Kurt Vonnegut - Kroki w nieznane. Tom 3

Здесь есть возможность читать онлайн «Kurt Vonnegut - Kroki w nieznane. Tom 3» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1973, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kroki w nieznane. Tom 3: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroki w nieznane. Tom 3»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzeci tom „Kroków w nieznane” zawiera, podobnie jak poprzednie, opowiadania autorów polskich oraz radzieckich, brytyjskich i amerykańskich. Po raz pierwszy natomiast prezentujemy autorów japońskich. Bujny rozwój fantastyki naukowej w kraju tak bardzo wychylonym w przyszłość jak Japonia jest zjawiskiem naturalnym. Obok Kobo Abe, autora powieści „Kobieta z wydm”, ścisłą czołówkę japońskich fantastów stanowią trzej występujący w naszym almanachu autorzy: Sakyo Komatsu, Shin’ichi Hoshi i Morio Kita. Większość zebranych tu opowiadań prezentuje różne spojrzenia na przyszłość. Obok beztroskiego humoru jest tu zjadliwa satyra, obok głosów ostrzegających, pełnych troski i niepokoju o dalsze losy ludzkości, jest utopijna wizja człowieka — dobrego gospodarza świata i starszego brata zwierząt. Na ogól opowiadania przyszłościowe ukazują ludzi w nowych, odmiennych warunkach. Są jednak i takie, które poruszają sprawą dalszego rozwoju samego człowieka. Oryginalne podejście do tego tematu znajdujemy w opowiadaniu McIntosha, którego bohaterem jest Zespół, jakby zbiorowy nadczłowiek. Błyskotliwy jak zwykle Sheckley proponuje odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie są wiecznie niezadowoleni, niespokojni, stale za czymś gonią… Od pewnego czasu mówi się w fantastyce naukowej o „nowej fali”. Reprezentujący ją autorzy unikają nawet określenia science fiction i wolą rozszyfrowywać popularny skrót s-f jako speculative fiction (beletrystyka spekulatywna). Można by powiedzieć, że ta nowofalowa fantastyka nawiązuje bardziej do Kafki niż do Wellsa czy Verne’a. Typowym przedstawicielem tego kierunku i jednocześnie jednym z najbardziej dziś cenionych na świecie autorów science fiction jest J. G. Ballard, Anglik urodzony w Hong — Kongu. W dziale „Fakty, hipotezy, zagadki” zamieszczamy artykuły, wysuwające tezy tak śmiałe, że aż fantastyczne (choć nie sprzeczne z nauką) w sprawach, gdzie danych jest zbyt mało dla zbudowania ściśle naukowej teorii. Tom zamyka interesująca wypowiedź Alfreda Bestera, rzucająca światło na proces powstawania opowiadań fantastyczno-naukowych.

Kroki w nieznane. Tom 3 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroki w nieznane. Tom 3», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— No, no, ta samma to jest dopiero smaczna rybka! A jeszcze smażona na oleju — pyszności! — Przeciągnął się leniwie. — Jak się najem, to chce mi się spać. Tak, pojeść i pospać, to lubię, nie powiem.

Starzec kierował się już z powrotem w stronę pryczy, ale coś przyszło mu do głowy i zatrzymał się.

— Zaraz, zaraz. Musimy najpierw obmyśleć, co zjemy na kolację. Hmm, co też byśmy sobie zjedli dobrego…

Siadł przy stole, zamyślił się i po chwili jego twarz rozjaśniła się żywszym blaskiem. Zaraz też otworzył szufladę, wyjął kartkę papieru, przybory do pisania i zdecydowanym ruchem, z widoczną wprawą coś napisał. Następnie wyjął z szuflady cylindryczny przedmiot z wyglądu przypominający pojemnik do przekazywania wiadomości i włożył papier do środka. Odchylił lekko deskę w przepierzeniu i ukazała się druga ściana wykonana z jakiegoś lekkiego metalowego stopu. Dziadek coś nacisnął i w tejże chwili na wprost niego pojawiła się ciemna wnęka. Nawykłym ruchem wrzucił puszkę, po czym zamknął otwór, a deskę z powrotem przesunął na poprzednie miejsce. Zrobił, co miał do zrobienia, i rozziewał się szeroko. Teraz nie pozostało mu już nic innego, jak wrócić do swego mocno już przybrudzonego posłania.

