Szklane rury — puste szyby szerokie na jard wychodziły z otworów w stropie, kończąc się sześć stóp nad podłogą. W oczach Poole'a cała kopuła wyglądała niczym jakiś cholerny żyrandol. Kanciaste konsole zamontowane były na posadzce pod każdą rurą. Przez otwory w sklepieniu prześwitywały różowe chmury Jowisza. Same szyby przypominały bajkowe armaty wycelowane w Jowisza.
Ludzie — młodzi mężczyźni i kobiety w różowych kombinezonach, Przyjaciele Wignera — krzątali się na gładkiej płaszczyźnie, rozmawiając i obsługując wszechobecne minikompy, nie zwracając uwagi naolbrzymie kolumny wiszące nad ich głowami. Przyjaciele poruszali się z powolną elegancją, niczym rtęć w naczyniu, co Poole'owi zawsze kojarzyło się z mieszkańcami światów o małym ciążeniu, takich jak Księżyc. Ich głosy, przyciszone i poważne, docierały wyraźnie do uszu Poole'a.
Rozproszone światło wydawało się emanować z samego kopulastego stropu, zabarwione lekkim błękitno-różowym odcieniem emitowanym przez zatopioną w szkliwie strukturę. Poole miał wrażenie, że przebywa w wyimaginowanych jaskiniach we wnętrzu Ziemi, zrodzonych w wyobraźni jednego z jego ulubionych autorów, Verne'a.
Jaar uśmiechnął się i skłonił lekko.
— A więc wycieczka z przewodnikiem — oznajmił. — Nad głową masz kopułę z materiału konstrukcyjnego xeelee. W rzeczywistości jej ściany przechodzą przez posadzkę, na której stoimy, i przez warstwę osobliwości, tworząc skorupę wewnątrz pojazdu, przebitą tylko w jednym miejscu szybem windy.
— Dlaczego?
Jaar wzruszył ramionami.
— To tworzywo zatrzymuje wszystkie rodzaje promieniowania.
— A więc ochrania pasażerów przed zbytnią bliskością czarnych dziur.
— I uniemożliwiło qaxom wykrycie naszej działalności i nabranie większych podejrzeń. Dokładnie tak. Poza tym, nasz silnik superprzestrzenny wbudowany został w strukturę skorupy z materiału xeelee.
— Pod nami natomiast, rozciąga się warstwa osobliwości — Poole wskazał dłonią na posadzkę.
Jaar przypadł na jedno kolano. Poole postąpił podobnie i obaj spojrzeli przez szkliwo na enigmatyczne szprychy, błękitne i różowofioletowe.
— Ta powierzchnia nie jest jedynie przezroczystą warstwą. Jest na wpół żywa. To, co widzisz, stanowi w większej mierze przesunięte barwy — tłumaczył Jaar.
— Ze swoich obserwacji dotyczących nierównego pola grawitacyjnego na powierzchni wydedukowałeś, że nasz statek utrzymywany jest w całości dzięki osobliwościom miniaturowych czarnych dziur. — Wskazał na wiązanie w strukturze. Tam masz jedną z nich. Wyprodukowaliśmy i zabraliśmy ze sobą w przeszłość około tysiąca, Michael.
Jak wyjaśnił Przyjaciel, czarne dziury posiadały ładunek, a w miejscu utrzymywała je krystaliczna sieć elektromagnetyczna. Przesunięte barwy wskazywały linie przepływu plazmy w sieci krystalicznej oraz promieniowanie wielkiej częstotliwości pozostałe po wpadającej do nich materii, zgniatanej przez osobliwości.
Efekt Hawkinga sprawiał, że każda osobliwość żarzyła się z temperaturą mierzoną w terastopniach. Megawaty generowane przez unieruchomione, świecące się czarne dziury dostarczały ziemiostatkowi energii — na przykład energii zasilającej napęd podprzestrzenny.
Wyparowywanie nieubłaganie redukowało masę/energię każdej czarnej dziury. Lecz zakończenie tego procesu potrwać miało miliard lat.
Poole z powagą przyglądał się wielobarwnemu pokazowi. Trudno mu było uwierzyć, że zaledwie parę stóp pod jego stopami znajdował się obiekt mniejszy od elektronu, a zarazem o masie asteroidy, drobna skaza na strukturze samej czasoprzestrzeni. Dalej zaś znajdowała się trawiasta równina, której czepiały się niczym muchy sufitu szalupa „Kraba”, Berg, Shira i pozostali, dziecinne budynki Przyjaciół Wignera, jak i — co było najtrudniejsze do ogarnięcia — starożytne głazy megalitycznego kręgu, widniejące w świetle Jowisza niczym zgniłe zęby w górnej szczęce niekompletnej, pokrytej sierścią czaszki.
