— Na czym polegała misja Boldera? — zapytał Parz.
— Parz, co ci wiadomo o Wielkim Atraktorze? Galaktyki — gromady i supergromady galaktyk, rozległe na miliard lat świetlnych — przesuwały się przez przestrzeń szerokimi, zbitymi strumieniami. Wyglądały jak ćmy przyciągane przez jakieś niewidoczne światło… Ludzcy astronomowie opisywali to zjawisko od stuleci, lecz nigdy nie potrafili wytłumaczyć go w zadowalający sposób.
— A co to ma wspólnego z Bolderem?
— Podejrzewaliśmy, że istnieje jakiś związek Wielkiego Atraktora z xeelee — powiedział qax.
Parz prychnął.
— Daj spokój. Xeelee są potężni, ale to nie bogowie.
— Wysłaliśmy Boldera, by się o tym przekonać — powiedział spokojnie qax.
Parz zmarszczył czoło.
— Niby jak? To niemożliwe. Nawet najszybszy z naszych statków superprzestrzennych potrzebowałby stuleci czasu pokładowego…
— Mieliśmy dostęp do statku xeelee.
Parz poczuł, jak jego szczęka zbliża się niebezpiecznie do piersi.
— To także niemożliwe.
— Te szczegóły są bez znaczenia. Wystarczy powiedzieć, że Bolder przeżył swą podróż do jądra strumienia.
— Do miejsca, do którego zmierzają wszystkie galaktyki?
— Właśnie — potwierdził qax. — Chociaż w pewnej odległości od jądra Bolder odkrył, że struktura wszystkich galaktyk eliptycznych z wyjątkiem jedynie tych najbardziej ściśniętych ulega rozpadowi. Fragmenty galaktyk, gwiazdy i planety wpadają do olbrzymiej studni grawitacyjnej w centrum tego wszystkiego, poprzedzane przez swe przesunięte ku fioletowi światło.
— A na dnie tej studni?
Qax przerwał.
Parzowi, nadal obserwującemu z zewnątrz splina, wydawało się, że struktura portalu przypala zewnętrzne warstwy nieszczęsnego statku. Jednak to nie ciepło, wiedział o tym doskonale, lecz promieniowanie wielkiej częstotliwości i fale grawitacyjne wzbudzane przez supergęstą materię egzotyczną powodowały uszkodzenia splina. Parz zadrżał w nagłym przypływie współczucia dla cierpiącego stworzenia.
Obraz zgasł. Parz, porażony nagłą, sztuczną ślepotą pojął z przerażeniem, że jego statek zagłębił się już całkowicie we wnętrzu tunelu. Czując przypływ klaustrofobii i paniki, wyrzucił z siebie bezgłośne rozkazy.
Mgła przed oczami rozwiała się.
Komora oka pogrążona była w ciemności, takiej samej, w jakiej się obudził. Wierna luminosfera wciąż unosiła się u jego boku.
A więc splin zamknął oczy. Cóż, nie mógł szczególnie go za to winić.
Statek zadrżał jak uderzony. Płyn wewnątrzustrojowy zachlupotał, przelewając się przez sferyczne pomieszczenie. Parz podpłynął do najbliższej ściany i chwycił się podobnego sznurowi włókna nerwowego.
— Napięcia grawitacyjne — wyszeptał qax w jego uchu. — Tunel stanowi lej czasoprzestrzenny, Parz. Rejon wielkich napięć, niezwykle skomplikowanych zakrzywień. Lej na całej swej długości wyłożony jest materią egzotyczną. Przemieszczamy się w próżni wzdłuż jego osi, z dala od materii egzotycznej. W najwęższym miejscu średnica leja wynosi około mili. Poruszamy się z prędkością trzech mil na sekundę…
— Za wolno — wykrztusił Parz.
Wibracja przemknęła przez zaciśnięte palce Parza, po ramionach, wstrząsając nim do głębi. Miał wrażenie, jakby splin okładany był jakąś olbrzymią pięścią.
— Statek to wytrzyma?
— Tak wykazują nasze symulacje — odparł pobłażliwie qax. — Ale to stworzenie nie czuje się najprzyjemniej.
— Zgadza się — Parz trzymał się swojego włókna, wyobrażając sobie stulecia przesuwające się przed gnającym niczym pocisk splinem. Powiedz mi, co odkrył Bolder wydusił przez szczękające zęby. — Na dnie studni grawitacyjnej.
