George Martin - Piaseczniki

Здесь есть возможность читать онлайн «George Martin - Piaseczniki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Posnań, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Piaseczniki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Piaseczniki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagroda Nebula w 1979.
Nagrode Hugo i Locusa w 1980.

Piaseczniki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Piaseczniki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdy uciekal, cialo wypelnilo mu glebokie zadowolenie, pokrywajace strach jak warstwa syropu. Podejrzewal, ze nie bylo jego wlasne.

Planowal sobie, ze opusci dom, poleci do miasta i wynajmie pokój. Na dzien, a moze na rok. Zamiast tego zaczal pic. Wlasciwie nie wiedzial dlaczego. Pil równo przez kilka godzin, potem gwaltownie wyrzucil zawartosc zoladka na dywan. W pewnym momencie usnal. Gdy sie obudzil, caly dom byl pograzony w ciemnosciach.

Skulil sie na kanapie. Slyszal dzwieki. Przesuwaly sie wewnatrz scian. Byly wszedzie wokól, otaczaly go. Jego sluch byl niezwykle wyczulony. Kazdy najmniejszy chrzest byl krokiem piasecznika. Zacisnal oczy i czekal, spodziewajac sie poczuc ich straszliwe dotkniecia, bojac sie najmniejszego ruchu, by nie musnac któregos z nich.

Nagle zalkal i natychmiast zamilkl, sztywniejac. Lezal tak przez chwile, ale nic sie nie stalo.

Otworzyl oczy, drzac caly. Powoli cienie zaczely mieknac i rozmywac sie. Przez wysokie okna przesaczalo sie swiatlo ksiezyca. Jego oczy przywykly do ciemnosci.

Salon byl pusty. Niczego w nim nie bylo, niczego, niczego … Poza jego pijackim strachem.

Kress wzial sie w garsc i podszedl do wlacznika swiatla. Nic, pusto. Pokój byl cichy, opustoszaly. Wytezyl sluch. Nic, zadnego dzwieku. Cisza w scianach. To wszystko bylo produktem jego wyobrazni, jego strachu.

Nieproszone naplynelo wspomnienie Lissandry i tej istoty tam w piwnicy. Zaczerwienil sie ze wstydu i gniewu. Dlaczego to zrobil? Przeciez mógl jej pomóc w spaleniu piaseczników, w zabiciu ich. Dlaczego … wiedzial dlaczego.

To mamka go do tego zmusila, zasiala w nim strach. Wo wspominala, ze mamki maja zdolnosci psioniczne, nawet wtedy gdy sa male. A ta byla duza. Bardzo duza. Utuczyla sie cialem Cath i Idi, a teraz miala tam u siebie nastepne dwa. Urosnie jeszcze bardziej. I nauczyla sie lubic smak ludzkiego miesa, pomyslal.

Zaczal sie trzasc i musial znów wytezyc wole, by sie opanowac. Ta mamka go nie skrzywdzi. Byl jej bogiem. Biale piaseczniki zawsze byly jego ulubiencami.

Przypomnial sobie jak dzgnal ja mieczem. To bylo jeszcze przed przyjsciem Cath, niech bedzie przekleta.

Nie mógl tu zostac. Mamka znowu zglodnieje. I to niedlugo, przy jej rozmiarach. Bedzie miala straszliwy apetyt. Co on wtedy zrobi?. Musi uciekac z tego domu, do miasta, póki jeszcze piaseczniki siedza w piwnicy. Tam jest tylko kawalek sciany i troche ubitej ziemi. Moga kopac, wygrzebywac tunele. A gdy wydostana sie na zewnatrz … Kress wolal o tym nie myslec.

Poszedl do sypialni zeby sie spakowac. Wzial trzy torby, jedno ubranie, zmiana bielizny — to wszystko czego potrzebowal. Pozostala przestrzen w torbach wypelnil swymi kosztownosciami, bizuteria, dzielami sztuki i innymi rzeczami, których straty nie móglby zniesc. Nie spodziewal sie tu kiedykolwiek wrócic.

Jego pelzacz zwlókl sie za nim ze schodów, wpatrujac sie w niego swymi zalosnymi, blyszczacymi oczami. Byl bardzo wychudzony. Kress uswiadomil sobie ze minely wieki, odkad ostatni raz go karmil. Zwykle pelzacz sam potrafil o siebie zadbac, ale ostatnio niewatpliwie mial klopoty z upolowaniem czegokolwiek. Gdy usilowal chwycic go za noge, Kress warknal i odpedzil go kopniakiem. Pelzacz uciekl urazony.

Kress wyslizgnal sie na zewnatrz, niezgrabnie ciagnac za soba torby. Zamknal drzwi.

Stal przez chwile, oparty o sciane domu z sercem walacym jak oszalale. Zostalo tylko kilka metrów pomiedzy nim a slizgaczem. Bal sie je przekroczyc. W jasnym swietle ksiezyca wyraznie widzial pobojowisko rozciagajace sie przed frontem domu. Ciala dwóch pracowników Lissandry lezaly tam gdzie upadly — jedno skrecone i spalone, drugie nabrzmiale pod masa zdechlych napastników. Piaseczniki, czarne i czerwone, byly wszedzie wokól. Niemalego wysilku wymagalo ciagle pamietanie, iz wszystkie sa martwe. Zdawaly sie po prostu czekac na niego, jak to wielokrotnie robily.

