— Mamo, moglibyśmy kiedyś posadzić trochę rzecznej trawy koło domu.
— To jedna z pierwszych rzeczy, których próbowali twoi dziadkowie, bardzo dawno temu. Ale nie wiedzieli, jak to zrobić. Rzeczna trawa zostaje zapylona, ale nie daje nasion, a kiedy ją przeszczepili, rosła przez jakiś czas, po czym wymierała i nie odrastała w następnym roku. Przypuszczam, że rozwija się tylko w pobliżu wody.
Quim skrzywił się i przyspieszył kroku, wyraźnie poirytowany. Novinha westchnęła. Dla Quima fakt, że Wszechświat nie zachowywał się tak, jak on by sobie życzył, był czymś w rodzaju osobistej obrazy.
Wkrótce potem dotarli do domu Mówcy. Naturalnie, na prac’a bawiły się dzieci. Rozmawiali głośno, żeby w tym zgiełku słyszeć własne słowa.
— Tu tutaj — oświadczył Quim. — Uważam, że powinnaś stąd zabrać Olhada i Quarę.
— Dzięki, że pokazałeś mi, gdzie mieszka.
— Wcale nie żartuję. To starcie dobra ze złem.
— Jak zawsze — stwierdziła Novinha. — Kłopoty sprawia jedynie rozpoznanie, które z nich jest którym. Nie, nie, Quim, wiem, że możesz mi to wyjaśnić szczegółowo, ale…
— Nie bądź taka protekcjonalna, mamo.
— Ależ Cjuim, to przecież naturalne, jeśli wziąć pod uwagę, jak często ty przemawiasz do mnie protekcjonalnie. Zagryzł wargi.
Wyciągnęła rękę i dotknęła go nieśmiało i delikatnie; naprężył mięśnie, jakby jej dłoń była jadowitym pająkiem.
— Quim — poprosiła. — Nigdy nie próbuj mnie uczyć, co jest dobre, a co złe. Ja tam byłam, a ty tylko oglądałeś mapę.
Strącił z ramienia dłoń i odszedł. Czasami tęsknię do dni, kiedy całymi tygodniami nie odzywaliśmy się do siebie.
Głośno klasnęła w dłonie. Po chwili ktoś otworzył drzwi. To była Quara.
— Oi, Maezinha — powiedziała. — Tambem veio jogar? Też przyszłaś się bawić?
Olhado i Mówca rozgrywali na terminalu jakąś bitwę. Mówca dostał maszynę z polem holograficznym większym i dokładniejszym, niż typowe urządzenia. Obaj gracze operowali eskadrami ponad dziesięciu jednostek równocześnie. Rozgrywka była bardzo skomplikowana i żaden z nich nie podniósł głowy ani się nie przywitał.
— Olhado kazał siedzieć cicho, bo wyrwie mi język i każe go zjeść w kanapce — oznajmiła Quara. — Lepiej się nie odzywaj, dopóki nie skończą.
— Siadaj, proszę — mruknął Mówca.
— Zaraz cię dorżnę — zawołał Olhado.
Większa część floty Mówcy zniknęła w serii symulowanych eksplozji. Novinha przysiadła na stołku. Quara usadowiła się obok, na podłodze.
— Słyszałam, jak rozmawiacie z Quimem pod drzwiami — powiedziała. — Krzyczeliście, więc wszystko było słychać.
Novinha poczuła, jak się rumieni. To denerwujące, że Mówca słyszał kłótnię z synem. To nie jego interes. Nic, co dotyczy jej rodziny, nie powinno go obchodzić. A już z pewnością nie aprobowała gier strategicznych. Zresztą, i tak były archaiczne i niemodne. Od setek lat nie stoczono żadnej bitwy w przestrzeni, chyba że liczyć potyczki z przemytnikami. Milagre było tak spokojne, że nikt tutaj nie miał nawet broni groźniejszej niż elektryzer konstabla. Olhado nigdy w życiu nie zobaczy bitwy. A tutaj dał się wciągnąć w symulowaną wojnę. Może to ewolucja wbudowała samcom pragnienie, by roznosić przeciwnika w drobne strzępki albo wgniatać go w ziemię. A może przemoc, jaką oglądał w domu sprawiła, że zasiadł do gry. Moja wina. Jeszcze raz moja wina. Nagle Olhado krzyknął rozpaczliwie, a jego flota rozpadła się w serii wybuchów.
— Nic nie zauważyłem! Nie mogę uwierzyć, że ci się udało! Niczego się nie spodziewałem!
— Nie ma co krzyczeć — odparł Mówca. — Przegraj sobie rozgrywkę i zobacz, jak to zrobiłem. Następnym razem będziesz mógł kontrować.
