Mamma mia. Nie ma sprawiedliwości na świecie. Moja córka Carla zabiłaby, żeby tak śpiewać. — Tony stał się najbardziej zagorzałym wielbicielem Angie i bezinteresownie wspierał jej karierę. Angie nigdy nie zapomniała, co dla niej zrobił i ilekroć była w mieście, śpiewała u Joego Łazęgi. Taka była.
Stolik Troya stał z przodu, na środku sali, jakieś dziesięć stóp od sceny. Nick i Troy już usadowili się przy małym okrągłym stoliku i dopijali pierwsze drinki, gdy pięć minut przed pół do jedenastej przyszła Carol. Przeprosiła i wymamrotała coś o syberyjskich parkingach. Jak tylko przyszła, Nick wyciągnął kopertę ze zdjęciami i obaj mężczyźni powiedzieli jej, że według nich obrazy są fascynujące. Nick zaczął zadawać pytania o fotografie, podczas gdy Troy przywołał kelnera. Nick i Carol zajęci byli wstępną rozmową o obiektach w szczelinie, kiedy na stole pojawiły się nowe drinki. Nick właśnie napomknął, że jeden z przedmiotów wygląda jak nowoczesny pocisk. Była dziesiąta trzydzieści pięć. Światła zgasły, potem zapaliły się na znak, że rozpoczyna się występ.
Angie Leatherwood była doskonałą wykonawczynią.
Podobnie jak wielu najlepszych piosenkarzy nigdy nie zapominała, że to publiczność jest gościem, że to ona kreowała jej wizerunek, że ona potęgowała mistykę jej oddziaływania. Zaczęła od tytułowej piosenki ze swego nowego albumu The Memories of Enchanting Nights, a potem śpiewała różne piosenki Whitney Huston składając hołd tej wspaniałej piosenkarce, której talent pobudził w Angie pragnienie śpiewania. Potem dowiodła swej wszechstronności wykonując cztery piosenki o różnych rytmach: jamajskie reggae, wyciszoną balladę ze swego pierwszego albumu Love Letters, omalże idealną imitację Diany Ross z jej starych, najlepszych utworów, Where Did Uur Love Go? i wspomnienie o jej niewidomym ojcu zatytułowane The Mań with Yision — ten utwór, który silnie oddziałał na emocje, zaśpiewała z przejęciem.
Każdy utwór witał grzmot oklasków. W klubie wyprzedano wszystkie miejsca, nie wyłączając stojących wzdłuż baru o długości stu stóp. Rozstawiono siedem ogromnych ekranów video, aby dać wrażenie bliskości z Angie tym, którzy znajdowali się z dala od sceny. To był jej tłum, to byli jej przyjaciele. Parę razy Angie prawie się zawstydziła, bo oklaski i brawa nie milkły. W czasie występu niewiele rozmawiano przy stoliku Troya. Każdy z trójki zwrócił uwagę na utwór, który szczególnie przypadł mu do gustu (ulubioną piosenką Carol była The Greatest Love of Ali Whitney Huston), ale nie było czasu na rozmowę. Swoją przedostatnią piosenkę Let Me Take Care of You, Baby Angie zadedykowała swemu „najdroższemu przyjacielowi” (Nick kopnął Troya pod stolikiem) a potem zakończyła najbardziej znanym kawałkiem z Love Letters. Publiczność zgotowała jej owację na stojąco i hałaśliwie gwizdała o bis.
Nick wstał i zauważył, że po dwóch mocnych drinkach był nieco oszołomiony i do tego odczuwał dziwne emocje, chyba z powodu podświadomych skojarzeń wywołanych przez miłosne piosenki, które śpiewała Angie.
Angie wróciła na scenę. Gdy wrzawa opadła, dało się słyszeć jej miękki, pieszczotliwy głos. — Wszyscy wiecie, że Key West to dla mnie bardzo szczególne miejsce. To tutaj dorastałam i chodziłam do szkoły. Do tego miejsca sprowadza się większość moich wspomnień. — Przerwała i oczami przebiegła publiczność. — Jest tyle piosenek, które przywracają wspomnienia i związane z nimi uczucia. Ale ze wszystkich najbardziej lubię melodię przewodnią z musicalu Cats. Więc, Key West, to dla ciebie.