Cały pojazd otaczać musi warstwa atmosfery, pomyślał. Oczywiście powietrze zapewne drastycznie rzednie w miarę oddalania się od rejonów o dużym ciążeniu, bliskich centrum warstwy osobliwości.
Podniósł się na nogi nieco zesztywniały.
— Jestem ci wdzięczny za to, co mi pokazałeś — powiedział.
Jaar obserwował go. wysoki, kompletnie łysy, niepokojąco blady.
— I czego się, według siebie, dowiedziałeś?
Poole wzruszył ramionami z zamierzoną niedbałością. Skinięciem dłoni objął całą jaskinię.
— Nic nowego. To bardzo imponujące, ale to jedynie szczegóły. Warstwa osobliwości. Tam kryje się sedno misji. To dlatego zadaliście sobie tyle trudu, by cofnąć się w czasie. — Wskazał na szyby biegnące ku szczelinom w kopule. — Wyglądają jak lufy dział wymierzone w Jowisza. Uważam nawet, że to rzeczywiście są działa — miotacze osobliwości. Sądzę, że zamierzacie uwolnić te osobliwości z elektromagnetycznych zakotwiczeń i wyrzucić je tymi rynnami w stronę Jowisza.
Jaar powoli skinął głową.
— A potem?
Poole rozłożył szeroko ramiona.
— Po prostu czekać…
Wyobraził sobie osobliwość — maleńki, prawie niewidoczny, ognisty supeł promieniowania gamma — zataczający obszerne, powolne elipsy wokół Jowisza, za każdym obrotem wypalający wąski tunel przez rzadkie gazy zewnętrznej warstwy atmosfery. Opór atmosfery będzie stosunkowo duży. Uderzeniowe fale plazmy spowolnią osobliwość w jej wędrówce przez powietrze. Wreszcie, niczym chwytne dłonie, atmosfera zatrzymałaby ją całkowicie.
Podążając w dół ciasną spiralą, czarna dziura przecięłaby jowiszowe warstwy metanu i wodoru, w końcu zanurzając się w utworzonym z metalicznego wodoru jądrze. Tam zatrzymałaby się, gdzieś w pobliżu środka ciężkości Jowisza. I zaczęłaby rosnąć.
— Będziecie je wysyłać jedną po drugiej — powiedział Poole. — Wkrótce cały rój osobliwości, orbitujących wzajemnie wokół siebie niczym owady, zapełni lite jądro planety. I będzie się nieubłaganie powiększać, pochłaniać coraz więcej materii Jowisza. W końcu niektóre z nich zderzą się z sobą i połączą, jak sądzę, wywołując fale grawitacyjne, które jeszcze bardziej zdestabilizują zewnętrzne warstwy planety. — Być może, rozumował Poole, Przyjaciele będą nawet mogli kontrolować proces łączenia się czarnych dziur — ukierunkowywać impulsy fal grawitacyjnych tak, by do woli modelować proces rozpadu planety.
Dopóki czarne dziury, jak rak, nie zniszczą Jowisza.
Gdy jądro zostanie pochłonięte, cała planeta skona w potężnej implozji, niczym przebity balon. Poole zgadywał, że jej temperatura znacznie wzrośnie, pojawią się niestabilne rejony zakłóceń — wybuchy, które rozproszą większość materii atmosfery. Fale przypływowe rozerwą księżyce albo przesuną je na eliptyczne orbity. Oczywiście ludność tych terenów będzie zmuszona się ewakuować. Być może napięcia pływowe i fale grawitacyjne doprowadzą nawet do całkowitego unicestwienia części z nich.
— Wtedy — powiedział Poole — pozostanie tylko jedna, olbrzymia osobliwość. Pozostanie rozległy dysk składający się z resztek atmosfery Jowisza i fragmentów rozbitych satelitów. Ocalałe księżyce okrążać będą te szczątki niczym zagubione ptaki.
Milczenie Jaara było równie wymowne co materiał konstrukcyjny xeelee.
Poole zmarszczył brwi.
— Oczywiście, by spowodować kolaps Jowisza, wystarczyłaby pojedyncza osobliwość, jeżeli tylko to jest waszym zamiarem. Po co więc przywieźliście z sobą całe ich stado?
Читать дальше