Kiedy puszka z korespondencją wypadła z otworu, młody człowiek po drugiej stronie ściany w postawie pełnej gotowości szybko ją otworzył i rzucił okiem na skrawek papieru. Przez moment jakby się zdziwił, ale po chwili jego twarz o regularnych rysach stała się znowu pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. Przywykł już mechanicznie spełniać otrzymane polecenia. Pełnił funkcję chłopca na posyłki u starca, którego skłonni byliśmy uważać za żebraka.

Niezwłocznie przystąpił do pracy. Ruszył korytarzem połyskującym chłodnym, metalicznym blaskiem. Zbliżył się do metalowych drzwi, pochylił i chwilę jakby mocował się z niekształtnymi, o wiele za dużymi butami, które miał na nogach. Otworzył drzwi i niezgrabnym krokiem,jak gdyby przekopując się z wysiłkiem przez głęboki śnieg, posuwał się następnym wąskim korytarzem. Przez otaczające ściany dochodziło buczenie podobne do odgłosu potężnych maszyn. Chłopiec szedł zdecydowanie przed siebie, nie zwracając na to najmniejszej uwagi. Musiała to być sporej wielkości budowla.

Ukazała się przegroda o niskim sklepieniu, coś na kształt włazu w łodziach podwodnych. Chłopiec chwilę się zawahał. Gdyby poszedł na lewo, znalazłby się w kuchni, a więc tam, dokąd zmierzał. Była to raczej zwykła spiżarnia niż kuchnia, żadnych bowiem potraw w niej nie przygotowywano. Stała tam wielka lodówka, gdzie trzymano dla jego pana zapas ryb rozmaitych gatunków na okres co najmniej roku.

Chłopiec jednak postanowił nie wejść tam od razu, tylko zrobił krok na wprost, otworzył masywne drzwi i — znalazł się w dużej, przestronnej sali.

Siedziało tam kilku mężczyzn obróconych w stronę pulpitu z ogromną ilością wskaźników. Wszyscy oni wyglądali na porządnie znudzonych, jakby znajdowali się już od dłuższego Czasu w podróży morskiej, jednocześnie jednak zdradzali objawy pewnego rozdrażnienia. Natychmiast kiedy chłopiec wszedł do środka, jeden z nich zapytał:

— No, jak tam się ma nasz prezes?

— Nie wiem, jak się ma — odparł chłopiec beznamiętnie jak mechanizm. — Ja zajmuję się tylko przygotowywaniem posiłków.

— Ejże, to chyba za wiele powiedziane — ironicznie wtrącił inny. — Najwyżej zaniesiesz mu ze dwie rybki albo trzy, to wszystko. Czy nie tak?

— Tak jest.

— No i co, prezes nie ma zamiaru ruszyć się ze swojej klitki ani na krok?

— Tak jest, nie ma zamiaru.

— Coś podobnego, przecież to już miesiąc, jak zamknął się w tej dziurze. Cały miesiąc, prawda?

— Tak jest.

— Minie jeszcze ze cztery miesiące, nim osiągniemy cel naszej podróży. I co, przez ten cały czas prezes będzie sobie smażył rybki na każdy posiłek?

— Tak jest, chyba tak.

Rozległ się dzwonek sygnalizatora. Wszyscy w napięciu utkwili wzrok w tarczach przyrządów pomiarowych. Za naciśnięciem guzika ściana na wprost rozbłysła obrazem, który mógł wprawić w oszołomienie. Na jednolicie czarnym, intensywnym, zdawałoby się aż wsysającym tle, gdzie spojrzeć rozbłyskiwały jak w kalejdoskopie jasne światła, to zbite w gęstych skupiskach, to znów rozproszone chaotycznie tu i ówdzie. Wszystko to zupełnie nieruchome, żadnego migotania. To obraz Wielkiego Kosmosu. To co wydawało się być dużą budowlą, było potężną rakietą odbywającą właśnie lot w przestworzach, a ta sala — to kabina dowodzenia.

— To rój meteorów. Na szczęście niewielki i w znacznej odległości od trasy — objaśnił ktoś z załogi, wpatrując się w ekran.

