Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2005, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przełęcz. Osada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przełęcz. Osada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To jedne z najsłynniejszych dylogii SF Kira Bułyczowa. Historia załogi statku kosmicznego, który rozbija się na obcej planecie i traci kontakt z Ziemią. Rozbitkowie powoli zapominają, skąd pochodzą, a nowe pokolenie jest już zżyte z otaczającym światem. Są jednak tacy, którzy interesują się utraconym dziedzictwem…Wspaniałe dwie powieści mistrza rosyjskiej fantastyki, przeznaczone dla czytelnika w każdym wieku, wzruszają, bawią, przenoszą nas w niezwykłą i groźną rzeczywistość obcej planety, na której rozbija się ziemski statek badawczy. Wielka wyobraźnia Bułyczowa oszałamia, a akcja trzyma w napięciu dosłownie do ostatniego zdania.

Przełęcz. Osada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przełęcz. Osada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Idę — powiedział. — Ale nie musisz się o mnie martwić. Wszystko jest w porządku.

— Tak, oczywiście i bardzo się cieszę, ale też bardzo o ciebie boję. Przecież ja nic nie chcę, rozumiesz? Tylko żebyś się na mnie nie gniewał i pamiętał o mnie.

— Dobrze — odpowiedział, rozglądając się wokół, czy przypadkiem ktoś tej ich rozmowy nie słyszy. — Będę pamiętał, nie denerwuj się.

— Chodźmy wieczorem na spacer — powiedziała Liza bardzo cicho, samymi wargami.

— Na spacer?

— Za ogrodzenie, niedaleko.

— Coś ty? — zdziwił się szczerze Oleg. — Przecież przez całą noc będę się przygotowywał do drogi, a o świcie ruszamy.

— Tylko na chwilkę! — poprosiła Liza. — A potem wrócisz.

— Zobaczymy — powiedział. Znowu zrobiło mu się żal dziewczyny, a w jego rękach i wargach odżyła wstydliwa, ale niezatarta pamięć o jej gładkiej skórze i ustach. Rozumiał przy tym, że nie należy nigdzie z nią chodzić, na co zresztą nie miał ochoty. Naprawdę nie miał…

I uciekł do warsztatu, żeby pomóc Siergiejewowi w robieniu raków, metalowych kolców, z którymi łatwiej jest wspinać się po oblodzonych zboczach. A potem zapomniał o Lizie.

Ona zaś długo stała pod ogrodzeniem, z dala od bramy, w cieniu, chociaż sama nie wierzyła, że on przyjdzie. Potem zmarzła i poszła spać, a Oleg wrócił do siebie jeszcze później, kiedy Siergiejew wypędził go, żeby wyspał się przed drogą.

Dopiero kładąc się do łóżka Oleg przypomniał sobie o Lizie i pomyślał z ulgą: „No i bardzo dobrze, że zapomniałem”.

* * *

Tym razem uroczystych pożegnań nie było. Nie ten nastrój i nie ta wyprawa.

Było jeszcze bardzo wcześnie, dzieciaki spały, więc przy bramie zebrali się tylko starsi i przybiegła Fumiko, która do ostatniego momentu łudziła się, że wezmą ją ze sobą. Podsłuchała, że Oleg będzie rozmawiał przez radio z tymi, którzy uratują Kazika i chciała wiedzieć, jak się to będzie odbywać. Ale naturalnie nie mogło być nawet mowy o tym, żeby ją zabierać w góry, gdzie byłaby tylko ciężarem.

Od swej chaty nadbiegła Liza, niosąc woreczek. Nie zaspała, ale do ostatniej chwili szukała czegoś smacznego dla Olega na drogę. Liza była jak chomik, który zawsze chowa po kątach rozmaite łakocie, ale czasem o nich zapomina. A teraz przekopała cały dom i znalazła słodkie korzonki i bryłę cukru, jeszcze zeszłorocznego. Chciała to jak najładniej zapakować, ale śpieszyła się i nic jej z tego nie wyszło, przesypała zatem wszystko do zwykłego woreczka, z jakim chodzi się na grzyby i pobiegła do bramy.

Oleg wziął woreczek. Wydawało mu się przy tym, że wszyscy się z niego śmieją. Liza stała o dwa kroki od niego i przyglądała mu się w napięciu.

Matka przesunęła się tak, żeby znaleźć się między Lizą a Olegiem i zaczęła poprawiać mu kołnierz kurtki. Oleg nie opierał się.

— Dobra — powiedział Stary — nie traćmy czasu.

— Dzisiaj wszyscy pójdą do pielenia — powiedział Veitkus ochrypłym głosem. Czuł się paskudnie, bo wszyscy odeszli, a jego zostawili z kobietami i dziećmi. Miał słabe płuca i chore serce. Nie wolno mu było daleko chodzić, ale bardzo dużo pracował. Miał na głowie warzywnik i całe gospodarstwo.

Linda rozpłakała się. Nie powiedziała ani słowa, ale się rozpłakała. Całkiem niedawno odprowadzała Tomasza i ten nie wrócił. A teraz odchodzi Siergiejew.

Oleg i Siergiejew poprawili plecaki i szybko ruszyli ku górom. Po ziemi ścieliła się mgła, a z góry przez warstwę chmur przygrzewało słońce. Wyglądało na to, że dzień będzie ciepły. Oleg gnał przed siebie, rozpoznając z ulgą punkty orientacyjne zeszłorocznej drogi. Siergiejew słuchał go we wszystkim, bo ufał jego pamięci. Niemal ze sobą nie rozmawiali, wymieniając tylko konieczne rzeczowe uwagi.