— Myślałem, że Mówcy są czymś w rodzaju duchownych. Gdzie się nauczyłeś taktyki? Zanim odpowiedział, Mówca uśmiechnął się znacząco w stronę Novinhy.
— Czasem trzeba stoczyć niemal bitwę, by skłonić ludzi do wyznania prawdy. Olhado oparł się o ścianę i zamknął oczy, odtwarzając przebieg końcowej części starcia.
— Szpiegowałeś — oświadczyła Novinha. — I to niezbyt wprawnie. Czy wśród Mówców Umarłych właśnie to uchodzi za „taktykę”?
— Sprawiła, że przyszłaś, prawda? — uśmiechnął się Mówca.
— Czego szukałeś w moich plikach?
— Przybyłem, by Mówić o śmierci Pipa.
— To nie ja go zabiłam. Moje pliki nie powinny cię obchodzić.
— Ty mnie wezwałaś.
— Zmieniłam zdanie. Przykro mi. Nie daje ci to prawa do… Zniżył głos, klękając przed nią, by mogła usłyszeć słowa.
— Pipo dowiedział się czegoś od ciebie, a cokolwiek to było, prosiaczki zabiły go z tego właśnie powodu. Zablokowałaś więc swoje zbiory, by nikt więcej nie mógł tego odkryć. Nie zgodziłaś się nawet wyjść za Liba, żeby nie uzyskał dostępu do tych danych. Zmarnowałaś i zniszczyłaś swoje życie i życie wszystkich, których kochałaś, by Libo i teraz Miro nie poznali tej tajemnicy i nie zginęli.
Novinha czuła, że ogarnia ją chłód, że drżą jej dłonie i stopy. Był tu dopiero od trzech dni, a już wiedział więcej, niż ktokolwiek prócz Liba choćby się domyślał.
— Posłuchaj mnie. Dona Ivanova. To się nie udało. Przecież Libo zginął i tak. Czymkolwiek jest twój sekret, dochowanie go nie ocaliło mu życia. Nie ocali też Mira. Ignorancja i kłamstwo nie pomogą nikomu. Tylko wiedza może kogoś uratować.
— Nigdy — szepnęła.
— Rozumiem, że ukrywałaś to przed Libem i Mirem, ale ja? Jestem dla ciebie nikim, więc co ci przeszkadza, że poznam tę tajemnicę, a ona mnie zabije?
— Twoje życie lub śmierć nie mają znaczenia — odparła. — Ale nigdy nie uzyskasz dostępu do moich plików.
— Chyba nie rozumiesz, że nie masz prawa zawiązywać ludziom oczu. Twój syn i jego siostra codziennie spotykają się z prosiaczkami i przez ciebie nie wiedzą, czy ich następne słowo lub czyn nie będą wyrokiem śmierci. Jutro pójdę wraz z nimi, ponieważ nie mogę Mówić o śmierci Liba, nie rozmawiając wcześniej z prosiaczkami.
— Nie chcę, byś Mówił o śmierci Pipa.
— Nie interesuje mnie, czego chcesz. Nie robię tego dla ciebie. Ale błagam, byś mi zdradziła, o czym wiedział Pipo.
— Nigdy się tego nie dowiesz, bo Pipo był dobrym, delikatnym, kochanym człowiekiem, który…
— Który przygarnął samotną, przerażoną dziewczynkę i uleczył rany jej serca — mówiąc to położył dłoń na ramieniu Cjuary. Tego Novinha nie mogła już znieść.
— Jak śmiesz się z nim porównywać! Quara nie jest sierotą, słyszysz! Ma matkę, mnie, i nie potrzebuje ciebie, nikt z nas cię nie potrzebuje, nikt!
A potem, sama nie wiedząc jak, rozpłakała się. Nie chciała płakać w jego obecności. On wszystko mieszał. Potykając się podeszła do drzwi i zatrzasnęła je za sobą. Quim miał rację. On był jak diabeł. Wiedział zbyt wiele, wymagał zbyt wiele, oddawał zbyt wiele i już teraz za bardzo był im potrzebny. W jaki sposób zdobył nad nimi taką władzę w tak krótkim czasie?
I wtedy przyszła jej do głowy myśl, która w jednej chwili osuszyła łzy i wypełniła ją przerażeniem. On powiedział, że Miro i jego siostra codziennie spotykają się z prosiaczkami. Wiedział. Poznał wszystkie sekrety.
Wszystkie, prócz tego, którego sama nie znała, który Pipo odkrył jakoś w jej symulacji. Jeśli i tego się domyśli, zdobędzie wszystko, czego przez tyle lat broniła. Wzywając Mówcę Umarłych chciała, by odkrył prawdę o śmierci Pipa; tymczasem on przybył i poznał prawdę o niej.
Читать дальше