Kiedy przeczytała list dwa razy, dr Lineberry wyjęła jej go z ręki.
— Otrzymałam instrukcje, by pozwolić ci go przeczytać, a potem zniszczyć.
Wyjęła z szuflady zapalniczkę i podpaliła papier. Zapłonął jasno w popielniczce.
— Dobre czy złe wiadomości? — spytała.
— Sprzedałam swojego brata — odparła Valentine. — I teraz mi za to zapłacili.
— To trochę melodramatyczne, nie sądzisz?
Valentine wyszła nie odpowiadając. Tej nocy Demostenes opublikował zjadliwą krytykę praw ograniczających przyrost populacji. Ludzie powinni mieć tyle dzieci, ile zechcą, a nadwyżkę ludności należy wysyłać na inne planety, by ludzkość rozprzestrzeniła się w galaktyce tak szeroko, że żadna katastrofa, żadna inwazja nie mogłaby zagrozić zniszczeniem ludzkiej rasy. „Najwspanialszy tytuł, jaki może przysługiwać dziecku — pisał Demostenes — to Trzeci .”
Dla ciebie, Ender, powtarzała pisząc.
Peter śmiał się zachwycony, gdy czytał tekst.
— Teraz poruszyłaś wszystkich. Muszą zwrócić na ciebie uwagę. Trzeci! Wspaniały tytuł! Och, bywasz czasem przewrotna.
— Już?
— Tak sądzę.
— To musi być rozkaz, pułkowniku Graff. Armie nie ruszają z miejsca dlatego, że dowódca mówi: „Sądzę, że czas atakować”.
— Nie jestem dowódcą. Jestem nauczycielem małych dzieci.
— Panie pułkowniku, przyznaję, że nie zgadzałem się z panem. Przyznaję, że stawałem okoniem, ale udało się, wszystko poszło dokładnie tak, jak pan zaplanował. Przez ostatnie kilka tygodni Ender był nawet… nawet…
— Szczęśliwy.
— Zadowolony. Radzi sobie znakomicie. Jego umyśl jest sprawny, rozgrywki prowadzi znakomicie. Wprawdzie jest miody, ale nigdy jeszcze nie mieliśmy tu chłopaka lepiej nadającego się na dowódcę. Zwykle dostają armię, kiedy mają jedenaście lat, ale on jest w szczytowej formie, choć ma dziewięć i pól.
— Owszem. Tylko przez chwilę zastanawiałem się, jak nazwać człowieka, który leczy załamane dziecko, przynajmniej częściowo, tylko po to, żeby zaraz rzucić je z powrotem do walki. Taki drobny, osobisty dylemat moralny. Proszę nie zwracać na to uwagi. Byłem zmęczony.
— Ratujemy świat, pamięta pan?
— Proszę go wezwać.
— Robimy to, co konieczne, pułkowniku Graff.
— Daj spokój, Anderson, po prostu umierasz z ciekawości, jak on sobie poradzi z tymi wszystkimi nieuczciwymi grami, które kazałem ci przygotować.
— To obrzydliwe, co pan…
— Taki już ze mnie obrzydliwy facet. Nie oszukujmy się, majorze. Jesteśmy szumowinami tej ziemi. Ja też umieram z ciekawości, co on z tym zrobi. W końcu nasze życie zależy od tego, jak sobie poradzi. Nie?
— Chyba nie zaczyna pan używać slangu tych chłopców?
— Proszę go wezwać, majorze. Zrzucę tylko listę do jego zbioru i włączę mu system zabezpieczeń. To, co z nim robimy, nie jest do końca takie źle. Znów będzie miał trochę odosobnienia.
— Chciał pan powiedzieć: izolacji.
— Samotność władzy. Dalej, niech go pan zawoła.
— Tak jest, sir. Za piętnaście minut będziemy u pana.
— Na razie. Tak jest sir, tajest sir, tajessir. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Mam nadzieję, że było ci przyjemnie, bardzo przyjemnie być szczęśliwym, Ender. Może po raz ostatni w życiu. Pozwól, chłopcze, wujaszek Graff ma coś dla ciebie.
Ender od pierwszej chwili wiedział, o co chodzi. Wszyscy oczekiwali, że wcześnie zostanie dowódcą. Może nie aż tak wcześnie, ale w końcu prowadził w tabeli od trzech lat, w punktacji nikt nawet się do niego nie zbliżył, a wieczorne treningi cieszyły się najwyższym prestiżem w całej szkole. Niektórzy zastanawiali się nawet, czemu nauczyciele tak długo zwlekają.
