Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 1 - Pościg

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 1 - Pościg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzeniach, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Amelia powoli skinęła głową.

— To prawda, że ludzie przeważnie nie wracają do domów. Nawet jeśli nie trwa wojna, zbyt wiele się zdążyło zmienić. Ale większość ludzi już się z tym pogodziła.

— Powiedziałaś, że ja się nie pogodziłem.

— Nie wiem. Ty, Tanner, wydajesz się zupełnie inny. — Nagle ton jej głosu się zmienił. — O, tam jest jedna z wylinek.

— Co takiego?

Powędrowałem wzrokiem za jej spojrzeniem: zobaczyłem pusty stożkowaty kadłub, tak duży jak zaparkowane statki, choć trudno to było dokładnie ocenić.

— Nie znam się zbytnio na tych statkach, ale wiem, że pod pewnymi względami są jak istoty żywe. Potrafią się zmieniać, modyfikować, więc nigdy nie są przestarzałe. Czasami zmiany dotyczą tylko wnętrza, ale niekiedy wpływa to na cały kształt; na przykład statek się powiększa. Albo smukleje, by osiągać prędkości bliższe świetlnym. Zwykle taniej jest wtedy, gdy statek zrzuci starą diamentową powłokę, niż miałby ją zdejmować i odbudowywać kawałek po kawałku. Nazywają to linieniem — jak u jaszczurki, gdy zrzuca skórę.

— Jak się domyślam, gotowi są to sprzedać bardzo tanio.

— Nawet nie sprzedają. Zostawiają ten szczątek na orbicie i czekają, aż w coś walnie. Przechwyciliśmy go, wytłumiliśmy obroty i obłożyliśmy skałami przyholowanymi z Oka Marka. Długo musieliśmy czekać na drugi pasujący fragment, ale w końcu mieliśmy dwie skorupy, które po złączeniu stworzyły Idlewild.

— Niedrogo wyszło.

— Było przy tym dużo pracy. Ale konstrukcja dość dobrze się sprawdza. Po pierwsze, potrzeba znacznie mniej powietrza do wypełnienia takiego habitatu, niż cylindrycznego o tej samej długości. A gdy z wiekiem stajemy się słabsi i coraz mniej nam się chce pracować w pobliżu złącza dwóch skorup, więcej czasu spędzamy w niskograwitacyjnych wzgórzach, stopniowo zbliżając się do punktu końcowego — bliżej nieba, jak mawiamy.

— Mam nadzieję, że nie za blisko.

— Och, nie jest tam aż tak źle. — Amelia uśmiechnęła się. — Nasi drodzy nieobecni mogą przecież patrzeć na nas z góry.

Z tyłu dobiegły nas odgłosy cichych kroków. Zesztywniałem, ręka odruchowo się zacisnęła, jakby na broni. Do jaskini wkradła się ledwo widoczna postać. Dostrzegłem u Amelii napięcie. Przez chwilę postać zamarła, jedynym dźwiękiem był szmer jej oddechu. Nie odezwałem się; czekałem, aż świat się znów obróci i na tę osobę padnie nieco światła.

— Amelio — przemówiła postać — wiesz, że nie powinnaś tu przychodzić. To zabronione.

— Bracie Aleksy, wiedz, że nie jestem sama — odparła. Echo jego śmiechu — fałsz i histeria — odbiło się od ścian jaskini.

— A to dobre. Wiem, że jesteś sama, Amelio. Szedłem za tobą. Widziałem, że nie ma z tobą nikogo.

— Ale ze mną ktoś jest. Musiałeś go widzieć, gdy zostałam z tyłu. Podejrzewałam, że nas śledzisz, ale nie byłam pewna.

Nadal milczałem.

— Nigdy nie umiałaś kłamać, Amelio.

— Może, ale w tej chwili mówię prawdę… Tanner?

Odezwałem się w chwili, gdy powróciło światło i zobaczyłem mężczyznę. Po sposobie, w jaki Amelia go przywitała, zorientowałem się już, że to jeden z Żebraków, ale był ubrany inaczej niż ona; prosty czarny habit z kapturem, na piersiach wyszyty motyw płatka śniegu. Ramiona skrzyżował swobodnie poniżej haftu, na twarzy miał wyraz nie tyle spokoju, co głodu. Był bardzo wychudzony, trupio blady, kości policzkowe i szczęka rysowały się cieniami.

— To prawda — powiedziałem. Zrobił krok w moją stronę.

— Niech ci się lepiej przyjrzę, sorbetowy szczeniaku. — Głęboko osadzonymi, świecącymi oczyma patrzył na mnie z ciemności. — Dawno się obudziłeś?