— W porządku. Może to się ciągnąć jeszcze za nami jakiś czas, ale nie sądzę, aby mogło nam w jakiś sposób zagrozić. Pilnujcie jednak przyrządów pomiarowych.

Ekran zgasł i wszyscy ociągając się wrócili do swoich zajęć. Posiadali niedbale na krzesłach. Minął już miesiąc, odkąd wyruszyli w podróż, ale zamiast odprężenia, wyczuwało się u całej załogi dziwne podenerwowanie i rozdrażnienie.

— Cóż to jednak była za głupota brać prezesa z nami! To zupełnie poroniony pomysł!

— No, tego nie mów. Przecież to on finansował całą wyprawę.

— Ale czy pomyślałeś, szefie, ile nas ten drogocenny staruszek kosztuje? Do jak absurdalnych rozmiarów trzeba było rozbudować rakietę po to tylko, żeby nadać ciążenie jego klitce. Zamiast tego można by z łatwością zbudować trzy przyzwoite rakiety. A ile cennych materiałów moglibyśmy załadować, gdyby nie ta cała aparatura wytwarzająca sztuczne ciążenie.

Mężczyzna pochylił się i sięgnął ręką w okolice butów. Wyłączył urządzenie przyciągające w magnetycznym obuwiu. W tej samej chwili jego ciało uniosło się ku górze i zaczęło pływać po całym pomieszczeniu w pozycji horyzontalnej.

— Bez pieniędzy prezesa nie zbudowalibyśmy żadnej rakiety, nawet najmniejszej.

— To prawda. Ale skoro on taki bogaty, to czemu do wszystkich diabłów, nie ustatkuje się, nie żyje jak przystało starszemu człowiekowi? Wymyślił sobie tę ruderę, naniósł błota na podłogę i jakby tego było mało, jeszcze ten piecyk! Dajcie, ludzie, spokój. Nawet przez chwilę się nie zastanowi, ile tlenu zużywa za każdym razem, kiedy rozpala ogień. On sam zużywa bez pożytku tyle, ile mogłoby wystarczyć dla kilkudziesięciu innych.

— Tak już jest, że na starość w mniejszym lub w większym stopniu ludzie dziwaczeją — odezwał się dowódca a on w dodatku jest jeszcze bogaty. Pozwala sobie na nieco ekscentryczne kaprysy, stać go na to.

— Nieco ekscentryczne kaprysy? Doprawdy! Rzeczywiście to nieco ekscentryczne tak przepadać za rybami. I to jakimi jeszcze — smażonymi. Inne mu nie odpowiadają, musi je sobie smażyć akurat na piecyku. Żeby jeszcze jadał tai [2] Tai — leszcz morski, odmiana dorady albo ayu [3] Ayu — nieduża ryba słodkowodna. Oba gatunki wysoko cenione w Japonii dla walorów smakowych . Jest w końcu dosyć bogaty, żeby pozwolić sobie na szlachetniejsze gatunki ryb. Ale on nie — w kółko tylko samma czy inne szprotki. Ale niech mu tam, jeśli mu to sprawia taką przyjemność. A my co? Przez okrągły rok jemy różne świństwa w pigułkach i kosmiczne potrawy w tubkach. Pigułki i tubki, tak? A tu ten swąd z jego budy rozchodzi się po całym statku. Ja tego dłużej nie zniosę. Jeśli on natychmiast nie przestanie smażyć szprotek i sammy, ręczę wam, że w szybkim tempie powariujemy tu wszyscy razem i każdy z osobna!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kroki w nieznane. Tom 3»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroki w nieznane. Tom 3» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kurt Vonnegut - Galápagos
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Hocus Pocus
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Syreny z Tytana
Kurt Vonnegut
Robert Sheckley - Kroki w nieznane. Tom 4
Robert Sheckley
Henryk Gajewski - Kroki w nieznane - 1971
Henryk Gajewski
Kurt Vonnegut - Slaughterhouse-Five
Kurt Vonnegut
Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970
Дмитрий Биленкин
Отзывы о книге «Kroki w nieznane. Tom 3»

Обсуждение, отзывы о книге «Kroki w nieznane. Tom 3» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x