Wzruszył ramionami, żeby pokazać, jak lekceważy sobie niebezpieczeństwo i dalej zajadał się śniadaniem.
— Wujku! — wykrzyknęła Talitha. — Marnujesz czas, kopiąc dla sławy rowy odwadniające. Zbuduj tubylcom ośrodek zdrowia!
Wembling wzruszył ramionami.
— W ten sposób pokazałbym tylko, że jestem bogaty, o czym i tak już wszyscy wiedzą. W każdym razie kosztowałoby mnie to więcej niż zysk z popularności.
— A co jest takie drogie w małej przychodni?
— Personel. Żaden medyk nie zostawi wygodnego stanowiska, żeby pracować na jakiejś prymitywnej planecie, o ile nie dostanie ogromnej pensji. Będzie również chciał, żeby go szczodrze zaopatrzyć w personel pomocniczy, a także w sprzęt laboratoryjny i naukowo-badawczy. Finansowanie czegoś takiego kosztowałoby co roku fortunę. Hirusie?
Ayns wszystko słyszał. Zawsze słuchał.
— Zależy, co chce się osiągnąć — powiedział. — Zbudowanie tutaj ośrodka zdrowia typu spotykanego na cywilizowanych planetach, byłoby niesłychanie kosztowne. Z drugiej strony, niewielka przychodnia z lekarzem, któremu gdzie indziej się nie powiodło i który tylko czeka na stałą posadę…
Wembling pokręcił głową.
— To na nic. Tego rodzaju rozwiązanie będzie tylko innym sposobem zabijania tubylców. Żeby wszystko zrobić dobrze, trzeba wydać fortunę. Z pewnością kosztowałoby to znacznie więcej niż pragnąłbym wydać na ten cel.
— To postaraj się o pomoc rządu — rzekła Talitha.
— Tego nie da się załatwić. Langri jest planetą niepodległą, co oznacza, że problemy zdrowia ma rozwiązywać we własnym zakresie. Gdyby to był świat zależny, można by nakłonić rząd do założenia tutaj ośrodka zdrowia.
— To zmień status Langri.
— Może jednak tubylcy uważają, że niezależność jest więcej warta niż ośrodek zdrowia — zauważył Hort. Talitha zignorowała tę uwagę.
— A może zaproponować lekarzom i technikom darmowe wczasy w zamian za pracę na pół etatu w ośrodku zdrowia? „Wczasy w raju” — to powinno przyciągnąć paru lekarzy.
Słowa Talithy ubawiły Wemblinga.
— Daleka podróż zakończona pracą na pół etatu to żadne wczasy. Nie, na Langri nie będzie ośrodka zdrowia, póki tutejszy rząd nie będzie mógł go założyć i utrzymać, a nie wyobrażam sobie, skąd weźmie pieniądze. Żadna planeta nie zgromadzi wymienialnych kredytek, jeśli nie może niczego zaoferować innym, a Langri…
Przez pełną napięcia chwilę Wembling wpatrywał się w Talithę szeroko otwartymi oczami. Potem zerwał się na równe nogi i ruszył spiesznie ku drzwiom. Talitha zawahała się, wymieniła spojrzenia z Arikiem Hortem, a potem poszła za wujem. Hort ruszył za nią. Wembling poderwał się, a pozostali na moment przerwali jedzenie, ale nikt się nie ruszył, by pójść za nim. Kiedy Wembling kogoś potrzebował, wzywał go.
Talitha i Hort dogonili Wemblinga na plaży. Wymachując w podnieceniu rękami, stał w miejscu, gdzie fale załamywały się łagodnie tuż przy jego sandałach.
— To jest odpowiedź! — wykrzyknął. — Lud langryjski może założyć ośrodek wczasowy, a uzyskane z niego dochody przeznaczyć na finansowanie przychodni zdrowia lub czego tylko będzie chciał. Zakładając im taki ośrodek, zdobędę popularność.
— Nie sądzę, by tubylcy chcieli tutaj mieć tłum turystów — rzekł Hort.
Wembling wykrzywił się doń w uśmiechu.
— Hort, wyrzucam pana z pracy. — Odwrócił się do morza i podniósł ręce jak wizjoner: — Langri! Nawet ta nazwa brzmi jak raj dla wczasowiczów. W tym sektorze jest mnóstwo jałowych światów, gdzie życie jest albo utrudnione, albo monotonne, a mieszkający tam ludzie chętnie by duszę zaprzedali diabłu za wakacje na takiej planecie jak ta. Spójrzcie na ten ocean. Na lasy. Na wszelkiego rodzaju piękno przyrody. Słowo „raj” to za mało powiedziane. Jakżeż mogłem być tak ślepy?
