Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja
. Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzenia, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Skąd wiesz?

Uniósł rękę i postukał w swoje szczątkowe uzębienie dziwnym gestem osoby wiele wiedzącej.

— Zapomniałeś. Przekonałem Ultrasów, by mi cię wydali. Potem łatwo było zbadać, co z tobą zrobili. — Ponownie się uśmiechnął. — Rozumiesz, musiałem wiedzieć, z kim mam do czynienia, do czego jesteś zdolny.

— A teraz wiesz?

— Sądzę, Cahuella, że jesteś człowiekiem, który jest w stanie zaskoczyć nawet samego siebie. Oczywiście jeśli pominąć to, że twierdzisz, że nim nie jesteś.

— Nienawidzę go tak samo jak ty — odparłem. — Spojrzałem na sprawy z perspektywy Tannera. Wiem, co on mu zrobił. On nie jest mną.

— Więc sympatyzujesz z Tannerem? Pokręciłem głową.

— Ten Tanner, którego znałem, zginął w szybie. Nie ma znaczenia to, że coś z niego przetrwało. To nie on, tylko potwór, stworzony przez Cahuellę.

Tanner parsknął pogardliwie.

— Myślisz, że zdołasz mnie zabić?

— Gdybym tak nie myślał, to bym tu nie przybył.

Tanner szybko przesunął się naprzód do fotela. Zamierzał zabić Reivicha, wiedziałem o tym. Ale Reivich go wyprzedził: wyciągnął pistolet, nim Tanner zdołał wykonać dwa kroki.

— No, no. Jakiż sens miałoby dla was rozstrzyganie nieporozumienia, gdybyście nie mieli widowni? — spytał.

Zastanawiałem, co Amelia — stojąca gdzieś w cieniu — rozumie z tego wszystkiego.

Tanner cofnął się o krok, uniósł puste dłonie w rękawiczkach.

— Przypuszczam, że usiłujesz zgadnąć, w jaki sposób przeżyłem — powiedział do mnie.

— Coś takiego telepało mi się po głowie.

— Nie powinienieś zostawiać mnie przy życiu, nawet przy życiu podtrzymywanym kirysem. — Pokręcił głową. — Sam nie mogłeś mnie załatwić, zwłaszcza gdy wąż cię zawiódł. Więc powiedziałeś jednemu ze swych ludzi, by zrobił to za ciebie, gdy ty będziesz zwiewał z Gadziarni.

Mówił prawdę, choć dopiero za sprawą jego opowieści moje wspomnienia skrystalizowały się w pewność.

— Ruszyłem na południe — rzekłem — w kierunku obozu zajętego przez zbiegów z Koalicji Północnej. Mieli tam chirurgów. Wiedziałem, że potrafią wycofać to, co Ultrasi mi zrobili, przykamuflować moje geny i spowodować, że będę wyglądał jak Tanner. Zawsze zamierzałem wrócić do Gadziarni przed wyjazdem z planety.

— Ale nie dane ci było — rzekł Reivich. — Koalicjanci Północni dotarli do Gadziarni, gdy ty byłeś daleko z Dieterlingiem. Zabili większość twoich ludzi, z wyjątkiem Tannera, do którego czuli pełen urazy szacunek. Ocucili go.

— Fatalny błąd — stwierdził Tanner. — Nawet nie mając stopy, odebrałem im broń i zabiłem wszystkich.

Nic z tego nie pamiętałem. Ani trochę. Skąd miałbym pamiętać — to wydarzyło się po tym, jak stratowano Tannera, po tym, jak ukradłem mu wspomnienia.

— Co się stało później? — spytałem.

— Miałem miesiąc na to, by dostać się na światłowiec, zanim opuści orbitę. — Tanner pochylił się i podrapał w kostkę stopy pod płaszczem. — Nie byłem daleko w tyle. Naprawiłem sobie stopę i ruszyłem za tobą. Zabiłem Dieterlinga, rozumiesz… któż inny mógłby podejść do niego tak blisko? Pomaszerowałem do niego, gdy siedział w kołowcu, i puknąłem go. — Odegrał scenę morderstwa.

To był klasyczny sposób odwracania uwagi.

Tanner wyprostował się, zrobił to bardzo płynnie. Z ręki wyleciał mu nóż, który zatoczył bezbłędnie obliczony łuk; w trajektorii Tanner uwzględnił nawet siłę Coriolisa wywołaną rotacją Azylu.

Nóż utkwił w tyle głowy Reivicha.

Z modułu podtrzymywania życia wydobył się komputerowy jęk; sztucznie stabilny, trwał nawet wówczas, gdy głowa Reivicha pochyliła się bez życia na pierś. Broń wyślizgnęła mu się z dłoni i z brzękiem upadła na podłogę. Rzuciłem się, by ją podnieść. Wiedziałem, że to prawdopodobnie jedyna szansa wyrównania szans w starciu z Tannerem.

