizn.

Rachel zbliżyła się do elfa, na ile tylko mogła przy zachowaniu grzeczności, mając nadzieję, że ją zauważy i może do siebie zawoła. Kiedy to nie zadziałało, stanęła na tyłach grupy i próbowała słuchać toczącej się rozmowy. Niestety, pogaduszki na peryferiach całkowicie ją zagłuszały, a nie mogła nawet podłączyć transmisji do centrum z powodu uaktywnionych przez wiele osób tarcz prywatności. Spowodowało to, praktycznie rzecz biorąc, okręg prywatności wokół środka, tak że tylko ci w pierwszym kręgu mogli słyszeć prowadzoną tam konwersację.

— Rachel, jest tu ktoś, kogo chciałbym ci przedstawić — wyszeptał jej do ucha Herzer.

Zdławiła westchnienie i obejrzała się. Potem spojrzała w górę. Potem jeszcze wyżej. Widywała już wysokich ludzi i humanoidów, ale osoba towarzysząca Herzerowi była fizycznie bardzo imponująca. Miała około dwu i pół metra wzrostu i była proporcjonalnie szeroka. Herzer nie był mały, ale przy swoim towarzyszu sprawiał wrażenie drobnego. Obcy miał ciemną skórę, właściwie całkowicie czarną i to nie od melatoniny, ale jakiegoś innego barwnika, dzięki któremu wyglądała jak środek nocy. Kiedy w końcu cofnął się o krok, by mogła mu się przyjrzeć, zauważyła trochę elfich przeróbek, które mocno ją zdziwiły. Z powodu kontrolowanego przez Sieć zakazu przejścia w postać elfa na elfie cechy generalnie krzywiono się, a w szczególności robiły to elfy. Nadawanie sobie elfiego wyglądu było… nieuprzejme. Zdała sobie sprawę, że wie, na kogo patrzy, dokładnie w chwili, gdy Herzer zaczął go przedstawiać.

— Rachel, to…

— Przypuszczam, że jesteś Dionys McCanoc, nieprawdaż? — zapytała z delikatnym skinieniem. — Pasek białkowy? — Zaproponowała.

— Rzeczywiście. — Głos miał melodyjny i podejrzewała, że jeśli się bardzo nie uważało, można było dać się nim oczarować. Ale z jakiegoś dziwnego powodu na Rachel działało to lekko odpychająco. Zbyt wiele tego było. Rozmiar, sardoniczna, elfia i nie elfia zarazem twarz i głos, który brzmieniem mógłby skłonić norkę do oddania futra. Kiedy ujął jej dłoń i pocałował ją, a potem — puszczając, przesunął kciukiem po jej wewnętrznej stronie, wywołał w jej ciele dreszcz — emocjonalnie jednak wzmacniając chęć oparcia się zalewowi wdzięku.

— A ty jesteś piękną córką Edmunda Talbota i dobrej Daneh Ghorbani. Znam twoją matkę z dawnych czasów. — Przesunął się do przodu, by ująć jej dłoń, przytłaczając ją i zmuszając do ostrego wygięcia karku, by mogła na niego patrzeć. Jednak odmówiła ponownego podniesienia głowy. Mógł równie dobrze trafić najpierw na jej tarczę.

Słowo „znam” wypowiedział z lekkim, wzbudzającym zakłopotanie naciskiem. A może raczej wzbudzałoby to zakłopotanie, gdyby Rachel nie słyszała komentarzy swojej mamy na temat McCanoca. Daneh zerwała z ruchem rekreacjonistów, nie znaczyło to jednak, że nie orientowała się w polityce. A miała prawie dokładnie takie samo zdanie na temat Dionysa jak Edmund. Rachel wiedziała, że gdyby tu była, jej opinia o nim stałaby się jeszcze gorsza. Z drugiej strony doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej mama nigdy nie spotkała olbrzyma, a to znaczyło przyłapanie go na oczywistym kłamstwie.

— Jestem pewna, że znasz mojego ojca i mamę, są popularni w ruchu rekreacjonistów. Podobnie jak ty, Dionys — powiedziała z kokieteryjnym uśmiechem. Nie miała powodu ściągać na siebie jego gniewu i odpłaciła mu kłamstwem za kłamstwo. — Cóż cię tu sprowadza? Nie sądziłam, że tak… przyziemna sprawa mogłaby odpowiadać twoim gustom.

— Och, wiesz, mama Marguerite i ja mamy pewne sprawy — wyjaśnił. — A kiedy zostałem zaproszony, ucieszyłem się, odkrywając, że Herzer i Marguerite są Przyjaciółmi. Teraz wszyscy razem nimi jesteśmy — dodał, wykonując szeroki gest.

Dopiero wtedy Rachel spostrzegła towarzyszących mu kompanów. Nie była w stanie określić, co było nie tak z grupą pięciu mężczyzn trzymających się jego pleców, ale nie mogła też zauważyć w nich nic pozytywnego. Jeden z nich przyglądał się jej i dosłownie obmacywał ją wzrokiem. Zebranie grupy totalnych nieudaczników było dokładnie w stylu McCanoca. Ale co u diabła robił w tym towarzystwie Herzer? Poczuła, jak przepływa przez nią fala irytacji i niepokoju i przypisała ją siostrzanym uczuciom w stosunku do chłopca. Aż do niedawna nie miał praktycznie żadnego życia towarzyskiego.

— A skąd znasz Herzera? — zapytała, rozglądając się po zebranych i ignorując jego bliskość. Parsknęła, gdy w efekcie jego nachylenia się ku niej w powietrzu między nimi pojawiło się delikatne błękitne światło. — Wydaje mi się też, że naruszasz moją przestrzeń osobistą, Dionys. To bardzo nietaktowne. — Dyskretnie odetchnęła, odnajdując w tarczy poczucie bezpieczeństwa. Próbował ją onieśmielić, ale onieśmielali ją już lepsi od niego i nawet jego rozmiary nie wytrąciły jej z równowagi.

— Tak mi przykro — powiedział swoim głębokim, śpiewnym głosem. — Z pewnością jednak nie potrzebujemy tarcz między nami?

— Ależ mój panie, wypada zachować pewien dystans. — Przechyliła kokieteryjnie głowę, rozbawiona powstałą przy okazji grą słów. W tej chwili zaczynała żałować, że nie ubrała się w coś bardziej odpowiedniego do ucieczki. Lub walki.

— Herzera poznałem niedawno — wyjaśnił Dionys, klepiąc chłopaka po ramieniu. Wyglądało to na przyjazne uderzenie, ale Herzer się od niego zatoczył. A w oczach McCanoca nie widać było przyjaźni.

— Spotkałem go na zebraniu rekreacjonistów — z uśmiechem dodał Herzer. — Wiesz, że był blisko zostania królem Avalonii?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tam będą smoki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tam będą smoki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tam będą smoki»

Обсуждение, отзывы о книге «Tam będą smoki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x