Bzdura, powiedzial sobie. Kolejne pijackie majaki. Widzial przeciez jak rozpadaly sie ich zamki. Byly martwe, a biala mamka tkwila w pulapce, uwieziona w piwnicy. Wzial kilka glebokich, niespiesznych oddechów i ruszyl naprzód, na warstwe piaseczników. Zachrobotaly. Wgniótl je wsciekle w piasek. Nie poruszyly sie. Usmiechnal sie i ruszyl powoli przed siebie, sluchajac odglosu swoich kroków.

Chrup. Chrup. Chrup.

Postawil torby na ziemi i otworzyl drzwi slizgacza.

Cos wyszlo z cienia ku swiatlu. Blady ksztalt na siedzeniu, dlugi jak przedramie. Patrzyl na Kressa szesciorgiem osadzonych wokól tulowia oczu. Jego szczypce klasnely lagodnie.

Kress zmoczyl spodnie i zaczal sie cofac.

Znów jakis ruch, od wewnatrz slizgacza ku otwartym drzwiom. Piasecznik wyszedl i ostroznie ruszyl w jego strone. Za nim pojawily sie inne. Dotychczas chowaly sie pod siedzeniami, lezaly zagrzebane w tapicerce foteli. Ale teraz wyszly. Utworzyly wokól slizgacza nieregularny pierscien.

Kress oblizal wargi, odwrócil sie i pobiegl w kierunku slizgacza Lissandry. Zatrzymal sie w polowie drogi. Tam równiez sie cos poruszalo. Wielkie, ledwie widoczne w swietle ksiezyca robactwo.

Kress zaskomlil i czmychnal ku domowi. Gdy byl obok drzwi spojrzal w góre.

Naliczyl tuzin bialych piaseczników, pelzajacych tam i z powrotem po scianie budynku. Cztery z nich wisialy jak grona pod szczytem nieuzywanej dzwonnicy, w której gniezdzil sie kiedys sokól — padlinozerca. Rzezbily cos. Twarz. Bardzo znajoma twarz.

Simon Kress wrzasnal i wbiegl do domu.

Alkohol w odpowiedniej ilosci zeslal na niego upragnione zapomnienie. Obudzil sie pomimo wszystko. Okropnie bolala go glowa, smierdzial i byl glodny. Bardzo glodny. Glodny jak jeszcze nigdy dotychczas.

Wiedzial, ze to nie jego zoladek sie skreca.

Ze szczytu stojacej w sypialni szafy przygladal mu sie, poruszajac delikatnie czólkami, bialy piasecznik. Byl równie duzy jak ten którego zastal wczoraj w slizgaczu.

Kress zdusil pragnienie natychmiastowej ucieczki.

— Ja … ja cie nakarmie — powiedzial do piasecznika — Nakarmie cie.

Usta mial straszliwie wysuszone, jezyk przypominal papier scierny. Przeciagnal nim po wargach i wybiegl z pokoju.

Dom byl pelen piaseczników, musial uwazac gdzie stawia stope. Wszystkie zdawaly sie byc zajete jakimis wlasnymi zadaniami. Wprowadzaly zmiany w jego domu, ryly otwory w jego scianach, rzezbily cos. Dwukrotnie natknal sie na swoje twarze, spogladajace na niego z zupelnie nieoczekiwanych miejsc. Byly spaczone, wykrzywione, skazone strachem.

Wyszedl na zewnatrz, by przyniesc gnijace tam ciala. Mial nadzieje, iz zaspokoja glód mamki. Nie znalazl ich, zniknely oba.

Kress przypomnial sobie, z jaka latwoscia piaseczniki nosily rzeczy wielokrotnie ciezsze od nich samych.

Mysl, ze mamka ciagle byla glodna, nawet po takim posilku, napawala przerazeniem.

Gdy wszedl z powrotem do domu, ze schodów splywala kolumna piaseczników. Kazdy z nich niósl fragment pelzacza. Odcieta glowa, przeplywajac obok, zdawala sie spogladac na niego z wyrzutem.

Kress opróznil lodówki, spizarnie, wszystko, usypujac zywnosc z calego domu w stos na srodku kuchennej podlogi. Tuzin bialych czekalo, az skonczy. Zabraly wszystko, unikajac jedynie produktów zamrozonych, zostawiajac je na srodku wielkiej kaluzy, by odtajaly.

Gdy cala zywnosc juz zniknela, Kress poczul, mimo iz nic nie jadl, ze jego wlasny glód troche zlagodnial. Wiedzial jednak, ze jest to ulga krótkotrwala. Mamka wkrótce znowu zglodnieje. I on bedzie musial ja nakarmic.

Wiedzial, co powinien zrobic. Podszedl do konsoli lacznosci.

— Jad, robie dzis wieczorem male przyjecie — powledzial swobodnym tonem, gdy odezwal sie pierwszy z jego przyjaciól. — Zdaje sobie sprawe, ze zawiadamiam cie strasznie pózno, ale mam nadzieje, ze jakos zdolasz przyjechac. Postaraj sie.

Potem zadzwonil do Malady Blane i do innych. Dziewiecioro z nich przyjelo jego zaproszenie. Mial nadzieje, ze to wystarczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Piaseczniki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Piaseczniki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Piaseczniki»

Обсуждение, отзывы о книге «Piaseczniki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x