— Pierścień — oznajmił qax. — Torus. Zbudowany z nieznanej, krystalicznej substancji. Szeroki na tysiąc lat świetlnych. Obracający się z godną szacunku częścią prędkości światła. Był niezwykle masywny. Wywołał lej w czasoprzestrzeni tak głęboki, że wciągał do niego całe galaktyki, włączając w to także i Mleczną Drogę Ziemi, w promieniu milionów lat świetlnych.
— Nie do wiary — powiedział Parz, wciąż miotany współczuciem dla splina.
— To artefakt — ciągnął qax. — Zbudowany przez xeelee. Bolder widział xeelee pracujących nad jego konstrukcją.
Statki xeelee frachtowce wielkości księżyca i myśliwce o mrocznych jak noc skrzydłach długich na setki mil — patrolowały olbrzymi plac budowy. Wiśniowymi promieniami gwiazdołamaczy rozbijały wpadające z zewnątrz, przesunięte ku fioletowi fragmenty galaktyk i nakładały kolejne warstwy na powiększający się pierścień.
— Sądzimy, że xeelee już poświęcili miliardy lat na ten projekt stwierdził qax. Lecz praca nad nim postępuje w tempie geometrycznym. Im większą masę osiąga, tym bardziej pogłębia się studnia grawitacyjna i tym szybciej materia trafia w rejon budowy, dostarczając budulca konstruktorom.
— Ale dlaczego? W jakim celu?
— Domyślamy się, że xeelee próbują skonstruować rejon o właściwościach charakterystycznych dla metryki Kerra — powiedział qax.
— Co takiego?
Metryka Kerra stanowiła ludzki termin na opisanie szczególnego rozwiązania równań ogólnej teorii względności Einsteina. Gdyby czasoprzestrzeń została zniekształcona przez odpowiednio ciężki, obracający się toroid, teoretycznie mogła się rozewrzeć.
— Niczym tunel czasoprzestrzenny? — zapytał Parz.
— Tak. Ale złącze oparte na metryce Kerra nie łączyłoby dwóch punktów tej samej czasoprzestrzeni, Parz. Stanowiłoby kanał między czasoprzestrzeniami.
Parz ze wszystkich sił usiłował to zrozumieć.
— Twierdzisz, że ten „rejon metryki Kerra” to wrota — drzwi prowadzące poza nasz wszechświat?
— W dużym uproszczeniu tak. Xeelee próbują skonstruować wyjście poza ten kosmos.
— I aby to osiągnąć, są gotowi zrujnować fragment przestrzeni szeroki na setki miliardów lat świetlnych…
Nieoczekiwanie Parz ponownie oślepł. Pospiesznie, na krawędzi paniki, wydał rozkazy, lecz tym razem wzrok nie powrócił. Ciemności, w jakich się pogrążył, były znacznie głębsze niż przy zwykłym zamknięciu oczu… z przerażeniem uświadomił sobie, że był to mrok nicości, mrok pustki.
— Qaxie. — Jego własne słowa zabrzmiały tak, jakby dobiegały zdużej odległości. Miał wrażenie, jakby jednocześnie zawodziły go wszystkie zmysły. — Co się ze mną dzieje?
Głos qaxa dobiegł do niego z oddali, lecz wyraźnie.
— To właśnie jest szok przyczynowościowy, Parz. Przerwanie linii przyczynowości, kwantowych funkcji falowych, w których jesteś zatopiony. Szok przyczynowościowy wywołuje dysfunkcję sensoryczną.
Jasoftowi wydawało się, że jego ciało mięknie, oddala się od niego. Stawał się jakby bezcielesnym płatkiem świadomości pozbawionym zakotwiczenia w świecie zewnętrznym.
Qax mówił dalej. Jego głos przyzywał Parza niczym odległa trąbka sygnałowa.
— Jasofcie Parz. Dla mnie, dla każdej czującej istoty jest to równie trudne jak dla ciebie… nawet dla splina. Ale to minie. Nie pozwól, by zachwiało to twoją świadomością. Skup się na moich słowach.
— Jim Bolder w swym skradzionym pojeździe wymknął się inżynierom xeelee. Powrócił do macierzystego systemu qaxów, gdzie rozpoczęła się jego misja. Jasofcie, qaxowie to rasa kupiecka. Bolder powrócił z bezcennym skarbem: danymi o największym zamyśle xeelee. Zapewne nie zdziwi cię to, że qaxowie postanowili, hm, zatrzymać te dane dla siebie. Lecz Bolder oszukał nas.
Читать дальше