George Martin - Piaseczniki
Здесь есть возможность читать онлайн «George Martin - Piaseczniki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Posnań, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Piaseczniki
- Автор:
- Издательство:Zysk i S-ka
- Жанр:
- Год:1998
- Город:Posnań
- ISBN:83-7150-449-7
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Piaseczniki: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piaseczniki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Nagrode Hugo i Locusa w 1980.
Piaseczniki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piaseczniki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Powital swych gosci na zewnatrz — piaseczniki oczyscily teren zadziwiajaco szybko i jego posiadlosc wygladala niemal tak, jak przed bitwa — i podprowadzil ich ku frontowym drzwiom. Gestem wskazal, by, weszli pierwsi. Nie poszedl za nimi.
Na odwage zdobyl sie, gdy czworo z nich weszlo juz do srodka. Zatrzasnal drzwi za ostatnim i ignorujac pelne zdziwienia okrzyki, zastapione po chwili przerazliwymi wrzaskami, szybkim krokiem ruszyl ku jednemu z nalezacych do gosci slizgaczy. Wskoczyl bezpiecznie do srodka, nacisnal plytke startowa i zaklal. Oczywiscie byly zaprogramowane tak, by reagowac tylko na linie papilarne wlasciciela.
Nastepnym, który sie zjawil byl Jad Rakkis. Kress podbiegl do niego natychmiast, gdy Rakkis wysiadl ze slizgacza i zlapal go za ramie.
— Wsiadaj z powrotem szybko — powiedzial popychajac go. — Zabierz mnie do miasta. Pospiesz sie, Jad. Uciekajmy stad!
Ale Rakkis tylko wybaluszal na niego oczy, nie ruszajac sie z miejsca.
— Dla czego? Co sie stalo, Simon? Nic nie rozumiem. Co z twoim przyjeciem?
A potem bylo juz za pózno, gdyz piasek wszedzie wokól zaczal sie poruszac, patrzyly na nich czerwone oczy i tepo szczekaly szczypce. Rakkis wydal zduszony okrzyk i chcial wskoczyc do slizgacza. Para szczypiec zacisnela sie na jego kostce i nagle Rakis opadl na kolana. Piasek zdawal sie wrzec podziemna aktywnoscia. Jad zwalil sie jak worek. Wrzasnal przerazliwie, gdy piaseczniki rozszarpywaly go na kawalki.
Kress juz nie próbowal uciekac bo juz po wszystkim, osuszyl reszte zapasów z barku, upijajac sie do utraty przytomnosci. Wiedzial, ze ostatni raz cieszy sie tego typu luksusem. Jedyny alkohol, jaki jeszcze zostal znajdowal sie w piwnicy.
Kress nie zjadl ani kesa przez caly dzien, jednak usypial wreszcie nasycony, okropny glód zniknal bez sladu. Zanim zmory senne wziely go w swe posiadanie, zastanawial sie jeszcze przez chwile, kogo móglby zaprosic jutro.
Ranek byl suchy i goracy. Kress otworzyl oczy i zobaczyl, ze na szafie znowu stoi piasecznik. Zacisnal powieki, majac nadzieje, ze gdy je ponownie otworzy sen wreszcie go opusci. To nie byl sen. Kress zagapil sie tepym wzrokiem na bialego potworka.
Patrzyl tak niemal piec minut zanim wreszcie zaswitala mu mysl, iz cos tu jest nie w porzadku. Piasecznik sie nie ruszal.
Oczywiscie piaseczniki potrafily trwac w bezruchu, czasem jakby nadnaturalnym. Tysiace razy widzial jak umialy czekac i obserwowac. Jednak zawsze cos mozna bylo wylowic — zacisniecie szczypiec, skurcz nóg, drzenie i falowanie dlugich, delikatnych czulków.
Natomiast piasecznik na szafie sprawial wrazenie skamienialego.
Kress wstal, wstrzymujac dech, nie osmielajac sie miec nadziei. Czyzby byl martwy? Czy to mozliwe, aby cos go zabilo?
Przeszedl na druga strone pokoju.
Oczy,piasecznika byly szkliste i czarne. Wydawal sie byc spuchniety, jakby gnil od wewnatrz, a wyzwalajace sie gazy rozpychaly plyty pancerza.
Kress dotknal go drzaca reka.
Plasecznik byl cieply — nawet goracy — i jego temperatura ciagle sie podnosila. Nie poruszyl sie jednak.
Kress cofnal dlon, a za nia odpadla, jakby ja dotychczas podtrzymywal, czesc bialego egzoszkieletu. Odslonieta skóra byla równiez biala, lecz wygladala na mniej twarda. Zdawala sie pulsowac, byla opuchnieta i rozpalona goraczka.
Kress wycofal sie i wybiegl z pokoju.
W holu lezaly trzy nastepne piasecznlki. Wygladaly tak samo, jak ten, którego znalazl w sypialni.
Zbiegajac ze schodów, musial przeskakiwac przez lezace na stopniach biale ksztalty. Zaden z nich sie nie poruszal. Byly w calym domu, martwe, zdychajace, pograzone w letargu… Kressa nie obchodzilo, co sie z nimi stalo. Najwazniejsze ze nie mogly sie ruszac.