Teraz dopiero Hort zaniepokoił się naprawdę.
— Nie sądzę, żeby tubylcy…
— Niech pan nie gada głupstw — przerwał mu Wembling — oddanie kawałka tej plaży na ośrodek turystyczny nie przyniesie tubylcom żadnej szkody. Mogą nawet znaleźć tam pracę i bogacić się. Jeśli nie zechcą, sprowadzimy innych, a oni i tak się wzbogacą.
Podniecony krążył tam i z powrotem.
— Jakżeż mogłem być tak ślepy? To musi mi zapewnić rozgłos, Tal, a ty będziesz panią domu w ambasadzie na Binoris.
Zwrócił się do Horta.
— Niech pan sprowadzi Fornriego. Hort wahał się przez chwilę, wzruszył ramionami, a potem odszedł.
Wembling znów zaczął krążyć po plaży.
— I co o tym myślisz? — rzucił przez ramię.
— Uważam to za cudowny pomysł — odpowiedziała Talitha. — Cokolwiek może zapewnić pomoc lekarską, której ci ludzie potrzebują…
Wembling nie słuchał jej.
— Lądowisko może pozostać tam, gdzie jest teraz. Na terenie ambasady postawi się osiedle dla pracowników. Cóż to będzie za ośrodek! — gwałtownie wymachiwał rękami. — Całe flotylle łodzi i statków spacerowych przy nabrzeżach!
— Podwodnych również — podsunęła Talitha.
— Wszystkie sporty wodne. Wędkowanie — te dziwne stworzenia w oceanie dostarczą mnóstwa rozrywki. „Nigdy nie wiesz, co złowisz, wędkując na Langri”. Co wieczór święto ludowe. Dla smakoszy uczty z jedzeniem przygotowanym przez tubylców. Byłem ślepy! Ciągle powtarzałaś, że ten świat wygląda, jakby był stworzony na wczasy, a ja nigdy nie spojrzałem na to z tej strony. Takie coś zrozumieją na Binoris — wykorzystanie zasobów świata, który nie wiedział, że je ma. To mi zapewni rozgłos. Stanowisko na Binoris…
Przerwał i mruknął:
— O, jak się pośpieszył.
Plażą zbliżali się Hort i Fornri. Wembling i Talitha ruszyli im na spotkanie.
— Szedł do pana — powiedział Hort do Wemblinga. — Chce nas zaprosić na uroczystości pogrzebowe Dabbi.
— Tak, tak, oczywiście przyjdziemy. Dziękuję, Fornri, mam świetny pomysł. Wszystkie problemy na Langri będą rozwiązane. Zbudujemy Langryjskie Centrum Zdrowia i pozbędziemy się śmiertelnej gorączki. Zbudujemy szkoły dla dzieci i będzie mnóstwo jedzenia i wszystkiego, czego Langri potrzeba.
Fornri grzecznie się uśmiechnął.
— To miło usłyszeć. A skąd to wszystko?
— Zdobędziemy to przy pomocy pieniędzy. Nie wiem, na ile pan zna te sprawy, ale bez pieniędzy niewiele można dokonać. Ośrodki zdrowia i tym podobne wymagają ogromnych sum, a pieniądze na to zdobędziemy dla planety Langri, zakładając ośrodek wczasowy.
Grzeczny uśmiech nie schodził z twarzy Fornriego, ale ton jego głosu był stanowczy i nie dopuszczał sprzeciwu:
— Nie, dziękujemy. Nam na tym nie zależy. O zmierzchu będziemy państwa oczekiwać na pogrzebie.
Cofnął się, uniósł dłoń w miejscowym geście pożegnania i odszedł.
Wembling stał i patrzył za nim.
— Miałaś rację — rzekł do Talithy. — Oni śmieją się ze mnie.
Ruszył w stronę ambasady. Hort zwrócił się do Talithy:
— A to dopiero zagadka! Sposób, w jaki Fornri odrzucił propozycje, wskazuje, że się jej spodziewał. Kiedykolwiek proponuje się im coś dziwnego, tubylcy zadają bardzo chytre pytania, a potem odchodzą, żeby wszystko przemyśleć. Tym razem Fornri odpowiedział w mgnieniu oka, a skąd mógł wiedzieć, co to jest ośrodek wczasowy?
Hort pragnął zobaczyć przygotowania do uroczystości pogrzebowych, poszedł więc za Fornrim do wsi. Talitha wróciła do ambasady i w biurze zastała wuja rozmawiającego z Hirusem Aynsem.
— Jeśli oni są tacy głupi, nie sądzę, żebyśmy mogli coś zrobić — powiedział Ayns.
Читать дальше