Słychać było jeszcze sporadyczne oklaski, kiedy akompaniujący Angie syntetyzer zagrał wprowadzenie do Memories. Publiczność nadal stała, gdy Angie słodkim głosem rozpoczęła tę piękną piosenkę. Nick usłyszawszy ją od razu przeniósł się myślami do Centrum Kennedy’ego w Waszyngtonie, gdzie w czerwcu 1984 roku z matką i ojcem oglądali ten musical w kinie. Wtedy to przyjechał wreszcie do domu, by wyjaśnić rodzicom, dlaczego nie mógł wrócić na Harvard po wiosennych feriach, które spędził na Florydzie. Próbował, ale nijak nie umiał zacząć swej opowieści przed rozczarowanym ojcem i załamaną matką. — To kobieta… — to wszystko, co potrafił powiedzieć. Potem zamilkł.
Było to smutne pojednanie. Gdy odwiedził rodzinny dom w Falls Church, u jego ojca odkryto w okrężnicy pierwsze złośliwe polipy. Usunięto je. Lekarze byli spokojni o najbliższe siedem lat jego życia, podkreślali jednak, że rak okrężnicy często powraca i daje przerzuty na inne części ciała. W długiej rozmowie z nagle osłabionym ojcem, Nick obiecał skończyć studia w Miami. Ale niewielka to była pociecha dla starszego człowieka: marzył o tym, że ujrzy swego syna jako absolwenta Harvardu.
Projekcja musicalu Cats w Centrum Kennedy’ego była według Nicka tylko średnio zajmująca. W środku przyłapał się na tym, że zastanawia się, ilu ludzi, którzy to oglądają, wie, że autorem literackiego materiału piosenek jest T. S. Eliot, ten poeta, który nie tylko zachwycał się kocimi dziwactwami, ale nawet zdarzyło mu się napisać poemat rozpoczynający się od opisu wieczoru, który „rozpływał się po niebie jak pacjent odurzony eterem na operacyjnym stole”. Ale gdy stara kotka o przywiędłej urodzie weszła na scenę i zaczęła śpiewać piosenkę o „słonecznych dniach”, Nicka poruszyło, tak jak i całą widownię. Nie wiedział dlaczego, ale w kotce ujrzał Moniąue w przyszłości. Gdy przejmująco czysty sopran osiągnął punkt kulminacyjny Nick zapłakał skrywając łzy przed rodzicami.
— Dotknij mnie… To proste odejść… zostawić ze wspomnieniem… moich słonecznych dni… Tylko dotknij mnie… zrozumiesz szczęście…
Głos Angie nie był co prawda tak przenikliwy jak sopran w Waszyngtonie, ale brzmiał z tym samym natężeniem i tak samo wywoływał smutek u kogoś, kto wszelkie radości pozostawił już za sobą. W kącikach oczu Nicka pojawiły się łzy. Jedna spłynęła po policzku.
Światła sceny oświetliły jego twarz. Carol dostrzegła łzę, okno cierpienia i sama z kolei wzruszyła się. Po raz pierwszy poczuła głęboką sympatię, prawie afekt dla tego niedostępnego, samotnego niemniej dziwnie pociągającego człowieka.
Ach, Carol, jakże inaczej mogłoby być, gdybyś raz w życiu nie poddała się emocjom. Gdybyś po prostu pozwoliła człowiekowi na chwilę samotności, rozdarcia czy słabości. Mogłaś odezwać się później, gdy będzie spokojniej, poniekąd wygodniej. Wspólne przeżycie tej chwili mogłoby nawet zapoczątkować zbliżenie między wami. Ale ty musiałaś klepnąć go po ramieniu, nawet zanim on sam zdał sobie sprawę, że płacze, musiałaś naruszyć jego cenne pojednanie z samym sobą. Byłaś intruzem. Co gorsza, on twój uśmiech odebrał jako szyderstwo a nie wyraz sympatii i wycofał się jak przestraszony żółw. To pewne, że wszelkie twoje zabiegi o przyjaźń odrzuci jako nieszczere.
To zajście umknęło Troyowi. Dlatego był kompletnie zaskoczony, gdy odwróciwszy się po końcowych oklaskach zauważył niechybnie wrogie nastawienie Nicka. — Czy nie była cudowna, aniołku? — powiedział do Carol. — A ty jak, profesorze? Po raz pierwszy widziałeś ją jak śpiewa?
Nick kiwnął głową. — Była wspaniała — powiedział omal z niechęcią. — I chce mi się pić. Czy człowiek może się czegoś napić w tym lokalu?
Troy był lekko urażony. — No, wybacz nam — powiedział. — Przykro mi, że występ trwał tak długo. — Starał się przywołać kelnera. — Co go gryzie, aniołku? — powiedział do Carol.
— Carol wzruszyła ramionami. Potem, usiłując rozluźnić atmosferę, wychyliła się w stronę Nicka, który siedział oparty o stolik. Klepnęła go w ramię. — Hej, Nick — powiedziała. — Zażyłeś gorzką pigułkę?
Читать дальше