— Parę godzin temu. — Stałem, pozwalając, by zobaczył, z czego jestem zrobiony. Był ode mnie wyższy, ale prawdopodobnie ważyliśmy tyle samo. — Niedawno, ale na tyle dawno, by wiedzieć, że nie lubię, jak ktoś nazywa mnie sorbetowym szczeniakiem. Co to takiego? Slang Lodowych Żebraków? Nie jesteście tak święci, jak utrzymujecie, co?

Aleksy uśmiechnął się pogardliwie.

— Co ty powiesz?

Zrobiłem krok ku niemu, mocno stawiając stopy w trawie. W dole wirowały gwiazdy. Teraz mi się wydawało, że mam pełny obraz.

— Lubisz niepokoić Amelię? Podnieca cię, gdy ją śledzisz? A co byś zrobił, gdybyś ją zastał samą?

— Coś boskiego — odparł Aleksy.

Teraz zrozumiałem jej ociąganie podczas marszu: pozwoliła, by Aleksy ją szpiegował i zobaczył, że nie jest sama. Teraz, mając moje towarzystwo, na pewno chciała, by za nią szedł. Jak długo ją prześladował i jak długo musiała czekać, aż ożyje tu ktoś, komu będzie mogła zaufać?

— Uważaj! — ostrzegła Amelia. — Ten człowiek to bohater Nueva Valparaiso. Ocalił ludziom życie. To nie jakiś turysta-mięczak.

— Kim więc jest?

— Nie wiem — odparłem i zaraz pokonałem dwumetrową odległość, dzieląca mnie od Aleksego, po czym mocno go przyparłem do ściany jaskini, wsadziłem mu dłoń pod brodę, na tyle silnie, by myślał, że go duszę. Ruchy te wykonałem płynnie, bez wysiłku, jakbym ziewał.

— Przestań… — powiedział. — Proszę. To boli.

Coś wypadło mu z dłoni. Zobaczyłem ostre narzędzie ogrodnicze i je odkopnąłem.

— Głupi chłopiec. Jeśli chcesz się uzbroić, Aleksy, nie odrzucaj broni.

— Dusisz mnie!

— Gdybym cię dusił, nie mógłbyś mówić. Już byś był nieprzytomny. — Jednak zwolniłem nacisk i pchnąłem Aleksego w stronę tunelu. Potknął się i ciężko padł na ziemię. Teraz coś wypadło mu z kieszeni — jak przypuszczałem, jakaś inna zaimprowizowana broń.

— Proszę…

— Posłuchaj, Aleksy, to tylko ostrzeżenie. Następnym razem, jak mi wejdziesz w drogę, wyjdziesz z tego ze złamaną ręką. Zrozumiałeś? Nie chcę cię tu więcej widzieć. — Podniosłem narzędzie i cisnąłem w jego stronę. — Idź do kopania ogródka, duży chłopcze.

Patrzyliśmy, jak wstaje i coś mamrocze pod nosem, a potem zmyka w ciemnościach.

— Jak długo to się ciągnie?

— Kilka miesięcy — odparła spokojnie. — Obserwowaliśmy Yellowstone i stado zaparkowanych statków: weszły teraz w nasze pole widzenia. — To co powiedział… co sugerował… do tego nigdy nie doszło. Najwyżej mnie przestraszył. Ale za każdym razem posuwa się o krok dalej. Boję się go, Tanner. Cieszę się, że byłeś ze mną.

— Specjalnie to zaaranżowałaś? Spodziewałaś się, że dziś czegoś spróbuje.

— Ale potem bałam się, że mógłbyś go zabić. Gdybyś chciał, mógłbyś to zrobić, prawda?

Po tych słowach ja również musiałem sobie zadać to pytanie. Zrozumiałem, że zabicie Aleksego byłoby dla mnie bardzo łatwe: wystarczyło technicznie zmodyfikować ucisk, który zastosowałem. Nie wymagałoby to dodatkowego wysiłku. I zupełnie nie zniszczyłoby spokoju, jaki czułem podczas całego zdarzenia.

— Szkoda dla niego sił — powiedziałem, podnosząc przedmiot, który mu się wysunął z kieszeni. Nie była to broń, a przynajmniej ja takiej broni nie znałem.

Przypominała strzykawkę wypełnioną czarną cieczą… nie, raczej ciemnoczerwoną.

— Co to takiego?

— Nie powinien mieć tego na Idlewind. Daj mi to, proszę. Zniszczę ją.

Podałem strzykawkę — dla mnie była bezużyteczna. Amelia schowała ją z odrazą do kieszeni.

— Tanner — powiedziała — on tu wróci, gdy ty odjedziesz.

— Potem się będziemy o to martwić. Przecież nigdzie się nie śpieszę. Zwłaszcza z taką pamięcią. — Usiłując poprawić nastrój, dodałem: — Wcześniej obiecałaś pokazać mi moją twarz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x