On jednak był szybszy. Uderzył mnie i poleciałem plecami na podłogę. W płucach zabrakło mi tchu. Stopą przypadkowo kopnął pistolet — broń śmignęła w półmrok między kręgiem złotawego światła a otaczającymi go cieniami.

Tanner sięgnął po nóż i wyjął go z czaszki Reivicha. Monomolekularne ostrze błyskało kolorami tęczy jak warstewka ropy naftowej na wodzie.

Nie zaryzykuje rzutu nożem, pomyślałem. Gdyby chybił, straciłby jedyną broń.

— Koniec z tobą, Cahuella. Teraz nadszedł kres.

W jednej ręce miał nóż, trzymał go ostrożnie w urękawicznionej dłoni. Drugą ręką wyszarpnął z oczodołów Reivicha zasilanie optyczne; każdy z przewodów ciągnął za sobą włókna skrzepłej krwi.

— Dla ciebie wszystko się skończyło dawno temu — rzekłem. Wszedłem w zasięg rzutu. Machał nożem, ostrze chirurgicznie bezgłośnie cięło powietrze srebrnymi łukami.

— Więc w takim razie, kim jesteś? — Tanner zepchnął Reivicha z fotela. Chude ciało okryte kocem padło na podłogę jak worek suchego drewna.

— Nie wiem — odparłem. — Ale w niczym nie jestem podobny do ciebie.

Usiłowałem wybadać, pod jakim kątem uderzy nożem, koncentrując się na tych szczególnych wspomnieniach Tannera, które mogły mi się teraz przydać. Na jego umiejętnościach walki w zwarciu.

To było niemożliwe. Nie mogłem uzyskać nad nim przewagi — on nie musiał się wysilać, by wydobyć te wspomnienia. Nadchodziły spontanicznie, na zasadzie odruchu.

Rzuciłem się do przodu, chcąc wykręcić mu swobodne ramię i wytrącić go z równowagi, nim zada cios.

Spóźniłem się.

Nie czułem samego cięcia, tylko chłód, jaki się we mnie potem wsączał. Nie ośmieliłem się spojrzeć, ale kątem oka widziałem rozcięcie w swoim ubraniu na piersiach. Cios nie był na tyle głęboki, by mnie zabić — nie sięgnął nawet żeber — ale tylko teraz mi się poszczęściło. Byłem pewien, że następnym razem Tanner mnie dostanie.

— Tanner!

To Amelia zawołała z tyłu, okryta cieniem. Wyciągała do mnie rękę.

Oczywiście, pomyślałem, dla niej nadal jestem Tannerem. Nie zna mnie pod innym imieniem.

Trzymała pistolet Reivicha.

— Rzuć mi go! — krzyknąłem do niej.

Rzuciła. Pistolet uderzył o podłogę i przesunął się po niej z szuraniem kilka metrów; posypały się odpryski wysadzanej klejnotami obudowy.

Odwróciłem się od Tannera i skoczyłem po pistolet.

Padłem na kolana i ślizgając się, dosięgłem broni. Zacisnąłem dłoń na kolbie, gdy nóż Tannera świsnął w powietrzu i trafił mnie w rękę. Upuściłem pistolet, wyjąc z bólu. Ostrze noża wystawało z mojej dłoni jak żagiel jachtu.

Tanner ruszył ku mnie, w ciemności było słychać głuchy odgłos szybkich kroków. Łzy zalały mi oczy. Ująłem broń drugą ręką i usiłowałem w niego wycelować.

Nacisnąłem spust, poczułem delikatny odrzut broni. Pocisk minął Tannera o parę cali. Ponownie wymierzyłem i nacisnąłem spust.

Pistolet nie zareagował.

Tanner rzucił się na mnie, dla pewności jeszcze kopnął pistolet. Nagiął mnie do podłogi i zwycięsko przydusił kolanami. Siłowaliśmy się — próbowałem dźgnąć go końcem noża, wystającym z mej dłoni.

Uchwycił mnie za nadgarstek powyżej przedziurawionej na przestrzał dłoni i przez sekundę się uśmiechał. Wygrał. Już to wiedział. Wystarczyło, żeby wyszarpnął nóż tkwiący w mojej dłoni i zadał mi cios.

Kątem oka widziałem ciało Reivicha, rozchylone usta, złotawe światło odbite w paru pozostałych zębach.

Przypomniało mi się, jak stukał palcami o zęby.

W końcu przypomniałem sobie, co jeszcze Cahuella nabył od Ultrasów, że modyfikacja dotyczyła nie tylko wzroku; kupił dodatkowe wspomaganie umiejętności myśliwskich, o których nigdy nie wspomniał Tannerowi Mirabelowi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x