Ciekaw był, którą armię mu przydzielą. Trzech dowódców, w tym Petra Arkanian, miało wkrótce zakończyć szkolenie. Nie liczył na Armię Feniksa. Nikomu się jeszcze nie udało dowodzić tą samą armią, w której służył w chwili otrzymania awansu.
Anderson zabrał go najpierw do nowej kwatery. To rozstrzygało sprawę — tylko komendanci mieli prywatne kabiny. Potem kazał wziąć miarę na nowe mundury i kombinezony. Ender zajrzał w formularz, żeby sprawdzić, jak nazywa się jego armia.
Smok. Tak zostało tam napisane. Ale nie było żadnej Armii Smoka.
— Nigdy nie słyszałem o Armii Smoka — powiedział.
— To dlatego, że nie istnieje od czterech lat.
Skasowaliśmy tę nazwę, bo powstał przesąd na jej temat. Podobno żadna Armia Smoka w całej historii Szkoły Bojowej nie wygrała nawet jednej trzeciej swoich gier. Ale to pewnie żart.
— Więc dlaczego znowu ją tworzycie?
— Mamy kupę mundurów, z którymi trzeba coś zrobić.
Siedzący za biurkiem Graff wydawał się grubszy i bardziej zmęczony niż ostatnim razem, kiedy Ender go widział. Wręczył Enderowi jego hak, niewielkie urządzenie, dzięki któremu dowódca podczas ćwiczeń mógł się poruszać, jak chciał. Wiele razy w czasie wieczornych treningów Ender marzył o tym, by móc korzystać z haka zamiast odbijać się od ścian. Dostał przyrząd teraz, kiedy umiał radzić sobie bez niego.
— Działa tylko podczas planowych zajęć ćwiczebnych — poinformował go Anderson.
Oznaczało to — ponieważ Ender zamierzał prowadzić dodatkowe treningi — że nie zawsze będzie mógł używać haka. Wyjaśniało też, czemu wielu dowódców nie urządzało takich pozaplanowych ćwiczeń. U/ależnili się od swoich haków, które na dodatkowych zajęciach nie działały. Jeśli sad/iii, że to urządzenie gwarantuje im autorytet i posłuszeństwo żołnierzy, tym bardziej unikali pracy bez niego. Dzięki temu będę miał przewagę przynajmniej nad częścią przeciwników, pomyślał Ender.
Wygłaszając oficjalną mowę Graff wydawał się znudzony i obojętn\.
Dopiero pod koniec okazał trochę zaangażowania.
— Zdecydowaliśmy się na pewne niezwykłe rozwiązanie — oświadczył. — Chyba nie będziesz miał nic przeciwko temu. Sformowaliśmy Armię Smoka przyśpieszając przejście do niej ekwiwalentu pełnej grupy startowej i blokując awans kilku starszych uczniów. Sądzę, że będziesz zadowolony ze swoich żołnierzy. Mam nadzieję, że tak będzie, ponieważ, otrzymujesz zakaz transferów.
— Żadnych zamian? — zdziwił się Ender. Wymieniając się między sobą dowódcy wzmacniali swoje słabe punkty.
— Żadnych. Widzisz, od trzech lat prowadzisz te swoje dodatkowe zajęcia. Masz wielu zwolenników. Dobrzy żołnierze będą wywierać nacisk na swoich dowódców, żeby przejść pod twoją komendę. Dajemy ci armię, która z czasem może zwyciężać. Nie pozwolimy, byś nieuczciwie zyskał przewagę.
— A jeśli dostanę żołnierza, z którym po prostu nie potrafię się dogadać?
— Dogadaj się z nim — Graff przymknął oczy. Anderson wstał i rozmowa była skończona.
Smok dostał barwy szarą, pomarańczową, szarą; Ender przebrał się w skafander, po czym ruszył za świetlną nitką, aż do koszar, gdzie miała zamieszkać jego armia. Chłopcy już czekali i kręcili się przy wejściu. Ender natychmiast objął dowodzenie.
— Zająć posłania według starszeństwa. Weterani z tyłu, najmłodsi z przodu.
Odwracał zwyczajowy porządek i wiedział o tym. Nie miał zamiaru powtarzać błędu innych dowódców, którzy nigdy nie widywali nowych żołnierzy, ponieważ ci zawsze byli z tyłu.
Читать дальше