Grzyb-gigant znajdował się na dawnym miejscu i nawet podrósł przez zimę. Zatrzymali się przy nim tylko na chwilę, bo już zaczynało się ściemniać, a Oleg chciał dotrzeć do jaskini lub jeszcze dalej. Każdego dnia powinni robić dłuższą trasę niż w zeszłym roku.

27

Chcieli zacząć przeprawę przez szeroką odnogę z nastaniem świtu, ale kiedy wzmacniali nadwerężoną przez noc wysepkę, Marianna zasnęła. Przez całą noc nie zmrużyła oczu, a teraz rozgrzała się i zasnęła. Chłopcy nie chcieli jej budzić, odeszli o parę kroków i czekali, aż się obudzi.

— Jesteś zmęczony? — zapytał Dick.

Kazik zdziwił się. Dick nigdy o takie rzeczy nie pytał. Jeśli mężczyzna poczuł się zmęczony, to jego sprawa. Jeśli on był mocno zmęczony, to Dick brał od niego plecak lub upolowaną zdobycz. Nic nie mówił, tylko po prostu brał. „A może on też się zmęczył?” — pomyślał, a na głos powiedział:

— Nie za bardzo, a zresztą niewiele już zostało.

Dick klepnął go po ramieniu. Kazik pomyślał, że oto siedzą obok siebie, a Dick nie wie, jak on bardzo go kocha. Kocha najwięcej ze wszystkich, nawet bardziej niż Mariannę i ciotkę Luizę, dlatego że chce być taki sam jak on — silny i małomówny. Dobrze byłoby przyjaźnić się z nim również na Ziemi. Szybko przecież dorośnie, a Dick wtedy też będzie jeszcze niestary. Mogą razem udać się w wielką podróż.

— A może kiedyś wejdziemy na Everest — powiedział na głos.

— Ty ciągle z tym Everestem — mruknął Dick, który zorientował się, że Kazik znów myśli o Ziemi.

— No, na polowanie — wyjaśnił Kazik.

— Tam nie wolno chodzić na polowanie — powiedział Dick. — Pytałem Starego. Na Ziemi nikt nie poluje. Nie chcę na Ziemię.

— Nawet popatrzeć?

— Popatrzeć można — zgodził się Dick. — Tylko zostać tam bym nie chciał. Nudno. Tego nie wolno, tamtego nie wolno… Oni tam siedzą w czystych domach i boją się mikrobów.

— Jakby się bali — zauważył rozsądnie Kazik — to byśmy tu nie przylecieli.

— A co my mamy z tym do rzeczy?

— A to, że my, to właśnie oni. Jedno i to samo. Dokąd teraz idziemy? Do nich. To znaczy do siebie. Tak to rozumiem. Jest tak, jakbyśmy zabłądzili w lesie i teraz chcieli się z niego wydostać. Oni wszyscy są silni i piękni jak na fotografii.

— A my jesteśmy dla nich brudni — powiedział Dick.

Kazik się z nim nie spierał, ponieważ rozumiał, dlaczego Dick tak mówi. Wcale to nie pomniejszało jego miłości do Dicka, tylko czyniło jeszcze bliższym. Dick bał się ludzi z Ziemi, bo im zazdrościł.

— My też nie będziemy tam należeć do ostatnich — powiedział.

— Gdzie?

— Na Ziemi. Tam nasze zdolności bardzo się przydadzą. Będziemy zwiadowcami. We Flocie Dalekiego Zasięgu.

— Wezmą nas, akurat… Oni się przecież od kołyski uczą! — wydusił z siebie Dick.

— Chłopcy — odezwała się Marianna. — Dlaczego nie płyniemy?

— Obudziłaś się? — Dick w stał. — Postanowiliśmy trochę odpocząć, bo przeprawa będzie trudna. Jak noga?

— Lepiej — skłamała Marianna.

— Chcesz pić?

— Daj.

Dick przyniósł jej wody w skorupie i podtrzymał głowę, żeby łatwiej jej było pić. Kark dziewczyny był bardzo gorący. Dick bał się o nią, bo zupełnie nie mieli lekarstw. Marianna zawsze mu się podobała, najbardziej ze wszystkich w osadzie, ale doskonale wiedział, jak to jest między nią a Olegiem. Uważał to za niesprawiedliwe, ale nie czuł się skrzywdzony. Skoro oni tak chcą, to niech tak będzie.

Zepchnęli wysepkę na wodę i zaparli się żerdziami w miękkie dno. Żerdzie grzęzły w nim i było trudno się odpychać. Potem zaczęło ich coraz bardziej znosić. Brzeg oddalał się, ale ten, do którego chcieli dotrzeć, oddalał się również, ponieważ rzeka stawała się przed ujściem do jeziora coraz szersza. Żerdzie przestały sięgać dna i Dick z Kazikiem zaczęli wiosłować szerokimi, sztywnymi liśćmi, które znaleźli na brzegu. Prąd był silny i trudno się było zorientować, czy to wiosłowanie cokolwiek pomaga. Raczej nie pomagało.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przełęcz. Osada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przełęcz. Osada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przełęcz. Osada»

Обсуждение, отзывы о книге «Przełęcz. Osada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x