Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 2 - Odwet» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja
. Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzenia, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tanner, już jesteś tylko jeden ty — stwierdziłem. — Myślę, że teraz koniec z tobą. — Zwróciłem się do pozostałych. — Możemy go pojmać, jeśli pozwolicie mi przewodzić. Mam jego wspomnienia i potrafię przewidzieć każdy jego ruch.

Quirrenbach i Zebra stanęli po obu moich bokach, Chanterelle nieco z tyłu, a Amelia wycofała się za nas.

— Ostrożnie — szepnąłem. — Mógł tu przemycić broń, choć nam się to nie udało.

Zrobiłem dwa kroki w stronę Reivicha.

Pod kocem coś się poruszyło. Z ciemności wynurzyła się dotychczas niewidoczna ręka z małym pistoletem. Reivich uniósł broń z imponującą szybkością, cała jego słabość zniknęła, gdy wycelował i oddał trzy strzały. Pociski przeleciały obok mnie, zostawiając mi na siatkówce oka srebrne smugi.

Quirrenbach, Chanterelle i Zebra padli na podłogę.

— Usunąć ich — zaskrzeczał Reivich.

Serwitory ożyły i cicho prześlizgnęły się obok mnie, jak trzy widma; potem uklękły, podniosły ciała i odtransportowały je w cień, jak leśne duchy wycofujące się ze zdobyczą w gęstwinę.

— Ty gówniany draniu! — powiedziałem.

— Będą żyli — odparł Reivich, znów wkładając rękę pod koc.

— Są jedynie pod wpływem środka uspokajającego.

— Dlaczego?

— Sam się nad tym zastanawiałem — odparł Tanner.

— Psuli symetrię. Teraz jest tylko was dwóch, rozumiesz? Idealne zakończenie twojego polowania. — Pochylił ku mnie czaszkę.

— Musisz przyznać, że prostota jest czarująca.

— Czego chcesz? — spytał Tanner.

— Chcę tego, co już mam. Was dwóch w jednym pomieszczeniu. Trochę to trwało.

— Nie dość długo — odparłem. — Wiesz więcej, niż jesteś gotów przyznać, prawda?

— Powiedzmy, że dane wywiadowcze, zebrane przeze mnie, nim opuściłem Skraj Nieba, były co najmniej intrygujące.

— Chyba wiesz więcej ode mnie — stwierdziłem.

Spod koca Reivich celował lufą pistoletu, tym razem w Tannera. Celował niezbyt dokładnie, ale osiągnął pożądany skutek — Tanner odstąpił od fotela i teraz obaj staliśmy od niego w tej samej odległości.

— Powiedzcie mi obaj, co pamiętacie — powiedział Reivich. — Uzupełnię luki. — Skinął na Tannera. — Ty zacznij.

— Od czego?

— Od śmierci żony Cahuelli, skoro to ty się do niej przyczyniłeś.

Dziwny odruch kazał mi go bronić.

— Nie zabił jej umyślnie, ty draniu. Usiłował ocalić jej życie.

— A jakie to ma znaczenie? — stwierdził Tanner pogardliwie. — Zrobiłem, co musiałem zrobić.

— Niestety, chybiłeś — powiedział Reivich.

Tanner jakby nie słyszał. Mówił, wywołując fakty z pamięci.

— Może chybiłem, a może nie. Może wolałem ją zabić, niż mieć świadomość, że ona żyje, nie należąc do mnie…

— Nie — przerwałem. — Próbowałeś ją uratować. Wątpiłem jednak, czy wiem, jak naprawdę potoczyły się wydarzenia.

— Potem wiedziałem, że koniec z Gittą — ciągnął Tanner — mogłem jednak uratować Cahuellę. Odniósł rany, ale nie śmiertelne. Więc podłączyłem oboje do systemów podtrzymywania życia, transportując ich do Gadziarni.

Odruchowo skinąłem głową, pamiętając piekielnie długą podróż powrotną przez dżunglę i ból nogi z odciętą stopą. Tylko że to nigdy nie przytrafiło się mnie… to przydarzyło się Tannerowi, a ja znałem wypadki jedynie z jego wspomnień.

— Gdy dotarłem do Gadziarni, na spotkanie wyszli mi ludzie Cahuelli. Zabrali ode mnie ciała i starali się zrobić coś dla Gitty, choć wiedzieli, że na nic wszystkie wysiłki. Cahuella trwał w stanie śpiączki przez kilka dni. W końcu odzyskał przytomność, ale prawie niczego nie pamiętał z poprzednich wydarzeń.