W swoim slizgaczu znalazl cztery. Wyjal je po kolei i odrzucil. Najdalej, jak mógl. Przeklete potwory. Wskoczyl do srodka; usadowil sie na pocietym, na wpól zjedzonym fotelu i nacisnal plytke startowa.
Nic.
Znów spróbowal. I jeszcze raz. Nic. To nie bylo w porzadku. To byl przeciez jego slizgacz, powinien wystartowac. Kress nie rozumial, dlaczego mialby nie wystartowac.
W koncu wyszedl na zewnatrz i obejrzal pojazd oczekujac najgorszego. Nie zawiódl sie. Piaseczniki porozrywaly siatke antygrawitacyjna. Byl w pulapce. Nadal byl w pulapce.
Osowialy, powlókl sie z powrotem do domu. Wszedl do swego domowego muzeum i zdjal ze sciany zabytkowa siekiere, wiszaca tuz obok tego miecza, który kiedys zostal przez niego wypróbowany na Cath m’Lane. Zabral sie do pracy. Piaseczniki nie poruszaly sie nawet wtedy, gdy rozrabywal je na kawalki. Unicestwil ich juz prawie dwadziescia, zanim uswiadomil sobie daremnosc tego, co robi. Przeciez one byly niewazne. A poza tym, bylo ich tak strasznie duzo. Móglby pracowac caly dzien i cala noc i jeszcze wszystkich by nie zabil.
Musi zejsc na dól, do piwnicy i uzyc siekiery przeciwko mamce.
Zdecydowanym krokiem ruszyl w dól schodów. Gdy drzwi piwnicy znalazly sie w zasiegu jego wzroku, zatrzymal sie jak wryty.
Drzwi juz nie istnialy. Sciany wokól nich zostaly wyzarte, otwór stal sie dwukrotnie wiekszy i okragly. Jama i nic ponadto.
Nie pozostal nawet slad, swiadczacy, ze nad ta czarna otchlania byly kiedykolwiek jakies drzwi.
Z otworu wydobywal sie ohydny, duszacy smród.
A sciany byly wilgotne, zakrwawione, pokryte plamami bialego grzyba.
A najgorsze bylo to, ze oddychaly.
Kress stal po przeciwnej stronie pomieszczenia i czul, jak wydech owial go goracym wiatrem, i próbowal sie nie udusic, a gdy wiatr powial w odwrotna strone, uciekl.
W salonie zabil jeszcze trzy piaseczniki i zalamal sie. Co tu sie dzialo? Nic z tego nie pojmowal…
Potem przypomnial sobie jedyna osobe, która mogla to rozumiec. Znów podszedl do konsoli lacznosci, depczac w pospiechu po piasecznikach i modlac sie zarliwie by urzadzenie bylo jeszcze sprawne.
Gdy Jala Wo sie odezwala, Kress, juz zupelnie zalamany, opowiedzial jej wszystko.
Pozwolila mu mówic. Nie przerywala. Jej twarz byla pozbawiona wyrazu, moze poza lekkim zmarszczeniem brwi. Gdy skonczyl, powiedziala tylko.
— Powinnam pana tam zostawic.
Kress wybuchnal placzem.
— Nie moze pani… Prosze mi pomóc… Zaplace…
— Powinnam — powtórzyla — ale tego nie zrobie.
— Dziekuje — powiedzial Kress. — Och, dziekuje…
— Cicho. Niech pan mnie slucha. To wszystko to panskie wlasne dzielo. Dobrze traktowane piaseczniki sa tylko rytualnymi nadwornymi wojownikami. Pan, torturami i glodem, zmienil swoje w cos zupelnie innego. Byl pan ich bogiem i pan je uksztaltowal w to, czym sa teraz. Mamka w panskiej piwnicy jest chora, ciagle cierpi od rany która jej pan zadal. Prawdopodobnie jest oblakana. Jej zachowanie jest … niezwykle.
— Musi pan stamtad jak najszybciej uciekac. Piaseczniki nie sa martwe, Kress. Sa uspione, powiedzialam panu, ze gdy urosna, ich egzoszkielet odpada. Normalnie dzieje sie to znacznie wczesniej, nie slyszalam nigdy o piasecznikach, które by w stadium owadopodobnym osiagnely takie wielkie rozmiary. To prawdopodobnie jeszcze jeden skutek okaleczenia mamki. Ale to jest niewazne.
Wazna jest natomiast przemiana, która one w tej chwili przechodza. Widzi, pan, mamka w miare wzrostu staje sie rowniez ceraz inteligentniejsza. Jej zdolnosci psioniczne ulegaja wzmocnieniu, jej umysl staje sie subtelniejszy, bardziej ambitny. Opancerzeni wojownicy sa przydatni, gdy jest mala i tylko pólswiadoma. Potem juz potrzebuje lepszych slug, cial, które posiadalyby wieksze mozliwosci. Rozumie pan? Wszystkie ruchome osobniki przepoczwarza sie i wydadza na swiat nowy rodzaj piaseczników. Nie moge dokladnie powiedziec, jak one beda wygladaly. Kazda mamka sama okresla ich wyglad, dostosowujac go do swych potrzeb i pragnien. Jednak na pewno boda dwunogie, z czterema rekami i dlonmi o przeciwstawnych kciukach. Beda zdolne do konstruowania skomplikowanych maszyn i poslugiwania sie nimi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Piaseczniki»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piaseczniki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Piaseczniki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.