Obudziłem się po długim, pozbawionym marzeń śnie, zadławiony gorączką, z poczuciem, że jestem przygwożdżony. Pamiętałem, że nic nie pamiętałem. Zawołałem Tannera — powiedziano mi, że odniósł rany, ale żyje. Nikt nie wspominał o Gitcie.

— Tanner mnie odwiedził — kontynuowałem opowieść. — Widziałem, że stracił stopę, i wiedziałem, że przydarzyło nam się coś bardzo złego. Prawie niczego nie pamiętałem, tylko to, że szliśmy na północ, by zorganizować zasadzkę na oddział Reivicha.

— Zapytałeś o Gittę. Pamiętałeś, że była z nami.

Wracały do mnie urywki rozmowy, jakby wspominane przez muślinowe zasłony.

— A ty mi wszystko powiedziałeś. Mogłeś kłamać, wymyślić jakąś historyjkę, która by cię chroniła; powiedzieć, że Gittę zabił człowiek Reivicha. Ale nie skłamałeś. Opowiedziałeś wszystko tak, jak było.

— Po co miałbym kłamać? — spytał Tanner. — I tak w końcu byś sobie wszystko przypomniał.

— Ale musiałeś wiedzieć.

— Co? — odezwał się Reivich.

— Że bym cię za to zabił.

— Ach. — Z modułu podtrzymywania życia Reivicha wydobył się cichy śmiech. — Doszliśmy do tego najważniejszego.

— Nie sądziłem, że mnie zabijesz — powiedział Tanner. — Myślałem, że mi przebaczysz. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że będę potrzebował przebaczenia.

— Może nie znałeś mnie tak dobrze, jak mi się wydawało.

— Może i nie znałem.

Reivich wolną dłonią poklepał podłokietnik swego ozdobnego fotela. Poczerniałe paznokcie stukały o metal.

— Tak więc kazałeś go zamordować? — zwrócił się do mnie. — W sposób odpowiadający twoim własnym obsesjom?

— Naprawdę nie pamiętam — odparłem. Była to niemal prawda.

Przypomniałem sobie, jak patrzyłem na Tannera zamkniętego w białym pomieszczeniu bez sufitu. Pamiętałem, jak powoli uświadamiał sobie swoje położenie, zdawał sobie sprawę, że nie jest sam, że coś jeszcze dzieli z nim to pomieszczenie.

— Powiedz mi, co pamiętasz. — Reivich zwrócił się do Tannera. Jego głos brzmiał teraz płasko, bez emocji, jak syntetyczne dźwięki wydawane przez Reivicha:

— Pamiętam, że zjedzono mnie żywcem. Tego się szybko nie zapomina, wierz mi.

Wspomniałem, jak hamadriada zdechła niemal natychmiast, zabita obcymi truciznami, które nosi w sobie każdy człowiek — doszło do kolizji procesów metabolicznych. Stworzenie dostało skurczy i zwinęło się jak pusty wąż strażacki.

— Rozpłataliśmy ją — powiedziałem — wyjęliśmy jej z gardła Tannera. Nie oddychał, ale jego serce nadal biło.

— Mogliście to wtedy zakończyć — stwierdził Reivich. — Nóż w serce i byłoby po wszystkim. Ale musieliście jeszcze coś od niego wziąć, prawda?

— Potrzebowaliśmy jego tożsamości. A zwłaszcza wspomnień. Utrzymywałem go więc przy życiu za pomocą kirysu, a w tym czasie przygotowywano trałowanie.

— Po co? — spytał Reivich.

— By nadal cię ścigać. Wiedziałem wtedy, że opuściłeś planetę i wkrótce polecisz światłowcem na Yellowstone. Ukarałem Tannera i teraz musiałem również ukarać ciebie. Za Gittę. Ale żeby to zrobić, musiałem stać się Tannerem.

— Na tej planecie mogłeś się stać każdą osobą.

— Odpowiadały mi jego umiejętności. I miałem go pod ręką. — Zamilkłem. — Nie zamierzałem dokonać zmian trwałych, na stałe. Stłumiłem swoją własną osobowość do czasu wejścia na pokład statku. Wspomnienia Tannera miały stopniowo blaknąć, istnieć w postaci resztkowej, jak to ma miejsce teraz, ale oddzielnie od moich.

— A twoje pozostałe tajemnice?

— Oczy? To musiałem ukryć. To też się udało. Ale teraz wróciły do stanu zmienionego. Może tak to sobie zaplanowałem.

— Jednak nie pamiętasz wszystkiego — stwierdził Reivich, uśmiechając się koszmarnie. — Wiesz, że było tam jeszcze coś. Nie tylko oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 2: Odwet» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x